Pokazywanie postów oznaczonych etykietą • Rozdział 14 .. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą • Rozdział 14 .. Pokaż wszystkie posty

sobota, 7 września 2013

15. - A chuj cię to obchodzi moja mała szmato?

przepraszam, że tak długo, ale szkoła :c

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

- Odpowiadaj na moje pierdolone pytania Leah! – krzyknął Harry. Miał zacięty wyraz twarzy, a śliczne zawczasu zielone oczy przepełniała złowroga czerń.
Kłóciliśmy się. O głupoty, które dla mnie były stratą czasu, ale dla niego najwidoczniej były sprawami niecierpiącymi zwłoki, choć może nie lubił, gdy mówił coś co zostało pomijane moim milczeniem.
Teraz cholernie się go bałam, a raczej wzbudzał we mnie takie samo przerażenie jak na początku naszej znajomości. Ręce trzęsły mi się ze strachu, a na czoło wstąpiły drobne kropelki potu, które zostały zakryte, przez przylepione kosmyki włosów do wilgotnej skóry. Miałam wrażenie, że on zaraz wybuchnie i ja tego pożałuje.
Zresztą właśnie teraz byłam w pełni świadoma, że te wszystkie czułe słówka były tylko przykrywką do tego bym nie poznała jak tak naprawdę strasznym jest człowiekiem.
Patrzyłam na niego oczami wypełnionymi łzami. Czułam je, ale nie chciałam żeby popłynęły strumieniem po moich policzkach.
Leah oddychaj. Bądź silna.
- Nie daj po sobie poznać, że się boisz. – napomniałam się w myślach.
To dokładnie to samo zdanie, jakiego użyłam pierwszego dnia naszej „znajomości”.
Zaryzykowałam rzucenie okiem na Harry’ego i natychmiast tego pożałowałam.
Ciemność z jego oczu nie mijała, policzki miał zaczerwienione od gniewu, a usta tworzyły jedną wąską linię, i aż niewiarygodne, że dosłownie 15 minut temu tworzyły pełny, śliczny uśmiech.
Zobaczył to. Zobaczył, że przez ułamek sekundy powiodłam spojrzeniem do jego twarzy, co jeszcze bardziej go rozzłościło. Chyba.
Podszedł do mnie powoli i gdy był już o krok ode mnie złapał mnie mocno za przedramiona i boleśnie wbił w nie długie palce, co z pewnością pozostanie w formie siniaka o barwach tęczy.
- Au… to boli. – powiedziałam dość głośno spokojnym,  w pełni opanowanym głosem. – Puść mnie. – zażądałam.
- Nie rozkazuj mi szmato. Zrobię z tobą co chce. – wysyczał patrząc swoim obłędnym wzrokiem prosto w moje oczy. Znowu nazwał mnie tak jak nie powinno się mówić do żadnej dziewczyny.
- Nie mów tak do mnie. – powiedziałam cicho. – I już mówiłam, że masz mnie puścić. I nie obchodzi mnie, że jesteś zbyt egoistycznym dupkiem, żeby słuchać kogoś innego, niż swojego małego ego. – krzyknęłam.
Mimo, że Harry Styles – człowiek, którego do czasu uważałam za najlepszą część, która spotkała mnie w życiu, i którego teraz boję się z całego serca zmienił mnie nie do poznania. Jeszcze kilka dni temu nie wyobrażałabym sobie krzyknąć na kogoś.
- Powtórz to suko! Powtórz to co powiedziałaś! – krzyczał, a jego ręka zacieśniała uścisk wokół mojej ręki.
- Czyżbym uraziła twoje ego? – zapytałam co wywołało jeszcze większe drżenie moich dłoni z powodu coraz większego strachu. To co właśnie powiedziałam, mogło nieźle go wkurzyć, czyli mnie nieźle zaboleć. – Czy chcesz ode mnie czegoś jeszcze, czy tylko odpowiedzi na twoje idiotyczne pytanie, które tak naprawdę nie powinno cię obchodzić? – zapytałam znów i wbiłam długie pomalowanie granatowym lakierem paznokcie. Uh… moja jedyna broń przeciw człowiekowi, który fizycznie przerastał mnie pod każdym możliwym względem.
- Teraz już nie chcę twojej odpowiedzi bo masz racje – chuj mnie to obchodzi. – syknął – Wyjaśnię ci pewne rzeczy. – powiedział i puścił mnie, równocześnie wykręcając moją drugą rękę do tyłu.
Moje położenie zdecydowanie nie należało do najwygodniejszych. Stałam wyjąc z bólu plecami opierając się o tors Harry’ego, który przytłaczał ilością twardych mięśni.
- Od dzisiaj jestem twoim panem. – wyszeptał mi do ucha mocno przygryzając jego płatek. – Koniec z głupimi tekstami, które do ciebie mówiłem. Będziesz robiła co ci karze. Chyba na razie wszystko jasne prawda? – złapał mnie drugą ręką za włosy i mocno szarpnął za nie póki nie wykonał zadowalającego dla siebie kiwnięcia na „tak, zrozumiano” – Koniec z tym cholernym płaczem. – powiedział i puścił mnie gwałtownie tak, że upadłam na ziemię – A i jeśli uznam za stosowne, żeby cię przelecieć to bądź na to przygotowana. Nie ważne w jakim miejscu. – dodał na końcu po czym udał się do drzwi wcześniej zabierając dużą torbę i zakładając buty by w końcu zostawić mnie samą, zamkniętą na klucz w tym olbrzymim domu, myślącą o tym co właśnie do mnie powiedział. O tym, że nazywając sprawy po imieniu stałam się jego cholerną niewolnicą, a z tego tak łatwo się nie wywinę. Do tego „niewolnicą” to za mało powiedziane. Będę jego „seksualną niewolnicą” i o ile dokładnie przeczytałam „50 twarzy Greya” będę musiała być mu uległa w każdej sprawie.
A przecież ja nawet jeszcze nie uprawiałam seksu.
Nie podoba mi się jego ciemniejsze strona. Ciemniejsza strona, która może okazać się jego jedyną stroną.
- Dlaczego udawałeś Harry? – zapytałam z nadzieją, że powiew powietrza, którego tu zresztą nie było zaniesie mu moje pytanie i przyniesie odpowiedź.
Teraz już  chyba wiem co miał na myśli mówiąc, że jest zły.
Sprawił mi ból. Sprawił, że ponownie chciałam płakać.
Nie potrafiłam dłużej powstrzymywać cisnących się do oczu łez. Wylały się silnym strumieniem.
Nie miałam nawet siły podnieść się z podłogi. Czułam się jak śmieć. Poniżył mnie, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Nic, bo fizycznie jestem dla niego zerem, zresztą emocjonalnie i psychicznie pewnie też skoro mnie tu zostawił – w potoku łez i cholernych, odtwarzających się w kółko wspomnień, które za wszelką ceną chciałam wyrzucić z głowy, ale niestety nie dawały mi o sobie zapomnieć i na nowo tylko, że ze zdwojoną siłą przeżywałam ten ból. Ból upokorzenia, który znałam już tak dobrze.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
[ Harry ]

