Wyszłam
z łazienki i to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
- Co ty tu kurwa robisz? - mój głos zadrżał, ale był przesycony gniewem
i przerażeniem, które wypełniło każdą komórkę mojego ciała. W krótkiej chwili
roztargnienia zorientowałam się jakiego paskudnego słowa użyłam, ale miałam
teraz większy problem niż mój ostatnio niewyparzony język.
- Au … kochanie cóż za uroczy język. Co on z tobą robi. - powiedział
Will siedzący na moim biurku, który położył dłonie na swojej klatce udając, że
moje słowa go zraniły. Idiota. - Pamiętasz? Ostatnio twój pieprzony skurwiel
nam przeszkodził w zabawie mała kurwo. - wyszczerzył zęby w podłym, obleśnym
uśmiechu, na którego widok zrobiło mi się niedobrze.
- Może tak się wreszcie zdecydujesz? Najpierw jestem kochaniem, później
kurwą. Jestem trochę skołowana. - odparłam nie zdradzając najmniejszych oznak
tego jak bardzo się bałam. W sumie to jedna, jednak znacznie mniejsza część
mnie pragnęła zostać tam i sprawić by on nigdy już nie pojawił się w moim
życiu, a druga większa chciała uciec gdzie pieprz rośnie.
- Nie udzieliłem ci głosu więc się nie odzywaj, chyba że chcesz
skończyć w szpitalu. - syknął spod zaciśniętych warg.
Postanowiłam się już nie odzywać. Prawie dygotałam ze strachu, a ten
pierdolony psychopata czerpał z tego ogromną przyjemność nadal szczerząc zęby w
paskudnym uśmiechu.
- Ja mówię, ty słuchasz kochanie. - zaczął i wbił kciuk w jeden mój
policzek, w drugi natomiast pozostałe palce. W moich oczach wzbierały się łzy,
ale nie zamierzałam płakać, nie chciałam pokazać mu, że jestem przerażona jak
jasna cholera. Jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko mojej.
- Może i on już wygrał, ale nadal mam na ciebie oko, a twoja
niewyparzona buźka coraz bardziej mnie podnieca Słońce i mimo, że mój pieprzony
"najlepszy przyjaciel" teraz pieprzy cię na okrągło ja nie omieszkam
zrobić tego za kilka dni, jak już do reszty go znienawidzisz. - pociągnął mnie
za włosy drugą ręką i zaczął całować moją szyję. Obrzydliwość.
- Przypomnij sobie czego Harry próbował cię nauczyć na treningu.
-krzyczała moja podświadomość.
Złapałam jego kark, na którym znajdowały się pasma za długich włosów.
Przycisnęłam go do siebie bardziej hamując odruch wymiotny.
- Mmm… czyży twój pieprzony fagas cię nie zaspokajał kochanie? -
powiedział. Obrzydzenie, to słowo chyba było najmniej niepozytywne słowo
jakiego mogłam użyć.
Podniosłam nogę i najmocniej jak umiałam kopnęłam go kolanem w krocze.
Dwa razy.
- Bardzo dobrze. - moje wewnętrzne "ja" klasnęło w dłonie z
szerokim uśmiechem na twarzy.
- Kurwa ty pierdolona dziwko. Zniszczę cię! - krzyknął i trzymając się
za krok ruszył bardzo, bardzo wolno do tarasowego okna.
- Leah! - usłyszałam słodki głos mojej przyjaciółki, która zaraz
pojawiła się w drzwiach mojego pokoju. Przykleiłam na twarz dobrze wypracowany
przed lustrem, sztuczny uśmiech i odwróciłam się w stronę czerwono - włosej. -
Ja pierdole. Nie wyglądasz już na wstydliwą dziewczynkę kochana. Teraz raczej
wyglądasz jak bogini seksu. - uśmiechnęła się, a w jej policzkach pojawiły się
głębokie dołeczki.
Mogłabym założyć się o stówę, znając koleżankę, że przypomniała sobie
naszą rozmowę, gdzie wspomniała o domniemanym gorącym stosunku jaki miałam
dzielić z Harry'm.
- Gdzie mnie zabierasz diablico? - zapytałam i usiadłam na łóżku
zawiązując czarnego trampka.
- Niespodzianka. - powiedziała i otworzyła szerzej drzwi dając mi znak,
żebym ruszyła się z miejsca.
- A tak naprawdę to sama nie wiem, gdzie zabiorą nas nasi koledzy. -
puściła mi oczko i wyszła z pokoju.
Tak jest. Poznam znów nowych ludzi. A wszystko stało się za sprawą
Harry'ego, o którego tak cholernie się martwię.
