piątek, 30 sierpnia 2013

14. - Jesteś cholernie prymitywny Styles.


dla Darcy .
obiecałam :*
Miłego czytania :)
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - -- - - - - - - - - 

Stałam pod dużym prysznicem dopóki woda z czerwonej nie zrobiła się różowa, by po chwili spływała z mojego ciała już całkiem czysta. Namydliłam się żelem pod prysznic o bardzo ładnym zapachu, którego nie mogłam zidentyfikować, a włosy potraktowałam jabłkowym szamponem, którego zapach znałam już z bujnych loków Harry’ego, który przygarnął mnie do siebie.
Kolejna fala gorącej wody zmyła ze mnie powstałą pianę. Rozkoszowałam się przez moment ciepłem, którego brakowało mojemu organizmowi w czasie, gdy zamknięta byłam w zimnej piwnicy.
Zwykle nie lubiłam patrzeć w lustro i unikałam tego jak ognia, ale teraz jeszcze bardziej pragnęłam by to olbrzymie łazienkowe lustro zniknęło. Nie było możliwości, chyba że chodziłabym z zamkniętymi oczami, ale raczej naraziłabym siebie na większe siniaki, a pomieszczenie, które było fantastyczne – duże, przestronne, z dwoma umywalkami, w tajemniczej czerni i bieli – na całkiem spore straty.
Wspomniane lustro zajmowało całą ścianę po lewej stronie od wejścia, czyli aktualnie znajdowałam się naprzeciw niej co było cholernie przytłaczające.
Wyszłam przez drzwi kabiny na chłodną powierzchnię grafitowych płytek, na których pozostały wodne ślady moich stóp. Wytarłam ciało bardzo, bardzo miękkim i puszystym ręcznikiem, który Harry przekazał mi przed wejściem do łazienki wraz z czarną koszulką i bokserkami tego samego koloru.
Z podłogi starłam wodę, która pokrywała kawałek płytki i postanowiłam stawić sobie czoła przed lustrem.
Zilustrowałam się od dołu do góry. Do pewnego momentu nie było najgorzej. Bluzka Harry’ego zakrywała pół mojego uda, a bokserki, które w moim przypadku pełniły rolę spodenek przykrywały drugą połowę lecz niestety nie ukryły dużych fioletowych siniaków na mojej lewej łydce.
Bransoletka jaką nosiłam na kostce tej samej nogi wcześniej wbiła się w moją skórę i pozostawiła na niej blado-czerwony odcisk łańcuszka.
Pociągnęłam za rąbek koszulki by zobaczyć dokładniej to co zobaczyłam gdy mydliłam ciało pod prysznicem, to co zrobił Will, gdy przyłożył swoją pięść do tej części mojego ciała.
- O cholera! – westchnęłam, a mój głos rozniósł się po akustycznych ścianach przestronnego wnętrza.
Ten siniak był dużo większy niż się spodziewałam. Pokrywał cały obszar od prawego biodra do pępka.
Nie chciałam już na to patrzeć. Nie chciałam, żeby ktokolwiek na to patrzył. Nie dość, że już z całego serca nienawidziłam swojego ciała to jeszcze ktoś postanowił dodać „trochę syfu do mojego gównianego życia”1 i sprawił bym znienawidziła siebie jeszcze bardziej.
Myślałam, że moja twarz będzie wyglądać znacznie gorzej, ale gdy przyjrzałam się odetchnęłam z ulgą i nawet się do siebie uśmiechnęłam.
Z mojej wargi nie leciała już krew, ale była lekko opuchnięta podobnie jak policzek, który pokrywał fioletowy ślad od kącika ust do jego połowy. Mimo wszystko zewnętrznie wyglądałam znośnie, co innego można było powiedzieć o moim stanie emocjonalnym.
Przypomniały mi się wspomnienia, które za wszelką cenę próbowałam wyprzeć z głowy, które wróciły do mnie i odczuwalne były z podwójną siłą.
Nie raz do domu wracałam z podkrążonymi i czerwonymi od płaczu oczami, których powodem była szkoła. Tak jest. Szkoła, która przez wielu nauczycieli i rodziców w tym również moich uważana była za drugi dom. Nie sądzę, żeby podtrzymali to zdanie gdyby dowiedzieli się co pewna grupka robi z ludzi. Z kilkorgiem wybranych. Wybranych, lecz w złym znaczeniu tego słowa, a dokładniej Wybranych do znęcania się psychicznego i fizycznego. Jedną z wybranych byłam ja, a już wkrótce pasmo moich ciągłych nieszczęść miało powrócić, gdy pierwszego dnia po zimowych feriach pojawię się w liceum, do którego uczęszczali tylko najlepsi uczniowie, których wychowawcy mianowali mianem „dumy miasta”.
Odetchnęłam głęboko i podeszłam do drzwi by przekręcić zamek i wyjść z pomieszczenia, które przynajmniej na chwilkę dawało mi poczucie bezpieczeństwa, którego teraz zdecydowanie nie czułam. Przy Harry’m powinnam właśnie czuć się pewnie i bezpiecznie, ale po ponad godzinnej jeździe z bardzo zdenerwowanym brunetem, który nie przebierał w słowach co skutkowało używaniem przekleństw częściej niż przecinek w zdaniu i nie szczędzeniu na temat tego co zrobi z Will’em gdy odstawi mnie do swojego domu, ani na temat mojego wcześniejszego wyglądu, który ograniczał się do plam krwi na wszystkich ubraniach, które już leżały w śmietniku.
Przeszłam przez korytarz, do którego kazał mi się udać Harry i ujrzałam olśniewający wystrój salonu, który emanował spokojem i ciepłem. Na kanapie siedział mój wybawiciel, który bardziej niż wnętrze olśniewał sobą. Miał zamknięte oczy, głowa luźno spoczywała na oparciu przez co kasztanowe jedwabiste loki swobodnie opadały na dół.
Usiadłam bezszelestnie na szafce i podziwiałam jego anielską urodę. Musiał pochodzić właśnie z nieba, spośród innych seksownych aniołów. Oparłam się o ścianę i uśmiechnęłam.
- Nie wiem o tobie tak wielu, rzeczy. – powiedziałam w myślach i beztrosko odpłynęłam w świecie nastoletnich marzeń, w której nie witałam zbyt często.
- Wiem, że tu jesteś. – powiedział, a w jego głosie słychać było zmęczenie.
- Jesteś na mnie zły? – zapytałam cicho – Nie, nie odpowiadaj. Wiem, że tak i masz do tego prawo. Jestem idiotką. Uciekłam od ciebie, choć tak bardzo chciałam spędzić z tobą ten wieczór. – spuściłam głowę, a włosy zakryły moją twarz.
- Jestem zły, ale nie na ciebie skarbie. Jestem zły na siebie bo to moja wina powinienem był cię upilnować, choć masz rację. Na początku to mnie wyprowadziło z równowagi i byłem wściekły na ciebie – jego kojący głos wymazywał moje błądzące myśli, które sprowadzały się w większości do obrzydliwej piwnicy – dziewczyna, która tak mnie wkurwia musi być cholernie wyjątkowa. – mogłabym się założyć, że właśnie teraz się na jego twarzy znajduje się ten sam łobuzerski uśmiech co pierwszego dnia.
- Nie jestem wyjątkowa. Przecież, jestem suką. – powiedziałam cicho.
Po kilku sekundach, które zdawały się trwać wieczność usłyszałam głębokie westchnięcie Harry’ego, który zbliżył się do mnie i obecnie stał krok ode mnie.
Podniósł moją brodę do góry i nosem potarł o mój. Nie mogłam się nie uśmiechnąć, gdy przypadkowo lokami łaskotał moje policzki.
- Chyba nie wyglądam atrakcyjnie w twoich ubraniach. – szepnęłam i przez moment nasze wargi miały ze sobą kontakt.
- Wstań. – powiedział stanowczo i odsunął się.
Chciałam przynajmniej przez ten jedyny wieczór chciałam być seksowna i pełna gracji, z którą urodził się Harry i nawet przy codziennych czynnościach wyglądał perfekcyjnie.
Taa… można marzyć bo ja niestety urodziłam się ze straszną niezdarnością, która musiała przypomnieć o swoim istnieniu właśnie teraz.
Zeskoczyłam z półki i gdyby nie brunet, który stał przede mną i zdążył mnie złapać zapewne obiłabym sobie tyłek o ciemno brązowe, drewniane panele.
- Lecisz na mnie bardziej niż myślałem. – zaśmiał się i zaczął znaczyć moją szyję mokrymi pocałunkami, wcześniej wyciągając dekolt koszulki, którą mi dał prawie po same piersi.
- Jesteś cholernie prymitywny Styles. – przeniosłam rękę na jego tors i odepchnęłam od siebie.
- Przecież ci się to podoba Tallberg. – przejechał palcami po swoich pełnych wargach, co zaowocowało dziwnym odczuciem w moim podbrzuszu, którego nie czułam zanim poznałam Harry’ego.
- Leah. Mam na imię L-E-A-H. Myślałam, że już zapamiętałeś chłopcze. – wypowiadając ostatnią część posiliłam się na zmysłowy ton głosu, którego nigdy, ale to nigdy wcześniej nie użyłam i byłam bardzo zdziwiona, gdy nie wyszło najgorzej, a raczej byłam zadowolona bo brzmiałam mega kobieco do czego dążyłam pierwszy raz w moim krótkim, beznadziejnym życiu. 
- Czy ty próbujesz mnie uwieść księżniczko? – zapytał i zaczął krążyć wokół mnie jak lew, który właśnie szykuje się by złapać swoją ofiarę. Pokręciłam głową raz w prawo, raz w lewo i uśmiechnęłam się, gdy stanął za mną i obdarowywał moje ciało pożądliwym spojrzeniem. – I dobrze – przyciągnął mnie do siebie trzymając za biodra i poruszając nimi w rytm muzyki bijącej z jego głowy.
Błądził dłońmi po moim brzuchu i przesuwał dłonie wyżej i wyżej, a gdy dotarł do zaokrąglenia piersi szybko zjechał na dół i znów wdał w ruch moje biodra, gdy pupą ocierałam się o jego przyrodzenie.
– Bo to moje zadanie maleńka. – wyszeptał mi do ucha po czym delikatnie przygryzł jego płatek
-  Mieliśmy zrobić coś, żeby wybić ci z głowy zazdrość, pamiętasz?
- Tak pamiętam. – podeszłam do skórzanej, czarnej kanapy i usiadłam na niej po turecku wcześniej wyciągając telefon z torebki, którą Harry tak położył. – Nie wiem co kombinujesz napaleńcu, ale jestem zmęczona. – dodałam szybko i odblokowałam komórkę po czym wybrałam numer do mamy.
Ona nie wiedziała gdzie jestem i, że zostaje na noc u jej ulubieńca.
- Daj. Ja z nią porozmawiam. – powiedział i zabrał mi telefon przełączając na tryb głośnomówiący.
Pierwszy sygnał …
Drugi sygnał …
- Tak kochanie. – powiedziała mama. Nigdy nie używała słów takich jak „Hallo”, czy „Słucham”.
- Hej mamo.
- Dobry wieczór pani Tallberg. – moje słowa zostały zagłuszone przez ochrypły głos Harry’ego.
- O cześć Harry. Czy dostanę dzisiaj córkę z powrotem? – zapytała ze śmiechem.
- Dzwonimy właśnie w tej sprawie. Czy nie będzie pani przeszkadzać jak Leah zostanie dzisiaj u mnie? – zapytał i posłał mi słodki uśmiech od którego zawsze kręciło mi się w głowie, choć rzadko mnie nim obdarzał.
Nie odzywała się przez dłuższy czas i mogłabym dać uciąć sobie rękę, że właśnie wymienia nienormalne spojrzenia z babcią i uśmiecha się. Mama uważa, że powinnam już znaleźć sobie chłopaka, a nie ciągle czytać co ostatnio bardzo zaniedbałam.
- Nie, nie będzie mi przeszkadzać. – powiedziała  do chwili – Leah bądź grzeczna i nie sprawiaj kłopotu.
- Mamo, to mój chłopak. Muszę mu sprawiać problemy. – pokazałam język Harry’emu, który właśnie robił do mnie głupie miny. Siedział na tyle blisko mnie, że mógł zrobić wszystko, a teraz do jego nie całkiem normalnej głowy przyszło coś czego absolutnie się nie spodziewałam.
Pochylił się i polizał mój język. Tak po prostu. POLIZAŁ.
- Głupi jesteś? – zapytałam retorycznie i uderzyłam go w umięśnione ramie, ale mnie zabolało to bardziej niż jego. Wykrzywiłam twarz w grymasie bólu i wydęłam dolną wargę, którą Harry po chwili złapał między swoje zęby. Przewróciłam oczami i zakończyłam połączenie z mamą mówiąc krótkie „Pa” bo tylko tyle mogłam powiedzieć bez głupich podejrzeń mamy, które ostatnio przybrały na sile, gdy dowiedziała się, że ja i Harry „chodzimy ze sobą”.
- No co? – zapytał Harry z uśmiechem triumfu na ustach, gdy już oderwał się ode mnie i zauważył, że mu się przyglądam – Liżemy się codziennie. – dodał.
- Uh… to obrzydliwe. – powiedziałam – Nie lubię jak ktoś tak mówi.
- Wolisz jak to robię? – zapytał i jak zwykle nie czekając na moją odpowiedz położył mnie delikatnie na kanapie, a sam zawisł nade mną opierając się rękami po bokach mojej głowy.
Zrobiło się gorąco. Nawet bardzo. Biorąc pod uwagę to, że Harry nie miał na sobie koszulki, a jego język błądził po mojej szyi co chwilę wchodząc w porozumienie z zębami, którymi lekko przygryzał skórę, która na dziś już miała dość nieprzyjemnych, bolesnych doświadczeń.  