Koniec z pierdolonymi czułymi słówkami, od których robiło mi się niedobrze. Kurwa! I dobrze, że wie już jaki jestem i wie, czego ma się spodziewać. Może zbyt ostro ją potraktowałem bo w końcu wczoraj została pobita, a ja dzisiaj dołożę jej kolejne siniaki na dupie, ale taki jestem. Taki kurwa jestem.
Jeśli ci coś nie pasuje to spierdalaj.
- Leah. Dziewczyno po co się w to tak wkręciłaś. – powiedziałem do siebie.
Ta młoda kobieta faktycznie była zachwycona wszystkimi gestami, które mnie przyprawiały o wewnętrzne konwulsje. A czasem nawet miałem nawet ochotę się porzygać. Autentycznie. Mój paw już rozwijał skrzydła.
Ta młoda kobieta, którą miałem ochotę przelecieć od jej pierwszego niewinnego spojrzenia w moją stronę. Zresztą jej cholerna nieśmiałość mnie śmieszy. To nie jest słodkie. To jest wkurwiające i to bardzo.
Co z tego, że jest strasznie seksowna i gorąca? To nie daje jej prawa do dotykania mnie, całowania i innych dupereli. Tak. Nie lubię jak ktoś mnie dotyka, chyba że ja tego chcę. A ona robi to cały czas. Drżę niewyczuwalnie pod jej dotykiem, nie dlatego, że mi się podoba czy coś takiego, ale dlatego, że tego nie chcę i może odrobinę … boje się jej dotyku.
Taa… Haha dobre nie? Harry Styles się czegoś boi.
Facet, który jest cholernym skurwielem, a jego pracą jest wpierdalanie (i to porządne) ludziom, którzy pewnie nawet tego nie chcą. Zresztą kto chce ze mną walczyć? To durni trenerzy, którzy nie wiedzą nic o życiu, i którzy chcą złapać rozgłos gdy wystawią swojego zawodnika do Walki ze mną.
Ale NIKT ze mną nie wygrał. NIGDY.
Zresztą już niedługo ją przelecę. I to tak, że nie wstanie. Czy chce, czy nie chce. I nie, nie to nie będzie gwałt. Ona będzie pragnęła więcej. Będzie jęczała i krzyczała moje imię, kiedy już skończę.
Będzie płakała, a ja znów będę miał mokre poduszki, czego nie cierpię.
Ona jest stuprocentową dziewicą, a ja z natury nie jestem delikatny. Ja się pieprze. Mocno i agresywnie, a ona nie uprawiała seksu nawet normalnie.
Smaczku dodaje mi to, że to ja ją rozdziewiczę. Będzie drugą. A tamta raczej nie wspomina miło naszego spotkania.

