niedziela, 22 grudnia 2013

26.

Wyszłam z łazienki i to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

- Co ty tu kurwa robisz? - mój głos zadrżał, ale był przesycony gniewem i przerażeniem, które wypełniło każdą komórkę mojego ciała. W krótkiej chwili roztargnienia zorientowałam się jakiego paskudnego słowa użyłam, ale miałam teraz większy problem niż mój ostatnio niewyparzony język.
- Au … kochanie cóż za uroczy język. Co on z tobą robi. - powiedział Will siedzący na moim biurku, który położył dłonie na swojej klatce udając, że moje słowa go zraniły. Idiota. - Pamiętasz? Ostatnio twój pieprzony skurwiel nam przeszkodził w zabawie mała kurwo. - wyszczerzył zęby w podłym, obleśnym uśmiechu, na którego widok zrobiło mi się niedobrze.
- Może tak się wreszcie zdecydujesz? Najpierw jestem kochaniem, później kurwą. Jestem trochę skołowana. - odparłam nie zdradzając najmniejszych oznak tego jak bardzo się bałam. W sumie to jedna, jednak znacznie mniejsza część mnie pragnęła zostać tam i sprawić by on nigdy już nie pojawił się w moim życiu, a druga większa chciała uciec gdzie pieprz rośnie.
- Nie udzieliłem ci głosu więc się nie odzywaj, chyba że chcesz skończyć w szpitalu. - syknął spod zaciśniętych warg.
Postanowiłam się już nie odzywać. Prawie dygotałam ze strachu, a ten pierdolony psychopata czerpał z tego ogromną przyjemność nadal szczerząc zęby w paskudnym uśmiechu.
- Ja mówię, ty słuchasz kochanie. - zaczął i wbił kciuk w jeden mój policzek, w drugi natomiast pozostałe palce. W moich oczach wzbierały się łzy, ale nie zamierzałam płakać, nie chciałam pokazać mu, że jestem przerażona jak jasna cholera. Jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko mojej.
- Może i on już wygrał, ale nadal mam na ciebie oko, a twoja niewyparzona buźka coraz bardziej mnie podnieca Słońce i mimo, że mój pieprzony "najlepszy przyjaciel" teraz pieprzy cię na okrągło ja nie omieszkam zrobić tego za kilka dni, jak już do reszty go znienawidzisz. - pociągnął mnie za włosy drugą ręką i zaczął całować moją szyję. Obrzydliwość.
- Przypomnij sobie czego Harry próbował cię nauczyć na treningu. -krzyczała moja podświadomość.
Złapałam jego kark, na którym znajdowały się pasma za długich włosów. Przycisnęłam go do siebie bardziej hamując odruch wymiotny.
- Mmm… czyży twój pieprzony fagas cię nie zaspokajał kochanie? - powiedział. Obrzydzenie, to słowo chyba było najmniej niepozytywne słowo jakiego mogłam użyć.
Podniosłam nogę i najmocniej jak umiałam kopnęłam go kolanem w krocze. Dwa razy.
- Bardzo dobrze. - moje wewnętrzne "ja" klasnęło w dłonie z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Kurwa ty pierdolona dziwko. Zniszczę cię! - krzyknął i trzymając się za krok ruszył bardzo, bardzo wolno do tarasowego okna.
- Leah! - usłyszałam słodki głos mojej przyjaciółki, która zaraz pojawiła się w drzwiach mojego pokoju. Przykleiłam na twarz dobrze wypracowany przed lustrem, sztuczny uśmiech i odwróciłam się w stronę czerwono - włosej. - Ja pierdole. Nie wyglądasz już na wstydliwą dziewczynkę kochana. Teraz raczej wyglądasz jak bogini seksu. - uśmiechnęła się, a w jej policzkach pojawiły się głębokie dołeczki.
Mogłabym założyć się o stówę, znając koleżankę, że przypomniała sobie naszą rozmowę, gdzie wspomniała o domniemanym gorącym stosunku jaki miałam dzielić z Harry'm.
- Gdzie mnie zabierasz diablico? - zapytałam i usiadłam na łóżku zawiązując czarnego trampka.
- Niespodzianka. - powiedziała i otworzyła szerzej drzwi dając mi znak, żebym ruszyła się z miejsca.
- A tak naprawdę to sama nie wiem, gdzie zabiorą nas nasi koledzy. - puściła mi oczko i wyszła z pokoju.
Tak jest. Poznam znów nowych ludzi. A wszystko stało się za sprawą Harry'ego, o którego tak cholernie się martwię.

^^^

-Masz chłopaka? - wyszeptał mi na ucho James, który od początku naszej znajomości, która trwała zaledwie kilkadziesiąt minut. Nie żeby mi to nie schlebiało, bo naprawdę czułam, że moja samoocena sięga wyżyn. Tak właściwie, to Harry był moim chłopakiem?
- Mam kogoś. - odparłam wymijająco, lecz prawdziwie i subtelnie odepchnęłam kolegę od siebie i weszłam do pomieszczenia, w którym znajdowały się dziesiątki osób. Nie wiedziałam co to za miejsce, ale ruszyłam za pozostałą szóstką moich nowych znajomych. April, małą blondynką o modrych oczach, Brandon'em, wysokim szatynem i zielonych oczach, Eric'iem niskim Latynosem, Milly, bardzo wysoką, trochę plastikową, ale bardzo sympatyczną czarnulką i dwójką pozostałych chłopaków, których imienia nie pamiętałam.
- Chodźcie szybko już się zaczyna! - krzyknęła April przywołując nas wszystkich do siebie.
Podeszłam do niej szybkim krokiem, a ona objęła mnie ramieniem.
Przede mną znajdowała się szeroka klatka, a wokół niej wrzeszczał tłum ludzi.
W środku znajdował się ubrany w czarno-białą bluzkę w pionowe paski facet, który właśnie robił próbą mikrofonu.
- Witam wszystkich bardzo serdecznie na długo wyczekiwanym przedsięwzięciu jakim jest pierwsza od trzech miesięcy walka naszego mistrza. Zacznijmy więc i nie przedłużając już i tak długiego wyczekiwana zapraszam.
Patrick'a Steels. - rozległ się wielki aplauz. Moi nowi przyjaciele też skandowali i klaskali, gdy do klatki wszedł odziany w jakiś szlafrok mężczyzna.
Zrzucił go z ramion i odwrócił się do tłumu, który jeszcze głośniej zaczął krzyczeć.
Teraz dokładnie mogłam go obejrzeć. Miał ciemne włosy, których końce przefarbowane były na zielono. Jego oczy były ciemno niebieskie, a w nich malowała się wściekłość. Był postawny i wysoki. Zapewne gdybym stanęła obok niego przewyższałby mnie jeszcze bardziej niż dotychczas najwyższy mężczyzna, który trwał przy moim boku, którym był Harry.
- Kurwa. - szepnęłam do April - Czy on żywi się czymś poza sterydami? - zapytałam.
- Taa, fakt musiał trochę brać, żeby pokonać tego pierdolonego skurwysyna, z którym zaraz walczy. Patrick jest naszym dobrym znajomym i nie jest groźny, ale tamten drugi … kurwa chyba bym się zesrała ze strachu, gdybym miała spędzić choćby minutę sam na sam z tym skurwielem …
- monolog April przerwało gwizdnięcie w mikrofon.
- Powitajmy wielkimi brawami naszego mistrza. Wszyscy wiemy o kogo chodzi, więc nie przedłużając tej cholernie długiej chwili zapraszamy Harry'ego "Invicto" Styles'a.
Nie proszę nie! - krzyczałam w duchu. Wiedziałam, że będzie walczył, ale nie sądziłam, że jego przeciwnik będzie wyższy, szerszy, grubszy i napakowany sterydami.
Czułam jakbym spadała. Moje serce się zatrzymało kiedy w oddali zobaczyłam otwierające się drzwi, a w nich oświetlonego swoim własnym blaskiem mężczyznę, który skradł moje serce.