^^^

Ostatnią rzeczą jaka mi pozostała było pozbycie się bokserek Harry’ego, które zawieszone nisko na biodrach, aż prosiły się by je zsunąć.
Ja nie miałam na sobie czarnych bokserek, które zostały rzucone na podłogę jakiś czas temu, ale zakrywała mnie bluzka, która niestety nie wyszła cało po spotkaniu z zachłannymi wargami Styles’a, który pragnął ucałować jak największy kawałek mojej skóry, dlatego też materiał rozdarł zębami, a ja czułam się naga mimo, że każda intymna część mojego ciała była zakryta.
Nie tak wyobrażałam sobie swój pierwszy raz. Myślałam, że zrobimy to subtelnie, delikatnie i czule, a tu zdzieramy z siebie ubrania, które znajdują się po chwili z strzępach na podłodze.
Teraz każda część mnie pragnęła Harry’ego milion razy bardziej niż zwykle, choć tak nic do niego nie czułam. To, że był dla mnie miły, nie znaczy, że nie był przerażający.
Ale cholernie chciałam, żebym przy nim stała się prawdziwą kobietą.
- Pomożesz mi? – zapytał i wykrzywił twarz przybierając minę nieporadnego dziecka, dla którego można zrobić wszystko, a ja właśnie chciałam zrobić dla niego wszystko. Mimo, że znamy się tydzień ja już szczerze pragnę poczuć go w sobie.
- Z czym? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Nie powiedział tylko wymownie spojrzał na dół czym niemo nakazał mi zwrócić wzrok w to samo miejsce.
Pod jedyną częścią jego garderoby zauważyłam wybrzuszenie, które widziałam u niego dwa razy.
- Przecież już mnie dotykałaś. – powiedział widząc moją przerażoną minę.
Tak. Dotykałam go. I nie martwiłam się tym, a nawet cieszyłam, że zrobię to znów. Zdziwiła mnie tylko jego wielkość, która imponowała nawet przez materiał bokserek.
Podeszłam bliżej niego by w końcu oddać się mu całkowicie właśnie w tym momencie, na który czekał odkąd mnie poznał.
- Pocałuj mnie. – zażądałam i wspięłam się na palce trzymając jego umięśnione barki. Ramionami oplatał mnie w talii, a dłonie trzymał na moich lędźwiach.
- Jak sobie życzysz Mademoiselle. – powiedział i cmoknął moje usta swoimi.
- Chyba sobie żartujesz? – zapytałam i przejęłam inicjatywę wbijając się w jego rozgrzanie wargi pomiędzy którymi za momencik torowałam sobie drogę by poczuć jego język, z którym tej nocy miałam styczność tylko raz.
- Mama mówiła, żebyś była grzeczną dziewczynką księżniczko. – powiedział cicho, gdy pozwalaliśmy sobie na chwilę oddechu.
Zjechałam pocałunkami na linię jego szczęki by dostać się do celu, którym było miejsce za uchem, w które tak się składa również uwielbiał być całowany.
- Przecież, oboje wiemy, że wolisz mnie niegrzeczną chłopczyku. – wyszeptałam po czym wróciłam do znaczenia jego ciała pocałunkami.
Pozostawiłam maleńki zaczerwieniony ślad na jego prawej piersi i ucałowałam każdy mięsień na jego brzuchu, gdy poszłam do bielizny, która jakby z każdym posunięciem moich warg była coraz niżej.
Bezbronny Harry. Niewiarygodne, że to ja wprawiałam go w taki stan.
Gdy tylko przed nim uklęknęłam zaczęłam błądzić językiem i ustami między jego biodrami, które układały się w niesamowite V, czym wpędzałam go w obłęd, znaczy tak mi się przynajmniej zdawało sądząc po nieporadnym wyrazie jego twarzy.
Zawadziłam językiem za tasiemkę bokserek, które ulegały przy najdrobniejszym, najniewinniejszym ruchu.
Pociągnęłam na czarny materiał zębami i patrzyłam jak znajdują swoje miejsce przy jego kostkach.

