piątek, 26 lipca 2013

8. - Czy się zabezpieczacie?

i jak obiecałam jest ósemka.
i jak też powiedziałam jest o wiele krótsza niż pozostałe rozdziały.
znów dziękuję za te wspaniałe komentarze,
które tak bardzo pomagają mi uwierzyć w siebie 
uwielbiam je i uwielbiam osoby, które je piszą :
 Gigi Dragons Kornelia Banek Darcy.
Dziękuję wam <3
mam nadzieję, że się spodoba i
Miłego czytania :)

___________________________________________________

- Choć na śniadanie. – powiedziałam dość głośno wchodząc do pokoju przez lekko uchylone drzwi.
Harry stał przy łóżku i właśnie wciągał spodnie na swoje szczupłe nogi, których mogłam mu tylko pozazdrościć. Nie mogłam odwrócić wzroku od jego umięśnionego, cudownego ciała.
Widziałam każdy mięsień na brzuchu i ramionach napinający się przy każdym ruchu.
Każdy tatuaż, który wyglądał bardzo ładnie na jego skórze, ale nie musiało go tam być i zakłócać porządku i harmonii tego arcydzieła. Czasami myślę, że Bóg tworząc człowieka lekko przecenił swoje możliwości, ale patrząc na niego od razu zmieniłam zdanie, po prostu tworząc mnie przecenił nieco możliwości.
O tak. I to by się wtedy zgadzało.
Rysunki dodawały mu charakteru, którego miał już w nadmiarze.
Podniósł głowę i z uśmiechem na rumianych ustach spojrzał mi w oczy tak głęboko jakby chciał coś znaleźć nie tyle w nich co w mojej duszy.
- Przepraszam. Chciałam cię zawołać na śniadanie. – powtórzyłam.
- Nie jestem głodny, więc posiedzę tu i poszperam sobie trochę w twoich rzeczach. – powiedział bez jakiejkolwiek krępacji, jakby buszowanie w moich rzeczach wydało się dla niego czymś oczywistym.
- Proszę cię. Nie karz mi siedzieć z nimi samej. To jakbyś mnie rzucił głodnym wilkom na pożarcie. – powiedziałam – Wiesz, że one teraz będą mnie przepytywać o wszystko. O WSZYSTKO. – dodałam – A skoro ty nie jesteś głodny to ty będziesz odpowiadał na ich pytania i przygotuj się na najgorsze. – ostrzegłam.
Poszłam do drzwi po lewej stronie, za którymi kryła się garderoba. Niby tyle ubrań, a i tak nie mam się w co ubrać. Grrr…
Kiedy stoisz pośród wieszaków z sukienkami, bluzkami, spodniami, swetrami, spódniczkami, i mówisz, że naprawdę nie masz co na siebie założyć to gratuluje. Odkryłaś, że jesteś dziewczyną i to bardzo niezdecydowaną.
Zdjęłam z półki moje ulubione jeansy, które służyły mi już naprawdę długi czas, a mimo to pozostawały w idealnym stanie. Do tego wyjęłam biały sweterek z kaszmiru, który był moją – czytaj: mojej mamy – nową zdobyczą. Był długi i mięciutki i ukrywał, albo przynajmniej częściowo tuszował wszystkie moje kształty.
Nienawidziłam swojego ciała, nienawidziłam siebie i starałam się patrzeć w lustro zdecydowanie jak najrzadziej się da, by ograniczyć przynajmniej częściowo wstręt do mojej osoby.
Zamknęłam za sobą drzwi do pomieszczenia, z którego aktualnie wychodziłam i odwracając się wpadłam na twardy jak skała tors mojego towarzysza, który nadal nie założył koszulki na swoje umięśnione ciało. Hhhhh… nie powinien obnażać się przed nieznajomymi.
- Przepraszam. – szepnęłam i próbowałam go ominąć, ale nie było mi dane oderwać się od niego, choćby na najdrobniejszy ułamek sekundy. – Chciałam się ubrać.
- Mnie o wiele bardziej podobasz się w tej wersji, jakby to powiedzieć bardziej … obnażonej. – zaśmiał się. Raczej „ bardziej obnażona ” nie było tutaj zbyt trafnym określeniem, ale i tak zaczerwieniłam się wiedząc, że chodzi mu o mój nadal ukryty tylko pod materiałem cienkiej koszulki biust.
Ale mimo wszystko on raczej był dumny z tego, że udało mu się użyć słowa „obnażona” w zdaniu, choć nie do końca pasowało ono do jego treści lub przesłania. Jej… po prostu jestem straszną czepialską. – Myślałem, że mamy coś dokończyć. – poruszył wymownie brwiami.
- To teraz powiedz o czy ja myślę. – powiedziałam. Jej… jak można być tak denerwującym człowiekiem?
- Wolę ci pokazać o czym myślisz. – zaśmiał się i schylił się.
- Ja widzę to o czy myślę. – odsunęłam się o krok, korzystając z jego chwilowej nieuwagi – Ubierz się i zaraz idziemy. – weszłam do łazienki zamykając drzwi, żeby nikt mi tu nie wparował.
- Pomóc ci? – zapytał Harry stojący za oddzielającym nas kawałkiem jasnego drewna.
- Myślę, że dam radę. – odpowiedziałam i zaśmiałam się. Kurczaki! Jak można pytać dziewczynę czy pomóc jej się ubrać? Chyba, że tak jest w związkach? Czy tak zachowują się pary? Nie. Raczej nie.
- Jakoś ci nie wierzę, ale jak się upierasz. – usłyszałam kroki. Ha.. wygrałam.
Założyłam bieliznę niestety koronkową, ale nie z mojej winy innej po prostu nie posiadałam, a to dzięki mojej mamie, która czasem dawała się zbyt ponieść fantazji i gdy zobaczyła w sklepie coś co jej się spodobało kupowała to samo dla mnie jak i dla siebie, czyli również bieliznę i tego rodzaju rzeczy. Problem w tym, że ona była kobietom, a ja nastolatką czującą się jak dziecko, nieakceptującą w stu procentach swojego ciała. Ubrania też kupowała dla nas dwóch, ale jak już wspomniałam ona nadal czuła się nastolatką, więc niebyło problemu w tym, że po pracy chodzi w takich ubraniach. Zresztą i tak gdy wychodziłyśmy gdzieś razem ludzie brali nas za siostry i zagadywali – bardziej ją niż mnie, choć może byłoby inaczej gdybym ja nie odcinała się od rozmowy.
Wsunęłam na nogi moje wysłużone, ulubione spodnie, biały sweter zarzuciłam przez głowę i niechętnie podeszłam do lustra.
Uczesałam długie, czarne włosy, które podczas spacerów i innych tego typu rzeczy były moją zasłoną przed światem. Umyłam zęby i twarz, która, mimo iż nie odczuwałam w tej chwili, żadnych innych emocji oprócz wstrętu do siebie była zaczerwieniona.
Wyszłam z łazienki po długim i męczącym patrzeniu w swoje odbicie, w którym doszukiwałam się jakichkolwiek pozytywów i to dlaczego Harry – chłopak, który mógł mieć każdą ( co pokazywał każdej nocy ) dziewczynę, zainteresował się właśnie mną.
- Wyglądasz prześlicznie. – powiedział odrywając głowę od mojej poduszki.
Dlaczego mi to mówił, przecież wiem, że to nieprawda i wiem, że bez powodu nie zaczepiłby mnie gdy samotnie – jak zwykle – wracałam do domu.
- Dziękuję. – odpowiedziałam – To teraz choć. – dodałam i skierowałam się ku drzwiom prowadzącym do wyjścia z pokoju na korytarz.
- Będzie dobrze. – szepnął mi do ucha i wziął mnie za rękę splatając nasze palce. To, aż krzyczało
„ ONI SĄ RAZEM! ONI SĄ RAZEM!” choć tak naprawdę, on najprawdopodobniej nie zamierzał nigdy przyznawać, że mógłby związać się z jakąś dziewczyną dłużej niż choćby na jedną noc, lub ewentualnie do śniadania następnego dnia.
- Przygotuj się. – powtórzyłam wcześniejsze słowa i ruszyłam naprzód zaciskając lekko moje luźne palce wokół jego, a palcami drugiej ręki skubiąc wystające ze spodni nitki, które aż prosiły się o to, żeby właśnie to z nimi robić.
- Boże spraw żeby po śniadanie minęło bardzo szybko. – skierowałam słowa w myślach do wiadomo kogo i przymknęłam oczy na sekundkę by później zmierzyć się z rzeczywistością.