^^^
-Masz chłopaka? - wyszeptał mi na ucho James, który od początku naszej
znajomości, która trwała zaledwie kilkadziesiąt minut. Nie żeby mi to nie
schlebiało, bo naprawdę czułam, że moja samoocena sięga wyżyn. Tak właściwie,
to Harry był moim chłopakiem?
- Mam kogoś. - odparłam wymijająco, lecz prawdziwie i subtelnie
odepchnęłam kolegę od siebie i weszłam do pomieszczenia, w którym znajdowały
się dziesiątki osób. Nie wiedziałam co to za miejsce, ale ruszyłam za pozostałą
szóstką moich nowych znajomych. April, małą blondynką o modrych oczach,
Brandon'em, wysokim szatynem i zielonych oczach, Eric'iem niskim Latynosem,
Milly, bardzo wysoką, trochę plastikową, ale bardzo sympatyczną czarnulką i
dwójką pozostałych chłopaków, których imienia nie pamiętałam.
- Chodźcie szybko już się zaczyna! - krzyknęła April przywołując nas
wszystkich do siebie.
Podeszłam do niej szybkim krokiem, a ona objęła mnie ramieniem.
Przede mną znajdowała się szeroka klatka, a wokół niej wrzeszczał tłum
ludzi.
W środku znajdował się ubrany w czarno-białą bluzkę w pionowe paski
facet, który właśnie robił próbą mikrofonu.
- Witam wszystkich bardzo serdecznie na długo wyczekiwanym
przedsięwzięciu jakim jest pierwsza od trzech miesięcy walka naszego mistrza.
Zacznijmy więc i nie przedłużając już i tak długiego wyczekiwana zapraszam.
Patrick'a Steels. - rozległ się wielki aplauz. Moi nowi przyjaciele też
skandowali i klaskali, gdy do klatki wszedł odziany w jakiś szlafrok mężczyzna.
Zrzucił go z ramion i odwrócił się do tłumu, który jeszcze głośniej
zaczął krzyczeć.
Teraz dokładnie mogłam go obejrzeć. Miał ciemne włosy, których końce
przefarbowane były na zielono. Jego oczy były ciemno niebieskie, a w nich
malowała się wściekłość. Był postawny i wysoki. Zapewne gdybym stanęła obok
niego przewyższałby mnie jeszcze bardziej niż dotychczas najwyższy mężczyzna,
który trwał przy moim boku, którym był Harry.
- Kurwa. - szepnęłam do April - Czy on żywi się czymś poza sterydami? -
zapytałam.
- Taa, fakt musiał trochę brać, żeby pokonać tego pierdolonego
skurwysyna, z którym zaraz walczy. Patrick jest naszym dobrym znajomym i nie
jest groźny, ale tamten drugi … kurwa chyba bym się zesrała ze strachu, gdybym
miała spędzić choćby minutę sam na sam z tym skurwielem …
- monolog April przerwało gwizdnięcie w mikrofon.
- Powitajmy wielkimi brawami naszego mistrza. Wszyscy wiemy o kogo
chodzi, więc nie przedłużając tej cholernie długiej chwili zapraszamy Harry'ego
"Invicto" Styles'a.
Nie proszę nie! - krzyczałam w duchu. Wiedziałam, że będzie walczył,
ale nie sądziłam, że jego przeciwnik będzie wyższy, szerszy, grubszy i
napakowany sterydami.
Czułam jakbym spadała. Moje serce się zatrzymało kiedy w oddali
zobaczyłam otwierające się drzwi, a w nich oświetlonego swoim własnym blaskiem
mężczyznę, który skradł moje serce.
- Może nie wygląda jakoś bardzo straszne, ale naprawdę bym umarła,
gdybym została z nim sama. - powtórzyła April.
Moje oczy wypełniły się łzami, ale nie mogłam dać im wylecieć. Nie
teraz.
Harry powoli schodził ze schodów. Krzyki zwolenników mojego bruneta były
tak głośne, że aż szumiało mi w uszach.
Obok mnie stały jakieś plastikowe, puste dziunie, które wymieniały się głupimi
komentarzami na temat jaki to on może być w łóżku. Wszyscy zaczęli skandować
"Invicto", gdy zrzucił zieloną narzutę ze swoich pleców. Stałam tak
blisko, a jednak tak daleko. Widziałam jak się uśmiecha. Idealnie białe zęby
rozświetliły całe pomieszczenie. Idealny uśmiech dał iskrę i zabłyszczał w moim
sercu.
Niewiele myśląc, lub tak naprawdę w ogóle nie myśląc ruszyłam do przodu.
Nie zwracając uwagi na ludzi stojących przede mną zaczęłam się przepychać i nie
zważając na swój ból i wściekłe spojrzenia innych dotarłam do głupiej,
przerażającej klatki, do której właśnie miał wejść ON.
Podeszłam do niego bardzo szybko i dotknęłam jego ramienia.