Jechałem na trening na moim piekielnie szybkim motorze. Była 16.00 i powoli robiło się już ciemno.
Nadal byłem cholernie wkurwiony na Leah’ię i zamierzałem całą złość wyładować albo na worku, albo na jakimś niezbyt chętnym, ale zmuszonym gościu, który sądząc po moim stanie może dzisiaj znaleźć się w szpitalu z dość poważnymi obrażeniami.
Dojechałem szybko na siłownie, zresztą mój motor nie przewiduje wolnej jazdy, albo może ja nie przewiduje jeździć na nim powoli, to by się kłóciło z moimi przekonaniami – po chuja kupować coś co jeździ cholernie szybko, gdy się nawet do połowy nie rozpędzasz?
No właśnie, więc staram się przyśpieszyć jak mogę najbardziej. Co też mnie uspokaja, a teraz spokój jest mi potrzebny i to bardzo jeśli nie chce zrobić krzywdy jakiemuś frajerowi, albo jeśli nie chcę później zrobić jej krzywdy.
Zsiadłem z mojego pojazdu i gdy już wyjąłem kluczyki ze stacyjki poszedłem do szklanych drzwi.
Od razu uderzył mnie świeży zapach, który towarzyszył mi zawsze gdy tu wchodzę. I znów się wkurzyłem bo takim samym odświeżaczem pryska ta baba od sprzątania w moim domu, a teraz przypomniała mi się akcja z moją małą szmatą.
Oh. Podoba mi się to określenie i nie jest nawet tak bardzo obraźliwe, chyba że dla takiej cnotki jak ona, bo żadna inna raczej nie miałaby nic przeciwko gdybym tak się do niej zwracał, a nawet byłyby zadowolone, że mówię tak pieszczotliwie.
Zszedłem schodami na dół kiwając głową do zakochanej we mnie recepcjonistki. Nie była zła, ale jednak za „słodka” dla mnie. Różowe ubrania noszone codziennie raczej mi nie odpowiadają.
Zszedłem na dół po schodach. Na górze była siłownia, ale ja nie chodziłem na siłownie, chyba że czasami, gdy miałem ochotę na zdobycie numeru od laski na noc.
Na dole była ogromna sala bokserska. Walczyłem tam prawie codziennie, ale przez moją małą szmatę nie mogłem bo musiałem jej szukać po tym jak mi uciekła. Idiotka.
- Harry. Nie było cię wczoraj. – powiedział Nick z drugiego końca sali.
Nick był moim „trenerem”. Oczywiście nie zbyt go słuchałem i zwykle robiłem w klatce to co chciałem. W klatce, bo tak zarabiam. Walczę w klatce i jest mi cholernie dobrze z tym, że mogę przyłożyć komuś tak, że musi przyjechać po niego karetka.
- Co chcesz?! – warknąłem, nie miałem nastroju do jego głupich rozmów, choć był jednym z moich najlepszych przyjaciół. – Stęskniłeś się za mną? – zadrwiłem.
Nick był wkurwiony, ale ja również, a dla porównania jesteśmy jak dwa samce alfa. Tyle, że z różnicą taką, że ja samcem alfa jestem zawsze, a on tylko jak jest zły co nie zmienia jednak faktu, że zaraz będzie nieprzyjemnie i może nawet tak jak zdarza się czasem wylądujemy na ringu.
- Nie, Styles!  Nie stęskniłem się za tobą do cholery! Za siedem dni mamy pierdoloną walkę, a ty się opieprzasz! I nie obchodzi mnie twoja panienka, albo bierzesz się w garść, albo koniec z walkami. – krzyknął co od razu mnie rozbawiło.
Nie mówił serio. Byłem najlepszy. NAJLEPSZY. A on nie miałby odwagi mnie wyrzucić. Nie miał innych „podopiecznych” bo wywalił wszystkich by skupić się na moich wygranych.
- Chcesz zobaczyć jak opierzam się na ringu? – zapytałem.
- Scott, przygotuj sprzęt. – krzyknął Nick do swojego przydupasa.
Poszedłem się przebrać i zachwalę już stałem na ringu naprzeciw mojego „trenera”, który nie dorastał mi do pięt.

- - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - -

[ Leah ]

Nie miałam odwagi szperać w jego rzeczach. Siedziałam na podłodze opierając się plecami o kanapę rozmyślając już ponad trzy godziny. Co on planuje ze mną zrobić? Czy naprawdę będzie chciał zaspokajać się seksualnie wbrew mojej woli? Czy to jest właśnie prawdziwy on?
Tyle pytań, a na żadne odpowiedzi.
Cóż za sprawiedliwość.
Mój Drogi losie, czy gdy już myślę, że może być dobrze i wreszcie jestem z kimś szczęśliwa i czuję się bezpieczna musisz zawsze kopnąć mnie w dupę. Mocno i boleśnie.
- Jesteś żałosna. – moje rozmyślania przerwał ten głos. Ten ochrypły, jak mi się wydawało do niedawna, piękny głos.
Spojrzałam na niego i mimo, że byłam przestraszona jego widok zaparł mi dech w piersiach. To nienormalne, że jednocześnie kogoś nienawidzisz i pragniesz. Chyba, że to normalne? Nie wiem, nie miałam nigdy chłopaka. Ktoś by mi mógł podpowiedzieć.
Na jego dłoniach i policzkach były czerwone ślady krwi. Nie mogłam się nie przejąć. On poświęcił mi jednak tyle czasu.
- Nic ci nie jest? – zapytałam cicho łamiącym się głosem. Wiedziałam, że wyglądam jak pół dupy zza krzaka, ale nadal nie dochodziło do mnie, jak potraktował mnie Harry. Albo może dochodziło, ale nie chciałam przyjąć  tego do wiadomości.
- A chuj cię to obchodzi moja mała szmato? – zapytał i potarł dłonią swój policzek. Skrzywił się lekko pod wpływem swojego dotyku.
Wstałam szybko i podeszłam do niego dotykając jego drugiego policzka.
Poczułam jak lekko drży na mój gest.
- Co ty kurwa robisz? – krzyknął i znów wykręcił mi rękę.
- Jesteś ranny. Chciałam pomóc. Mogę ci to przemyć? – zapytałam krzywiąc się z bólu, ale już nie miałam zamiaru płakać.
- Nie. Masz mnie nie dotykać. – syknął głośno do mojego ucha.
- Dobrze, więc odwieź mnie do domu i zapomnij o mnie. – powiedziałam i zdecydowanie strasznie brutalnie wyrwałam rękę z jego uścisku.
Poszłam do drzwi biorąc w rękę swoje buty, które jako jedyne zostały mi z wczorajszej wycieczki do restauracji.

^^^

Jechaliśmy w milczeniu i gdy Harry zatrzymał się pod moim domem i włożył swoją dłoń w luźną nogawkę bokserek, które nadal miałam na sobie.
Jego ręka zbliżała się coraz bliżej do mojej kobiecości, a ja nie mogłam się odezwać. Mój oddech stał się urwany.
Złapałam w końcu jego rękę, która była już niebezpiecznie blisko.
- Nie. – powiedziałam cicho.
- Nie mów do mnie. Zrobię to co będę chciał. – powiedział, ale przerwał.
- Zgłoszę pobicie. Pójdziesz do więzienia. – oznajmiłam niepewnie, na co Harry się zaśmiał.
- Oh. Nie pójdziesz. – nadal się śmiał.
- Niby dlaczego?
- Bo będziesz we mnie tak bardzo zakochana. – westchnął i mocno, wręcz brutalnie wbił się w moje wargi wbrew mojej woli, z moich oczu automatycznie (znowu) popłynęły łzy, gdy próbował ściągnąć bokserki z moich bioder.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - - - -- - - - - - -  -

teraz rozdziały będą w weekendy, ale myślę, że będą regularnie . 
mam nadzieję, że się spodobał i, że nie spieprzyłam :)
<3

piątek, 30 sierpnia 2013

14. - Jesteś cholernie prymitywny Styles.


dla Darcy .
obiecałam :*
Miłego czytania :)
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - -- - - - - - - - - 