^^^

Jadłam właśnie drugiego gofra, który oblany był bitą śmietaną, sosem toffi, na których porozrzucane były borówki i maliny, które babcia zamrażała na zimę w ilości, którą mogło się najeść co najmniej 10 żarłoków, albo ja i mama, gdy Harry zmuszony przez babcie chwytał po pierwszego, który zrobiła ta dobra kobieta.
Mama patrzyła raz na mnie raz na Harry’ego, który ukradkowo rzucał mi spojrzenia typu „ I co? A mówiłaś, że będzie tak źle”, „ Chyba będę częściej wpadał na śniadania” i takie tam póki mama nie zaczęła bombardować nas pytaniami i wtedy nie było już tak fajnie. Wtedy już były inne spojrzenia. Nie wystraszone, ale… rozbawione. Tak jakby chciał mnie uspokoić „ Jest OK. Nie stresuj się”
Zaczynałam się rozluźniać, ale zupełnie niepotrzebnie bo zaraz spadła na nas bomba.
- Czy się zabezpieczacie? – zapytała mama. Na pewno nie przemyślała tego jak bardzo mnie zawstydza bo była spontaniczną osobą. Nie przemyślała też tego, że mam dopiero szesnaście lat i na razie nie mam zamiaru, najmniejszego zamiaru uprawiać właśnie seksu, a szczególnie nie z nim.
Harry zaśmiał się i powiedział, że nie robiliśmy nic niegrzecznego. Dokładnie tak to powiedział „Nie pani Tallberg nie robiliśmy nic niegrzecznego” posyłając mi przy tym spojrzenie z cyklu „ Na razie nic nie robiliśmy ” podczas gdy ja dławiłam się borówką. Tak. Ten owoc już zawsze będzie mi przypominał to zdarzenie.



^^^

- Przestań nie było tak źle. – powiedział Harry uśmiechając się od ucha do ucha dzięki czemu dołeczki w jego policzkach były doskonale widoczne. Oh… aż miałam ochotę włożyć w nie palce wskazujące.
Byliśmy właśnie na spacerze, do którego nie musiał mnie zmuszać. Przechadzaliśmy się właśnie po parku, w którym mimo chłodu panującego zimowym przedpołudniem znajdowało się  mnóstwo ludzi w większości w wieku podobnym do mojego lub Harry’ego.
- Nie było źle? Było koszmarnie. Wiesz, że one mi teraz nie odpuszczą. – powiedziałam, przypominając sobie niekomfortowe siedzenie w jadalni i jedzenie gofrów. Właśnie wtedy się dowiedziałam, że „jesteśmy razem” oczywiście nie czułam się jak jego dziewczyna i nie zamierzałam mówić, że nią jestem, ale w oficjalnej wersji tylko dla moich rodziców tak właśnie było co i tak mnie denerwowało.
Na samo wspomnienie moje policzki poczerwieniały, choć każdy mógł pomyśleć, że po  prostu mi zimno, ale nie Harry.
On od razu się uśmiechnął i przejechał dłonią po włosach, które były niechlujnie ułożone.
- Twoja mama jest seksowna. – powiedział z tym samym bezczelnym uśmieszkiem, z którym zobaczyłam go pierwszy raz.
Tak Harry. Dziękuje ci. Moja samoocena i tak już na najniższym stopniu właśnie zleciała jeszcze niżej i obiła sobie dupę o twardy obraz rzeczywistości.
- Tak. Jest śliczna. – oznajmiłam i uśmiechnęłam się lekko. Proszę tylko, żeby nie zauważył. Proszę tylko żeby nie zauważył. Proszę, żeby nie zauważył jak bardzo mam niski poziom wiary w siebie i ocenę samej siebie.
- Ale ty jesteś seksowniejsza. – zauważył. Tak. Niektórzy mają tego chorego pecha.
- Hmmm… dziękuję. – powiedziałam bez entuzjazmu. Nie widziało mi się słowo „seksowna”, choć raz go użyłam, ale w stosunku do mojej osoby było ono nie wskazane, a raczej iście niestosowne i nieprawdziwe.
- Dlaczego mi nie wierzysz? – zapytał przystając – To nie jest tylko moje zdanie. Sama zobacz tamtemu gościowi stanął na twój widok. – zaśmiał się i wskazał ruchem głowy chłopaka może rok starszego ode mnie, który patrzył na mnie. Jego policzki były tak czerwone, że gdyby przytrzymać obok jego głowy koszyk dojrzałych, czerwonych pomidorów nie zauważyłabym różnicy.
Odwróciłam się w drugą stronę i poszłam wolnym krokiem przez siebie. Usłyszałam za sobą śmiech i ciężkie kroki Harry’ego, które przy kontakcie z ziemią wydawały skrzypiący dźwięk przez pozostałości po śniegu tej zimy. Tutejsza pogoda lubiła zaskakiwać, mimo że prawie każdego dnia padało, czasem było tak ciepło i to był właśnie jeden z tych dni. Przypominała bardziej środek co prawda nieco zbyt chłodnej jesieni, ale mimo wszystko było na tyle ciepło bym mogła odpiąć górny guzik w swoim płaszczu, którego na sobie w ogóle nie czułam i chciałabym przestać czuć palące spojrzenie Harry’ego na moim ciele, które dla niego było tylko i wyłącznie do tego by poskromić własne potrzeby cielesne.
Poczułam duże dłonie na talii i ciepły oddech na szyi.
- Cholernie podnieca mnie fakt, że jesteś tylko moja, a oni mogą tylko na ciebie popatrzeć i podziwiać. – wyszeptał mi do ucha po czym obrócił mnie dość mocno twarzą do siebie, a w jego oczach dostrzegłam ponowną zmianę koloru, ale tym razem była po prostu ciemno zielona – malachitowa, ale z jego oczu wychodziło więcej cienia niż zwykle. Zaczęłam się go bać. Znowu.

___________________________________________

i już za nami.

Piszę również wiersze, które chowam w starych zeszytach,
które z kolei chowam na dnie szuflad
stąd też moje pytanie.


Czy chcielibyście zobaczyć moje trochę inne spojrzenie na świat?

Mam nadzieję, że jako moi czytelnicy, których uwielbiam
chcielibyście zobaczyć chociaż jeden.