Powoli odwrócił się. W jego oczach była radość i skupienie, a na ustach
uśmiech, dzięki któremu niektóre laski dochodziły.
- Proszę, wycofaj się. Jeszcze możesz. - mówiłam błagalnym tonem, a mój
głos łamał się tak bardzo od powstrzymywanych łez, że nie wiem czy usłyszał
przynajmniej połowę tego co chciałam mu powiedzieć.
- Co ty tu kurwa robisz Leah!? - zapytał gniewnie. Obiecałam, że nie
przyjdę, a jednak stoję przed nim.
- Nie wiedziałam, że Zoey mnie tu przyprowadzi. Naprawdę nie
wiedziałam, ale teraz proszę wycofaj się. Tak cholernie się o ciebie boję. -
wyłkałam.
- Hej! Styles! Pożyczysz mi swoją laskę. Po wygranej walce na pewno
przyda mi się chwila przyjemności. - usłyszałam głos, który dochodził z zza
pleców Harry'ego. Spiął się na te słowa. Nie raz mi mówił, że jestem tylko
jego. Że należę do niego, a takie słowa denerwowały go.
Zamknął na chwilę oczy, a gdy ponownie je otworzył płonęły czarną
złością. Właśnie wtedy się go bałam i naprawdę współczuję Patrick'owi, że
będzie z nim walczył.
Złapał mnie za włosy i pociągnął, żeby zaraz za chwilę zaatakować moje
wargi w agresywnym pocałunku. Jego język i usta doskonale wiedziały czego chcą,
a już jak to dostać wydawało się najprostszą rzeczą na świecie. Gdyby nie ci
wszyscy ludzie wokół byłoby całkiem romantycznie. Gdy skupiłam się na czymś
innym niż przerażający ciemny odcień zieleni, który mienił się w oczach mojego
Harry'ego usłyszałam buczące na mnie plastikowe lalki. Uśmiechnęłam się przez
pocałunek. Wiedziałam, że on zrobił to po to by pokazać, że ja należę do niego,
ale dzięki temu wszyscy wiedzieli, że on należy do mnie.
- Zasłużyłaś na klapsa. - powiedział gdy już oderwaliśmy się od siebie.
- Pamiętaj jesteś moja laleczko. - puścił mi oczko i polizał moją dolną wargę.
- Ian! - krzyknął, a w moich uszach znów zaszumiało. -Zabierz ją do
domu!
- A ty bądź grzeczną dziewczynką inaczej spiorę ci tyłek. - ostrzegł
mnie. W jego oczach nie został już choćby najmniejszy blask. W niczym nie
przypominał już mojego Harry'ego.
Poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię, ale strzepnęłam dużą dłoń i
ruszyłam ze spuszczoną głową do wyjścia, przy którym jak zdążyłam zauważyć
czekali już moi nowi znajomi z Zoey na czele.
- Wiedziałam! Wiedziałam kurwa, że to on. Jak w ogóle śmiałaś się z nim
spotykać?! Co?! - krzyczała i wymachiwała rękami. Zoey była agresywna, ale
nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek będzie zła na mnie. - Spieprzaj. Już nigdy
możesz się do mnie nie odzywać i wrócić do swojego pieprzonego Harry'ego, który
chce cię tylko dlatego, że może rżnąć cię jak tylko mu się podoba. Dla mnie już
nie istniejesz Leah! - krzyknęła i ponownie weszła do pomieszczenia, w którym
walczy bliski memu sercu chłopak.
Nim się obejrzałam za Zoey weszli pozostali, a przede mną została tylko
April.
Podeszła do mnie i przytuliła, czego w ogóle się nie spodziewałam.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to zadzwoń do mnie. - odsunęła się
- Rozumiem cię. Miłość nie wybiera. - powiedziała i puściła mi oczko po czym
odeszła. Ja nie wiem co do niego czuję. Poza tym, Harry jest na mnie zły, i
raczej nie będzie chciał już nigdy mnie zobaczyć.
- Potrzebujesz podwózki? - usłyszałam głos za swoimi plecami.
Przede mną zmaterializował się Ian. Uśmiechnęłam się do niego słabo -
Nie chcę sprawiać problemu. - odparłam. - Pewnie masz lepsze rzeczy do roboty.
- Chodź. Harry zabiłby mnie gdyby coś ci się stało Leah. - uśmiechnął
się i poprowadził mnie do samochodu. Weszłam do środka i zapięłam pas
bezpieczeństwa.
- Jakoś nie sądzę, żeby chciał mnie jeszcze kiedykolwiek widzieć. -
powiedziałam cicho. - Ale cóż mam ciebie, Sam, Gerett'a, Abby i April. To
lepiej niż mieć samą Zoey. - wmawiałam sobie i lekko uśmiechałam się, żeby
bardziej uwierzyć w swoje słowa.
