Pokazywanie postów oznaczonych etykietą • Rozdział 11 .. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą • Rozdział 11 .. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

11. część druga / - Czy masz jakieś plany na wieczór?

dla mojej kochanej Gonna Die ♥
szybko wracaj do zdrowia :)

____________________________________________________________


- Gdzie jedziemy? - zapytałam po raz kolejny, ale Hazz tylko się uśmiechał patrząc na krętą drogę za szybą samochodu.
- Na śniadanie. - odpowiedział po raz pierwszy. - Już jesteśmy. - dodał i podjechał do okienka, przy którym zamówił jedzenie z McDonalda.
- I pomyśleć, że nie zostaliśmy w domu na omleta z warzywami. - westchnęłam teatralnie na co Harry zaśmiał się cicho pod nosem. to strasznie dziwne, ale czułam się przy nim tak swobodnie. Było mi z nim tak dobrze. Nie byłam już tak nieśmiała jak przed kilkoma dniami. - Zmieniasz mnie. - powiedziałam kiedy przejeżdżaliśmy do kolejnego okienka, gdzie mieliśmy odebrać nie zdrową żywność, której nie byłam wierną fanką.
- Ty mnie zmieniasz. - przybliżył się i oparł swoje czoło o moje, między naszą skórą znajdowało się kilka jego niesfornych loków - Na lepsze. - dodał i pocałował mnie w nos.
- Czy ty kiedyś byłeś zły? - uśmiechnęłam się i cmoknęłam jego malinowe, wilgotne usta.
- Nadal jestem kochanie. - oznajmił i nie wiem dlaczego ,ale zrobiło mi się przykro.
Nie był zły. Był trochę ... inny. Nie, to złe słowo. Był wyjątkowy. I straszna ze mnie szczęściara, że przynajmniej teraz mogę mieć go przy swoim boku.
Włożył do wnętrza samochodu dwa papierowe kubeczki z kawą, torbę z "jedzeniem".
- To nasze śniadanie? - zapytałam otwierając reklamówkę z logo tej "restauracji", w której znajdowały się cztery cheeseburger'y, dwa pojemniczki z frytkami i hermetycznie zamknięty ketchup. - To nie jest śniadanie, to nawet jedzeniem nie powinno się nazywać. - odpowiedziałam sama sobie.
- Jak to, nie lubisz takich rzeczy mój grubasku? - zapytał ze śmiechem odpakowywując pierwszą bułkę.
Naprawdę jestem gruba? Nie żebym przejmowała się wyglądem, ale chciałam być dla niego atrakcyjna. Chciałam, żeby we mnie widział nie dziecko, którym się czułam lecz kobietę, która może mu dać wszystko.
Spojrzałam na swój brzuch, ukryty pod zwiewnym materiałem błękitnej sukienki, którą kazał mi założyć Harry. Mimo, wszystko widziałam swoje żebra i biodra, które w ostatnim czasie nabrały nieco zbyt kobiecego kształtu, z którego naprawdę nie byłam zachwycona, ale no cóż każda dziewczynka w końcu dojrzeje.
Złapałam się za brzuch, ale nie poczułam żadnych zbędnych zapasów tłuszczu, lecz tylko troszczę twardszą tkankę, która zwana jest mięśniami.
- Hej, hej ja żartowałem aniele. - powiedział i zabrał moje ręce z brzucha zastępując je swoimi
- W sumie nie obraziłbym się gdybyś nabrała troszkę ciałka. Miałbym więcej do przytulania. - pocałował mój policzek.
- Zjemy gdy pojedziemy na miejsce, dobrze? - zapytał Harry.
Jej... nie zasłużyłam na niego. Jest taki dobry i słodki. Naprawdę nie mam pojęcia co widzi w mojej osobie, bo nie umawiałby się w jakąś brzydulą.
- Gdzie?
- Zobaczysz. - nie mogłam powstrzymać chichotu, gdy lokami smyrał mój policzek.