Kocham Was i do następnego 
<3

 




środa, 24 lipca 2013

7. – Czy to był przyjemny sen?

znowu długi, ale chyba ostatni bo to was zanudza :C
Mam nadzieję, że się spodoba i napiszecie
to w komentarzach, choć 
nie mówię ile ma ich być.
One motywują do dalszej pracy.
dziękowałam już za komentarze więc nie mówie nic więcej prócz:
Miłego czytania kochani :)

________________________________________________

Obudziłam się leżąc na półnagim Harry’m, który przypatrywał mi się z zaciekawieniem i uśmiechem oprószonym dwoma dołeczkami na twarzy.
- J… ja prze… przepraszam.
- Mi było wygodnie skarbie. – powiedział, a uśmiech nie schodził z jego ust. – Czy to był przyjemny sen? – zapytał.
- Słucham? – czemu ja nadal z niego nie zeszłam?
- Mówiłaś moje imię więc pytam czy był to fajny sen.
Na moje policzki momentalnie wstąpił rumieniec, który jak miałam wrażenie objął całe moje ciało.
Jemu na pewno spodobałby się ten sen, ale dlaczego ja śniłam o tym jak uprawiam z nim seks.
To chore.
- Opowiedz mi o nim. – zażądał, choć z tym anielskim uśmiechem nie wyglądał już tak groźnie nadal wywoływał u mnie gęsią skórkę.
Zaczął pocierać dużymi dłońmi moje ramiona, czym dodatkowo wywołał dreszcze przechodzące przez całą długość moich pleców.
- Raczej nie. – powiedziałam tak cicho, że sama ledwo się usłyszałam.
- To może wcielimy go w życie? – zapytał i jak zawsze nie czekał na odpowiedź.
Przekręcił mnie. Szybciej niż trwa mrugnięcie znalazłam się pod nim przyciśnięta do miękkiego materaca jego ciepłym ciałem.
Oblizał pełne wargi. Pochylił się ku mojej twarzy i polizał czubek mojego nosa patrząc mi prosto w oczy.
- Puść mnie Harry. – wyszeptałam bo gdybym powiedziała to normalnie zapewne zdradziłby mnie mój własny głos. – Nie mam nastroju do żartów.
- Ja też nie.
Przejechał dużą dłonią, a w zasadzie jednym długim palcem po moim boku, który częściowo pozbawiony był przynajmniej cienkiego materiału, który odseparowałby moją skórę od jego.
Zataczał nieznane wzory na moim brzuchu. Dreszcze jakie wzbudzały we mnie jego nachalne, a zarazem ostrożne ruchy przechodziły przez całą długość moich pleców, przez ręce i nogi.
- Teraz mi powiedz co to są za blizny? – zapytał i pierwszy raz zaczekał na odpowiedź. Przejechał palcem po moim okaleczonym biodrze.
Dlaczego musiał je zauważyć?!
To moje wspomnienia.
To mój sposób na odreagowanie od tej rutyny codziennego dnia.
To mój sposób na zmierzenie się ze sobą.
To mój sposób na uwolnienie wszystkich emocji.
Początkowo bolało. Bardzo bolało. Bolało tak, że trudno ująć to w słowa. Najgorsze z nich nie byłyby w stanie odzwierciedlić tego co się działo w mojej głowie.
Stopniowo przyzwyczaiłam się do tego uczucia. Było już nieodłączną częścią mego dnia, który ograniczał się do kilku czynności: wstać, ubrać się, przeżyć dzień w szkole, wyciągnąć żyletkę, przejechać nią po ciele, odrobić lekcje, pouczyć się, przeczytać kolejną książkę, umyć się i iść spać.
Wiem dobrze, że to nie za bogaty plan dnia, ale nie miałam innego pomysłu na życie po tym co się stało.
Cięłam tylko jedno miejsce, – biodra – ale gdy na nich przyzwyczaiłam się do odczuwanego bólu, jednak nie na tyle, żeby zjeżdżać głębiej okaleczałam inne miejsca i nie tylko dlatego, że chciałam innego bólu, ale też dlatego, że blizny na moich biodrach wydawały się nigdy nie sklepić. Cały czas były czerwone i nabrzmiałe. Czasem lała się z nich krew.
Nie mogłam przestać, nie mogłam zatrzymać tego co działo się w mojej głowie.
To jest jak nałóg. Jeśli narkoman nie dostaje narkotyków wariuje. Tak samo działo się ze mną – wariowałam na myśl o tym, że dam sobie zrobić krzywdę. Ponownie.
- Nie dotykaj. – powiedziałam – Są moje. Nie patrz na nie. Nie patrz na mnie. – zaczęłam rzucać się pod nim jak opętana.
Wstał zemnie, a moje spłaszczone płuca mogły napełnić się całkowicie.
- Jesteś słaba. – oznajmił. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Jak mógł coś takiego powiedzieć.
- Nie mów tak.
- Taka jest prawda. – syknął. Chyba się zdenerwował. Skuliłam się na łóżku przykryta kołdrą po samą szyję. – Jesteś słaba. Robisz gówno ze swojego bajkowego życia, a nie wiesz co to znaczy mieć ciężko bo masz wszystko. Zresztą jesteś zamknięta w swoich jebanych książeczkach, które nie mają nic wspólnego z prawdziwym życiem. – zacisnął zęby jeszcze mocniej. Zarys jego szczęki stał się jeszcze ostrzejszy. – Zresztą księżniczko życie to jedno wielkie gówno, a później się umiera[1] .
- Proszę żebyś wyszedł. – mój głos był nadzwyczaj twardy – Czemu tak się to boli? Czemu tak boli cię to, co robię ze swoim ciałem? – zapytałam.
- To jest już moje ciało, rozumiesz? Należysz tylko do mnie. Jesteś tylko moja. – warknął.
Robiło się groźnie. Gdy zobaczyłam go po raz pierwszy nie sądziłam, że będzie takim potworem.
Prawda był przerażający, ale nie aż tak jak teraz.
Czy to jest jego normalne zachowanie? Czy wcześniej się hamował?
- Proszę żebyś wyszedł. – powtórzyłam.
Nie wydawał się zadowolony. Jego oczy były tak ciemne, że prawie nie widziałam różnicy między czernią jego źrenicy, a czernią ciut jaśniejszą tęczówki, która niegdyś była symfonią płynącej zieleni.
- Co prawda zabolała? – zapytał retorycznie. W ciągu tych dwóch dni już prawie odzwyczaiłam się od odpowiadania na zadane mi pytania. – Czy twoje cholerne życie jest, aż tak straszne, żebyś musiała się ciąć? Czy twoje cholerne życie dało ci kiedyś jakąś nauczkę? Czy twoje cholerne życie jest, aż tak nic niewarte? Czy twoje chol…
- Przestań rozumiesz! – wstałam krzycząc i płacząc – Nie masz prawa tak mówić! Nie masz prawa rozumiesz! Nie znasz mnie i nie wiesz jakie jest moje życie i nie masz pojęcia co przeszłam! – krzyczałam głośniej. Dobrze, że drzwi do mojego pokoju były dźwiękoszczelne. – Ty może jesteś lepszy? Jesteś taki sam jak wszyscy! Jesteś chory psychicznie! Na czym opiera się twoje życie?
A tak. Słyszałam. Co noc inna dziewczyna. Co? Jednorazowa przygoda?  - wzięłam głęboki oddech podczas gdy Harry stał niewzruszony z zamkniętymi oczami, a jego stan zdradzały tylko mocna zaciśnięte pięści. Był na skraju, a ja nie mogłam już przestać.
