niedziela, 2 marca 2014

Race

HELOŁ ... 

To znowu ja ... ;)
Zapraszam Was na mojego nowego bloga ... ;>
To nowe fan fiction ... też o Harry'm .
Jeśli chcesz poczytać to zapraszam tutaj > Race <

środa, 22 stycznia 2014

Forgiveness ?

Dzień dobry wszystkim .
Skończyłam In cage, ale jeśli komuś spodobała się przygoda Leah'i i Harry'ego to zapraszam na drugą część mojego opowiadania, które prowadzę na wattpadzie
Więc miłego czytania, jeśli chcesz >> Foregiveness ? <<
Trzymajcie się ciepło kochani :)
Kocham :*

środa, 15 stycznia 2014

Epilog

*Porozmawiaj ze mną  xHarry*
*Wszystko ci wytłumaczę x Harry*
*Powiedz mi prosto w oczy, że mnie nie chcesz, a odejdę xHarry*
 Przeczytałam trzy pierwsze z dokładnie czterdziestu ośmiu wiadomości, które zapychały moją skrzynkę odbiorczą. Nie chciałam widzieć więcej. Nie zniosłabym tego dlatego resztę usunęłam bez patrzenia. Moje oczy paliły mnie, a gardło piekło, a powodem tego były te cholerne łzy, które nieustannie lały się po i tak już bardzo mokrych policzkach. Nie spałam przez całą noc. Nie wierzę, że on naprawdę to zrobił. Miałam nadzieję, że się zmienił.
- Głupia. - wysyczałam do siebie przez zęby, patrząc na swoje odbicie w lustrze. - Byłam jego kolejną szmatą. - dodałam i otworzyłam nową kosmetyczkę. Może niekoniecznie nową, ale w każdym razie pierwszy raz będę używać jej zawartości. Wyjęłam z niej korektor i nałożyłam go pod oczami, które nadal lśniły od łez, których całe morze już wylałam. Po chwili zmęczona, sina skóra była już całkiem zakryta. Następnie pomalowałam powieki jasno brązowym cieniem, a na długie rzęsy nałożyłam warstwę tuszu. Dopiero teraz mogłam zobaczyć jak długie je miałam. Wargi pokryłam brzoskwiniowym błyszczykiem. Tym samym, którego użyłam pierwszy raz w życiu podczas kolacji z …
Nie myśl o nim. Nie myśl o nim. To strata czasu. On jest nie warty twojej pieprzonej uwagi.
Wygładziłam błękitną sukienkę, która luźno opadała na moich biodrach, i zabierając torbę z książkami wyszłam z pokoju.
Moje białe conversy stukały w świeżo wypastowane panele, kiedy wolno szłam do kuchni.
Położyłam torbę na barowym krześle i nalałam sobie soku pomarańczowego, który wraz z wysokimi szklankami stał na blacie. Napiłam się lekko kwaśnego płynu, który przyjemnie przelewał się przez moje podrażnione gardło.
- Leah, kochanie. - usłyszałam niepewny głos swojej matki. Wczoraj, gdy tylko wróciła z Berlina, do którego pojechała by zacząć realizować swój projekt opowiedziałam jej wszystko, prócz intymnych szczegółów mojego "związku" z Harry'm, który okazał się cholernym dupkiem.
- Tak? - zapytałam z uśmiechem odwracając się w jej stronę. Musiałam przynajmniej udawać, by nie widziała jak fatalnie się czuję. Jak okropnie mnie zranił i doszczętnie porozrywał moje serce.
- Wszystko dobrze? - zapytała. Była zdziwiona moim wyglądem. Do szkoły przeważnie nosiłam jeansy i swetry, które mnie zakrywały. Jedną z wielu, wielu rzeczy, których on mnie nauczył było przestanie wstydzić się siebie. Już nie nienawidziłam siebie. To miejsce zastąpił ON.
Moja matka zamknęła mnie w niedźwiedzim uścisku i gładziła moje włosy. Zawsze to robiła, by pokazać swoje wsparcie, ale tym razem to nie pomagało.
- Zapomnij o nim. - szepnęła.
- Nie mogę mamo. Za bardzo go kocham, żeby zapomnieć. - szepnęłam i odsunęłam się, i biorąc torbę udałam się do drzwi. Zmierzyć się z pierdolonymi pajacami ze szkoły, którzy znów zaczną ciąć mnie żyletkami. Którzy znów będą zmuszać mnie do obrzydliwych rzeczy. A tak bardzo chciałam, żeby on mnie bronił. Obiecał, że będzie mnie bronić. Zresztą to już nie ważne. Zostałam sama, ze złamanym sercem. To takie zabawne, że Harry skrzywdził mnie tak bardzo, złamał mi serce na miliony kawałeczków, a ja nadal go kocham tyle, że tymi połamanymi częściami.
Mimo wszystko on nadal jest:
Moim zapomnieniem.
Moją nadzieją.
Moją miłością.
 Zdecydowanie jestem w nim beznadziejnie zakochana, ale jednocześnie nienawidzę go najbardziej na świecie.
- Leah. Maleńka porozmawiaj ze mną. - moje serce zatrzymało się na dźwięk tego zachrypniętego, przepełnionego bólem głosu. 
W wiadomości napisał, żebym powiedziała mu prosto w oczy, że go nie chcę. Ale czy ja chcę to zrobić? Czy ja już go nie potrzebuję?
KONIEC  ( ale nie na długo :> )