Po raz drugi śniłam o Harry’m w sposób nieprzeznaczony dla normalnej szesnastolatki, która nie powinna nawet wiedzieć jak zabrać się za TAKIE rzeczy.
Na dworze zaczęło już świtać co zauważyłam przez wielkie okna, które zajmowały całą ścianę i odsłaniały widok na cudowny widok niewielkich rozmiarów lasu, który znajdował się za domem, który zachwycał jak zdążyłam się zorientować, nawet jeśli widziałam tylko trzy z kilkunastu pomieszczeń, które się tu mieściły.
Spojrzałam na bruneta, który śpiąc wyglądał tak niewinnie i bezbronnie. Lepiej niż w moim śnie.
Co dziwne trzymał mnie w uścisku nawet przez sen. Jakby bał się, że ucieknę. Jedną rękę trzymał na moim udzie, które przeniósł na swoje biodro, żebym jak powiedział „była jak najbliżej niego”, drugą oplótł mnie w talii i przyciskał do swojego nagiego torsu.
- Przez ciebie nie zasnę Styles. – powiedziałam cicho i poczułam jak jego ramie napina się i próbuje przyciągnąć mnie jeszcze bliżej. Poddałam się bez walki, bo nie ważne jak bym się starała przegrałabym z onieśmielającym blaskiem z jakim biło jego ciało, które wywoływało dreszcze w dole mojego kręgosłupa.


1  cytat z książki „Wybrana” autorstwa P.C i Kristin Cast.


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

spieprzyłam .
przepraszam . 
nie uważacie może, że to nudne?

info .

przepraszam, że tak długo nic, ale komputer mi się popsuł i nie miałam możliwości dodać przez telefon bo pół rozdziału było już na komputerze . 
mam nadzieję, że się nie gniewacie.
postaram się dodać jeszcze dzisiaj, ale wieczorem, bo zaraz jadę na THIS IS US !!
została mi do napisania jeszcze jedna scena, więc myślę, że dzisiaj się pojawi . 
jeszcze raz przepraszam .
ps. jak wam się podoba wygląd bloga?
też myślicie, że szablon jest świetny ?

środa, 21 sierpnia 2013

13. – Zrobimy coś, żebyś przestała być zazdrosna.