- Kim ty w ogóle jesteś? Mówisz mi co mam robić, a ja nie mam zamiaru cię już słuchać.
Powiem ci kim dla mnie jesteś. Jesteś wytatuowanym, egoistą. Jesteś strasznym człowiekiem.
- zagryzłam język bo już miałam powiedzieć, że to nie te dziewczyny, które chodzą z nim na noc, ale on się zeszmaca, ale jego stan nie pozwalał mi na posunięcie się zbyt daleko, choć i tak czułam, że przekroczyłam granice o kilometry. „Zeszmaca”. Takie słowo nie mogło mi przejść przez usta. Nigdy. Boże. Nie powinnam nawet używać takich słów w myślach. – Mimo, że to ty swoimi słowami wyrządziłeś mi większą krzywdę niż ja tobie bo dobrze wiemy, że ty już to wiedziałeś to jednak bardziej mi żal ciebie. – westchnęłam głośno.
Minęły może maleńkie ułamki sekund, a ja zorientowałam się co tak naprawdę zrobiłam.
- Harry przepraszam cię. – powiedziałam głośno, opanowawszy drżenie wytężonego do krzyków głosu.
Otworzył oczy. Nadal były czarne, a teraz jeszcze na dodatek ciskały we mnie błyskawice co nie wróżyło nic dobrego.
- Nie chciałam. – powiedziałam.
- Ależ chciałaś. Chciałaś kurwa. – uśmiechnął się bezczelnie. Co śmieszyło go w tym, że powiedziałam co o nim myślę, przecież to nie było zabawne raczej … przykre.
Podszedł do mnie znowu bardzo blisko, a ja nie miałam się już gdzie cofnąć, bo za mną stało łóżko.
Bałam się bo mrok nadal wylewał się z jego oczu. – Czy ty, aby przypadkiem robisz się niegrzeczna? – zapytał. Dostrzegłam już zmianę tęczówek, które w tym momencie były ciemno zielone oprószone przez moment cętkami złota i błyskiem wesołości. – Bo wiesz ja lubię niegrzeczne dziewczynki.
- powiedział. Co mnie obchodzi, że on lubię niegrzeczne dziewczyny.
Niech przejdzie się do klubu, a znajdzie tam wiele panienek do towarzystwa, które z pewnością do najgrzeczniejszych nie będą należały.
- Odczep się w końcu. – powiedziałam – Przepraszam, że do ciebie wczoraj napisałam, ale nie miałam do kogo innego, a teraz proszę, żebyś już zostawił mnie w spokoju.
- Czyżby nasza księżniczka nie miała przyjaciół? Czyżby nikt nie chciał przyjaźnić się z rozpuszczoną laską? – zapytał.
- Nie mów tak. To boli bardziej niż wszystko inne. – spuściłam głowę w dół i patrzyłam na swoje stopy, które w porównaniu do jego, które również miałam w zasięgu wzroku były nienaturalnie małe.
Choć na mój wiek numer buta 35 to nienormalna sytuacja.
- Boli bardziej niż to jak się tniesz? – a więc do tego zmierzał. Więc musiał się dowiedzieć.
Przytaknęłam – Już tego nie robię. – powiedziałam cicho.
- A dlaczego to robiłaś?
- To nie jest ważne. Ważne jest to, że obiecałam sobie, że nie dam zrobić sobie takiej krzywdy, żeby znowu po nie sięgnąć. Przepraszam za to co powiedziałam. Nie chciałam. – powiedziałam. Tak takie miałam o nim zdanie, ale mogło zostać tylko w mojej głowie.
Podniósł mój podbródek tak, żebym spojrzała w jego już nienagannie zielone tęczówki.
- Masz nie robić tego nigdy więcej, zrozumiano? – przytaknęłam ponownie.
Myślałam, że usłyszę przynajmniej jakieś „przepraszam” czy coś w tym stylu, ale Harry Styles nie przeprasza. W jego oczach nie było nawet cienia poczucia winy.
- Możesz mnie zostawić? – zapytałam – Na zawsze.
Pokręcił głową, a jego śliczne loki zafalowały. – Podobało mi się jak wczoraj gapili się na ciebie ci wszyscy goście, a ty byłaś i będziesz tylko moja. – szepnął mi na ucho – Byłaś wczoraj najpiękniejsza.
- komplement. Harry, nie zapędzaj się tak. Najpierw obrzucasz mnie błotem, a teraz mówisz tym swoim ochrypłym, seksownym głosem rzeczy takie od których całe moje ciało czerwienieje.
„Seksownym”? Co się ze mną dzieje? Nie powinnam nawet tak myśleć. Za dużo czasu z tobą oj za dużo.
- Czyżby próba flirtu? – zapytałam. Tak Leah. Jesteś mistrzem.
I Oscara za niewyparzony do kilku minut język i bezgraniczną głupotę zdobywa Leah Tallberg. Gratulujemy.
- Skąd znasz takie słowo moja niegrzeczna dziewczynko? – zaśmiał się.
Jego nieustannie zmieniający się humor doprowadzał mnie do szału. Nie wiem dlaczego tak pomyślałam, ale był gorszy nawet ode mnie kiedy przechodziłam moje comiesięczne tortury, a wtedy byłam naprawdę straszna.
- Nie jestem już taką małą dziewczynką. – powiedziałam. Zdecydowanie moje serce biło dwa razy szybciej i boleśnie uderzało o moje żebra, ale jeśli miałam wybór między takim Harry’m, a Harry’m, którego mroczna aura wylewała się z jego oczu bardziej niż normalnie to wolałam takiego Harry’ego.
- Jesteś. Masz szesnaście lat, jesteś niziutka i drobna, czyli automatycznie zaliczasz się do kategorii: mała. Masz cycki, czyli jesteś dziewczyną. – powiedział wpatrując się w mój biust, który obecnie znajdował się jedynie pod przykryciem bluzki. Jezu. Nie wygodnie mi było spać w biustonoszu.
Splotłam ramiona na piersi no co się zaśmiał, a ja spłonęłam rumieńcem. Ponownie.
- Faceci też mają. Niektórzy. Tak mi się wydaje. Nie wiem. O Matko. – zakryłam twarz w dłoniach. Czemu on wpędzał mnie w takie zakłopotanie. – Pójdę zrobić śniadanie.
- Pójdę z tobą. – wziął mnie ze rękę.
- Jeśli musisz.
Ledwo wyszłam przez drzwi, a już zostałam przyciśnięta do ściany.
Dobrze, że w domu nie było nikogo. Mama z babcią pojechały wczoraj pomóc mojej cioci, która właśnie urodziła małego brzdąca, a tata. Jak to tata. Wiecznie w pracy. Był lekarzem do tego bardzo dobrym. Właśnie wyjechał na dwumiesięczną misję do Afryki by podać tym biednym dzieciom szczepionki. Lata czekał na tę podróż, choć miała ona trwać tylko krótki okres czasu. Zbierał pieniądze, od wszystkich znajomych, rodziny, przyjaciół na to by kupić wystarczającą dla całej, choć niedużej wioski ilość jedzenia na co najmniej tydzień. Oni nie jedli dużo. Ich żołądki były skurczone do minimalnych rozmiarów.
- Przepraszam mieliśmy robić śniadanie. – powiedziałam przepychając się.
- Uwielbiam te twoje ściany w domu. – owinął moją twarz w dłonie. Jedna ręka wystarczyła żeby zakryć całą moją twarz.