Stałam pod dużym prysznicem dopóki woda z czerwonej nie zrobiła się różowa, by po chwili spływała z mojego ciała już całkiem czysta. Namydliłam się żelem pod prysznic o bardzo ładnym zapachu, którego nie mogłam zidentyfikować, a włosy potraktowałam jabłkowym szamponem, którego zapach znałam już z bujnych loków Harry’ego, który przygarnął mnie do siebie.
Kolejna fala gorącej wody zmyła ze mnie powstałą pianę. Rozkoszowałam się przez moment ciepłem, którego brakowało mojemu organizmowi w czasie, gdy zamknięta byłam w zimnej piwnicy.
Zwykle nie lubiłam patrzeć w lustro i unikałam tego jak ognia, ale teraz jeszcze bardziej pragnęłam by to olbrzymie łazienkowe lustro zniknęło. Nie było możliwości, chyba że chodziłabym z zamkniętymi oczami, ale raczej naraziłabym siebie na większe siniaki, a pomieszczenie, które było fantastyczne – duże, przestronne, z dwoma umywalkami, w tajemniczej czerni i bieli – na całkiem spore straty.
Wspomniane lustro zajmowało całą ścianę po lewej stronie od wejścia, czyli aktualnie znajdowałam się naprzeciw niej co było cholernie przytłaczające.
Wyszłam przez drzwi kabiny na chłodną powierzchnię grafitowych płytek, na których pozostały wodne ślady moich stóp. Wytarłam ciało bardzo, bardzo miękkim i puszystym ręcznikiem, który Harry przekazał mi przed wejściem do łazienki wraz z czarną koszulką i bokserkami tego samego koloru.
Z podłogi starłam wodę, która pokrywała kawałek płytki i postanowiłam stawić sobie czoła przed lustrem.
Zilustrowałam się od dołu do góry. Do pewnego momentu nie było najgorzej. Bluzka Harry’ego zakrywała pół mojego uda, a bokserki, które w moim przypadku pełniły rolę spodenek przykrywały drugą połowę lecz niestety nie ukryły dużych fioletowych siniaków na mojej lewej łydce.
Bransoletka jaką nosiłam na kostce tej samej nogi wcześniej wbiła się w moją skórę i pozostawiła na niej blado-czerwony odcisk łańcuszka.
Pociągnęłam za rąbek koszulki by zobaczyć dokładniej to co zobaczyłam gdy mydliłam ciało pod prysznicem, to co zrobił Will, gdy przyłożył swoją pięść do tej części mojego ciała.
- O cholera! – westchnęłam, a mój głos rozniósł się po akustycznych ścianach przestronnego wnętrza.
Ten siniak był dużo większy niż się spodziewałam. Pokrywał cały obszar od prawego biodra do pępka.
Nie chciałam już na to patrzeć. Nie chciałam, żeby ktokolwiek na to patrzył. Nie dość, że już z całego serca nienawidziłam swojego ciała to jeszcze ktoś postanowił dodać „trochę syfu do mojego gównianego życia”1 i sprawił bym znienawidziła siebie jeszcze bardziej.
Myślałam, że moja twarz będzie wyglądać znacznie gorzej, ale gdy przyjrzałam się odetchnęłam z ulgą i nawet się do siebie uśmiechnęłam.
Z mojej wargi nie leciała już krew, ale była lekko opuchnięta podobnie jak policzek, który pokrywał fioletowy ślad od kącika ust do jego połowy. Mimo wszystko zewnętrznie wyglądałam znośnie, co innego można było powiedzieć o moim stanie emocjonalnym.
Przypomniały mi się wspomnienia, które za wszelką cenę próbowałam wyprzeć z głowy, które wróciły do mnie i odczuwalne były z podwójną siłą.
Nie raz do domu wracałam z podkrążonymi i czerwonymi od płaczu oczami, których powodem była szkoła. Tak jest. Szkoła, która przez wielu nauczycieli i rodziców w tym również moich uważana była za drugi dom. Nie sądzę, żeby podtrzymali to zdanie gdyby dowiedzieli się co pewna grupka robi z ludzi. Z kilkorgiem wybranych. Wybranych, lecz w złym znaczeniu tego słowa, a dokładniej Wybranych do znęcania się psychicznego i fizycznego. Jedną z wybranych byłam ja, a już wkrótce pasmo moich ciągłych nieszczęść miało powrócić, gdy pierwszego dnia po zimowych feriach pojawię się w liceum, do którego uczęszczali tylko najlepsi uczniowie, których wychowawcy mianowali mianem „dumy miasta”.