ten jak obiecałam jest dla Kornelii, 
ale muszę przyznać, że 
napisałam go całkowicie bez weny.
wstyd w ogóle, że dodaje takie ścierwo i zaśmiecam wam mózgi :p
mnie się wcale nie podoba . 
Miłego ( choć nie sądzę ) czytania :)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Powoli odzyskiwałam świadomość, ale nie chciałam otwierać oczu. Nie chciałam zobaczyć twarzy osoby, która mnie porwała. Ktoś był w tym samym pomieszczeniu co ja, słyszałam jego głęboki, miarowy oddech, a na ciele czułam jego palące spojrzenie.
Mój oddech zaczął stale się urywać, a prócz tego trudno mi było go nawet złapać.
Tam gdzie byłam unosił się zapach spalenizny i brudu. Nie wiem jak można czuć brud, ale z pewnością miejsce mojego pobytu sterylne nie było, nawet mogłabym zaryzykować stwierdzenie, że w najmniejszym stopniu nie było przynajmniej wysprzątane, a to, to nie wiem kiedy tutaj robili, bo podłoga, na której leżałam lepiła się, a na niej znajdowały się resztki jedzenia, które już gniło oraz kurz w dużej ilości. Miałam ochotę zwymiotować bo ten smród był niemożliwy. Nie wiem nawet co ludzie widzą w takich miejscach. Porwanemu przynajmniej należała by się odrobina czystego, nie doprawionego żadnym nieprzyjemnym zapachem powietrza.
Poczułam silny węzeł, który oplatał moje nadgarstki za plecami.
- Dlaczego cię nie posłuchałam Styles. – powiedziałam w myślach.
To nie jego wina, że nie czuje do mnie tego co chciałam, żeby czuł bo nikogo do tego nie można zmusić, a on nie wyglądał na człowieka, który jest skory do stałych związków, choć mimo wszystko jak na niego był ze mną całkiem długo.
To co wiem o Harry’m Styles’ie ograniczało się do kilku rzeczy:
1. Każdej nocy spotykał się z inną dziewczyną. Z kolejną naiwną, która oddawała mu się za momenty przyjemności, przy czym tylko zeszmacały się.
Większość jednak nastolatek w moim wieku, w mojej szkole, do której – o zgrozo – będę musiała wrócić już niedługo oddało by życie za seks z Harry’m.
2. Jak już wspomniałam zielonooki brunet jest częstym tematem rozmów w moim liceum, niestety większość rozmów sprowadzała się do tego jak bardzo dziewczyny chciałyby zostać z nim sam na sam wieczorową porą, ale pozostała część mówiła, że nie chcą mieć z nim nic od czynienia, co dopiero by zadrzeć z nim. I właśnie tej części nie rozumiem bo Hazz nie jest taki straszny jak mówią o nim ludzie.
Może czasem nie panuje nad sobą i słowami, ale naprawdę nie jest złym człowiekiem.
3. Nie wiem co robi, gdzie mieszka, czy ma jakąkolwiek rodzinę.
Nic poza pomówieniami. Żadnych konkretów.
- Muszę się o tobie wszystkiego dowiedzieć, ale jak stąd wyjdę. – powiedziałam w myślach. Za dużo już nawdychałam się tego świństwa i moje gardło skurczyło się do minimalnych rozmiarów.
Otworzyłam oczy bardzo powoli by przyzwyczaiły się do jasności pochodzącej ze świecącej jasną żółcią żarówki oświetlającej każdy centymetr pomieszczenia.
Nie był to, żaden pokój jak myślałam, tylko wielki garaż, który wyglądał gorzej nim można było to wywnioskować po zapachu.
Na ścianach były grzyby, w kątach leżały zdechłe szczury, które zjadane były przez inne, żywe i ruchliwe z czerwonymi oczami, które za wszelką cenę próbowały utrzymać się przy życiu.
Zaskoczył mnie widok nowych, czystych i staroświeckich, eleganckich szafek, które skrywały wielką tajemnicę, o której naprawdę, szczerze nie chciałam wiedzieć. Myliłam się jednak co do ilości osób jakie tu przebywały. Po drugiej stronie ogromnego garażu zaciekle dyskutowały ze sobą trzy osoby, a obok mnie siedział jedna kobieta, która na sobie nie miała nic prócz częściowo podartej bielizny. To ona oddychała tak ciężko bo miała coś w ustach. Coś znaczy knebel, który miał zapobiec dźwiękom, które wywoływałby jej głęboki płacz, po którym ślady pozostały na policzkach.
Dziewczyna, która nie miała więcej niż dwadzieścia dwa lata spojrzała na mnie głębią fioletowych oczu. Fioletowych? Kontakty, które miała nadawały wyrazistości wzroku, a skoro oczy są oknem dla duszy to ona na sto procent jest pozytywną osobą.
Ręce miała związane tak samo jak ja tylko, że z jej nadgarstków płynęła szkarłatna krew, która spływała, aż pod moje nogi ponieważ podłoga, która tutaj nazwano tak tylko umownie była strasznie krzywa.
Gdy nieznajoma zaczęła się wiercić trzy pary oczu facetów po drugiej stronie pomieszczenia zwróciły się w naszą stronę. Mimo, że nie miałam zakneblowanych ust nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Nigdy w życiu nie zobaczyłam czegoś takiego, a teraz już wiem, że ten obraz pozostanie w mojej głowie od końca życia.
Drzwi otworzyły się z głośnym hukiem, która wypełniło całe pomieszczenie i boleśnie wwiercało mi się w czaszkę, a nawet nie miałam jak zakryć uszu. Do środka wszedł Will. Wiedziałam, że mówił na poważnie, ale nie sądziłam, że odważy się mnie porwać po tym co zrobił mu Harry, który miałam głęboką nadzieję, że właśnie teraz mnie szuka.
- Już się obudziłaś dziwko? – Will zszedł ze schodków, które w niczym ich nie przypominały. Kurczę. Tutaj bardzo mało rzeczy przypominało to czego nazwę nosiły i do czego miały służyć.
- Tak. Miło, że pytasz Will. – odpowiedziałam na co trójka chłopaków prychnęła cicho i odwróciła się by ich „szef” nie widział na ich twarzach rozbawienia –To co ja tu robię jeśli mogę wiedzieć. – powiedziałam po czym wstałam, niestety trochę to potrwało bo utrudniły mi to związane ręce.
- Możesz mnie rozwiązać? – zapytałam. Od kiedy ja się taka rozgadana zrobiłam.
- Uh… co Styles z tobą robi dziewczyno. – powiedział i uśmiechnął się lekko, ale to nie był miły uśmiech, raczej bardzo złośliwy. Harry nawet z tym swoim bezczelnym uśmiechem wyglądał o niebo lepiej i seksownie jak cholera. – Ale skoro dajesz mu dupy to mnie też by to nie przeszkadzało tak bardzo. – dodał.
- Widzę, że wiesz więcej o moim życiu seksualnym niż ja sama, ale jak się nie ma co robić ze swoim życiem to się nie dziwię. – powiedziałam. Kurczaki! Ja nie chciałam tego powiedzieć.
Will podszedł do mnie powoli z zaciśniętymi ustami i gdy był już krok ode mnie zamachnął się i wymierzył mi silny cios w policzek. Ból przeszył moją twarz, a uderzenie było tak mocne, że znów upadłam na ziemię, a z mojej wargi pociekła szkarłatna ciecz – Czyli prawda. – nie Leah zamknij się!
ZAMKNIJ SIĘ!
Ukucnął przy mnie i zaczął rozwiązywać węzły na moich rękach. Wtedy poczułam, że były zawiązane zdecydowanie mocniej niż sądziłam, może nie leciała z nich krew, ale sznury pozostawiły grube, czerwone pręgi na skórze moich nadgarstków.
- Dlaczego? – zapytałam, ale zaraz skrzywiłam się z bólu, a nowa fala krwi trysnęła z mojej rozciętej wargi.
- Wytrzyj się. – rzucił mi paczkę chusteczek higienicznych.
Wyjęłam jedną i przyłożyłam do buzi. Całkiem biały papier po chwili zrobił się czerwony. Nie wiedziałam, że aż tak mocno krwawię. Spojrzałam na siebie i zobaczyłam, że moja koszula również już przesiąkła cieczą rajstopy kleiły mi się do skóry, ale to przez płynącą rzekę, która leciała z ran dziewczyny obok, spódniczka również najczystsza nie była. A to miał być tak cudowny wieczór. Z Harry’m. Uh… jestem idiotką.
- Dlaczego mnie rozwiązałeś? – zapytałam kiedy chwilowo opanowałam krwawienie.
- Bo mnie prosiłaś – mrugnął do mnie – a poza tym lubię jak drapią. – dodał i podniósł się.
Co? To nie możliwe. On nie mógł mi nic zrobić.
Will skierował się do szafki, która tak mnie ciekawiła, ale nie chciałam wiedzieć co jest w środku.
Przeklęty los niestety nawet raz mnie nie posłuchał i „przyjaciel” Harry’ego otworzył pierwszą szufladę i wyciągnął z niej niewielkich rozmiarów broń.
Odbezpieczył ją pociągając za jej koniec i podszedł bliżej.
- Kochanie …
- Nie mów tak do mnie i wypuść mnie stąd. – przerwałam mu na co znów zacisnął usta. A co mi tam jak już tu siedzę i prawdopodobnie już nie wyjdę to muszę go trochę zdenerwować, żeby zrobił to szybko. Żeby szybko pociągnął za spust. – I kiedy ostatnio tutaj sprzątaliście chłopaki. Wstyd. Nawet jako porwana powinnam mieć jakąkolwiek wygodę. – dodałam. Już nie przywalił mi ponownie, ale zamknął oczy i poniósł pistolet, który wymierzył w górę. Oddał strzał. Huk był straszny. Wwiercał mi się w mózg.
- Dobrze dziwko Styles’a może być miło lub niemiło. – powiedział z dumą jakby znalazł nowy pierwiastek.
- WOW! Jakiś ty inteligentny. „Miło lub niemiło”, kurcze szkoda, że sama na to nie wpadłam. – chłopcy w rogu garażu zanieśli się śmiechem, a przecież nie powiedziałam nic śmiesznego. Co za idioci. Siedzą w tym tak samo jak Will i każdy odpowie za to, że on mnie zabił.
- Styles cię zmienił kurwo. Nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo. – powiedział. Dobrze wiedziałam jak bardzo mnie zmienił. Mimo, że w środku już umarłam ze strachu, to nawet nieźle się trzymałam. Spojrzałam na nieznajomą dziewczynę, która trzęsła się ze strachu, lub zimna bo tutaj nie było za ciepło i sama odczuwałam to na własnej skórze lecz ona była prawie naga. Łzy stały jej w oczach, a ja nie mogłam nic zrobić. Byłam zdecydowanie młodsza od niej, chyba, że wyglądała tak poważnie, ale odczuwałam potrzebę żeby jej pomóc.
- Oddaj jej ubrania. – powiedziałam stanowczo i wstałam – Nie widzisz, że się trzęsie. – podeszłam bliżej dziewczyny i zaczęłam rozwiązywać węzły z jej nadgarstków. Dłonie miała całkiem sine.
Gdy już zrobiłam to z rękami odwiązałam brudną chustę, która oplatała jej głowę by mogła cokolwiek powiedzieć.
Wtedy zobaczyłam, że tylko po części krew, która spływała strumieniem była z jej rąk. Ona miała poprzebijane ciało. W nogach miała dziury, na plecach i brzuchu.
- Co wy jej zrobiliście? – zapytałam płaczliwie.
- Była niegrzeczna i strasznie się szarpała, więc żeby siedziała na miejscu musieliśmy coś zrobić mała, a teraz pora na ciebie. – dodał i poniósł się.
- Jesteś chory. Przysięgam, że jak Harry zaraz tu przyjdzie to znów cię pobije, a ja bardzo bym chciała to zobaczyć. – powiedziałam łamiącym się głosem.
Leah, Harry tu nie przyjdzie. Zostawił cię, a raczej ty jego. Nie uratuje cię.
- Spoko. Też chciałbym zobaczyć jego minę jak będę cię, nie przepraszam MY będziemy cię pieprzyć. Mam nadzieję, że jesteś tak dobra na jaką wyglądasz mała. – westchnął przeciągle i podrapał się po czole tak jakby chciał przemyśleć jakąś śmiertelnie ważną sprawę.
- Nie zrobimy inaczej. – uśmiechnął się. – Zagramy. Jak w pile, co ty na to? – zapytał, choć nie oczekiwał mojego zdania. – Tyle, że odrobinkę zmienimy zasady. Ty jesteś, a w zasadzie z Harry’m tworzycie duet, więc jesteście odpowiedzialni za jej – wskazał ręką, której trzymał odbezpieczony pistolet na dziewczynę obok mnie – beznadziejne życie. Jeśli nie pojawi się za trzydzieści minut ona umrze, a po dziesięciu minutach zabije ciebie, albo jeśli ty ją zabijesz puszczę cie wolno od razu. Rozumiesz zasady? – zapytał na co pokiwałam głową  - To zaczynamy grę. – podał mi pistolet, którego nie wzięłam, nie chciałam być w nic wmieszana. Rzucił więc go na ziemię, a następna kulka uderzyła w ścianę. Co ja mam teraz zrobić?