- Co chcesz? – Leah idiotko przecież to oczywiste.  Gdyby nie to, że stał tak blisko bez wahania przyłożyłabym sobie w czoło.
- Buziaczka. – uśmiechnął się słodko i przekręcił głowę w bok, właśnie zachowywał się jak mały chłopczyk.
- Dobrze. – powiedziałam i zabrałam jego ręce z moich policzków. Poszłam do przodu kilka kroków i teraz on stał przy ścianie.
- Czy ty próbujesz dominować? – zapytał z uśmiechem.
- Skąd. To jest mój plan żeby uciec. – powiedziałam i popędziłam wzdłuż korytarza.
Skąd? Ja się pytam skąd się to wzięło? Jeszcze przed chwilą obrzucaliśmy się nawzajem niewybrednymi komentarzami, a teraz zachowujemy się jak para, którą w gruncie rzeczy nie byliśmy bo nie usłyszałam nawet „Czy chcesz być moją dziewczyną” czy jakoś tak bo nigdy nie usłyszałam ani takiego, ani nawet podobnego zdania.
Jej… jaka byłam z siebie dumna, gdy miałam właśnie skręcać do kuchni, ale nie znów musiałam znaleźć się przy tej głupiej ścianie.
- A ja chciałem tylko buziaczka. – westchnął i przybliżył się. Nie dzielił nas już ani jeden centymetr.
- A ja chciałam żebyś się ubrał. – właśnie uświadomiłam sobie, że stoi tam jedynie w luźnych bokserkach zawieszonych nisko na biodrach, między którymi dobrze można było zobaczyć wyraźnie układające się „V”.
- Nic nie mówiłaś. – powiedział ze śmiechem.
- Ale myślałam, a skoro wiesz wszystko to, to też powinieneś wiedzieć.
- Z twoich myśli wyczytałem coś innego. – mówił cały czas się śmiejąc – A raczej powiedziałaś mi je tylko, że przez sen. – teraz to już w ogóle moja twarz była zaczerwieniona jak nie wiem co. – Lubię cię zawstydzać, wyglądasz wtedy tak słodko. –dodał – Mam mówić dalej czy dasz mi tego buziaczka.
- Jednego. – uśmiechnął się i już na sto procent wyglądał jak malutki, słodki chłopczyk, który za chwilę miał dostać nową zabawkę. Tak w rzeczywistości tak właśnie jest. Traktował mnie jak nową zabawkę, którą można zepsuć. W tym wypadku psuł mnie słownie.
Stanęłam na palcach i położyłam usta na jego gorących wargach i lekko je cmoknęłam.
- Dziękuję za uwagę. – powiedziałam.
- Dobra to teraz ja. – ledwo wypowiedział te słowa i połączył nasze usta.
Kurczaki. Przecież to miał być jeden buziak.
Językiem torował sobie drogę by dostać się pomiędzy moje wargi, które mocna zacisnęłam na co uśmiechnął się przez pocałunek.
W końcu mu się udało. Poznawał miejsca w moich ustach, których jeszcze nie poznał przy poprzednich pocałunkach.
- Do dzieła. – powiedział w moje usta, gdy nie poddawałam się jego urokom i pozostawiłam go samego w tym co robił.
- Mieliśmy robić śniadanie. – szepnęłam.
- To choć.
Jego ręce momentalnie znalazły się na moich plecach, palce wsunęły się pod moją koszulkę. Jego dotyk sprawił, że znowu przeszły mnie ciarki. Przeniosłam swoje ręce na jego włosy i wplątałam w nie palce nawet po kilku godzinnym leżeniu na poduszce były delikatne i aksamitne, jakby jedwab przelewał się w moich dłoniach łaskocząc je.
Dołączyłam do niego na co się uśmiechnął. Tak.
Te pocałunki mi się podobały i to bardzo. Były moimi pierwszymi, a już czułam, że będą znacznie częściej gościły w moim życiu, z którego Harry najprawdopodobniej prędko nie zniknie.
- I co robimy? – zapytał na ułamek sekundy przestając mnie całować.
- Zrobiłyśmy gofry. – usłyszałam głos mojej mamy za plecami.
Odwróciłam się i przy blacie zobaczyłam mamę i babcie, które spokojnie z uśmiechami popijały sobie kawę w ulubionych kubkach.
- Dzień dobry pani Tallberg, pani Harrison. – powiedział z uśmiechem, ani odrobinę nie zawstydzony Harry.
- Cześć Harry. – powiedziały jednocześnie.
- Co wy tu robicie? Przecież pojechaliście do cioci pomóc jej i pobawić się z dzieckiem. – zapytałam zakłopotana.
Mama i babcia były moimi najlepszymi przyjaciółkami i powiedziałabym im, że był u mnie na noc, ale nie chciałam żeby widziały jak się z nim całuje.
- Jest chora dlatego pojechała do szpitala, ale widzę, że wy się tutaj dzieci lepiej bawicie. – powiedziała mama z uśmiechem i posłała mi spojrzenie z cyklu „Jej… już nie mogę się doczekać jak opowiesz mi wszystko. Ze szczegółami.”.
Taka właśnie była. Wiecznie młoda, pewna siebie, śliczna. Nie była typowym rodzicem, który już dawno dałby mi szlaban na wszystko i wyrzuciłby Harry’ego z domu. Duchem nadal była nastolatką.
- Idź się ubrać. – odwróciłam się do niego i posłałam karcące spojrzenie, kiedy oblizał swoje pełne wargi patrząc na moje usta by po chwili powrócić do moich oczu i posłać mi inne spojrzenie tym razem mówiące „ Jeszcze nie skończyłem, ale dokończymy później dopilnuje tego”.
Oddalił się do mojego pokoju wcześniej kłaniając się lekko moim przyjaciółkom jakby były królowymi.
- Opowiesz nam wszystko później. – rzuciła babcia, która również duchem zawsze będzie młodą, śliczną nastolatką, którą była kilkanaście lat wcześniej. – Teraz mi powiedz co mam wam przygotować do tych gofrów. Owoce, bita śmietana, jakiś dżem i sos czekoladowy, truskawkowy i toffi już są. Mam jeszcze coś przygotować? – zapytała poważnie z przejęciem.
Bardzo starała się zrobić wszystko co było w jej mocy by dogodzić mi kulinarnie, a do tego zawsze starała się zaimponować gościom swoją kuchnią. Wszystko oczywiści prócz owoców zrobiła sama i zawsze dostawała pełne wdzięczności komentarze ze to, że sprawiła, że ten dzień staje się lepszy.
- Nie babciu. – zakryłam twarz w dłoniach.
- I jak się całuje? – zapytała mama, która już od dłuższego czasu czekała na odpowiedni moment.
- Mamo!
- Czy przynajmniej jest dla ciebie dobry? – zapytała ponownie.
- Tak. – odpowiedziałam. Kiedy nie obrzuca mnie błotem i nie zostawia siniaków na moim ciele od zbyt mocnych uścisków.
- Pójdę po niego i się ubiorę. – powiedziałam i wzięłam na palec biały puch, który prawie wylewał się z miski.
Niby najlepsze rzeczy zawdzięczamy przypadkowi.
Ja z pewnością nie uważam się za najszczęśliwszą osobę spotykając na tej drodze Harry’ego, który tak bardzo trudno to wyjaśnił uszczęśliwiał mnie swoimi pocałunkami.
Oby to całe „ SZCZĘŚCIE” nie zaczęło wylewać się oczami.