- Może nie wygląda jakoś bardzo straszne, ale naprawdę bym umarła, gdybym została z nim sama. - powtórzyła April.
Moje oczy wypełniły się łzami, ale nie mogłam dać im wylecieć. Nie teraz.
Harry powoli schodził ze schodów. Krzyki zwolenników mojego bruneta były tak głośne, że aż  szumiało mi w uszach. Obok mnie stały jakieś plastikowe, puste dziunie, które wymieniały się głupimi komentarzami na temat jaki to on może być w łóżku. Wszyscy zaczęli skandować "Invicto", gdy zrzucił zieloną narzutę ze swoich pleców. Stałam tak blisko, a jednak tak daleko. Widziałam jak się uśmiecha. Idealnie białe zęby rozświetliły całe pomieszczenie. Idealny uśmiech dał iskrę i zabłyszczał w moim sercu.
Niewiele myśląc, lub tak naprawdę w ogóle nie myśląc ruszyłam do przodu. Nie zwracając uwagi na ludzi stojących przede mną zaczęłam się przepychać i nie zważając na swój ból i wściekłe spojrzenia innych dotarłam do głupiej, przerażającej klatki, do której właśnie miał wejść ON.
Podeszłam do niego bardzo szybko i dotknęłam jego ramienia.
Powoli odwrócił się. W jego oczach była radość i skupienie, a na ustach uśmiech, dzięki któremu niektóre laski dochodziły.
- Proszę, wycofaj się. Jeszcze możesz. - mówiłam błagalnym tonem, a mój głos łamał się tak bardzo od powstrzymywanych łez, że nie wiem czy usłyszał przynajmniej połowę tego co chciałam mu powiedzieć.
- Co ty tu kurwa robisz Leah!? - zapytał gniewnie. Obiecałam, że nie przyjdę, a jednak stoję przed nim.
- Nie wiedziałam, że Zoey mnie tu przyprowadzi. Naprawdę nie wiedziałam, ale teraz proszę wycofaj się. Tak cholernie się o ciebie boję. - wyłkałam.
- Hej! Styles! Pożyczysz mi swoją laskę. Po wygranej walce na pewno przyda mi się chwila przyjemności. - usłyszałam głos, który dochodził z zza pleców Harry'ego. Spiął się na te słowa. Nie raz mi mówił, że jestem tylko jego. Że należę do niego, a takie słowa denerwowały go.
Zamknął na chwilę oczy, a gdy ponownie je otworzył płonęły czarną złością. Właśnie wtedy się go bałam i naprawdę współczuję Patrick'owi, że będzie z nim walczył.
Złapał mnie za włosy i pociągnął, żeby zaraz za chwilę zaatakować moje wargi w agresywnym pocałunku. Jego język i usta doskonale wiedziały czego chcą, a już jak to dostać wydawało się najprostszą rzeczą na świecie. Gdyby nie ci wszyscy ludzie wokół byłoby całkiem romantycznie. Gdy skupiłam się na czymś innym niż przerażający ciemny odcień zieleni, który mienił się w oczach mojego Harry'ego usłyszałam buczące na mnie plastikowe lalki. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. Wiedziałam, że on zrobił to po to by pokazać, że ja należę do niego, ale dzięki temu wszyscy wiedzieli, że on należy do mnie.
- Zasłużyłaś na klapsa. - powiedział gdy już oderwaliśmy się od siebie. - Pamiętaj jesteś moja laleczko. - puścił mi oczko i polizał moją dolną wargę.
- Ian! - krzyknął, a w moich uszach znów zaszumiało. -Zabierz ją do domu!
- A ty bądź grzeczną dziewczynką inaczej spiorę ci tyłek. - ostrzegł mnie. W jego oczach nie został już choćby najmniejszy blask. W niczym nie przypominał już mojego Harry'ego.
Poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię, ale strzepnęłam dużą dłoń i ruszyłam ze spuszczoną głową do wyjścia, przy którym jak zdążyłam zauważyć czekali już moi nowi znajomi z Zoey na czele.
- Wiedziałam! Wiedziałam kurwa, że to on. Jak w ogóle śmiałaś się z nim spotykać?! Co?! - krzyczała i wymachiwała rękami. Zoey była agresywna, ale nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek będzie zła na mnie. - Spieprzaj. Już nigdy możesz się do mnie nie odzywać i wrócić do swojego pieprzonego Harry'ego, który chce cię tylko dlatego, że może rżnąć cię jak tylko mu się podoba. Dla mnie już nie istniejesz Leah! - krzyknęła i ponownie weszła do pomieszczenia, w którym walczy bliski memu sercu chłopak.
Nim się obejrzałam za Zoey weszli pozostali, a przede mną została tylko April.
Podeszła do mnie i przytuliła, czego w ogóle się nie spodziewałam.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to zadzwoń do mnie. - odsunęła się - Rozumiem cię. Miłość nie wybiera. - powiedziała i puściła mi oczko po czym odeszła. Ja nie wiem co do niego czuję. Poza tym, Harry jest na mnie zły, i raczej nie będzie chciał już nigdy mnie zobaczyć.
- Potrzebujesz podwózki? - usłyszałam głos za swoimi plecami.
Przede mną zmaterializował się Ian. Uśmiechnęłam się do niego słabo - Nie chcę sprawiać problemu. - odparłam. - Pewnie masz lepsze rzeczy do roboty.
- Chodź. Harry zabiłby mnie gdyby coś ci się stało Leah. - uśmiechnął się i poprowadził mnie do samochodu. Weszłam do środka i zapięłam pas bezpieczeństwa.
- Jakoś nie sądzę, żeby chciał mnie jeszcze kiedykolwiek widzieć. - powiedziałam cicho. - Ale cóż mam ciebie, Sam, Gerett'a, Abby i April. To lepiej niż mieć samą Zoey. - wmawiałam sobie i lekko uśmiechałam się, żeby bardziej uwierzyć w swoje słowa.
- Leah zmieniłaś go. Jemu zależy na tobie. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Teraz jest naprawdę szczęśliwy, z tobą. Cały czas o tobie mówi, jest tobą kurewsko zauroczony i proszę nie pozwól mu odejść. - powiedział, a gdy na niego spojrzałam uśmiechnął się szeroko - Wiesz co powiedział mi ostatnio? Że jesteś panią jego snów. Że cię wyśnił. - odwróciłam się do szyby i patrzyłam na zlewający się obraz.
- Mi też już kiedyś to powiedział. Ale ja nie chciałam słuchać.