Spojrzałam na bezbronną koleżankę, która pokiwała głową. – Ja i tak już długo nie pożyję. Leże tu od trzech dni i czy tak czy tak mieli się mnie pozbyć, więc dawaj przynajmniej ty uciekniesz.
 – wychrypiała. Po moim policzku poleciały łzy.
- Nie, nie martw się od przyjdzie. Na pewno przyjdzie. – powiedziałam na głos po czym kilka razy powtórzyłam to w myślach by przekonać samą siebie.
Wstałam i otrzepałam spódnicę, która lekko zakurzyła się od odpadającego tynku od ściany, w którą uderzyła kula. Odetchnęłam głęboko trzy razy i ruszyłam do grupki trzech chłopaków.
- Leah! Co ty robisz ogarnij się i wracaj tam gdzie siedziałaś. – mówiłam do siebie w myślach, ale nie miałam kontroli nad ciałem, ani nad tym co powiem. Czułam się jak postronny obserwator, którego nie dotyczy to co dzieje się właśnie teraz, choć podświadomie wiedziałam, że to ja w tym chorym filmie, który okazuje się rzeczywistością gram główną rolę. Taa… jakbym od zawsze chciała zostać aktorką.
- Mogę was prosić o ubrania coś do jedzenia i picia dla … - spojrzałam na dziewczynę, a ona bezdźwięcznie powiedziała swoje imię – dla Claire. Jest strasznie zimno, a pozbawiliście ją wszystkich rzeczy i nic nie jadła od trzech dni.
- Jak ty masz na imię? – zapytał jeden z nich. Wydał się nie taki zły jak Will, ale o nim też na początku myślałam dobrze.
- Leah. – odparłam po głębszym zastanowieniu się.
- Więc Leah’o wiem, że to nie wygląda najlepiej, ale mu nie jesteśmy tacy jak on. My jesteśmy tutaj bo przegraliśmy zakłady, ale nie będę ci o tym mówił. – powiedział – Ale zaraz przyjadą jego ludzie, więc uciekaj stąd mała. Uwierz mi, że nie chcesz mieć z nimi do czynienia.
- Ale co mam zrobić z Claire. Nie zostawię jej tutaj.
- To moja dziewczyna. – odezwał siędrugi. Był strasznie załamany czego nie udało mi się zobaczyć wcześniej. Stał oparty o ścianę z głową zwieszoną w dół, a włosy okryły jego twarz.
- Musiałem patrzeć jak oni przychodzą jeden po drugim i … krzywdzą ją.
- To dlaczego jej stąd nie zabierzesz? – zapytałam. Miałam ogromną chęć przytulić go. Zanosił się głębokim płaczem.
- Nie mogę nawet do niej dojść, bo inaczej on zabije wszystkich, którzy tu są. Nie wiesz nawet jak ciężko jest wybrać pomiędzy uratowaniem ludzi, a ucałowaniem miłości swojego życia. Jesteś za młoda, żeby to wiedzieć, ale dziękuję ci, że się nią zajęłaś. Przynajmniej przez ten moment dopóki Will jej nie zabije, a przy okazji nas wszystkich.
- Mick skarbie. – wyszeptała bardzo cichutko Claire – Kocham cię, ale już nie dam rady. To tak strasznie boli. – rozpłakała się i przymknęła oczy.
- Nie, nie rób mi tego! – krzyczał Mick – Rozumiesz?! Nie możesz mnie teraz zostawić!
- Pamiętasz jak – wzięła głęboki oddech resztkami sił – wzięliśmy z ulicy tego szczeniaczka? – pokiwał głową – Pamiętasz jak bardzo męczył się, gdy amputowali mu dwie chore łapki, jak do końca życia skazany był na to by leżeć? Potraktuj to tak samo. Mnie też przygarnąłeś do siebie. Byłeś moim panem. Dobrze wiesz, że nie było łatwo, ale jakoś dawaliśmy radę, a teraz zachorowałam i nie chcę się już męczyć, nie chcę też patrzeć z góry na do jak się zadręczasz dlatego potrzebuje twojej zgody. – zaczerpnęła znów powietrza, które coraz ciężej wypełniało jej płuca – Potrzebuje jej właśnie teraz.
Nie zdążył odpowiedzieć bo nastąpił kolejny wystrzał. Kula, która leciała od drzwi uderzyła prosto w głowę mojej nowo poznanej koleżanki. Nie mogłam wydusić z siebie nawet krzyku. Nie mogłam się poruszyć. Przerażenie, które do tej pory ukrywałam ujrzało światło dzienne. Całkiem zalałam się łzami i upadłam na podłogę, która mimo, że była daleko od ciała Claire ubrudzona była kroplami świeżej krwi. Nigdy nie zapomnę co działo się tego dnia lub nocy bo nie miałam pojęcia ile czasu byłam nieprzytomna. Każda scena będzie odtwarzała mi się w głowie dzień w dzień i nie da o sobie zapomnieć. To moja wina, nie Harry’ego, gdybym nie zrobiła bezpodstawnej sceny zazdrości, choć nawet nie jesteśmy razem wszystko byłoby dobrze. Teraz siedzielibyśmy w domu i rozmawiali, albo bardziej prawdopodobne całowali się. Uh … nawet kiedy jestem tutaj, w jakiejś obskurnej piwnicy nie mogę przestać myśleć o pocałunkach zielonookiego.
- Teraz twoja kolej skarbie. – powiedział Wil, który znienacka pojawił się przede mną i wycelował we mnie broń.
- Nie minął jeszcze czas Will. – powiedziałam pewnie, mimo, że zanosiłam się płaczem, którego nie sposób było pohamować. – Tak w ogóle dlaczego mnie tu zamknąłeś i dlaczego zabiłeś Claire? – zapytałam.
- Zamknąłem cię tu słońce – podszedł do mnie i ukucnął po mojej lewej stronie – bo nie mogę patrzeć jak marnujesz się ze Styles’em. Jesteś bardzo seksowna, a ja zasługuje na to, żeby cię puknąć rozumiesz? – drugą część wyszeptał mi do ucha, no co ciarki przeszły przez całe moje ciało.
- Zabiłem ją bo ona i tak bardzo tego chciała i w tym wypadku oddałem jej przysługę, żeby się już nie męczyła. – dodał. Miał rację, nie chciała się męczyć, ale nie powinien jej zabijać. Ona gotowa była odejść naturalnie, potrzebowała tylko zgody Mick’a, który teraz głośno płakał w kącie. – Choć ze mną.
- Gdzie? – zapytałam z nadzieją. Proszę, proszę wypuść mnie.
- Do łóżka. Nie lubię pieprzyć się na ziemi. – zaśmiał się i podniósł mnie.
Skoro i tak w tym siedzę, to muszę odciągać tą chwilę jak najdłużej. – Jakbyś miał doświadczenie  w pieprzeniu się na ziemi. Spójrzmy prawdzie w oczy Will żadna cię nie chce i nie zechce jeśli będziesz je tak traktował. – powiedziałam za co oberwałam kolejny cios w policzek, ale nie był on już aż tak mocny więc utrzymałam się chwiejnie na nogach. – Właśnie tak.
- Zrozum wreszcie, że ja nie potrzebuje dziewczyny, ja i Styles się nie wiążemy. My chcemy tylko partnerek seksualnych. Zapytaj w ilu seksualnych związkach był Harry, ale tak rozumiem, że myślisz, że jest z tobą, ale się mylisz kochanie. – wyszeptał z złośliwym uśmieszkiem, ale bez trudu usłyszałam co mówił. – Teraz choć bo jesteś moją nową zabawką, może trochę zużytą przez Styles’a, ale czy tak czy tak cię później wyrzucę. – dodał i zamachał mi bronią przed twarzą.  
W jakie ja cholerne gówno się wpakowałam?!
Will złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi nie miałam siły się nawet wyrwać. Nie miałam siły krzyczeć … i powoli traciłam nadzieję, że Harry mnie uratuje.
Nie wiem czy mój oprawca mówił prawdę jeśli chodzi o mój „ związek ” z brunetem.
Chciałam, żeby Harry widział we mnie kogoś z kim mógłby zrobić wszystko, a nie tylko zabawkę do seksu.
Szłam po brudnych schodach na górę, po czym moje oczy oślepiło jasne światło zapalonych lamp.
W pomieszczeniu, do którego weszłam panowała przyjemna czystość i świeżość. Pachniało lawendą, która stała w doniczkach na każdym okiennym parapecie.
Pytanie: Kto tu sprząta? I czemu ten ktoś nie zajrzy do piwnicy, w której przetrzymywani są ludzie?
Co zamierza zrobić ze mną ten przygłup?
Taa … brak odpowiedzi.
- Harry… - szepnęłam bardzo cicho. To jedyne udało mi się wykrztusić.
Leah nie trać nadziei. On cię znajdzie. – mówiłam do siebie w myślach.
Zostałam rzucona na łóżko, którego nawet nie zauważyłam i od razu do niego przyparta przez ciało Will’a, który czerpał przyjemność z tego jak bardzo się go boje.
- Ok. Le teraz, albo nigdy. – powiedziałam jeszcze raz szeptem, zamachnęłam się i pięścią uderzyłam go w twarz po czym odepchnęłam wstając.
Chciałam wybiec z pokoju, ale zatrzymało mnie dwóch chłopaków, których też nie zauważyłam. Odwrócili mnie z powrotem w stronę łóżka, a ja zobaczyłam podnoszącego się Will’a.
- Pożałujesz suko. – powiedział i dostałam ponownie. Tym razem w brzuch. Nie tak mocno by uszkodzić mi jakieś narządy wewnętrzne, ale na tyle mocno bym poczuła i żeby bolało. Gdyby nie tych dwóch gości dawno leżałabym już na ziemi i zwijała się z bólu. – Boli?
- Nie no co ty, skąd ten pomysł. – wyszeptałam cicho i złapałam płytki oddech.
I tak wygrałam widząc jak zaciska zęby, a jego wargi pozostały widoczne tylko jako wąskie kreski.
- Idź do psychiatry człowieku. – dodałam.
Will przycisnął swoje wargi do moich. Mocno i boleśnie, a z rany na ustach znów popłynęła krew, która ściekała mi po brodzie, gdy dość gwałtownie ode mnie odszedł.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam mierzącego się wzrokiem mojego oprawcy, który usiłował mnie zgwałcić … i Harry’ego. Mojego Harry’ego, który w oczach miał wściekłość przez co tęczówki znów miał czarne, a to tak cholernie przerażające jak i pociągające.
- Może by mi kto tak pomógł? – wysyczał Will do swoich kolegów, którzy nadal mnie trzymali.
- Nie mówiłeś, że tym gościem jest Styles czubie. Idziemy. – powiedział chłopak po mojej prawej stronie. – Przepraszam. – szepnął mi na ucho, a ja mimo wszystko uśmiechnęłam się do niego bo zawsze urzekało mnie dobre wychowanie i maniery, którego skrucha była jednoznacznym przejawem. – Dasz radę ustać? – zapytał na co pokiwałam głową.
Teraz miałam gorszy problem od ustania na nogach – scena, która rozgrywała się przed moimi oczami nie wyglądała zachęcająco, a przynajmniej bezpiecznie, gdy oni mierzyli się spojrzeniami.
Harry spojrzał na mnie i zacisnął szczękę.
- Zabiję cię. – wysyczał. – Nie zrobiłem tego za pierwszym razem, ale teraz to zrobię. – dodał.
- Nie Curly, przecież się przyjaźnimy. – zaszydził Will.
- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej pierdolony skurwysynie. – warknął Hazz i uderzył go z pięści w klatkę – Dlaczego w ogóle leci ci krew z nosa? – zapytał z udawaną powagą.
- Bo twoja mała suka chyba mi go złamała! – krzyknął na co brunet wybuchnął śmiechem.
Jak ja mogłam złamać mu nos skoro ledwo miałam siłę wstać, a co dopiero uderzyć z taką siłą?
- Dałeś się pobić lasce, co prawda cholernie seksownej i gorącej – puścił mi oczko – ale lasce?
Zaśmiali się obydwoje co było dziwne biorąc pod uwagę okoliczności.
Harry podszedł do mnie i zgarnął niesforne sklejone od krwi włosy z mojego czoła.
- Nie, nie ubrudzę cię. – wyszeptałam bo nadal mój oddech był płytki i urwany, gdy Hazz próbował wziąć mnie na ręce.
- Chuj mnie obchodzi ubranie skarbie. – powiedział – Zresztą i tak nie jesteś w stanie iść.
- Nie prawda. – zaskomlałam jak małe dziecko na co jego uśmiech rozświetlił pomieszczenie i mój beznadziejny do pewnego czasu wieczór, a dołeczki w policzkach sprawiły, że na nowo w moim obolałym brzuchu rozpętała się wojna oszalałych motylków. – Jestem cholernie silna. W końcu to ja rozwaliłam mu nos. – zaśmiałam się kątem oka widząc zaskoczoną minę Will’a przez co znów z mojej wargi pociekła stróżka krwi. Jak ja się jeszcze nie wykrwawiłam?
Mimo wszystko Harry podniósł mnie i położył ręce na mojej pupie.
- Nie możesz nie skorzystać z okazji, prawda? – zapytałam choć nie czekałam na odpowiedź.
- Tylko mi też nie przywal. – zaśmiał się, choć uśmiech nadal nie obejmował jego oczu.
Ruszyliśmy do drzwi frontowych by wyjść już z tego beznadziejnego domu.
- Dziewięć dni i już jej nie uchronisz. – powiedział Will, gdy wychodziliśmy.