  


[1] Fragment książki „Wybrana” cyklu Dom Nocy autorstwa P.C. i Kristin Cast.

_____________________________________________

od razu mówię, że nie przewiduje dużej ilości rozdziałów na to opowiadanie,
dalatego między Harry'm, a Leah' ią
szybko będą zachodziły romantyczniejsze momenty.
pisząc niedużej ilości myślę o przedziale od 20 do 25 rozdziałów.

I jeszcze raz mam nadzieję,
że się spodobało i was nie zawiodłam 
:)
Kocham wszystkich moich czytelników, i kocham również
ich blogi dlatego jeśli chcesz możesz zostawić
mi link do swojego opowiadania, a chętnie przeczytam.


poniedziałek, 22 lipca 2013

Info

Sooo... miałam dodać dzisiaj, mimo że nie było moich upragnionych 7 komentarzy, ale dla (jak wspomniane we wcześniejszej notce) : Alice Jean i Cichusiaaa®, które dają mi przecudowne komentarze, od których mam łzy w oczach, które zwykle ( dobra, zawsze ) lądują na mojej koszulce.
Dla takich osób i nieważne, że są to dwie warto pisać
Więc dziękuje, mimo że jak myślę nie czyta tego dużo osób nie będę wymagała ilości komentarzy, ale miło by było bo takie jak tych dziewczyn, których nie znam, a jednak je kocham <3 bardzo motywują mnie do pisania tych rozdziałów.
Do moich ulubionych komentarzy dodaje jeszcze ten od Kornelii Banek, który zobaczyłam przed sekundą,
który jeszcze bardzie wzmógł strumień wody z moich oczu

Koniec. Już nie zanudzam
:P

A i jeszcze jak wam się podoba video do BEST SONG EVER?
Ja powiem tylko, że ZAJEBIOZA !!

piątek, 19 lipca 2013

6. - Jakim kurwa cudem?!

chciałabym bardzo podziękować za komentarze.
Cichusiaaa® i Alice Jean - jak przeczytałam wasz ślad to się popłakałam.
dla takich komentarzy wart to pisać.
<3
Trochę taki bez weny i pewnie wszyscy to zauważą.

_________________________________________________________________________________

- Czy on mówi poważnie? Czy on zrobi nam krzywdę? – zapytałam przerywając niezręczną ciszę wypełniającą wolną przestrzeń w samochodzie. Nie pachniało już tak pięknie jak wcześniej, nie czułam jabłkowej woni jego szamponu, ale jedynie stęchły zapach zakrzepłej krwi na jego ubraniach.
- Nie. – warknął.
Nie zamierzałam odzywać się więcej, był zły i to bardzo. Zresztą nie dziwię mu się, chciał spędzić przyjemny wieczór z przyjaciółmi i ze mną, a wyszła nieprzyjemna sytuacja. Przez kogo? Przeze mnie.
Nigdy nie byłam lubiana, więc zainteresowanie mną było dla mnie jakąś nowością.
Widziałam, choć starałam się nie zwracać uwagi na nachalne spojrzenia klubowiczów. Na władcze, dumne spojrzenie Harry’ego. Dlaczego dumne? Przecież, byłam tam jedną z najbrzydszych dziewczyn, a do tego nie umiałam tańczyć, ale byłam z najprzystojniejszym, najbardziej na świecie przerażającym człowiekiem jakiego Pan Bóg stworzył. Może ja powinnam być dumna?
- Ufasz mi? – zapytał. Jejku. Jakie głupie pytanie. Oczywiście, że mu nie ufam. Jak mogłabym ufać komuś takiemu jak on. Komuś kto zastrasza mnie. Kogoś tak niebezpiecznego i choć nie wiedziałam czym się zajmuje to nie miałam dobrego przeczucia, a moja intuicja była niezawodna z małymi wyjątkami.
Potrząsnęłam głową i odwróciłam wzrok na obraz za szybą. Początkowo był rozmazany, ale teraz dokładnie widziałam wszystko co działo się za nim. Szare domy niezlewany się już w jeden.
Drzewa na powrót wróciły do swojej normalnej postaci, w której odgrywały rolę samotników.
Samochód zatrzymał się i kierowca opuścił swój wygodny fotel i skierował się w stronę moich nadal zamkniętych drzwiczek, które po chwili otworzył z ciemnością w oczach.
- Słusznie.
Złapał mnie za uda i pociągnął w swoją stronę. Materiał mojej ciasnej sukienki pękł na szwie przy boku, gdy rozszerzył moje nogi, żeby wejść pomiędzy nie.
Tak jak wczoraj, znaczy pierwszego dnia naszego spotkania gładził przez całkiem grube rajstopy moje uda. Jego dotyk nie sprawiał przyjemności. Jego dotyk miał w sobie coś co … co trudno mi nazwać. Miał w sobie coś przerażającego i mrocznego. Zresztą cała jego osoba emanowała ciemnością, która najpierw wydobywała się z jego oczu pokrywając całą sylwetkę.
- Przepraszam. – powiedziałam. Nie płakałam, bo pewnie i tak by mi to nie dało, a poza tym to za dużo łez już dzisiaj wylałam.
- Za co? – zaskoczyło go to, choć tylko na moment bo zaraz położył usta przy podstawie mojej szyi.
- Za to, że nie udał ci się wieczór. Za to, że przeze mnie pobiłeś się z przyjacielem. Za to, że twoje u…
- Na serio? Ty mnie przepraszasz za to, że niszczę ci życie? – zapytał. Kiwnęłam głową. Miał rację Po raz kolejny. Niszczył moje idealne życie. Idealne od momentu gdy zamykałam się przed światem poddając książkom, opowiadaniom i innym pisanym historiom życia, w której jak myślałam nigdy się nie znajdę. A jednak. To właśnie nowa historia. Moja historia, która nadaje się na książkę, która zapewnie nie będzie miała Happy End’u.
- Czy mógłbyś mnie teraz puścić? Jest już dość późno, a ja … no wiesz …yyy… chciałabym iść już spać. – powiedziałam z niewielkim trudem. Choroba. Wcześniej byłam odważniejsza i to całkiem bardziej niż teraz czego przyczyną było wyparowanie pozostałości jakiegoś głupiego drinka, który postawił mi Harry, żebym się „rozluźniła”, gdy przez dwie godziny siedziałam spięta na jego kolanach, która z czasem zrobiły się  niewygodne.