Odetchnęłam głęboko i podeszłam do drzwi by przekręcić zamek i wyjść z pomieszczenia, które przynajmniej na chwilkę dawało mi poczucie bezpieczeństwa, którego teraz zdecydowanie nie czułam. Przy Harry’m powinnam właśnie czuć się pewnie i bezpiecznie, ale po ponad godzinnej jeździe z bardzo zdenerwowanym brunetem, który nie przebierał w słowach co skutkowało używaniem przekleństw częściej niż przecinek w zdaniu i nie szczędzeniu na temat tego co zrobi z Will’em gdy odstawi mnie do swojego domu, ani na temat mojego wcześniejszego wyglądu, który ograniczał się do plam krwi na wszystkich ubraniach, które już leżały w śmietniku.
Przeszłam przez korytarz, do którego kazał mi się udać Harry i ujrzałam olśniewający wystrój salonu, który emanował spokojem i ciepłem. Na kanapie siedział mój wybawiciel, który bardziej niż wnętrze olśniewał sobą. Miał zamknięte oczy, głowa luźno spoczywała na oparciu przez co kasztanowe jedwabiste loki swobodnie opadały na dół.
Usiadłam bezszelestnie na szafce i podziwiałam jego anielską urodę. Musiał pochodzić właśnie z nieba, spośród innych seksownych aniołów. Oparłam się o ścianę i uśmiechnęłam.
- Nie wiem o tobie tak wielu, rzeczy. – powiedziałam w myślach i beztrosko odpłynęłam w świecie nastoletnich marzeń, w której nie witałam zbyt często.
- Wiem, że tu jesteś. – powiedział, a w jego głosie słychać było zmęczenie.
- Jesteś na mnie zły? – zapytałam cicho – Nie, nie odpowiadaj. Wiem, że tak i masz do tego prawo. Jestem idiotką. Uciekłam od ciebie, choć tak bardzo chciałam spędzić z tobą ten wieczór. – spuściłam głowę, a włosy zakryły moją twarz.
- Jestem zły, ale nie na ciebie skarbie. Jestem zły na siebie bo to moja wina powinienem był cię upilnować, choć masz rację. Na początku to mnie wyprowadziło z równowagi i byłem wściekły na ciebie – jego kojący głos wymazywał moje błądzące myśli, które sprowadzały się w większości do obrzydliwej piwnicy – dziewczyna, która tak mnie wkurwia musi być cholernie wyjątkowa. – mogłabym się założyć, że właśnie teraz się na jego twarzy znajduje się ten sam łobuzerski uśmiech co pierwszego dnia.
- Nie jestem wyjątkowa. Przecież, jestem suką. – powiedziałam cicho.
Po kilku sekundach, które zdawały się trwać wieczność usłyszałam głębokie westchnięcie Harry’ego, który zbliżył się do mnie i obecnie stał krok ode mnie.
Podniósł moją brodę do góry i nosem potarł o mój. Nie mogłam się nie uśmiechnąć, gdy przypadkowo lokami łaskotał moje policzki.
- Chyba nie wyglądam atrakcyjnie w twoich ubraniach. – szepnęłam i przez moment nasze wargi miały ze sobą kontakt.
- Wstań. – powiedział stanowczo i odsunął się.
Chciałam przynajmniej przez ten jedyny wieczór chciałam być seksowna i pełna gracji, z którą urodził się Harry i nawet przy codziennych czynnościach wyglądał perfekcyjnie.
Taa… można marzyć bo ja niestety urodziłam się ze straszną niezdarnością, która musiała przypomnieć o swoim istnieniu właśnie teraz.
Zeskoczyłam z półki i gdyby nie brunet, który stał przede mną i zdążył mnie złapać zapewne obiłabym sobie tyłek o ciemno brązowe, drewniane panele.
- Lecisz na mnie bardziej niż myślałem. – zaśmiał się i zaczął znaczyć moją szyję mokrymi pocałunkami, wcześniej wyciągając dekolt koszulki, którą mi dał prawie po same piersi.
- Jesteś cholernie prymitywny Styles. – przeniosłam rękę na jego tors i odepchnęłam od siebie.
- Przecież ci się to podoba Tallberg. – przejechał palcami po swoich pełnych wargach, co zaowocowało dziwnym odczuciem w moim podbrzuszu, którego nie czułam zanim poznałam Harry’ego.