^^^

Ostatnie słowa Will’a nie dawały mi spokoju. Jakie dziewięć dni? Czemu miał mnie już później nie obronić?
- Tak bardzo cię przepraszam. To wszystko moja wina. Nie powinienem był pozwolić ci iść samej.
– panującą ciszę w samochodzie przerwał Harry, który nic nie zrobił, a mimo wszystko się tłumaczył.
- Przyjechałem za późno.
- Ty nic nie zrobiłeś to tylko moja wina i jestem tak cholernie zazdrosna i głupia. Nie powinnam iść, wiem, że jesteś zły. Wiem, że masz mnie dość i wolałbyś teraz spędzać czas w towarzystwie jednej z miliona chętnych dziewczyn, a nie ze mną. Dziękuję ci tak bardzo ci dziękuję. – powiedziałam szybko walcząc z rumieńcem, który wchodził na moją twarz.
- Jesteś zazdrosna? – zapytał i spojrzał na mnie na co kiwnęłam głową jak wyciągnął z mojej wypowiedzi najmniej ważną rzecz, której powinnam i tak nie mówić, ale cóż jak już mówiłam jestem idiotką – O Tannicę, znaczy dziewczynę, z którą rozmawiałem? – znów kiwnęłam.
Kurczaki! Jak ja teraz pojadę do domu w takim stanie?
- Jedziesz do mnie. – powiedział Hazz jakby czytał mi w myślach. – Zrobimy coś, żebyś przestała być zazdrosna. – dodał i mrugnął do mnie ponownie tego dnia co rozpaliło tylko nowy płomień na moich policzkach.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 
jeszcze tylko półtora tygodnia :c

czwartek, 15 sierpnia 2013

12. - Pieprz się Styles.

ten dla pierwszej czytelniczki mojego opowiadania 
Gigi :)
mam nadzieję, że się spodoba 
ten jest krótszy dlatego 13. pojawi się szybciej :)
miłego czytania :*