- Leah zmieniłaś go. Jemu zależy na tobie. Nigdy nie widziałem go w
takim stanie. Teraz jest naprawdę szczęśliwy, z tobą. Cały czas o tobie mówi,
jest tobą kurewsko zauroczony i proszę nie pozwól mu odejść. - powiedział, a
gdy na niego spojrzałam uśmiechnął się szeroko - Wiesz co powiedział mi
ostatnio? Że jesteś panią jego snów. Że cię wyśnił. - odwróciłam się do szyby i
patrzyłam na zlewający się obraz.
- Mi też już kiedyś to powiedział. Ale ja nie chciałam słuchać.
^^^
---------------------------------------------------------------
[Harry]
W telewizji nic nie było. Nie miałem co robić, a po walce nawet nie
byłem zmęczony. Tak w ogóle to czym by się tu zmęczyć? Gruby Patrick, nie miał
szans.
Jednak przez całą walkę myślałem tylko o niej. Z resztą cały czas o
niej myślę. Nie spodziewałem się, że będę kiedykolwiek myślał, że chcę się nią
zająć. Zaopiekować i troszczyć. Moja księżniczka, jednak zasługuje na kogoś
lepszego niż ja. Niż gość, który na początku był z nią tylko dla zakładu.
Kurwa!
Wstałem z kanapy i poszedłem przez korytarz do jednego z dwóch pokoi,
które zamykałem na klucz.
Otworzyłem małym przyrządem drzwi i wszedłem do niewielkiego pokoju.
Mojego ulubionego.
Było w nim zaledwie kilka rzeczy. Jednak one były ze mną od początku.
Od dzieciństwa. Fakt, że rozstaliśmy się na jakiś czas, ale odnalazłem każdą z
nich.
Podszedłem do największej rzeczy, mieszczącej się w środkowej części
pokoju.
Usiadłem na czarnym wąskim krześle, które było nieodłącznym elementem
mojego ulubionego instrumentu jakim było pianino. Dawno na nim nie grałem. Nie
miałem czasu, a może nie miałem odwagi ponownie do niego usiąść. Teraz zresztą
też nie jestem w stanie na nim zagrać, bo niesie za dużo wspomnień.
Kurwa!
Oszukuję nawet siebie. Przecież nie jestem już taki jak kiedyś. Całkiem
się zmieniłem. Ona mnie zmieniła. Dzięki niej jestem lepszy.
Uśmiechnąłem się na myśl o jej idealnych, malinowych ustach, które
śmieją się za każdym razem, gdy się spotykamy. O jej wspaniałych, wielkich,
sarnich oczach, w których widzę, że ona coś do mnie czuje. Wiem, że nie powinno
mnie to cieszyć, ale jednak … ja czuję coś do niej. I nie chodzi mi o jej
ciało. Ja czuję, że ona należy do mnie sercem, a ja sercem do niej. Kiedy tylko
ją widzę ono bije naprawdę szybko, a przecież znów nie chciałem cierpieć przez
uczucia.
Jednak dziś byłem na nią zły. Bardzo. Przyszła tam, chociaż obiecała,
że zostanie, że nie będzie się mieszać w to środowisko, podczas walki.
W sumie to nadal jestem troszkę zdenerwowany, ale nie dlatego, że tam
była. Dlatego, że zachowałem się jak zwykły prostak, i ona pewnie nie chce mnie
już więcej widzieć. Zakład już się skończył, ale ja nie wyobrażam sobie, że już
nigdy nie zobaczę tych oczu, tego uśmiechu, tym rumieńców.
- Kurwa! - powiedziałem tym razem na głos, kiedy usłyszałem dzwonek do
drzwi. Miałem na sobie jedynie spodenki, bo już nie widziałem sensu ubierać się
w jakieś ubrania po domu skoro zaraz będę musiał ubrać się w pieprzony
garnitur, żeby wyjść na uroczystą kolację, która zorganizowana była na moją
cześć.
Poszedłem do drzwi i je otworzyłem, a moim oczom ukazała się piękna,
maleńka postać, której policzki przyozdabiały rumieńce, które na pewno nie
pochodziły od zimna.
Bawiła się końcówkami swoich włosów i wpatrywała w swoje małe stopy.
- Przepraszam Harry. - szepnęła cicho. Ja Pierdole. Jak ja uwielbiałem
słyszeć swoje imię w jej ustach. - Przepraszam, że tam przyszłam. Nie chciałam
cię rozzłościć. Jeśli chcesz mogę sobie iść, ale najpierw musiałam sprawdzić
czy nic ci nie jest. - powiedziała i zaszczyciła mnie spojrzeniem swoich
czekoladowych oczu. To zawsze ja onieśmielałem spojrzeniem, ale jej oczy, wierciły
dziury w mojej duszy i sprawiały, że moje serce bije w szaleńczym tempie.