^^^

- Długo jeszcze? Może to i nie jest jedzenia, ale akurat teraz mój brzuszek nie miałby nic przeciwko fryteczkom. - powiedziałam.
Związał mi oczy więc nie miałam nawet możliwości zobaczyć czy nie wywozi mnie do lasu i czy nie zamierza mnie tam pozostawić. Tak. Strach każdego dziecka, który u mnie nigdy nie przeminął. - Pamiętaj boję się lasu. - dodałam.
- Dlaczego miał bym cię wywozić do lasu mała? - zapytał po czym zatrzymał się i wyłączył silnik.
- Zaczekaj minutkę. - powiedział i opuścił samochód wpuszczając do środka znów zadziwiająco ciepłe powietrze.
Słyszałam jak otwiera bagażnik i wyciąga z niego rzeczy, ale tylko przez chwilkę bo od razu zagłuszył to mój burczący brzuch.
Otworzył drzwi z mojej strony i wyciągnął mnie z samochodu, lecz nie postawił mnie na ziemi. Trzymał mnie swoimi umięśnionymi ramionami, po których przejechałam dłońmi.
- Leah kochanie . ? - powiedział pytającym tonem.
- Tak?
- Robię to pierwszy raz w życiu więc proszę cię nie śmiej się czy coś tam. - powiedział, w tonie jego głosu wyczułam zdenerwowanie.
- Obiecuję, nie będę się śmiała, czy coś tam. - odparłam tak pewnie jak czułam się bezpieczna w jego objęciach.
Poszedł przed siebie i po chwili posadził mnie na czymś niewiarygodnie miękkim, po czym sam usiadł i przyciągnął mnie bliżej do siebie.
- Jesteś zdenerwowany? - zapytałam i oparłam się plecami o jego tors.
- Troszeczkę. - odparł i jednym ruchem rozwiązał wstążkę, którą zakrył mi oczy.
Otworzyłam oczy bo mimo miękkiego materiału bałam się, że zniszczę niespodziankę którą dla mnie przygotował.
Znajdowaliśmy się na masce jego samochodu, na której rozłożony był gruby, puszysty koc. Przed nami malował się widok na błyszczące od słońca fale błękitnej wody.
Byliśmy wysoko nad nią. Na jednym z klifów, skąd doskonały widok mieliśmy na inną półkę skalną o którą obijały się małe i lekkie lub duże i silne fale, które niosły za sobą aromat soli i świeżości.
Woda zlewała się z równie jasnym, bezchmurnym niebem.
Po prawej stronie znajdowały się małe, letniskowe domki zbudowanie z drewnianych pali, które stały na opustoszałej plaży ogrodzone małymi również drewnianymi płotkami.
Po lewej stronie był owy klif, który oznaczony był znakiem niebezpieczeństwa. Nie można było tak iść choć tak bardzo chciałam, ale jednak moje życie właśnie teraz stało się piękniejsze.
- Powiesz coś? - zapytał zmieszany Hazz.
Odwróciłam się w jego stronę, nie patrzył na mnie tak jak zwykle. Patrzył na mnie z niemą prośbą, choć właśnie teraz byłam gotowa dać mu wszystko co tylko by chciał.
- Harry proszę spójrz na mnie. - powiedziałam.
Uniósł głowę i popatrzył w moje oczy.
- Jest idealnie. - powiedziałam. - Nie ma innego wytłumaczenia. Jesteś aniołem. - zatoczyłam nad jego głową okrąg na co zaśmiał się i złożył na moich ustach słodziutki pocałunek.
- Zauważyłam, że często się całujemy, Styles. - zaśmiałam się w tym samym czasie co on - A teraz dawaj mi jedzenie.
Podał mi torbę, z której wyjęłam bułkę, która w sumie nie była zła, gdyby nie ten nadmiar tłuszczu, ale skoro nie przeszkadzałoby mu gdybym odrobinę przytyła nie miałam problemu.
- Babcia będzie zła. - powiedziałam wciągając kolejno frytki z ketchupem.
- Babcia nie musi wiedzieć kochanie. - zaśmiał się i odgryzł kawałek smażonego w głębokim tłuszczu ziemniaka, który wystawał z moich ust.
- Sprzed nosa zabierasz mi śniadanie. - zaśmiał się
- Powiedziałaś przecież, że to nie jest śniadanie, że to nawet jedzeniem nie może się nazywać, więc Pani Władzo nic nie zrobiłem, ale jeśli pani chcę może mi pani strzelić klapsa.
- Jesteś nienormalny. - powiedziałam i pod wpływem chwili znalazłam się nad nim siedząc okrakiem na wysokości jego pasa.
Dla zabawy uderzałam w jego barki i klatkę, kiedy moja czynność nie została przerwana, przez jego dłonie, które zacisnął na moich nadgarstkach i sprawił, że już całkiem leżałam na jego ciele, a nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
- Taka opcja też mi się podoba - powiedział i cmoknął mnie w nos - ale zdecydowanie wolę dominować. - znalazłam się pod nim, ale nie bałam się bo on obiecał, że mnie nie skrzywdzi, a ja już zdążyłam mu zaufać.
- Jesteś chorym człowiekiem. Co ja z tobą robię? - śmiałam się tak głośno, że kilka osób z plaży patrzyło w naszą stronę, gdy usłyszeli odbijający się od skał dźwięk. - Rączki przy sobie Curly. - powiedziałam kiedy łaskotał mnie po brzuchu. Mówiłam, żeby tego nie robił, ale on jak zwykle nie słuchał.
- Ty wczoraj nie trzymałaś rączek przy sobie moja panno. - ohhh... chyba bardziej już nie mógł mnie zawstydzić.
- Przestań i złaź. - moja sukienka podwinęła się od lekkiego podmuchu wiatru, który towarzyszył Harry'emu, gdy schodził ... ze mnie.
- Już mówiłem, że kocham cię zawstydzać? - zapytał.
- Kiedyś wspomniałeś. - znaczy chciałam powiedzieć "mówisz mi to codziennie".
Z jeansowej kurtki, którą miałam na sobie wyjęłam telefon, który zawibrował w kieszeni.