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

W obszernym lustrze damskiej łazienki widziałam całkiem inną siebie. Inną, znaczy szczęśliwą i rozpromienioną, a wszystko dzięki zielonookiemu brunetowi, który sprawił, że małe, niegroźne do czasu gąsieniczki zaczęły przeistaczać się w motyle, które czasem dziwnie drażniły moje podbrzusze, czego nie byłam w stanie wyjaśnić. Nie byłam w stanie nawet znaleźć odpowiednich słów, które opisywały by jakie emocje czułam, gdy mnie dotykał, gdy szeptał mi na ucho swoim ochrypłym głosem. Nawet nie wiem, czy istniały słowa, które mogłyby to opisać.
Moja twarz była rozświetlona drobnymi rumieńcami, które nie zdążyły jeszcze zniknąć po ostatnich wypowiedzianych słowach Harry’ego zanim przyszłam do tego luksusowego, ogromnego i świeżo pachnącego pomieszczenia.
Sama zdążyłam zauważyć, że cały dzień mam w oczach iskierki radości, które nie chciały zniknąć, ani na sekundkę.
Pierwszy raz w życiu użyłam błyszczyka, był brzoskwiniowy, a ja uwielbiałam brzoskwinie dlatego samoczynnie uśmiechałam się czując w nozdrzach ich słodki, aromatyczny zapach.
Oczywiście nie był on mój bo ja nie używałam kosmetyków i na razie nie widziałam potrzeby się malować, ale mojej mamy, która z racji swojego wieku używała różnego rodzaju kremów, pudrów itp. by ukryć powoli pojawiające się zmarszczki i inne niedoskonałości, których miała niewiele. 
Harry jak zwykle kazał mi się przebrać jak powiedział „ w coś mniej wyzywającego, ale równie
seksownego ”. Nie uważałam, że kiedykolwiek ubrałam się seksownie (oprócz imprezowego wieczoru, z którego moja kreacja nie wyszła bez szwanku, co ja gadam była całkiem rozwalona, bo rozdarcie ciągnęło się, aż do żeber ), ale skoro jemu pasował mój ubiór, to nie widziałam powodu (z wyjątkiem lekkiego wstydu na widok oglądających się za mną chłopaków o palących spojrzeniach, na które Hazz nie reagował entuzjastycznie )robienia remanentu w mojej garderobie.
 Miałam na sobie czarną, poszerzaną ( choć biodra były wystarczająco widoczne by jeszcze zwracać na nie uwagę przez marszczone pliski), skórzaną spódnicą z wysokim stanem, która sięgała mi od połowy uda i zwięźle mówiąc była ZA KRÓTKA, ale brunet miał dar, który pozwalał mu przekonać ludzi, a tym czymś był po prostu rozkaz. Zdążyłam się przekonać, że większość ludzi z którymi ma do czynienia musi go słuchać, bo inaczej jest niezadowolony. Zdecydowania gorzej wścieka się na nich niż na mnie gdy nieudolnie próbowałam przekonać go, że w restauracji będę wyglądać jak panienka lekkich obyczajów, ale co go to obchodziło. Absolutnie nic.
Do tego założyłam blado niebieską koszulę z trzema guzikami, którą wciągnęłam w spódniczkę. Całość dopełniały conversy tego samego, bladego odcienia błękitu co bluzka.
Umyłam ręce i ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, do którego pierwszy raz od kilku miesięcy szczerze się uśmiechnęłam. Jeszcze nigdy nie pomyślałam, że jestem ładna, ale Harry zmieniał wszystko. Moją psychikę, moje nastawienie do samej siebie, a już niedługo również mój wygląd bo przy diecie jaką stosuje on zaraz mnie utuczy.
Uhh … nawet teraz nie pozwolił mi zamówić ubóstwianej przeze mnie sałatki z kurczakiem, tylko jakiś stek i krewetkami.
Mam nadzieję, że krew tego biednego zwierzaczka nie będzie mi pływać po talerzu, choć i tak przewiduję, że uraczę się również kochanymi owocami morza.
Wyszłam z łazienki i skierowałam na salę przepełnioną w całości ludźmi w wieku +35, a ja i Harry biliśmy jednymi jakby to powiedzieć „nastoletnimi duchami”, którzy przyszli z własnej woli jako para.
Korytarzem szło kilka osób do swoich pokoi, bo w tym budynku znajdował się również ekskluzywny hotel, ale moją uwagę przykuła pani z małym chłopczykiem na rękach. Mały wyglądał jak aniołek, a gdy wyciągnął w moją stronę drobną rączkę na moją twarz momentalnie wszedł szeroki uśmiech, który tak szybko jak się pojawił zniknął, gdy kobieta ominęła mnie, sprzed moich oczu zniknął obraz cudownie błękitnych oczu dziecka i gdy … zwróciłam wzrok na nasz stolik.
Harry, który zaprosił mnie tu i to dzięki niemu poczułam się szczęśliwa właśnie flirtował z prześliczną kelnerką.
Miała obowiązkowy strój znaczy białą bluzkę z żabotem, czarną ołówkową spódnicę, która podkreślała jej krągłości, a że jak się domyśliłam była latynoską miała szerokie biodra i wystające pośladki i mimo oficjalnego stroju olśniewała nie tyle figurą, która była nienaganna, ile przepiękną twarzą z dużymi ustami i boskimi prawie czarnymi oczami. Inaczej i krócej była ideałem każdego mężczyzny. Każdego, znaczy Harry’ego też. 
Śmiali się dość głośno, ale większość ludzi rozluźniła się przy słuchaniu cudnej muzyki granej na pianinie, przez bardzo zdolnego nastolatka, w którego wpatrzone były wszystkie starsze panie w eleganckich kreacjach wieczorowych.
Myślałam, że ta kolacja dla niego znaczy tyle co dla mnie, ale się myliłam.
Bardzo się myliłam.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 
[ Harry ]