^^^

---------------------------------------------------------------
[Harry]

W telewizji nic nie było. Nie miałem co robić, a po walce nawet nie byłem zmęczony. Tak w ogóle to czym by się tu zmęczyć? Gruby Patrick, nie miał szans.
Jednak przez całą walkę myślałem tylko o niej. Z resztą cały czas o niej myślę. Nie spodziewałem się, że będę kiedykolwiek myślał, że chcę się nią zająć. Zaopiekować i troszczyć. Moja księżniczka, jednak zasługuje na kogoś lepszego niż ja. Niż gość, który na początku był z nią tylko dla zakładu.
Kurwa!
Wstałem z kanapy i poszedłem przez korytarz do jednego z dwóch pokoi, które zamykałem na klucz.
Otworzyłem małym przyrządem drzwi i wszedłem do niewielkiego pokoju. Mojego ulubionego.
Było w nim zaledwie kilka rzeczy. Jednak one były ze mną od początku. Od dzieciństwa. Fakt, że rozstaliśmy się na jakiś czas, ale odnalazłem każdą z nich.
Podszedłem do największej rzeczy, mieszczącej się w środkowej części pokoju.
Usiadłem na czarnym wąskim krześle, które było nieodłącznym elementem mojego ulubionego instrumentu jakim było pianino. Dawno na nim nie grałem. Nie miałem czasu, a może nie miałem odwagi ponownie do niego usiąść. Teraz zresztą też nie jestem w stanie na nim zagrać, bo niesie za dużo wspomnień.
Kurwa!
Oszukuję nawet siebie. Przecież nie jestem już taki jak kiedyś. Całkiem się zmieniłem. Ona mnie zmieniła. Dzięki niej jestem lepszy.
Uśmiechnąłem się na myśl o jej idealnych, malinowych ustach, które śmieją się za każdym razem, gdy się spotykamy. O jej wspaniałych, wielkich, sarnich oczach, w których widzę, że ona coś do mnie czuje. Wiem, że nie powinno mnie to cieszyć, ale jednak … ja czuję coś do niej. I nie chodzi mi o jej ciało. Ja czuję, że ona należy do mnie sercem, a ja sercem do niej. Kiedy tylko ją widzę ono bije naprawdę szybko, a przecież znów nie chciałem cierpieć przez uczucia.
Jednak dziś byłem na nią zły. Bardzo. Przyszła tam, chociaż obiecała, że zostanie, że nie będzie się mieszać w to środowisko, podczas walki.
W sumie to nadal jestem troszkę zdenerwowany, ale nie dlatego, że tam była. Dlatego, że zachowałem się jak zwykły prostak, i ona pewnie nie chce mnie już więcej widzieć. Zakład już się skończył, ale ja nie wyobrażam sobie, że już nigdy nie zobaczę tych oczu, tego uśmiechu, tym rumieńców.
- Kurwa! - powiedziałem tym razem na głos, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Miałem na sobie jedynie spodenki, bo już nie widziałem sensu ubierać się w jakieś ubrania po domu skoro zaraz będę musiał ubrać się w pieprzony garnitur, żeby wyjść na uroczystą kolację, która zorganizowana była na moją cześć.
Poszedłem do drzwi i je otworzyłem, a moim oczom ukazała się piękna, maleńka postać, której policzki przyozdabiały rumieńce, które na pewno nie pochodziły od zimna.
Bawiła się końcówkami swoich włosów i wpatrywała w swoje małe stopy.
- Przepraszam Harry. - szepnęła cicho. Ja Pierdole. Jak ja uwielbiałem słyszeć swoje imię w jej ustach. - Przepraszam, że tam przyszłam. Nie chciałam cię rozzłościć. Jeśli chcesz mogę sobie iść, ale najpierw musiałam sprawdzić czy nic ci nie jest. - powiedziała i zaszczyciła mnie spojrzeniem swoich czekoladowych oczu. To zawsze ja onieśmielałem spojrzeniem, ale jej oczy, wierciły dziury w mojej duszy i sprawiały, że moje serce bije w szaleńczym tempie.
- Nie pozwolę ci odejść. - odparłem i przygarnąłem ją do siebie. Była taka delikatna. Taka krucha. Czułem, że gdybym tylko chciał ją mocno przytulić i pokazać jak bardzo mi na niej zależy, połamał bym jej kości.
- Czyli, mogę zostać? - zapytała cicho wtulając się w moją szyję. Stała na palcach. Jak można być tak niskim? A może to ja jestem jakiś nadzwyczaj wysoki? No nie wiem, w każdym razie jej wzrost też mnie kręci.
- Możesz. - powiedziałem i uśmiechnąłem się całując czubek jej głowy.
Przesunąłem swoje ręce po jej ciele, by w końcu spoczęły na jednaj z kilku ulubionych części jej ciała mianowicie na tyłek.
Poczułem jej uśmiech na swojej skórze. O tak, ona też lubiła jak to robię.
Podniosłem ją bez problemu i zaplotłem jej nogi wokół swojego pasa. Spojrzałem jej w oczy, gdy jej głowa znalazła się naprzeciw mojej. Kochałem jej oczy, jej usta, całe jej ciało. Oblizałem wargi po czym przygryzłem dolną.
- Musisz to robić? - zapytała i pociągnęła moją brodę. Zaśmiałem się, a ona przewróciła oczami. Miałem cholerną ochotę dać jej klapsa, ale zamiast tego uszczypnąłem jej pośladek. Podskoczyła lekko, a jej bluzka podwinęła się. Piękny, nagi brzuch ocierał się o mój.
- Co teraz robiłeś? - zapytała i złożyła krótki pocałunek na moim policzku, choć wiedziała, że moje usta łakną bliższego kontaktu z jej. - Zaczekaj, zaczekaj. Chodź ze mną szybko. - powiedziała i zeskoczyła ze mnie podtrzymując się o moje ramiona.
Nadal staliśmy w otwartych drzwiach, ale dopiero teraz poczułem chłód jaki panował na zewnątrz bo wcześniej jej ciało mnie ogrzało. Uśmiechnąłem się do siebie jak idiota, gdy przypomniałem sobie jak moja księżniczka powiedziała, że będzie mnie chronić.
- Z czego się tak cieszysz? - zapytała, a ja uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
Odwróciła się i znów stanęła na palcach i zachłannie wpiła się w moje wargi. Oh kurwa! Te idealne usta. Ona była moim narkotykiem. Była moim zapomnieniem. Była moim nowym życiem. Lepszym życiem.
Westchnęła i rozchyliła wargi polizała moje zanim wsunęła język w moje tęskne usta.
Całowała mnie tak jakby jutra miało nie być.
Złapałem jej udo i pociągnąłem mocno do góry. Z jej gardła wydobył się cichy jęk, gdy palcem przypadkowo dotknąłem jej kobiecości. Jak bardzo chciałem jej posmakować jeszcze raz.
Oderwała się ode mnie i wysunęła nogę z objęcia mojej dłoni.
- Prowokują mnie twoje dołeczki. - burknęła i odwróciła się ponownie i ruszyła w głąb domu, którego nigdy tak naprawdę nie obejrzała.