- Nie pozwolę ci odejść. - odparłem i przygarnąłem ją do siebie. Była
taka delikatna. Taka krucha. Czułem, że gdybym tylko chciał ją mocno przytulić
i pokazać jak bardzo mi na niej zależy, połamał bym jej kości.
- Czyli, mogę zostać? - zapytała cicho wtulając się w moją szyję. Stała
na palcach. Jak można być tak niskim? A może to ja jestem jakiś nadzwyczaj
wysoki? No nie wiem, w każdym razie jej wzrost też mnie kręci.
- Możesz. - powiedziałem i uśmiechnąłem się całując czubek jej głowy.
Przesunąłem swoje ręce po jej ciele, by w końcu spoczęły na jednaj z
kilku ulubionych części jej ciała mianowicie na tyłek.
Poczułem jej uśmiech na swojej skórze. O tak, ona też lubiła jak to
robię.
Podniosłem ją bez problemu i zaplotłem jej nogi wokół swojego pasa.
Spojrzałem jej w oczy, gdy jej głowa znalazła się naprzeciw mojej. Kochałem jej
oczy, jej usta, całe jej ciało. Oblizałem wargi po czym przygryzłem dolną.
- Musisz to robić? - zapytała i pociągnęła moją brodę. Zaśmiałem się, a
ona przewróciła oczami. Miałem cholerną ochotę dać jej klapsa, ale zamiast tego
uszczypnąłem jej pośladek. Podskoczyła lekko, a jej bluzka podwinęła się.
Piękny, nagi brzuch ocierał się o mój.
- Co teraz robiłeś? - zapytała i złożyła krótki pocałunek na moim
policzku, choć wiedziała, że moje usta łakną bliższego kontaktu z jej. -
Zaczekaj, zaczekaj. Chodź ze mną szybko. - powiedziała i zeskoczyła ze mnie podtrzymując
się o moje ramiona.
Nadal staliśmy w otwartych drzwiach, ale dopiero teraz poczułem chłód
jaki panował na zewnątrz bo wcześniej jej ciało mnie ogrzało. Uśmiechnąłem się
do siebie jak idiota, gdy przypomniałem sobie jak moja księżniczka powiedziała,
że będzie mnie chronić.
- Z czego się tak cieszysz? - zapytała, a ja uśmiechnąłem się jeszcze
szerzej.
Odwróciła się i znów stanęła na palcach i zachłannie wpiła się w moje
wargi. Oh kurwa! Te idealne usta. Ona była moim narkotykiem. Była moim
zapomnieniem. Była moim nowym życiem. Lepszym życiem.
Westchnęła i rozchyliła wargi polizała moje zanim wsunęła język w moje
tęskne usta.
Całowała mnie tak jakby jutra miało nie być.
Złapałem jej udo i pociągnąłem mocno do góry. Z jej gardła wydobył się
cichy jęk, gdy palcem przypadkowo dotknąłem jej kobiecości. Jak bardzo chciałem
jej posmakować jeszcze raz.
Oderwała się ode mnie i wysunęła nogę z objęcia mojej dłoni.
- Prowokują mnie twoje dołeczki. - burknęła i odwróciła się ponownie i
ruszyła w głąb domu, którego nigdy tak naprawdę nie obejrzała.
^^^
- Leah. Przecież ci powiedziałem, że nic mi nie jest. - powiedziałem,
kiedy z uwagą oglądała każdy kawałeczek mojego brzucha. Jeździła palcami
rysując nieznane wzory na mojej skórze, która bardzo pragnęła dotyku jej
delikatnej, cienkiej jak papier oliwkowej skóry.
- Kłamco. - powiedziała gniewnie, ale zaraz potem wyraz jej twarzy
złagodniał. Przytknęła wargi do mojego boku i składała w jednym miejscu
delikatne pocałunki. - Boli cię? - zapytała i podniosła głowę zaczęła głaskać
mnie po policzku. Boże! Jak ona na mnie działała. I była tylko moja.
- Co ma mnie boleć? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie i podniosłem
się do pozycji siedzącej zerkając na jakąś okropną ranę, która tak bardzo ją
zaniepokoiła.
To był ledwo zauważalny siniak. Tak mały, że nie wiem czy nawet
zajmował by cały opuszek jej małego palca.
Zamknąłem na chwilę oczy rozkoszując się dotykiem jej drobnej rączki na
moich nagich ramionach.
Przypomniałem sobie, jak bardzo musiało boleć ją, jak można powiedzieć,
pobiłem ją tak, że miała siniaki, które
nie wyglądały jak ten ledwo widoczny.