Jakiś piegowaty, pryszczaty kelnerzyna przyniósł mi i Leah’i, która jeszcze nie wróciła z łazienki nasze dania. Hhhh… na widok tego czegoś co podało mi żarcie, aż niedobrze mi się zrobiło. Naprawdę powinni tutaj bardziej przykładać uwagę do wyglądu ludzi, których zatrudniają, bo ludzie ze słaby żołądkiem nie znieśli by dobrze spotkania z jego twarzą.
- Co to za podróbka człowieka? – zapytałem za śmiechem Tannica’ę, która rozmawiała ze mną przy stoliku przez momencik. Tann była jedyną dziewczyną, która mnie znała i jej nie pierdoliłem. Ona zasługiwała na szacunek i choćby nie wiem co miało się zdarzyć nie dam jej skrzywdzić nikomu, choć to ja na samym początku naszej znajomości wywoływałem u niej strach i gęsią skórkę. Zresztą tak jest we wszystkich przypadkach, chociaż jedna dziewczyna trochę szybciej oswoiła się z myślą, że mam mnie obok siebie.
- Styles, zamknij się. To jest Bill i jest cholernie miły. – powiedziała po czym spojrzała na talerze i lekko się skrzywiła.
- Coś nie tak? – zadałem kolejne pytanie.
- Nie wydaje mi się, żeby mała chciała to jeść. – powiedziała.
- Bo nie chcę. – tak. Byłem dla niej zbyt miły i chociaż musiałem zrobić jej na złość jeśli chodzi o jedzenie. Jeszcze się przyzwyczai do mojej dobrej strony, która objawiła się pierwszy raz od kilku lat.
- Chciała sałatkę z kurczakiem. – powiedzieliśmy jednocześnie. Posłałem jej pytające spojrzenie, chociaż wcale nie musiałem tego robić bo Tannica była straszną gadułą, jak już coś zaczęła mogła o tym mówić godzinami. Historię, która zdarzyła się w przeciągu dwudziesty minut opowiada przez dwie godziny.
- Przychodzi tu co jakiś czas z rodziną. To bardzo mili ludzie, a ona zawsze zachowuje się wzorowo. Pierwszy raz widzę, by ktoś w tak młodym wieku miał tak nienaganne maniery bo wiesz, jak przychodzą tu ludzie w jej wieku z rodzicami to zachowują się jak gówniarze. – powiedziała szybko.
Fakt, Leah była wzorowa pod każdym względem dla mnie, ale to tylko na cholerne dwa tygodnie, które jednak wcale nie dłużyły mi się tak bardzo, ale to tylko zakład.
- Tak Styles to tylko jebany zakład. – powiedziałem do siebie w myślach.
- Pozazdrościć takiej dziewczyny. – dodała z uśmiechem i puściła mi oczko. Zwykle to robiła, kiedy chciała powiedzieć, że jest cholernie szczęśliwa.     
- Nie jest moją dziewczyną. – na moje słowa uśmiech zniknął z jej twarzy.
- Harry ona nie jest gotowa na twoje „seksualne związki” – zrobiła w powietrzu łapki mówiąc dwa ostatnie słowa. – Nie baw się nią to dobra dziewczyna. Grzeczna, ułożona i przede wszystkim za młoda. – dodała i odeszła od stołu.
Taa… za grzeczna. Tylko wczoraj prawi uprawiałem z nią seks i tylko wczoraj prawi zrobiła mi loda, bo gdybym jej powiedział, żeby to zrobiła to nie dałaby się prosić.
Spojrzałem w stronę, w którą się udała jakieś cztery minuty temu i zobaczyłem ją.
Wyglądała jak laleczka. Nie żebym gustował w pustych plastikowych Barbie i nie o taką nawet laleczkę mi chodziło. Ona była żywa, mądra, piękna i … niewinna.
Tann miała racje nie była teraz gotowa na to co zamierzałem robić z nią w łóżku, ale za jakiś tydzień będzie już wiła się z rozkoszy i krzyczała moje imię, które tak lubiłem słyszeć gdy wychodziło w jej ust. 
Zwróciłem uwagę na jej śliczną buzię, którą nadal przyozdabiały rumieńce.
Mimo wszystko w oczach stały jej łzy, które pod żadnym pozorem nie miały opuścić kanalików pod jej powiekami, a promienny uśmiech, który towarzyszył nam przez cały dzisiejszy dzień zastąpiony został grymasem bólu i rozczarowania, z którym i tak wyglądała jak bogini. Drobne palce nerwowo zacisnęła i utworzyła malutką pięść by przestały się trząść.
Nie wiem co sobie do kurwy pomyślała, ale trzeba to wyjaśnić. Jak najszybciej.
Podniosłem dupę z wygodnego, skórzanego krzesła i poszedłem w jej stronę.
Spojrzała na mnie po raz ostatni, zamknęła oczy i przełknęła łzy.
Co ja zrobiłem? I chuj. Niech mi ktoś wyjaśni.
Poszła do wyjścia. Pierdole. Zaczynały mnie już wkurwiać te jej humorki, ale poszedłem za nią bo co miałem zrobić. Była super łatwym celem, a ja chciałem się już porządnie przeruchać z jakąś dziwką.
O tak. To było mi potrzebne, ale dwa tygodnie. Kurwa!
Złapałem ją za ramię i obróciłem w swoją stronę.
- Nie dotykaj mnie. – powiedziała stanowczo. WOW! Jeszcze kilka dni temu ledwo coś tam do mnie szepnęła, a dzisiaj tak. Nie podoba mi się to.
- Nie rozkazuj mi suko. – odpowiedziałem. Przestawałem już panować nad emocjami, które zbyt długo trzymałem na wodzy mimo, że wczoraj poszedłem na trening i trochę poboksowałem to dawno nie rozwaliłem niczyjej mordy, a najbliższa walka miała odbyć się za dziesięć dni.
- Słucham? – miała niedowierzanie w oczach. – Albo nic nie mów. Zostaw mnie. – wyszarpnęła się i poszła przed siebie.
- Zatrzymaj się! – krzyknąłem, bo ja w przeciwieństwie do niej nie mogłem wyjść nie płacąc rachunku, za jedzenie, którego nie tknąłem, ale chuj z tym bo apetyt i tak poszedł się jebać.
- Pieprz się Styles. – zawołała i pokazała mi fuck’a jednak nie odwracając się twarzą w moją stronę.
Uśmiechnąłem się mimo chorej sytuacji. Ona prawie zabluźniła i pokazała mi nieładny ( dla niej, bo ja pokazywałem go co najmniej dziesięć razy w ciągu dnia ) gest.
- Robisz się niegrzeczna kochanie. – krzyknąłem jeszcze gdy przystanęła na chwilę i założyła płaszcz, który zgarnęła z wieszaczka przy wyjściu.
- Kochanie? Przed chwilą byłam suką idioto. – odwróciła się. Po jej twarzy płynęły pojedyncze, słone łzy, które skrzyły w świetle lamp i księżycowego rogalika.
Co? Czy nazwała mnie idiotą? Zrobiła się zadziorna.
Gdy straciłem ją z pola widzenia poszedłem do Tann zapłacić cholerny rachunek.
- Co jej zrobiłeś? – zapytała.
- Nic.
- To co jej powiedziałeś? – kolejne pytanie. Czy ona kiedykolwiek przestanie mnie wypytywać o wszystko. O absolutnie wszystko.
- Tannica nie mam czasu na wywiad. – westchnąłem i pomyślałem jak ona do domu bo to całkiem duży kawał drogi jakby iść z buta.
- Harry. Nie zrób jej krzywdy. – powiedziała. Tylko ona wiedziała, że czasem biłem swoje „seksualne partnerki”, ale to były kary. Kary za to, że były nieposłuszne. Dostawały tak samo jak ja, gdy wykorzystywano mnie seksualnie[1] tak samo jak ja je wykorzystuje teraz. Cóż, to za pierdolona ironia. Obiecałem sobie, że nigdy taki nie będę, ale złamałem obietnicę, którą dałem sobie i moje życie jest jednym wielkim, cholernym śmieciem. Nic nie wartym. Nie to ja jestem nic nie warty.
Nie jestem w stanie już poradzić sobie z tym, że jestem potworem. Nie chodzi w tym wszystkim o seks, ale o to, żeby one mogły poczuć ten sam ból, kiedy niemalże je gwałciłem.
Teraz jednak miałem cholerną ochotę przespać się z Leah’ią, którą zdecydowanie bardziej wolę w formie Bad Girl.

_ _ _  _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 

[ Leah ]

Szłam dość szybko zaciemnioną ulicą oświetloną jedynie przez lampy, które ustawione były w małej odległości od siebie więc nie czułam, aż takiej niepewności, choć i tak bardzo bałam się ciemności gdy nie byłam w domu bezpiecznie otulona kołderką.
Co najważniejsze nie wiedziałam jak mam się do tego domu dostać. Przychodziłam do tej restauracji z rodziną dość często, ale nigdy nie patrzyłam przez okno gdy jechaliśmy tutaj lub wracaliśmy do domu.
Taa … to możliwe nie wyglądać przez szybę samochodu, gdy w środku panuje świetna, rodzinna atmosfera. Czasem nawet nie chcę mi się wychodzić z niego i marzę, żeby podróż była dłuższa bo gdy tylko opuścimy wnętrze pojazdu, każdy wraca do swoich zajęć, a dla mnie nie ma czasu. To tak jakby odbębnili swoje dwie godziny ze mną, ale nie mam im tego za złe. Są pracoholikami i tyle, choć ich zawód polega na pomaganiu innym, dlatego starają się być dostępny 24/h by tylko zobaczyć uśmiech na ich twarzach.
Droga, po której szłam była rozwidlona, a ja już byłam wystarczająco skołowana gdy zobaczyłam jeden zakręt w lewo.
- Uhh … idiotko czemu nigdy na siebie nie uważasz. – powiedziałam do siebie na głos co zaowocowało nadmiernym, bardzo hałaśliwym szczekaniem prześlicznego bernardyna, który dobiegł do bramy okalającej dom jednorodzinny jego właścicieli obok, której właśnie przechodziłam.
Odtworzyłam w głowie to co wydarzyło się zanim wyszłam samotnie w drodze do domu.
Nie mógł nazwać mnie suką. Nie mogę sobie wyobrazić co by stało się gdyby zabrał mnie do domu.
Czy by mnie zmieszał z błotem tak jak wcześniej, czy może by mnie pobił? Myślałam, że go poznałam, ale znów mój błąd. Jestem naiwną gówniarą, która podświadomie liczyła na wielkie Love Story.
Żeby chłopak marzeń zakocham się we mnie i nigdy nie dał mi odejść, żeby był moim księciem z bajki, moim aniołem, którego przypominał. Krócej mówiąc myślałam, że jest cholernie bliski ideału.
Marzenia Leah Tallberg – nie do spełnienia, ale w sumie mogłam się już przygotować na kolejny cios od życia, które bym razem wymierzył w moje serce. Nie żebym kochała Harry’ego, ale jednak stał się dla mnie bliski jak Zoey, która znała mnie od lat i mimo, że on nie wiedział o mnie rzeczy takich jak moja przyjaciółka, wiedział te które sprawiały mi ból, który powróci z powrotem gdy tylko skończą się ferie zimowe w moim High School.
Z nim przechodzę same pierwsze razy – pierwszy pocałunek, pierwszy dotyk, pierwsze odkrycie przed kimś śladów rozpaczy i wołania o pomoc, pierwszy orgazm i pierwsze bluźnierstwa.
Uhh… ten chłopak naprawdę sprowadza mnie na złą drogę, ale do teraz nie mogłam tego uniknąć.
Do teraz. Bo wreszcie się od niego uwolniłam, ale mimo to nadal byłam zazdrosna o dziewczynę, z którą flirtował.
Z lekkim uśmiechem ruszyłam przez pozostałą część drogi bo rozmyślając znalazłam właściwe zakręty i teraz byłam już całkiem blisko domu.
Nagle na mojej głowie znalazł się worek, który zasłonił mi widok na wszystko.
Później poczułam czyjeś dłonie obejmujące mnie w talii.
Później silne uderzenie w policzek,
A później była już tylko ciemność i strach, który pomieszany był ze złością … na Harry’ego.




[1] O tym dowiecie się później znacznie więcej.
Kiedy, gdzie i przede wszystkim kto go wykorzystywał … 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 
mówiłam, że będzie się zmieniał ;p
teraz będzie już taki częściej . 
zła strona ( jedyna ) już niedługo w całości ujrzy światło dzienne 
<3