^^^

- Leah. Przecież ci powiedziałem, że nic mi nie jest. - powiedziałem, kiedy z uwagą oglądała każdy kawałeczek mojego brzucha. Jeździła palcami rysując nieznane wzory na mojej skórze, która bardzo pragnęła dotyku jej delikatnej, cienkiej jak papier oliwkowej skóry.
- Kłamco. - powiedziała gniewnie, ale zaraz potem wyraz jej twarzy złagodniał. Przytknęła wargi do mojego boku i składała w jednym miejscu delikatne pocałunki. - Boli cię? - zapytała i podniosła głowę zaczęła głaskać mnie po policzku. Boże! Jak ona na mnie działała. I była tylko moja.
- Co ma mnie boleć? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie i podniosłem się do pozycji siedzącej zerkając na jakąś okropną ranę, która tak bardzo ją zaniepokoiła.
To był ledwo zauważalny siniak. Tak mały, że nie wiem czy nawet zajmował by cały opuszek jej małego palca.
Zamknąłem na chwilę oczy rozkoszując się dotykiem jej drobnej rączki na moich nagich ramionach.
Przypomniałem sobie, jak bardzo musiało boleć ją, jak można powiedzieć, pobiłem ją tak, że miała siniaki,  które nie wyglądały jak ten ledwo widoczny.
Nie zrobiłem jednak tego dlatego, że taki jestem, chociaż wydawało mi się, że właśnie taki, ale dlatego, że bałem się tego co do niej czułem. Chociaż może, bałem się, że ktoś mi ją zabierze kiedy już jej to powiem. Jaki jestem popierdolony. Mój chory umysł, ledwo radzi sobie z pieprzonymi myślami.
- Leah kochanie. - powiedziałem i uśmiechnąłem się otwierając oczy. Napotkałem jej spojrzenie, które kusiło mnie tak cholernie. - Czy zaszczyciłabyś mnie swoją obecnością na kolacji? - zapytałem i posadziłem ją na swoich kolanach. - Jeśli wolisz możemy zostać w domu, ale …
- Z przyjemnością pójdę z tobą na kolacje. - odparła. Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się niewinnie, pokazując maleńki dołeczek w brodzie, który zauważyłem dopiero teraz.
- Możemy pojechać do mnie? Chyba powinnam się przebrać. - powiedziała i spojrzała na swój strój.
Nie ważne co miałaby na sobie, dla mnie zawsze wyglądała bajecznie. Nawet w koszulce "lovely", którą miała na sobie gdy pierwszy raz ją pocałowałem.
Podniosłem się tym samym przerzucając ją na swoje plecy, co skwitowała radosnym piskiem.
Poszedłem przed siebie i zaraz ponownie znaleźliśmy się w korytarzu, który prowadził do głównej części domu. Szybko wszedłem na schody i ruszyłem do ostatnich drzwi na piętrze po prawej stronie.
- Po raz pierwszy będę widziała coś oprócz twojej sypialni Harry. - powiedziała i pocałowała moje lewe ramie. W mojej głowie brzęczało wypowiadane przez jej usta moje imię. Dobrze wiedziała, że lubię jak je mówi. Zresztą ona wie wszystko.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Leah zeskoczyła zgrabnie z moich pleców i stanęła obok mnie. Byliśmy w garderobie. Oczywiście, gdyby nie pieprzona babka od wnętrz nie wizualizowała sobie, że właśnie tu będzie najlepsze miejsce na to pomieszczenie zapewne w ogóle nie było by tu pieprzonych szaf, których nawet nie mam zapełnionych, a jak mam to nawet o tym nie wiem. Kurwa! Przecież ja prawie wcale tu nie wchodzę, chyba, że muszę założyć garnitur czy coś, takiego, bo większość ubrań które noszę mam w sypialni.
W każdym razie, moja księżniczka stała obok mnie i patrzyła na nas w lustrze.
Moja idealna, wyśniona dziewczyna.
Wszystko w niej kręciło mnie jak jasna cholera, i nie mogłem zrozumieć dlaczego ona nie widzi jaka jest piękna.
- Przy tobie wypadam całkiem słabo. - zaśmiała się i poprawiła swoje długie włosy przerzucając je na swoje lewe ramię. - Ale pocieszam się tym, że większość dziewczyn na całym świecie przyćmiona jest twoim blaskiem Harry. - uśmiechnęła się. - Więc, po co tu jesteśmy? - zapytała.
- Otwórz szafę w prawym rogu. -powiedziałem i oparłem się o jedno z luster, które zastępowały drzwi do pierdolonych magazynów z ubraniami.
Poszła przed siebie, a ja nie mogłem oprzeć się i wpatrywałem się w jej cudowne pośladki. Już nie rumieniła się kiedy dotykałem ją wszędzie i patrzyłem jak w obrazem, tylko uśmiechała, a ja kochałem jej uśmiech, więc muszę zacząć częściej się na nią gapić.
Oblizałem wargi, kiedy nasze spojrzenia w lustrze się skrzyżowały. Puściła mi oczko i zakołysała biodrami. Tak bardzo chciałem się z nią kochać. Już nie chciałem jej przelecieć, co jak zrobiłbym z każdą inną. Chciałem pokazać jej jak bardzo zależy mi na niej.
- Jesteś najlepszym chłopakiem na całym świecie Harry! - krzyknęła z entuzjazmem i rzuciła mi się w ramiona. Byłem tak bardzo zamyślony, że całkowicie przestałem zwracać uwagę na cokolwiek innego, prócz moich myśli, ale podejrzewam, że zajrzała do szafy, która wyposażona była w nowe, seksowne sukienki, które kupiłem specjalnie dla niej, a raczej kupiła je Sam, która wiedziała co mi się podoba.