Nie zrobiłem jednak tego dlatego, że taki jestem, chociaż wydawało mi
się, że właśnie taki, ale dlatego, że bałem się tego co do niej czułem. Chociaż
może, bałem się, że ktoś mi ją zabierze kiedy już jej to powiem. Jaki jestem
popierdolony. Mój chory umysł, ledwo radzi sobie z pieprzonymi myślami.
- Leah kochanie. - powiedziałem i uśmiechnąłem się otwierając oczy.
Napotkałem jej spojrzenie, które kusiło mnie tak cholernie. - Czy
zaszczyciłabyś mnie swoją obecnością na kolacji? - zapytałem i posadziłem ją na
swoich kolanach. - Jeśli wolisz możemy zostać w domu, ale …
- Z przyjemnością pójdę z tobą na kolacje. - odparła. Wzruszyła
ramionami i uśmiechnęła się niewinnie, pokazując maleńki dołeczek w brodzie,
który zauważyłem dopiero teraz.
- Możemy pojechać do mnie? Chyba powinnam się przebrać. - powiedziała i
spojrzała na swój strój.
Nie ważne co miałaby na sobie, dla mnie zawsze wyglądała bajecznie.
Nawet w koszulce "lovely", którą miała na sobie gdy pierwszy raz ją
pocałowałem.
Podniosłem się tym samym przerzucając ją na swoje plecy, co skwitowała
radosnym piskiem.
Poszedłem przed siebie i zaraz ponownie znaleźliśmy się w korytarzu,
który prowadził do głównej części domu. Szybko wszedłem na schody i ruszyłem do
ostatnich drzwi na piętrze po prawej stronie.
- Po raz pierwszy będę widziała coś oprócz twojej sypialni Harry. -
powiedziała i pocałowała moje lewe ramie. W mojej głowie brzęczało wypowiadane
przez jej usta moje imię. Dobrze wiedziała, że lubię jak je mówi. Zresztą ona
wie wszystko.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Leah zeskoczyła zgrabnie z moich
pleców i stanęła obok mnie. Byliśmy w garderobie. Oczywiście, gdyby nie
pieprzona babka od wnętrz nie wizualizowała sobie, że właśnie tu będzie
najlepsze miejsce na to pomieszczenie zapewne w ogóle nie było by tu
pieprzonych szaf, których nawet nie mam zapełnionych, a jak mam to nawet o tym
nie wiem. Kurwa! Przecież ja prawie wcale tu nie wchodzę, chyba, że muszę
założyć garnitur czy coś, takiego, bo większość ubrań które noszę mam w
sypialni.
W każdym razie, moja księżniczka stała obok mnie i patrzyła na nas w
lustrze.
Moja idealna, wyśniona dziewczyna.
Wszystko w niej kręciło mnie jak jasna cholera, i nie mogłem zrozumieć
dlaczego ona nie widzi jaka jest piękna.
- Przy tobie wypadam całkiem słabo. - zaśmiała się i poprawiła swoje
długie włosy przerzucając je na swoje lewe ramię. - Ale pocieszam się tym, że
większość dziewczyn na całym świecie przyćmiona jest twoim blaskiem Harry. -
uśmiechnęła się. - Więc, po co tu jesteśmy? - zapytała.
- Otwórz szafę w prawym rogu. -powiedziałem i oparłem się o jedno z
luster, które zastępowały drzwi do pierdolonych magazynów z ubraniami.
Poszła przed siebie, a ja nie mogłem oprzeć się i wpatrywałem się w jej
cudowne pośladki. Już nie rumieniła się kiedy dotykałem ją wszędzie i patrzyłem
jak w obrazem, tylko uśmiechała, a ja kochałem jej uśmiech, więc muszę zacząć
częściej się na nią gapić.
Oblizałem wargi, kiedy nasze spojrzenia w lustrze się skrzyżowały.
Puściła mi oczko i zakołysała biodrami. Tak bardzo chciałem się z nią kochać.
Już nie chciałem jej przelecieć, co jak zrobiłbym z każdą inną. Chciałem
pokazać jej jak bardzo zależy mi na niej.
- Jesteś najlepszym chłopakiem na całym świecie Harry! - krzyknęła z
entuzjazmem i rzuciła mi się w ramiona. Byłem tak bardzo zamyślony, że
całkowicie przestałem zwracać uwagę na cokolwiek innego, prócz moich myśli, ale
podejrzewam, że zajrzała do szafy, która wyposażona była w nowe, seksowne
sukienki, które kupiłem specjalnie dla niej, a raczej kupiła je Sam, która
wiedziała co mi się podoba.
----------------------------------------------------------------
[Leah]
^^^
- Mówiłem ci już jak bardzo podobasz mi się w tej sukience? - zapytał
Harry. Jego głos, który wywołał drobne dreszcze w dole mojego kręgosłupa odbił
się echem w moim podbrzuszu.