- Masz. Wypij to i się kurwa rozluźnij. – szepnął mi do ucha przerywając rozmowę z Wil’em. – Nie chciałbym, żebyś przez całą noc była taka spięta. – dodał już spokojniej, dla podkreślenia słów „spięta przez całą noc” włożył rękę pod moją sukienkę.
- Co to? – zapytałam spinając się jeszcze bardziej.
Wywoływał u mnie sprzeczne uczucia, ale i tak strach dominował nad wszystkim. Nawet nad tym, że to z nim przeżyłam swój pierwszy pocałunek, choć oczywiście nie tak go sobie zaplanowałam, ale jednak nie zaplanowałam sobie tego, że ON będzie, aż tak przystojny z tą swoją anielską urodą, uśmiechem w towarzystwie głębokich dołeczków po oby stronach jego ust, z tymi hipnotyzującymi, mrocznymi, lodowatymi, zielonymi oczami, które w stosunku do mnie miliony razy w ciągu sekundy zmieniały wyrażające emocje.
- Nic co by ci zaszkodziło, a teraz raz dwa pij i zaczniemy zabawę. Porządną zabawę. – szepnął ponownie i polizał miejsce za moim uchem. Mój czuły punkt, który znalazł przed kilkunastoma godzinami, kiedy to był u mnie w domu.
- Hej Styles. Nie zapędzaj się tak, może byś coś dla mnie zostawił. – zaśmiał się Will. Moje policzki przybrały barwę głębokiego różu, by po chwili spłonęły czerwienią. Upiłam łyk ze słomki i o mało co bym się nie udławiła wonią alkoholu, który palił ścianki mojego gardła, które jeszcze w życiu nie doznało doświadczenia z tym rodzajem napoju.
Wypiłam do końca nie zważając na ból w przełyku i powolne kręcenie w głowie. Jak wszyscy mówili raczej nie należałam do osób mogących dużo wypić, choć w ogóle mi to nie przeszkadzało.
Wypiłam to świństwo do końca bo wszystkie oczy patrzyły na mnie, a ja nie lubiłam nadmiernego zainteresowania swoją osobą.
Gdy widzę te pewne siebie dziewczyny na ulicach, które patrzą na mnie oczywiście w moim przekonaniu z litością. Śmieją się ze mnie. Jestem nieudacznikiem. Jestem niedojdą. Jestem.. no właśnie kim jestem tak naprawdę? Kim jest Leah Tallberg?
- Leah czy mogłabyś mi pokazać co chowasz pod tą sukienką? – zapytał Will.
Tym razem spiął się Harry, a mi w tym momencie wszystko stało się obojętne. Dosłownie wszystko.
Przytuliłam się do ciepłego ciała mojego towarzysza i zostałam zamknięta w jego ramionach.
Odpłynęłam w niemiarowym rytmie jego serca, które mimo wszystko koiło niczym gorąca kąpiel po zimowym spacerze w śniegu i mrozie.
- Jeszcze raz tak powiesz, a zatańczę ci taniec piąchy na gębie, rozumiesz? – warknął Harry. Skuliłam się jeszcze bardziej w jego ramionach próbując zniknął stapiając moje chłodne mimo gorąca w klubie ciało w jego rozgrzanie prawie wrzące, nie do ciepła w pomieszczeniu, ale od kipiącej w nim złości.
- To, że ty nie możesz sobie znaleźć laski nie znaczy, że masz się brać za moją.
- Mówisz stary?  - uśmiechnął się przebiegle.
- Spierdalaj. – wysyczał przez mocno zaciśnięte zęby.
Moja ręka znalazła się na linii jego szczęki. Gładziłam palcami jego niebywale delikatną skórę, która po chwili rozluźniła się.
Spojrzał na mnie głębią swoich zielonych oczu.
- Leah. Jednym drinkiem? Serio? Aż taką masz słabą główkę? – zapytał na co zachichotałam. To nie byłam już ja. To była jakaś inna osoba, która wstąpiła w moje ciała przez przelewany przez moje gardło alkohol.
Zbliżył swoje usta do moich. No tak. Upił mnie co z tego, że jedną szklanką napoju, a teraz będzie chciał zaciągnąć mnie do łóżka.
Gdy jego wargi musnęły moje zamknęłam oczy i odpłynęłam.
Jego pocałunki były brutalne, choć jego język dobrze wiedział czego chciał i wiedział jak ma to dostać, ale płyn krążący w moich żyłach dawał mi stuprocentową pewność, że po pierwsze nie wygram, a po drugie i tak nie mam siły walczyć.
- Leah, choć zatańczysz ze mną? – zapytał Will, co było powodem przerwania naszego pocałunku, który z każdą chwilą bardziej się pogłębiał.
- Raczej nie. – odpowiedziałam patrząc na Harry’ego, który znowu się spiął i zacisnął ponownie zęby.


- Proszę. – powiedziałam ponownie, gdy zachłannie zaczął całować moją szyję podgryzając skórę.
- Dobrze. – odparł na chwilę odsuwając się ode mnie bo po chwili wysadzić mnie z samochodu i wbijając się w moje usta.
Nogą zamknął drzwi auta, a pilotem zablokował wszystkie wejścia.
Wbiłam paznokcie w jego ramię. – Nie, n… n… nie Harry. – powiedziałam łapiąc powietrze, którego dopływ zatamowały jego nachalne wargi, które mimo wszystko przyprawiały mnie o zawrót głowy.
- Odprowadzam cię do domu jak należy po każdej randce, prawda? – powiedział stawiając mnie na ziemi. Przyjrzał się dokładnie rozdarciu na sukience, które było tak duże, że było widać mój cały lewy bok, choć od widział tylko i tak dużą część, której nie zakrywał płaszcz. Przejechał językiem po swoich ustach i przysunął się, automatycznie cofnęłam się krok do tyłu natrafiając całym ciałem na drewnianą powłokę moich drzwi. – Tyle, że moje randki kończą się zwykle inaczej niż pożegnanie przy drzwiach. – szepnął mi do ucha. Moje kolana ugięły się na dźwięk jego głębokiego, zachrypniętego głosu.  – To może wejdziemy do domu?

^^^

—Jesteś pierwszym chłopcem, z którym się kiedykolwiek całowałam — wyznała.
Było to kilka dni przed Nowym Rokiem i stałem
wraz z Jamie na Przystani Parostatków w Pine Knoll Shores.
Żeby się tam dostać, musieliśmy przeciąć most,
który spina brzegi Nadbrzeżnego Toru Wodnego,
i przejechać kilka mil w głąb wyspy. Dzisiaj znajdują
się tu najdroższe nadmorskie tereny w całym stanie,
wówczas jednak wszędzie wznosiły się piaskowe
wydmy, które przylegały do leśnego rezerwatu.
—Takie miałem wrażenie — stwierdziłem.
—Dlaczego? — spytała niewinnym tonem. — Czy
zrobiłam coś nie tak?
Nie wydawało mi się, by zmartwiła ją odpowiedź
twierdząca, nie byłaby jednak zgodna z prawdą.
—Wspaniale się całujesz — oświadczyłem, ściskając
jej rękę.
Jamie skinęła głową i odwróciła się w stronę oceanu.
W jej oczach ponownie pojawił się ten nieobecny wyraz.
Działo się to ostatnio bardzo często. Przez jakiś czas
się nie odzywałem, ale w końcu cisza zaczęła dzwonić
mi w uszach.
—Dobrze się czujesz, Jamie? — zapytałem.
Zamiast odpowiedzieć, zmieniła temat.
—Czy byłeś kiedyś zakochany? — spytała mnie.
Przejechałem ręką po włosach i posłałem jej
jedno
z „tych" spojrzeń.
—Masz na myśli, czy byłem przedtem?
Była to odżywka w stylu Jamesa Deana; tak radził
mi mówić Eric, gdy jakaś dziewczyna zada to pytanie.
Eric miał powodzenie u dziewczyn.
—Mówię serio, Landon — powiedziała, zerkając
na mnie z ukosa.
Domyślam się, że ona też oglądała te filmy. Zdąży-
łem się już przekonać, że z Jamie człowiek przeżywał
istną huśtawkę nastrojów w czasie krótszym, niż wy-
maga tego zabicie komara. Nie byłem pewien, czy
podoba mi się ten aspekt naszych stosunków, chociaż
szczerze mówiąc, chroniło to mnie przed popadnięciem
w monotonię.

Siedziałam w rogu pokoju na dużej jasnofioletowej poduszce i czytałam jak można się domyślić „Jesienną Miłość” Nickolasa Sparksa.
Do tamtej chwili bardzo przypominałam Jamie(do tej chwili bo oglądałam film i wiem jak skończy się historia przepięknej miłości jej i Landona ). Byłam posłuszna rodzicom, co niedzielę chodziłam do kościoła, pomagałam babci Harrison w pracach domowych i nie sprawiałam kłopotów.
Ponadto nie interesowały mnie za bardzo kontakty z płcią przeciwną, choć Harry jakoś się tym nie przejmował.
Choć nie byłam jednak tak odważna jak ona poczułam, że mamy wiele ze sobą wspólnego.
Wzięłam telefon do ręki. Już około godziny siedzę z książką w ręku odcięta od rzeczywistości.
Jedna nieodebrana wiadomość.