----------------------------------------------------------------
[Leah]
^^^

- Mówiłem ci już jak bardzo podobasz mi się w tej sukience? - zapytał Harry. Jego głos, który wywołał drobne dreszcze w dole mojego kręgosłupa odbił się echem w moim podbrzuszu.
- Mówiłeś. Jakieś milion razy. - odparłam i wysiadłam z samochodu, którego drzwi otworzył mi Nathan. Tak! Poznałam wreszcie chłopaka, który kupuje mi seksowne ciuszki.
Był mulatem. Jego włosy były bardzo ciemne, ale oczy nieskazitelnie błękitne. Ubrany był w garnitur, tak samo jak Harry.
Uśmiechnęłam się do niego, gdy już puściłam jego rękę, która dawała mi minimalne, chwilowe zabezpieczenie, że nie przewrócę się na tych niebotycznie wysokich szpilkach, które miały jakieś piętnaście centymetrów wysokości. Ich jedynym plusem było to, że nie było widać tak ogromnej różnicy w stosunku do wzrostu mojego i bruneta, a minusy mogłabym wymieniać w nieskończoność, dlatego nawet nie zaczynam o tym myśleć.
- Dziękuję Nathan. - powiedziałam. - Idziesz z nami? - zapytałam. Nie zniosłabym myśli, że nie dość, że nas tu przywiózł będzie musiał siedzieć sam w tym samochodzie.
- Nie kochanie. Nathan zostanie. - usłyszałam za sobą głos Harry'ego, który wydawało mi się jest jeszcze bardziej zachrypnięty od bezpodstawnej złości.
- Dobrze, więc do zobaczenia. - powiedziałam i posłałam mulatowi pocieszający uśmiech, bo wydawał się smutniejszy niż jeszcze kilka chwil temu.
Harry złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do swojego zakrytego białą koszulą torsu.
- Masz z nim nie rozmawiać. - rozkazał. W jego oczach błąkał się ten straszny obłęd. Ten sam, przez który sprawiał mi ból. Zacisnął szczękę i patrzył w moje oczy, które, jak sądzę, wypełniał niepokój.
- Masz nie rozmawiać z żadnym pierdolonym facetem, czy się zrozumieliśmy? - zapytał.
Właśnie moja wewnętrzna masochistka, która pragnęła, żeby mój nadgarstek płonął z bólu odtańczyła krótki taniec zwycięstwa. Zazdrość przemawiała przez niego i unosiła się nad nami zakrywając otoczkę tego cholernego uczucia. Przybiłam z nią w głowie mentalną piętkę i jeszcze lekko uniosłam się na palce i przytknęłam wargi do jego gorących, które chciałam poczuć wszędzie.
- Nie musisz być zazdrosny skarbie. - powiedziałam i przejechałam palcem wskazującym po jego dolnej wardze. - Tylko ciebie chcę. - dodałam cicho i wtuliłam się w jego szyję, chłonąc  cudowny zapach jego perfum i tego hazzowego zapachu, od którego jestem zdecydowanie uzależniona.
Głośno wypuścił powietrze ustami i objął mnie w talii.
- Wiem, jestem beznadziejny. - powiedział. Uniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Były beznamiętnie wpatrzone przed siebie, tak jakby mierzył się z jakimiś bolesnymi lub nieprzyjemnymi wspomnieniami.
- Jeśli "beznadziejny" znaczy diabelnie bliski ideału i kurewsko przystojny to jesteś cholernie beznadziejny. - odparłam. Na jego ustach ponownie zagościł uśmiech, który okalały dwa urocze dołeczki. W jego oczach zapłonął ogień, który znaczył tylko jedno.
- Nie, nie Harry. Ja znam to spojrzenie. - powiedziałam ze śmiechem i próbowałam wydostać się z jego ciasno oblatających mnie rąk.
- Jakie spojrzenie? - szepnął mi na ucho. Kurwa! Mógł doprowadzić mnie na skraj tylko mówiąc.
- Harry proszę, nie tutaj. - szepnęłam gorączkowo. Wokół nas było pełno ludzi zmierzających do restauracji, przed której wejściem staliśmy od dobrych kilku minut.
Odchrząknął i odsunął mnie od siebie kładąc swoją rękę na moim biodrze. - Mam do ciebie bardzo ważne pytanie. - powiedział, można było wyczuć jego niepewność, która mieszała się z moim zakłopotaniem z niewiadomego powodu. Skinęłam głową i czekałam na to niecierpiące zwłoki pytanie.
- Czy chcesz być moją dziewczyną i należeć tylko do mnie?