- Czy masz jakieś plany na wieczór? - zapytał Harry, ale nie zdążyłam nawet otworzyć ust by odpowiedzieć bo zrobił to sam - Nie? Cudownie. Idziemy na imprezę.
Nie dałby mi odmówić, więc szybko wklepałam odpowiedź do Zo.


                                            


- Wariatka. - zaśmiałam się do siebie co nie uszło uwadze Harry'ego, który nieprzerwanie mi się przypatrywał.
- Z czego się śmiejesz? Czy ON jest zabawny? - podkreślił słowo "on" przy swojej wypowiedzi.
Był o mnie zazdrosny, a to znaczy, że nie jestem mu obojętna.
- Piszę z Zoey. Pewnie zdążyłeś już zauważyć ilu mam wielbicieli, którzy próbują się do mnie odezwać, ale znajdę dla ciebie jeszcze dzisiaj troszkę czasu. - zeszłam z maski samochodu za co mój tyłek był mi ogromnie wdzięczny i złożyłam koc, który z czasem zaczął przypominać ogromną puchatą kulę.
- Otworzysz bagażnik? - zapytałam.
Podszedł bez słowa i wyjął z moich rąk nakrycie.
- Coś nie tak? - jak z takiego przemiłego popołudnia on znów musiał wprowadzić tą nieprzyjemną atmosferę.
- Wszystko Ok. - uśmiechnął się zamykając drzwi. - Walczę z pokusą by cię przelecieć tu i teraz, ale dam radę. Daję radę od kilku dni. - puścił mi oczko i otworzył drzwiczki od mojej strony. - Mademoiselle. - powiedział i wskazał ręką wnętrze samochodu.
Przy nim czułam się coraz piękniejsza, a nie chciałam, żeby to się skończyło.
Byłam pewna, że chcę to powiedzieć, ale jak on na to zareaguje?
- Harry... - zaczerpnęłam powietrza i podeszłam bliżej zachowując spory dystans między nami - Nie pozwolę, żebyś odszedł. - nie odezwał się, ale w głębi serca wiedziałam, że on nie pozwoli odejść mi, a może taką miałam nadzieję.



piątek, 9 sierpnia 2013

11 część pierwsza / – Chciałabym żebyś był.


Uwaga, Uwaga Człowieki !
Harry zrobił się " inny ", ale spokojnie przewiduje, że za chwilę
przestanie udawać i wróci do swojej natury skurwiela :)
Miłego czytania 



Po wzięciu szybkiego, gorącego prysznica, który naładował moje siły na tyle bym podeszła do łóżka i wygodnie się na nim położyła, Harry zajął łazienkę wcześniej znów mocno mnie całującą.
Słyszałam lejącą się strumieniami wodę, która uderzała o podłogę powodując, że poczułam się w pełni odprężona, mimo że przed chwilą działy się tu rzeczy o których nawet nie powinnam myśleć, robić już tym bardziej.
- To nie powinno było się wydarzyć. – powiedziałam do siebie pod nosem po czym nie wiem, kiedy usnęłam śniąc o szmaragdowych oczach tego ślicznego chłopaka, przy którym mimo wszystko poczułam się bezpiecznie.