- Mówiłeś. Jakieś milion razy. - odparłam i wysiadłam z samochodu,
którego drzwi otworzył mi Nathan. Tak! Poznałam wreszcie chłopaka, który kupuje
mi seksowne ciuszki.
Był mulatem. Jego włosy były bardzo ciemne, ale oczy nieskazitelnie
błękitne. Ubrany był w garnitur, tak samo jak Harry.
Uśmiechnęłam się do niego, gdy już puściłam jego rękę, która dawała mi
minimalne, chwilowe zabezpieczenie, że nie przewrócę się na tych niebotycznie
wysokich szpilkach, które miały jakieś piętnaście centymetrów wysokości. Ich
jedynym plusem było to, że nie było widać tak ogromnej różnicy w stosunku do
wzrostu mojego i bruneta, a minusy mogłabym wymieniać w nieskończoność, dlatego
nawet nie zaczynam o tym myśleć.
- Dziękuję Nathan. - powiedziałam. - Idziesz z nami? - zapytałam. Nie
zniosłabym myśli, że nie dość, że nas tu przywiózł będzie musiał siedzieć sam w
tym samochodzie.
- Nie kochanie. Nathan zostanie. - usłyszałam za sobą głos Harry'ego,
który wydawało mi się jest jeszcze bardziej zachrypnięty od bezpodstawnej złości.
- Dobrze, więc do zobaczenia. - powiedziałam i posłałam mulatowi pocieszający
uśmiech, bo wydawał się smutniejszy niż jeszcze kilka chwil temu.
Harry złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do swojego zakrytego
białą koszulą torsu.
- Masz z nim nie rozmawiać. - rozkazał. W jego oczach błąkał się ten
straszny obłęd. Ten sam, przez który sprawiał mi ból. Zacisnął szczękę i
patrzył w moje oczy, które, jak sądzę, wypełniał niepokój.
- Masz nie rozmawiać z żadnym pierdolonym facetem, czy się
zrozumieliśmy? - zapytał.
Właśnie moja wewnętrzna masochistka, która pragnęła, żeby mój
nadgarstek płonął z bólu odtańczyła krótki taniec zwycięstwa. Zazdrość
przemawiała przez niego i unosiła się nad nami zakrywając otoczkę tego
cholernego uczucia. Przybiłam z nią w głowie mentalną piętkę i jeszcze lekko
uniosłam się na palce i przytknęłam wargi do jego gorących, które chciałam
poczuć wszędzie.
- Nie musisz być zazdrosny skarbie. - powiedziałam i przejechałam
palcem wskazującym po jego dolnej wardze. - Tylko ciebie chcę. - dodałam cicho
i wtuliłam się w jego szyję, chłonąc
cudowny zapach jego perfum i tego hazzowego zapachu, od którego jestem
zdecydowanie uzależniona.
Głośno wypuścił powietrze ustami i objął mnie w talii.
- Wiem, jestem beznadziejny. - powiedział. Uniosłam głowę i spojrzałam
w jego oczy. Były beznamiętnie wpatrzone przed siebie, tak jakby mierzył się z
jakimiś bolesnymi lub nieprzyjemnymi wspomnieniami.
- Jeśli "beznadziejny" znaczy diabelnie bliski ideału i
kurewsko przystojny to jesteś cholernie beznadziejny. - odparłam. Na jego
ustach ponownie zagościł uśmiech, który okalały dwa urocze dołeczki. W jego oczach
zapłonął ogień, który znaczył tylko jedno.
- Nie, nie Harry. Ja znam to spojrzenie. - powiedziałam ze śmiechem i
próbowałam wydostać się z jego ciasno oblatających mnie rąk.
- Jakie spojrzenie? - szepnął mi na ucho. Kurwa! Mógł doprowadzić mnie
na skraj tylko mówiąc.
- Harry proszę, nie tutaj. - szepnęłam gorączkowo. Wokół nas było pełno
ludzi zmierzających do restauracji, przed której wejściem staliśmy od dobrych
kilku minut.
Odchrząknął i odsunął mnie od siebie kładąc swoją rękę na moim biodrze.
- Mam do ciebie bardzo ważne pytanie. - powiedział, można było wyczuć jego
niepewność, która mieszała się z moim zakłopotaniem z niewiadomego powodu. Skinęłam
głową i czekałam na to niecierpiące zwłoki pytanie.
- Czy chcesz być moją dziewczyną i należeć tylko do mnie?