^^^

Właśnie ponownie gromiłam Harry'ego wściekłym spojrzeniem co kwitował jedynie tym zapierającym dech w piersiach łobuzerskim uśmiechem. Sądziłam, że czeka nas kolacja we dwoje, ale myliłam się, a z pozoru romantyczna kolacja, na którą myślałam, że mnie zaprasza zamieniła się w pół - biznesową, na której rozmawiali o zwycięskiej walce MOJEGO CHŁOPAKA. Wreszcie mogłam to powiedzieć. Miałam pierwszego chłopaka, który nie wstydził się mnie i z wielką dumą błyszczącą w oczach przedstawiał mnie wszystkim jako "swoją kobietę".
- … panie Styles, panno Tallberg, życzymy miłego wieczoru. - powiedziała dama w podeszłym wieku odchodząc od stołu wraz ze swoim mężem, przerywając mi w moich rozmyślaniach.
- Do widzenia. - odparłam cicho, całkiem nieprzygotowana na panującą tu atmosferę.
Jak poprzednio w restauracji byli sami starsi ludzie. Kobiety ubrane były w wytworne, wieczorowe suknie, a mężczyźni w garnitury. Z rogu sali słuchać było grających na skrzypcach, wiolonczelach mężczyzn. Zaraz obok znajdowało się miejsce do tańca, ale nikt nawet nie zwracać na nie uwagi. Nie sądzę, żeby ktokolwiek, kiedykolwiek tańczył w tej restauracji.
- O czym myślisz Maleńka? - zapytał Harry odwracając skutecznie moją uwagę od głupich nic nie znaczących rozmyślań.
- A … tak tylko zastanawiam się, czy zabić cię tutaj na oczach tych wszystkich ludzi, czy zrobić to w domu bez świadków. - odparłam.
- Przepraszam, ale inaczej pewnie byś się nie zgodziła. - odpowiedział z uśmiechem na malinowych wargach.
- W porządku, ale następnym razem, gdy będziesz chciał mnie zabrać na kolacje w grę wchodzi tylko Mc Donald. - zaśmiałam się i mrugnęłam do niego. Zawsze, gdy to robiłam on po prostu nie dowierzał, że wykorzystuje przeciw niemu jego triki na podrywanie.
Wstał od stołu i podszedł do mnie wyciągając przed siebie rękę.
- Zatańczysz ze mną Piękna? - zapytał i uśmiechnął się zachęcająco.
- Z przyjemnością panie Styles. Tyle, że nie umiem tańczyć. - westchnęłam, ale podniosłam się ujmując jego wyciągniętą, ciepłą dłoń. Od razu splótł moje palce ze swoimi i przesunął kciukiem po moich kostkach.
Wszyscy, dosłownie wszyscy patrzyli na nas, kiedy szliśmy do niewielkich rozmiarów parkietu. Nawet grający mężczyźni wydawali się być zaskoczeni, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że naprawdę nikt tu nie tańczył. Czułam się troszkę osaczona. Ze wszystkich stron patrzyło na mnie po kilka par oczu. Złapałam Harry'ego mocniej za rękę, a on oddał uścisk, jednak nie tak mocny jak mój chcąc dodać mi otuchy.
- Harry ja naprawdę nie umiem. - powiedziałam kiedy stanął przede mną. Byłam przerażona wizją, że nadal wszyscy na nas patrzą. Chociaż starałam sobie wmówić, że gapią się tylko na mojego olśniewającego chłopaka.
- Cicho. - uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie trzymając dłonie na mojej talii. - Leah schudłaś ostatnio. - powiedział niezadowolony.
- Naprawdę chcesz teraz rozmawiać o mojej wadze? - zapytałam.
Pokręcił głową i lekko podniósł mnie stawiając na swoich stopach, tak, żeby szpilki nie wbijały się w jego skórę. Zarzuciłam ręce na jego kark.
- Powiedz, że jesteś mój. - szepnęłam. Znów go zaskoczyłam. - Potrzebuję tego.
- Oczywiście, że jestem twój. - powiedział szczerze i uśmiechnął się niewinnie, czym wywołał to dziwne uczucie w moim podbrzuszu.
 - Powiedz jeszcze raz. - zażądałam.

- Jestem twój.  - powiedział i złączył nasze wargi w cudownie słodkim pocałunku, który zawrócił mi w głowie i wpuścił trochę słońca do mojego serca, które czekało już za długo, żeby powiedział te słowa.

----------------------------------------------
przepraszam, że tak długo nic, ale miałam małe zamieszanie w szkole, ale już jest :)
mam nadzieję, że się podoba . 
myślę, że nie dodam już nic w najbliższej przyszłości . 
dlatego wszystkim życzę
Wesołych Świąt, rodzinnej atmosfery, fajnych prezentów pod choinką, Szczęśliwego Nowego Roku i udanego Sylwestra .

x Kocham 

sobota, 7 grudnia 2013

25.