^

Gorąca woda po raz kolejny tego dnia oblała moje ciało i spływała po nim na koniec uderzając o jasno różowe kafelki.
Czy to możliwe, żebym nie czuł do niej tak wielkiej niechęci jak do wszystkich innych dziewczyn?
Niechęci? Przecież, śpię z pierwszą lepszą, a tu mówię o niechęci. Dla mnie to tylko szmaty, które przychodzą, żeby mnie zaspokoić i wychodzą, a ona.
Leah jest inna. Taka bezbronna, delikatna i niedoświadczona.
Jest pierwszą dziewczyną, której pozwoliłem się dotykać, żadna inna tego nie robiła, a jeśli próbowała mocno obrywała.
Taa… dobrze rozumiecie biłem je. Wręcz poniewierałem. Niekiedy wychodziły z mojego domu z siniakami na całym ciele, a czasem nawet z rozciętymi wargami.
Znów wróćmy do tego dlaczego nie zrobiłem tego z nią. W sumie to nawet sam nie wiem. Nie zniósł bym myśli, że przez mnie znów będzie się cięła. Nie chcę jej skrzywdzić ... na zawsze. Chcę tylko wygrać ten pierdolony zakład dla którego tu jestem, który nie jest tak bardzo wyczerpujący jak się spodziewałem.
Wyszedłem z pod prysznica i wytarłem się miękkim czarnym ręcznikiem, który mi naszykowała. Założyłem świeże bokserki, które wziąłem do plecaka.
Ta zaplanowałem, że będę tu spać, choć nigdy wcześnie tak po prostu nie spałem z dziewczyną, ale zaczynało mi się to podobać.
A konkretnie podobało mi się jak cholera, kiedy to małe, kruche ciałko przytula się do mnie i nawet przez sen mruczy mówiąc moje imię.
Otworzyłem drzwi i wraz z parą wyszedłem z pomieszczenia do przytulnego pokoju.
Zrobiło się już zimno od nocnego, zimowego powietrza jakie wlatywało przez uchylone okno. Leah mimo, że zakryta była kołdrą po samą szyję drżała więc, żeby się nie przeziębiła zamknąłem okno.
Pod nim stało biurko, na którym leżał biały laptop, pudełeczko z przyborami piśmienniczymi takimi jak pióra, kolorowa papeteria i tego rodzaju gówna.
Otworzyłem szufladkę, w której znajdowały się dziesiątki różnokolorowych karteczek, które w całość zapisane były czymś co przypominało wiersze, haiku, motta i cytaty.
Wziąłem ten z samej góry, ten na którym widniała data naszego pierwszego spotkania i ten, który był … o mnie.
Tak mi się przynajmniej wydawało.