^^^
Właśnie ponownie gromiłam Harry'ego wściekłym spojrzeniem co kwitował
jedynie tym zapierającym dech w piersiach łobuzerskim uśmiechem. Sądziłam, że
czeka nas kolacja we dwoje, ale myliłam się, a z pozoru romantyczna kolacja, na
którą myślałam, że mnie zaprasza zamieniła się w pół - biznesową, na której
rozmawiali o zwycięskiej walce MOJEGO CHŁOPAKA. Wreszcie mogłam to powiedzieć.
Miałam pierwszego chłopaka, który nie wstydził się mnie i z wielką dumą
błyszczącą w oczach przedstawiał mnie wszystkim jako "swoją kobietę".
- … panie Styles, panno Tallberg, życzymy miłego wieczoru. -
powiedziała dama w podeszłym wieku odchodząc od stołu wraz ze swoim mężem,
przerywając mi w moich rozmyślaniach.
- Do widzenia. - odparłam cicho, całkiem nieprzygotowana na panującą tu
atmosferę.
Jak poprzednio w restauracji byli sami starsi ludzie. Kobiety ubrane
były w wytworne, wieczorowe suknie, a mężczyźni w garnitury. Z rogu sali słuchać
było grających na skrzypcach, wiolonczelach mężczyzn. Zaraz obok znajdowało się
miejsce do tańca, ale nikt nawet nie zwracać na nie uwagi. Nie sądzę, żeby
ktokolwiek, kiedykolwiek tańczył w tej restauracji.
- O czym myślisz Maleńka? - zapytał Harry odwracając skutecznie moją
uwagę od głupich nic nie znaczących rozmyślań.
- A … tak tylko zastanawiam się, czy zabić cię tutaj na oczach tych
wszystkich ludzi, czy zrobić to w domu bez świadków. - odparłam.
- Przepraszam, ale inaczej pewnie byś się nie zgodziła. - odpowiedział
z uśmiechem na malinowych wargach.
- W porządku, ale następnym razem, gdy będziesz chciał mnie zabrać na
kolacje w grę wchodzi tylko Mc Donald. - zaśmiałam się i mrugnęłam do niego.
Zawsze, gdy to robiłam on po prostu nie dowierzał, że wykorzystuje przeciw
niemu jego triki na podrywanie.
Wstał od stołu i podszedł do mnie wyciągając przed siebie rękę.
- Zatańczysz ze mną Piękna? - zapytał i uśmiechnął się zachęcająco.
- Z przyjemnością panie Styles. Tyle, że nie umiem tańczyć. -
westchnęłam, ale podniosłam się ujmując jego wyciągniętą, ciepłą dłoń. Od razu splótł
moje palce ze swoimi i przesunął kciukiem po moich kostkach.
Wszyscy, dosłownie wszyscy patrzyli na nas, kiedy szliśmy do
niewielkich rozmiarów parkietu. Nawet grający mężczyźni wydawali się być
zaskoczeni, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że naprawdę nikt tu nie tańczył.
Czułam się troszkę osaczona. Ze wszystkich stron patrzyło na mnie po kilka par
oczu. Złapałam Harry'ego mocniej za rękę, a on oddał uścisk, jednak nie tak
mocny jak mój chcąc dodać mi otuchy.
- Harry ja naprawdę nie umiem. - powiedziałam kiedy stanął przede mną.
Byłam przerażona wizją, że nadal wszyscy na nas patrzą. Chociaż starałam sobie
wmówić, że gapią się tylko na mojego olśniewającego chłopaka.
- Cicho. - uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie trzymając dłonie
na mojej talii. - Leah schudłaś ostatnio. - powiedział niezadowolony.
- Naprawdę chcesz teraz rozmawiać o mojej wadze? - zapytałam.
Pokręcił głową i lekko podniósł mnie stawiając na swoich stopach, tak, żeby
szpilki nie wbijały się w jego skórę. Zarzuciłam ręce na jego kark.
- Powiedz, że jesteś mój. - szepnęłam. Znów go zaskoczyłam. -
Potrzebuję tego.
- Oczywiście, że jestem twój. - powiedział szczerze i uśmiechnął się
niewinnie, czym wywołał to dziwne uczucie w moim podbrzuszu.
- Powiedz jeszcze raz. - zażądałam.
- Jestem twój. - powiedział i
złączył nasze wargi w cudownie słodkim pocałunku, który zawrócił mi w głowie i wpuścił
trochę słońca do mojego serca, które czekało już za długo, żeby powiedział te
słowa.
----------------------------------------------
przepraszam, że tak długo nic, ale miałam małe zamieszanie w szkole, ale już jest :)
mam nadzieję, że się podoba .
myślę, że nie dodam już nic w najbliższej przyszłości .
dlatego wszystkim życzę
Wesołych Świąt, rodzinnej atmosfery, fajnych prezentów pod choinką, Szczęśliwego Nowego Roku i udanego Sylwestra .
x Kocham