- Leah. Mam na imię L-E-A-H. Myślałam, że już zapamiętałeś chłopcze. – wypowiadając ostatnią część posiliłam się na zmysłowy ton głosu, którego nigdy, ale to nigdy wcześniej nie użyłam i byłam bardzo zdziwiona, gdy nie wyszło najgorzej, a raczej byłam zadowolona bo brzmiałam mega kobieco do czego dążyłam pierwszy raz w moim krótkim, beznadziejnym życiu. 
- Czy ty próbujesz mnie uwieść księżniczko? – zapytał i zaczął krążyć wokół mnie jak lew, który właśnie szykuje się by złapać swoją ofiarę. Pokręciłam głową raz w prawo, raz w lewo i uśmiechnęłam się, gdy stanął za mną i obdarowywał moje ciało pożądliwym spojrzeniem. – I dobrze – przyciągnął mnie do siebie trzymając za biodra i poruszając nimi w rytm muzyki bijącej z jego głowy.
Błądził dłońmi po moim brzuchu i przesuwał dłonie wyżej i wyżej, a gdy dotarł do zaokrąglenia piersi szybko zjechał na dół i znów wdał w ruch moje biodra, gdy pupą ocierałam się o jego przyrodzenie.
– Bo to moje zadanie maleńka. – wyszeptał mi do ucha po czym delikatnie przygryzł jego płatek
-  Mieliśmy zrobić coś, żeby wybić ci z głowy zazdrość, pamiętasz?
- Tak pamiętam. – podeszłam do skórzanej, czarnej kanapy i usiadłam na niej po turecku wcześniej wyciągając telefon z torebki, którą Harry tak położył. – Nie wiem co kombinujesz napaleńcu, ale jestem zmęczona. – dodałam szybko i odblokowałam komórkę po czym wybrałam numer do mamy.
Ona nie wiedziała gdzie jestem i, że zostaje na noc u jej ulubieńca.
- Daj. Ja z nią porozmawiam. – powiedział i zabrał mi telefon przełączając na tryb głośnomówiący.
Pierwszy sygnał …
Drugi sygnał …
- Tak kochanie. – powiedziała mama. Nigdy nie używała słów takich jak „Hallo”, czy „Słucham”.
- Hej mamo.
- Dobry wieczór pani Tallberg. – moje słowa zostały zagłuszone przez ochrypły głos Harry’ego.
- O cześć Harry. Czy dostanę dzisiaj córkę z powrotem? – zapytała ze śmiechem.
- Dzwonimy właśnie w tej sprawie. Czy nie będzie pani przeszkadzać jak Leah zostanie dzisiaj u mnie? – zapytał i posłał mi słodki uśmiech od którego zawsze kręciło mi się w głowie, choć rzadko mnie nim obdarzał.
Nie odzywała się przez dłuższy czas i mogłabym dać uciąć sobie rękę, że właśnie wymienia nienormalne spojrzenia z babcią i uśmiecha się. Mama uważa, że powinnam już znaleźć sobie chłopaka, a nie ciągle czytać co ostatnio bardzo zaniedbałam.
- Nie, nie będzie mi przeszkadzać. – powiedziała  do chwili – Leah bądź grzeczna i nie sprawiaj kłopotu.
- Mamo, to mój chłopak. Muszę mu sprawiać problemy. – pokazałam język Harry’emu, który właśnie robił do mnie głupie miny. Siedział na tyle blisko mnie, że mógł zrobić wszystko, a teraz do jego nie całkiem normalnej głowy przyszło coś czego absolutnie się nie spodziewałam.
Pochylił się i polizał mój język. Tak po prostu. POLIZAŁ.
- Głupi jesteś? – zapytałam retorycznie i uderzyłam go w umięśnione ramie, ale mnie zabolało to bardziej niż jego. Wykrzywiłam twarz w grymasie bólu i wydęłam dolną wargę, którą Harry po chwili złapał między swoje zęby. Przewróciłam oczami i zakończyłam połączenie z mamą mówiąc krótkie „Pa” bo tylko tyle mogłam powiedzieć bez głupich podejrzeń mamy, które ostatnio przybrały na sile, gdy dowiedziała się, że ja i Harry „chodzimy ze sobą”.
- No co? – zapytał Harry z uśmiechem triumfu na ustach, gdy już oderwał się ode mnie i zauważył, że mu się przyglądam – Liżemy się codziennie. – dodał.
- Uh… to obrzydliwe. – powiedziałam – Nie lubię jak ktoś tak mówi.
- Wolisz jak to robię? – zapytał i jak zwykle nie czekając na moją odpowiedz położył mnie delikatnie na kanapie, a sam zawisł nade mną opierając się rękami po bokach mojej głowy.
Zrobiło się gorąco. Nawet bardzo. Biorąc pod uwagę to, że Harry nie miał na sobie koszulki, a jego język błądził po mojej szyi co chwilę wchodząc w porozumienie z zębami, którymi lekko przygryzał skórę, która na dziś już miała dość nieprzyjemnych, bolesnych doświadczeń.  