Uśmiechnąłem się do siebie.
Czyżby faktycznie się bała?
Mnie? Skąd jej to przyszło w ogóle do głowy? 
Mimo wszystko postanowiłem zatrzymać tą kartkę, która była co najmniej słodka. Pisała o mnie co znaczy, że nie jestem jej obojętny.
- Harry? – powiedziała i uniosła głowę z poduszki, a twarz chwilowo zakryła jej kaskada ciemnych włosów.
- Tak.
- Nie grzeb mi w rzeczach. – westchnęła i z powrotem jej głowa opadła na fioletowy materiał satynowej poduszki.
- Śpij. – zaśmiałem się pod nosem. Ach… ta kobieca intuicja.
- Ty też się połóż. Nie jesteś zmęczony? – zapytała podnosząc się do siedzącej pozycji na miękkim materacu.
Podszedłem do łóżka, skanowany przez Leah’ie jej czekoladowymi, błyszczącymi oczami, które nie wyrażały nic oprócz zmęczenia, co było bardzo dziwne bo napewno czuła coś poza tym, a z jej oczu można było czytać jak z otwartej księgi.
- Czemu tak mi się przyglądasz? – zapytałem siadając na brzegu.
- Jesteś taki piękny, ale wiem, że już niedługo mnie zostawisz nie będę mogła na ciebie potrzeć, więc muszę zapamiętać każdy szczegół. – powiedziała. Była tak zmęczona, że prawdopodobnie jutro nie będzie wiedziała co mówiła. Powieki same zamykały się jej na znacznie dłużej niż zwykłe mrugnięcie. – Czy jestem po prostu kolejnym numerem? – zapytała. Może i była wyczerpana, ale w tym momencie wiedziałem, że była całkowicie świadoma swoich słów.
- Nie jesteś. – odpowiedziałem. – Nie jesteś kolejna. – powtórzyłem i nawet sam chciałem w to wierzyć widząc ten przepiękny uśmiech, który zagościł na jej buzi i rozświetlił cały pokój.
- To kim jestem? – zapytała ponownie.
Czy to noc trudnych pytań?  
- Aniołem. Moim aniołem. – odpowiedziałem.
Nie jednak się myliłem. To będą najgorsze dwa tygodnie w moim życiu, i już czuję jak ona mnie zmienia, ale tylko emocjonalnie bo psychicznie nadal pozostanę tym samym skurwielem co zawsze.
Nie wiem dlaczego, ale zacząłem się bać. Bać o to, że mogę ją skrzywdzić tak jak każdą poprzednią.
- Chyba nie jesteś taki straszny jak podejrzewałam. – odpowiedziała, a po jej policzku spłynęła jedna, słona łza.
- Nie. Jestem o wiele gorszy. – powiedziałem.
- Raczej nie wierzę.
- To uwierz aniele. – wstała i usadowiła się na moich kolanach. Miała taką miękką i delikatną skórę, a do tego pachniała słodko.
Patrzyła mi prosto w oczy, dobrze bo lubię mieć kontakt wzrokowy, ale ona zapewne nie celowo  onieśmielała spojrzeniem swoich sarnich oczu.
- Przy tobie czuje się bezpieczna. – szepnęła i wtuliła się w moją szyję.
Nie byłem przyzwyczajony do tego rodzaju czułości. W ogóle nie byłem przyzwyczajony do czułości.
- Bo jesteś. – powiedziałem i pocałowałem ją w czoło, ale tak naprawdę to ja przy niej czułem się bezpiecznie, jakby swoim małym ciałkiem mogła mnie ochronić.
Przy niej mogę zapomnieć. 
Chciałem jej powiedzieć, chciałem, żeby ktoś zmierzył się razem ze mną z moimi problemami.
Chciałem, żeby wiedziała dlaczego taki jestem i żeby mi pomogła, ale za bardzo się bałem.
Bałem się, że gdy się dowie zostawi mnie. Samego. Odtrąconego.