Sprzed minuty.






Wtedy strach sparaliżował moje ciało i jedyną rzeczą jaką mogłam zrobić było wysłanie SMS’a do Harry’ego.
Choć po sytuacji przy drzwiach nie byłam pewna, ale obiecał przecież, że będzie mnie chronić.

^

- To nie jest kurwa moja wina! Mógł nie rzucać się na Moją Leah’ie. Mam racje? Zresztą kurwa po co się pytam. Przecież wiem, że mam rację. – wyrzuciłem z siebie to co myślę.
- Masz racje, ale on się zemści, ale nie muszę ci tego mówić bo ty to wiesz. – powiedział Ian.
- Widzę, że zaczęło ci zależeć na tej dziewczynie Harry. – dodała swoje Sam. Była naprawdę bardzo miła i seksowna… gdyby nie była z Ian’em pewnie byłaby moją kolejną łóżkową partnerką.
- Ta. Zależy mi na tym, żeby wygrać zakład i dać jej święty spokój bo Will zrobi co będę chciał, czyli też ją zostawi. – odpowiedziałem. Zależało mi na niej tylko jeśli chodzi o potrzeby czysto fizyczne.
Poczułem wibracje w kieszeni sygnalizujące SMS’a.
- Kto teraz kurwa śmie mi przeszkadzać?! – zapytałem siebie po cichu.
Jeszcze tego brakowało, żebym gadał sam do siebie.





- Jakim kurwa cudem?! – krzyknąłem. – Muszę jechać. Zobaczymy się niedługo.
- Co się dzieje? – zapytał Ian.
- Jest u niej. – pobiegłem do drzwi nie zwracając uwagi na głośnie westchnienie i  „ a nie mówiłam, że ją lubi” Sam.
Fakt inną dziewczynę bym dla niego zostawił.
Zresztą inne były już przeze mnie używane, a ona nie.
Kolejna wiadomość.





Pobiegłem do jej domu. Nie mieszkała daleko, a na odpalenie samochodu straciłbym niepotrzebnie czas.



Sprawę ułatwiło mi to, że jej sypialnia była na dole, a z jej pokoju wychodziło się balkonowymi, szklanymi drzwiami na taras.
Znalazłem się pod jej oknem.
Płakała.
I jak być szczerym i tak wyglądała ślicznie. I słodko. Rzuciłem okiem na jej odkryty płaski brzuch, któremu przydałoby się troszkę nabrać masy.
Widziałem jej żebra, na których umiejscowione były blizny. Z całą pewnością nie pochodziły od upadku w dzieciństwie.
To były blizny po cięciach.
Dlaczego się cięła?
Miała pewnie wspaniałe życie.
Zapukałem w szybę.
Przestraszyła się, ale jej słodką buzie rozświetlił śliczny szczery uśmiech. Niewiele osób cieszyło się na mój widok, ale mimo, że byłem dla niej okropnym człowiekiem i serio nie miałem ochoty, nie miałem jebanej chęci zachowywać się inaczej ona się cieszyła.
Choć wiem, że ją przerażałem. Wiem bo  zawsze patrzy na mnie dużymi czekoladowymi oczami, które jeszcze bardziej zwiększają swoją powierzchnie, gdy podchodzę bliżej. Drży, kiedy ją dotykam.
Otworzyła balkon i wpuściła mnie do środka.
Na jej odkrytym ciele pojawiła się gęsia skórka, bo do wnętrza zaprosiła wraz ze mną również mroźne nocne powietrze.
Mocno z siłą o jaką nawet bym jej nie podejrzewał mnie przytuliła.
Nie lubiłem dotyku wtedy kiedy nie byłem na niego przygotowany, ale ona sprawiała, że to mi miękły kolana.
Znam ją jeden dzień, a jest mi bliższa niż ktokolwiek inny.
Odwzajemniłem jej gest tylko dużo lżej. Gdybym złapał ją tak jak ona mnie połamałbym jej kruche kości.
- Dziękuję, że jesteś. – wyłkała. Wtedy poczułem, że pomoczyła mi całą koszulę swoimi łzami.
- Nie musisz mi dziękować. – powiedziałem – Pamiętasz co ci obiecałem? –zapytałem.
- Tak, – odsunęła się ode mnie. – ale i tak dziękuję. – wyszła z pokoju i słyszałem jak biegnie na górę po schodach, po chwili wróciła, w ręce niosąc zwykłą czarną koszulkę, którą we mnie rzuciła.
- Łazienka jest tu. – powiedziała i wskazała na drzwi naprzeciw mnie.
- Nie potrzebuje łazienki. – zdjąłem z siebie mokrą koszulę i położyłem na krześle. To samo zrobiłem z bluzką, którą mi dała.
Zakrywała oczy małymi rączkami.
Zaśmiałem się.
Czy ona naprawdę nie dostrzegała tego, że wszyscy goście, których znam … nie. Wszyscy pierdoleni kolesie na całej planecie ślinią się na jej widok, a ona jest tak wstydliwa, że nawet nie może popatrzeć na mnie przez chwilę, kiedy jestem ubrany do połowy.
- Połóż się. Jesteś już zmęczona. – powiedziałem. – Będę tu. Nie bój się. – dodałem kiedy spojrzała na mnie błagalnym spojrzeniem.
Poszła do łóżka i położyła się na jego skraju z jednej strony.
- A ty? Też jesteś zmęczony. – powiedziała i klepnęła ręką w drugą część materaca zachęcając mnie, żebym dał sobie chwilę na odpoczynek.
Zgasiłem światło i po omacku doszedłem do łóżka.
Położyłem się.
To jest zbyt intymna sytuacja. Nigdy nie spałem tak po prostu z dziewczyną.
Leżałem nie mogąc zasnąć przez jakiś czas, aż wreszcie ktoś znowu musiał wysłać mi jakąś pierdoloną wiadomość.




- To on prawda? – powiedziała Leah.
- Śpij. Nie zawracaj sobie głowy. – odpowiedziałem.
Wyjrzałem przez duże okno i on faktycznie tam był.
Machał, a po chwili pokazał mi faka. Ja pierdole. Co za przygłup.
Mój zabieg poprawił mu wygląd, ale tej jebanej osobowości nie dotknął.
Coś czuje, że już niedługo będzie czas na kolejną wizytę.
Mijały kolejne minuty, a ja nadal nie mogłem zasnąć. Patrzyłem na jej otulone kołdrą ciało, którego kształty pod grubym materiałem były niewidoczne.
- Harry? – zapytała zaspanym głosem.
Obudziłem ją? Nie możliwe przecież nawet się nie ruszyłem.
- Tak.
- Nic. Chciałam się upewnić, że jesteś. – powiedziała.
- Jestem. – westchnąłem – Na razie. – dodałem cicho i ku mojemu zaskoczeniu odwróciła się do mnie.
- I za to też dziękuję. – odparła przysuwając się bliżej i wtulając w mój nagi tors.
Chyba mógłbym się przyzwyczaić do takiego spędzania nocy.
Niektórych.
I to rzadko.
 __________________________________

więc jest. 
długi.
słuchałam 26 piosenek pisząc ten rozdział.
następny rozdział = 7 komentarzy.
Ps. Szczerze polecam przeczytanie Jesiennej Miłości jak ktoś nie czytał.
Płakałam przez całą końcówkę.
Nie robiłam, żadnej korekty więc za wszystkie błędy przepraszam.