Z mojego gardła wydobyło się mruknięcie oznaczające niezadowolenie, gdy ciepłe powietrze smagało moją szyję tworząc przyjemne ciarki, które znalazły swoje miejsce w dole mojego kręgosłupa.
Wilgotne, idealnie miękkie wargi dotknęły szyi i niespiesznie przesuwały się w górę, aż do miejsca za płatkiem mojego ucha. Niesforne loki łaskotały mój policzek na co zachichotałam i przekręciłam się na bok by nie widział jak dużą przyjemność sprawia mi swoim niezobowiązującym czynem.
Znów przybliżył się do mnie i przytulił do moich pleców. Jego usta dotknęły mojego policzka.
- Wybacz maleńka. Nie mogłem się powstrzymać. - mruknął.
Uh… jego głos rano. Nie. Do. Opisania.
- Nie karz mi przestawać, proszę. - wyszeptał pieszcząc moją skórę słodkimi pocałunkami, które powodowały drżenie każdej części mojego ciała.
- Przecież nic nie mówię Harry. - odszepnęłam i przyłożyłam wargi do jego miękkich loków.
- Porozmawiasz ze mną? - zapytał cicho, dokładnie tak jakbym miała tego nie usłyszeć.
- Oczywiście, że z tobą porozmawiam. Co to za pytanie Harreh? - zapytałam.
Przewróciłam się na drugi bok zmuszając tym samym bruneta, żeby lekko się przesunął.
Zapierało mi dech zawsze, gdy na niego spojrzałam. Oczy, uśmiech, dołeczki w policzkach, loki i najbardziej obezwładniająca rzecz jaką kiedykolwiek miałam okazję doświadczyć, był jego zapach.
- No bo, wiesz … nie miałem wielu okazji na rozmowę z kobietą. - powiedział po chwili. W jego oczach zamajaczył wstyd i smutek.
- Spoko skarbie. Ja nie mam doświadczenia w łóżku, ty w rozmowach. Uzupełniamy się. - zachichotałam nerwowo. Moje wewnętrzne "ja" spadło z materaca w kształcie serca.
- Nie przepraszam. Ja w ogóle nie mam doświadczenia jeśli chodzi o chłopców. - ponownie zachichotałam. Poczułam się jak idiotka. Ostatnio stałam się jakoś bardziej rozgadana, a właściwie częściej miałam niewyparzoną buźkę, ale podobało mi się jak ON na mnie patrzy. Jak pieści swoją wargę językiem. Jak w jego oczach błyszczą iskry. Wszystko w nim było idealne.
- Spoko? Skarbie? - na jego czole pojawiła się mała zmarszczka. Popatrzyłam w jego szmaragdowe tęczówki zupełnie niepotrzebnie bo zaraz na moje policzki wstąpił soczysty rumieniec, który mimo wszystko nie nawiedzał mnie już, aż tak często. - Nie, nie … oh … Leah … nie oto mi chodziło. - powiedział wyczuwając moje zakłopotanie.
Napięłam mięśnie brzucha i podniosłam się do pozycji siedzącej. Podniosłam ręce do góry i wyciągnęłam się, po czym odgarnęłam włosy z twarzy.
- Matko. Co ja z tobą robię dziewczyno? - zapytał ze śmiechem, który wypełnił całe pomieszczenie i odbił się echem w moim podbrzuszu. Zacisnęłam dłoń na mięciutkiej kołdrze, która przykrywała wyłącznie moje nogi, gdy przypomniałam sobie jego palce i język we mnie.
- To o czym chciałeś ze mną porozmawiać Skarbie? - zapytałam i gdy ponownie położyłam się, tym razem na brzuchu puściłam mu oczko.
- O wczorajszym wieczorze. - zacisnął usta. Niech to szlag. Nadal wyglądał cholernie seksownie.
Właśnie przybiłam sobie w głowie piątkę z moją wewnętrzną małą masochistką, że to ja, a nie jakaś inna plastikowa dziunia mam go w łóżku.
- Co chcesz wiedzieć? - zapytałam i przewróciłam oczami.
- Co ten chuj od ciebie chciał.
- Więc, Shane - położyłam nacisk na jego imię - chciał ze mną zatańczyć, ale widziałam jak powoli zżera cię chęć urwania mu głowy za to, że w ogóle ośmielił się do mnie odezwać odmówiłam, po czym poprosił mnie żebym dała mu numer telefonu. - powiedziałam. - Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Dałaś mu ten pieprzony numer? - zacisnął szczękę.
O nie, stary. Nie zaczynaj jakiejś chorej i bezsensownej kłótni.
- Dałam mu ten pieprzony numer. Co cię tak zdenerwowało w moim stroju?
- Miałaś na sobie wszystko takie … obcisłe, dopasowane. - zamknął oczy i pociągnął się za włosy. Wiedziałam, że sprawia mu to przyjemność. Lubił ból. To powinno być oczywiste, biorąc pod uwagę jego zawód. - Twoja bluzka miała całkiem spory dekolt Kochanie - oblizał wargi. Czy on musi być taki seksowny? - Miałaś czerwone szpilki.
- Myślę, że wyglądałam bardzo ładnie. - oburzyłam się na co otworzył oczy, które zahipnotyzowały mnie ponownie.
- Nie. Wyglądałaś cholernie gorąco. Podniecałabyś mnie nawet jakbyś miała na sobie worek, ale czerwone szpilki. Dziewczyno miałem tak straszną ochotę przelecieć cię właśnie tam, na oczach wszystkich, żeby wiedzieli, że jesteś tylko moja. Należysz do mnie. Patrzyłem jak tańczyłaś tak seksownie i nie mogłem uwierzyć w to, że to ze mną tam jesteś, chociaż zachowywałem się jak pieprzony dupek.
- Racja. I nie chciałeś ze mną zatańczyć. - wydęłam wargę i przewróciłam się na bok dopasowując się do jego ciała, które od jakiegoś czasu napierało na mnie.
- Taka jedna kurewsko seksowna laska powiedziała mi, że nie umie tańczyć.
- Ciekawe kto to.
- Mam jedną prośbę Mała. - powiedział.
- Tak.
- Nie chcę, żebyś szła na tą walkę.

^^^

Nie chcę, żebyś szła na tą walkę. Nie chcę, żebyś szła na tą walkę. Nie chcę, żebyś szła na tą walkę. Potrząsnęłam głową, żeby pozbyć się wreszcie tej głupiej myśli. Jego słowa ciągle do mnie powracały, a ja mimo wielkich chęci nie mogłam się ich pozbyć.
Wolałam raczej na nowo przetwarzać w głowie inne słowa, którymi uraczył mnie, gdy jeszcze leżeliśmy razem w łóżku.
- Pójdziesz na tą pieprzoną walkę. - powiedziała wewnętrzna masochistka, która właśnie rozciągała się leżąc na puszystej wykładzinie. - Tak w ogóle to dawno nie jeździłaś konno koleżanko. - skarciła mnie.
Nawet wewnętrznie musiałam dostać niewyparzonej buźki. Jestem jakaś dziwna.
Otworzyłam oczy uśmiechając się do siebie jak głupia i namydliłam jedną nogę malinowo miętowym mydłem po czym z powrotem włożyłam ją do ciepłej wody i dokładnie to samo zrobiłam z drugą.
Mgiełka zapachów unosiła się w powietrzu tworząc idealną woń łącząc się z lawendowymi świecami, które zapaliłam w dużej ilości i poustawiałam wokół wanny.
- Harry'emu przydałaby się taka kąpiel po walce. - pomyślałam.
Pragnęłam skupić się na czyś innym niż zadręczanie się tym, że coś może mu się stać, że będzie cierpiał. Choć oczywiście nigdy, ale to nigdy nie przyznał by się do tego, że coś go boli. Jest samcem alfa. Musi mieć nad wszystkim kontrolę. Musi wiedzieć wszystko. Myślę, że on stara się mnie ochronić. Przed wszystkim.
 Zrobiłabym dla niego absolutnie wszystko. Więcej niż mógłby sobie nawet wyobrazić.
Wzdrygnęłam się, a na kafelki spadło kilka kropel wody, które utworzyły niewielką kałużę, gdy mój telefon zadzwonił sprowadzając mnie do rzeczywistości.
Podniosłam komórkę i nie sprawdzając kto dzwoni przyłożyłam do ucha.
- Halo. - powiedziałam.
- Hej kocico. - odezwała się swoim typowym przywitaniem, które kierowała tylko do mnie Zoey. - Co dzisiaj porabiasz? Nic to świetnie. Naszykuj się bo dzisiaj wyjątkowo spędzisz czas ze mną, a nie z tym swoim kochasiem. - no proszę. Zaczął się słowotok, który nawet mnie czasami ciężko było słuchać.
- Taa z moim kochasiem. - zaśmiałam się, ale szybko spoważniałam, a nawet zasmuciłam się przypominając sobie, że "mój kochaś" niedługo wejdzie do pieprzonej klatki i będzie walczył z jakimś pieprzonym idiotą. - Już dawno się nie widziałyśmy, ale mam pewne obawy czy będę mogła wyjść. - wyznałam szczerze i dmuchnęłam w pianę, która spoczywała na mojej ręce.
- Obawy kurwa? Jakie obawy? - zapytała. No tak, Zoey Winfry, podła, gdy nie dostanie czego chce.
- Miałam małą sprzeczkę z mamą i nie wiem czy mnie wypuści z domu. -powiedziałam.
- Przecież wy się nigdy nie kłócicie. Co odpierdoliłaś? - zapytała. Można było przyzwyczaić się do jej ograniczonego do wielu wulgaryzmów słownictwa.
- Poszłam na noc do "mojego kochasia" - podkreśliłam dwa ostatnie słowa naśladując jej amerykański akcent. - Ale jej nie powiedziałam i teraz się do mnie nie odzywa.
- Gorący seks? - zapytała. Mogłabym przysiąc, że uniosła jedną brew ku górze i pocierała swoje wypielęgnowane paznokcie. Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się ponownie zdmuchując pianę ze swojej dłoni.
- Czy ja pytam cię o twoje życie seksualne Zo? - zapytałam.
- No wiesz … nie, ale jakbyś chciała wiedzieć to mogłabym ci opowiedzieć dosłownie wszystko. Każdy szczegół. - zaczęła - Tak w ogóle to mam nadzieję, że twój kochaś ma w spodniach coś więcej niż mój były. Uhh … gdybyś tylko wiedz …
- Zoey ja naprawdę nie chciałam tego wiedzieć, jeśli będę chciała o coś zapytać to zapytam. - tak naprawdę to chciałam wiedzieć tyle, rzeczy, ale cóż … internet musiał mi wystarczyć.
- Ok. Pogadamy jak przyjadę po ciebie. Chciałabyś może poznać resztę mojego zdemoralizowanego, popieprzonego społeczeństwa? - zapytała ze śmiechem.
- Jasne. Za ile?
- Dasz radę za godzinę? - jej … wreszcie poznam jej kolegów!
- Pewnie. Do zobaczenia. - powiedziałam i zakończyłam połączenie.
Szybko wyskoczyłam z wanny wycierając się czarnym puszystym ręcznikiem.
Miałam niewiele czasu, żeby naszykować się na spotkanie z nowymi ludźmi.
Uh… moja dręczycielka zaczęła podskakiwać na wieść, że już niedługo poznamy nowych kolegów i koleżanki, którzy na pewno muszą być fajni skoro Zoey się z nimi zaprzyjaźniła.