^^^

Ostatnią rzeczą jaka mi pozostała było pozbycie się bokserek Harry’ego, które zawieszone nisko na biodrach, aż prosiły się by je zsunąć.
Ja nie miałam na sobie czarnych bokserek, które zostały rzucone na podłogę jakiś czas temu, ale zakrywała mnie bluzka, która niestety nie wyszła cało po spotkaniu z zachłannymi wargami Styles’a, który pragnął ucałować jak największy kawałek mojej skóry, dlatego też materiał rozdarł zębami, a ja czułam się naga mimo, że każda intymna część mojego ciała była zakryta.
Nie tak wyobrażałam sobie swój pierwszy raz. Myślałam, że zrobimy to subtelnie, delikatnie i czule, a tu zdzieramy z siebie ubrania, które znajdują się po chwili z strzępach na podłodze.
Teraz każda część mnie pragnęła Harry’ego milion razy bardziej niż zwykle, choć tak nic do niego nie czułam. To, że był dla mnie miły, nie znaczy, że nie był przerażający.
Ale cholernie chciałam, żebym przy nim stała się prawdziwą kobietą.
- Pomożesz mi? – zapytał i wykrzywił twarz przybierając minę nieporadnego dziecka, dla którego można zrobić wszystko, a ja właśnie chciałam zrobić dla niego wszystko. Mimo, że znamy się tydzień ja już szczerze pragnę poczuć go w sobie.
- Z czym? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Nie powiedział tylko wymownie spojrzał na dół czym niemo nakazał mi zwrócić wzrok w to samo miejsce.
Pod jedyną częścią jego garderoby zauważyłam wybrzuszenie, które widziałam u niego dwa razy.
- Przecież już mnie dotykałaś. – powiedział widząc moją przerażoną minę.
Tak. Dotykałam go. I nie martwiłam się tym, a nawet cieszyłam, że zrobię to znów. Zdziwiła mnie tylko jego wielkość, która imponowała nawet przez materiał bokserek.
Podeszłam bliżej niego by w końcu oddać się mu całkowicie właśnie w tym momencie, na który czekał odkąd mnie poznał.
- Pocałuj mnie. – zażądałam i wspięłam się na palce trzymając jego umięśnione barki. Ramionami oplatał mnie w talii, a dłonie trzymał na moich lędźwiach.
- Jak sobie życzysz Mademoiselle. – powiedział i cmoknął moje usta swoimi.
- Chyba sobie żartujesz? – zapytałam i przejęłam inicjatywę wbijając się w jego rozgrzanie wargi pomiędzy którymi za momencik torowałam sobie drogę by poczuć jego język, z którym tej nocy miałam styczność tylko raz.
- Mama mówiła, żebyś była grzeczną dziewczynką księżniczko. – powiedział cicho, gdy pozwalaliśmy sobie na chwilę oddechu.
Zjechałam pocałunkami na linię jego szczęki by dostać się do celu, którym było miejsce za uchem, w które tak się składa również uwielbiał być całowany.
- Przecież, oboje wiemy, że wolisz mnie niegrzeczną chłopczyku. – wyszeptałam po czym wróciłam do znaczenia jego ciała pocałunkami.
Pozostawiłam maleńki zaczerwieniony ślad na jego prawej piersi i ucałowałam każdy mięsień na jego brzuchu, gdy poszłam do bielizny, która jakby z każdym posunięciem moich warg była coraz niżej.
Bezbronny Harry. Niewiarygodne, że to ja wprawiałam go w taki stan.
Gdy tylko przed nim uklęknęłam zaczęłam błądzić językiem i ustami między jego biodrami, które układały się w niesamowite V, czym wpędzałam go w obłęd, znaczy tak mi się przynajmniej zdawało sądząc po nieporadnym wyrazie jego twarzy.
Zawadziłam językiem za tasiemkę bokserek, które ulegały przy najdrobniejszym, najniewinniejszym ruchu.
Pociągnęłam na czarny materiał zębami i patrzyłam jak znajdują swoje miejsce przy jego kostkach.

Po raz drugi śniłam o Harry’m w sposób nieprzeznaczony dla normalnej szesnastolatki, która nie powinna nawet wiedzieć jak zabrać się za TAKIE rzeczy.
Na dworze zaczęło już świtać co zauważyłam przez wielkie okna, które zajmowały całą ścianę i odsłaniały widok na cudowny widok niewielkich rozmiarów lasu, który znajdował się za domem, który zachwycał jak zdążyłam się zorientować, nawet jeśli widziałam tylko trzy z kilkunastu pomieszczeń, które się tu mieściły.
Spojrzałam na bruneta, który śpiąc wyglądał tak niewinnie i bezbronnie. Lepiej niż w moim śnie.
Co dziwne trzymał mnie w uścisku nawet przez sen. Jakby bał się, że ucieknę. Jedną rękę trzymał na moim udzie, które przeniósł na swoje biodro, żebym jak powiedział „była jak najbliżej niego”, drugą oplótł mnie w talii i przyciskał do swojego nagiego torsu.
- Przez ciebie nie zasnę Styles. – powiedziałam cicho i poczułam jak jego ramie napina się i próbuje przyciągnąć mnie jeszcze bliżej. Poddałam się bez walki, bo nie ważne jak bym się starała przegrałabym z onieśmielającym blaskiem z jakim biło jego ciało, które wywoływało dreszcze w dole mojego kręgosłupa.


1  cytat z książki „Wybrana” autorstwa P.C i Kristin Cast.


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

spieprzyłam .
przepraszam . 
nie uważacie może, że to nudne?