^^^

^

Obudziłam się, ale leżałam z zamkniętymi oczami przez jakiś czas bo moje leniwe powieki nie chciały się otworzyć. Choć może to ja chciałam, żeby pozostały jak najdłużej w zamknięciu by nie wiedzieć cudownej, uśmiechniętej twarzy bruneta.
Czułam jego wzrok na sobie i nie mogłam dłużej pozostawić oczu w zamknięciu.
Otworzyłam je i nade mną zobaczyłam uśmiechniętego - jak zwykle - Harry’ego.
- Witaj aniele. – powiedział i złożył króciutki pocałunek na moich ustach. – Co dzisiaj robimy? – zapytał i pogładził mój policzek długim, ciepłym palcem.
- Dzień dobry. Nie za dużo czasu spędzamy razem? – zapytałam na co uśmiechnął się znów uwydatniając boskie dołeczki.
- Gdybym spędził z tobą całe wielki to i tak byłoby to za krótko. – powiedział.
O nie Harry. Ja nie jestem taką kretynką jak myślisz. Wstałam z łóżka nie zważając na to, że spodenki ledwo zakrywają mój tyłek, a bluzka jest tak krótka, że prawie cały brzuch mam na wierzchu.
 - Coś nie tak? – zapytał.
- Nie pytaj czy coś nie tak bo dobrze o tym wiesz. – odwróciłam się w jego stronę. Musiałam patrzeć w jego oczy bo tylko nimi wyrażał emocje, kiedy chciał ukryć je w każdym innym miejscu.
Tym razem było zatroskanie i zdziwienie.
- Nie rozumiem. – powiedział.
- Oboje wiemy, że prędzej czy później mnie zostawisz i to co wydarzyło się wczoraj nie powinno było się wydarzyć. – zebrałam myśli. Co miałam mu powiedzieć „ Hej Harry znamy się od kilku dni, a ty już namieszałeś mi w głowie i boje się, że mnie zostawisz chociaż wcale tego nie chcę” bo nie sądzę, żeby dało to coś innego prócz tego, że by mnie wyśmiał i byłabym pośmiewiskiem wszystkich jego kolegów. – Nie chcę znowu cierpieć. Boję się odtrącenia. – powiedziałam w końcu bo oczekiwał na ciąg dalszy i spuściłam głowę, dzięki czemu moją twarz oblała kaskada włosów, które oplotły ją z każdej strony.
- Ja też. – usłyszałam ciche słowa. On nie mógł się tego bać może mieć każdą, a akurat boi się tego.
- Nic nie rozumiesz. – westchnęłam. – Chciałabym żebyś był. Chciałabym, żebyś został ze mną.  Chciałabym, żeby inne dziewczyny patrzyły z zazdrością. Chciałabym, żebyś … był mój, ale to niemożliwe bo nie szukasz dziewczyny niedoświadczonej z ciężką przeszłością i z zamiłowanie do sięgania po żyletkę, ale szukasz pięknej, seksownej kobiety, którą ja nie jestem i nigdy nie będę. – łzy wylały się z moich oczu i było za późno, żeby zrobić cokolwiek z ich potokiem lejącym się po moich policzkach. 
- Zasługujesz na to, żeby być szczęśliwy Harry. – szepnęłam. - Ja jestem dzieckiem i nie mogę ci dać wiele.
Mimo mojej rosnącej niepewności podniosłam głowę i spojrzałam na bruneta, który wyglądał na zagubionego. Patrzył w ścianę, a jego oczy były błyszczące, ale zwykle takie były więc nie sądzę by zbierało mu się na płacz. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się łobuzersko.
- Szukałem właśnie ciebie, księżniczko. – powiedział – Choć do mnie. – zrobiłam to co kazał.
Usiadłam na skraju łóżka i wpatrywałam się w swoje palce.
Nie byłam pewna co wydarzy się za chwilę.
- Dla mnie jesteś najseksowniejszą osobą jaką widziałem w życiu i dajesz mi bardzo wiele. 
Muszę ci powiedzieć, że mam cholerną ochotę, żeby właśnie teraz zacząć cię pieprzyć skarbie, ale rozumiem, że nie jesteś gotowa, a chciałbym żeby twój ... nasz pierwszy raz razem był wyjątkowy.
- Nie chcę, żebyś miał mnie za łatwą dziewczynę. – powiedziałam i znów zerknęłam na jego twarz, którą rozświetlał już anielski, słodki uśmiech.
- Nigdy bym tak nie pomyślał, księżniczko. – ucałował moje mokre od łez policzki. - Jak z planowania co dzisiaj robimy zeszliśmy na ten tor kochanie? – zapytał.
Pierwszy raz powiedział do mnie „kochanie” i poczułam jakby mój świat eksplodował.
Wzruszyłam ramionami.
Mimo wszystko to, że jesteśmy teraz tutaj… razem na pewno nie było przypadkiem, ale przestałam o tym myśleć, gdy złączył nasze usta w mocnym, przepełnionym naszymi traumami z przeszłości, pożądliwym, troskliwym i słodkim pocałunku.
- Obiecaj mi, że mnie nie skrzywdzisz. – powiedziałam przerywając kontakt z jego ustami.
Wstał z łóżka nie mówiąc nawet słowa. Czyli zamierzał zostawić mnie gdy już całkiem stanie się moim życiem.
- Obiecuję. – odpowiedział – Ubieraj się pojedziemy na śniadanie.
Podniosłam się i teraz już zaczęłam zwracać uwagę na to, że jestem prawie naga, ale Harry nie patrzył na moje ciało. Patrzył tylko w moje oczy.
Usłyszałam sygnał sms’a.




- Coś się stało? – zapytał Harry.
- Nie, nic. – odpowiedziałam zdecydowanie za szybko, ale nie mogłam ukryć zdenerwowania.
Nie chciałam, żeby Harry go zabił, a jak już wiem był w stanie to zrobić.
I chyba jego śmierć sprawiła by mu przyjemność.

_____________________________________________

soreczki, ale ten rozdział taki bez weny 
to coś na kształt wiersza też bez weny :c
druga część pojawi się wkrótce ...
kocham <3