^^^

Poprawiłam związane w wysoki koński ogon włosy i popsikałam się ulubionymi perfumami. Stałam przed lustrem i po prostu patrzyłam na siebie. Ja. Patrzyłam. Na. Siebie.
Niemożliwe.
Nie odczuwałam do siebie już tak wielkiego wstrętu jak kiedyś, ale nadal nie byłam pewna czy jestem atrakcyjna dla chłopaka, który był spełnieniem moich marzeń.
Skoro nie ma ideałów, to jakim cholera cudem po tym świecie chodzi Harry Boski Styles?
Zamknęłam oczy i odnajdywałam powoli w pamięci poszczególne małe rzeczy jakie w przeciągu tych dwóch minionych tygodni zauważyłam u bruneta.
Po pierwsze jego uśmiech. Uh… jego uśmiech był tak cudowny, że za każdym razem czułam jak moje motyle pieszczą mój brzuch od wewnątrz. Zapierał mi dech w piersiach, a gdy dołeczki w jego policzkach uwydatniają się onieśmiela mnie. Jego uroda mnie onieśmiela. Jest taki przystojny.
Po drugie jego oczy. Świecą w nich iskry, które przeważnie oznaczają pożądanie. On mnie pragnie. Naprawdę. I choć nie jestem gotowa oddać mu siebie on nie naciska, choć tego potrzebuje.
Błyszczy w nich radość, gdy śmiejemy się, wygłupiamy, rozmawiamy co ostatnio zdarza nam się bardzo często. On ze mną również ma pierwsze razy - pierwszy raz spał z dziewczyną, tak po prostu, bez robienia "tych" rzeczy, pierwszy raz zabrał dziewczynę na kolację, pierwszy raz rozmawiał z dziewczyną. A tą szczęściarą byłam ja.
- Yep. Jeszcze nie raz go zaskoczę. - odezwała się moja podświadomość.
Uśmiechnęłam się i otworzyłam oczy, w głowie powtarzając, że listę mojego ideału dokończę wkrótce.
Przejechałam po wargach brzoskwiniowym błyszczykiem i wyszłam z łazienki wygładzając czerwony, obcisły top, który podkreślał to co przez cały czas starałam się zakrywać, nie zwracając uwagi, że to mój atut.

Wyjęłam z kieszeni jasnych jeansów iPhona i zobaczyłam jedną nieprzeczytaną wiadomość.


Ponownie wyszczerzyłam się do telefonu. Zrobił to o co prosiłam - informował mnie o wszystkim co wiązało się z walką. Czy ja już go kocham, czy jestem jeszcze w fazie "zauroczyła się jak jasna cholera"? Wystukałam szybko wiadomość i wysłałam.


Wyszłam z łazienki i to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

------------------------------------------------------

jeszcze raz sorki, że tak długo, ale naprawdę nie miałam czasu i jeszcze mam kare na komputer co już w ogóle nie ułatwia sprawy . 
to jest pierwsza część, i resztę uzupełnię w najbliższym czasie bo jak wspomniałam to będzie bardzo dłuuuugi rozdział, a to jest jakby kawałeczek ... właśnie minęły dwa tygodnie . 
macie może pomysły na to czy Leah dowie się o zakładzie, a jeśli tak to jak się o nim dowie ?
i tak z innej paki : 
Bardzo, bardzo polecam nowy blog, który po prostu uwielbiam i żyję w niecierpliwości, kiedy nie ma nowego rozdziału . 
Panie i Panowie przedstawiam Lies . 

piątek, 6 grudnia 2013

...

UWAGA!
Bardzo przepraszam, ale niestety mam karę na komputer i nie zdążyłam napisać rozdziału . 
Mam nadzieję, że moja kara nie będzie długa ;c
W każdym razie postaram się dodać dzisiaj cokolwiek, nawet 1/10 rozdziału, który (jak planuję) będzie naprawdę dłuuuugi .