sobota, 11 stycznia 2014

28.

- Halo, Leah. Jesteś tam, Kochanie? - z moich rozmyślań wyrwał mnie przyjemny, ochrypły głos Harry'ego, który siedząc po drugiej stronie stolika, wpatrywał się we mnie z uwagą. Matko! On jest moim chłopakiem. Trudno w to uwierzyć.
- Przepraszam Harry. Zamyśliłam się. - powiedziałam i spuściłam głowę i utkwiłam spojrzeniem w niedojedzone lody miętowe z wiórkami białej czekolady, płonąc rumieńcem.
Oh, chłopcze. Gdybyś wiedział dlaczego się tak zamyśliłam.
Uśmiechnęłam się lekko odtwarzając w głowie moje absurdalne myśli. Nigdy nie będę taka śmiała, więc moje rozmyślania były nieszkodliwe jeśli chodzi o wcielenie ich w życie.
Uniosłam głowę, a moim oczom ukazał się krajobraz, głębi oczu mojego towarzysza. Niemożliwe, żeby ktoś był tak zniewalający. Był taki piękny. Wszystko o czym myślałam w ostatnim czasie prowadziło do tego pięknego uśmiechu i radosnych, szmaragdowych oczu.
Zobaczyłam jak jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech, a gdy spostrzegł jak wytrwale mu się przypatruje jego policzki lekko zaróżowiły się. Myślał o tym co ja? Nie, wtedy na pewno by się nie rumienił. Sprawy związane z seksem, nie zawstydzają go.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytał z tym bezczelnym uśmiechem, który widziałam w mojej wizji.
- Nie patrzę się. -powiedziałam i przygryzłam wewnętrzną stronę policzka, który oblany był rumieńcem. Usłyszałam jego cichy śmiech, na co zgromiłam go spojrzeniem czekoladowych oczu.
- Nie sądziłem, że jestem, aż taki przystojny. - powiedział i poruszył brwiami, a resztki mojej frustracji poleciały w zapomnienie.
- Kto powiedział, że w ogóle jesteś przystojny? - zapytałam szczerząc się jak głupia w stronę tego cudownego chłopaka. Przestałam się uśmiechać i przygryzłam dolną wargę, widząc jak w jego oczach zaczął płonąć ogień.
- Ty tak myślisz Słoneczko. - powiedział tym bezczelnym tonem. Uh … czy zacznie zachowywać się tak jak na samym początku naszej krótkiej znajomości? Może to i lepiej, bo właśnie w takim Harry'm się zauroczyłam. - Jedziemy? Zadzwonię do Nathana. - dodał i wyciągnął telefon z kieszeni marynarki.
- Możemy się przejść? - zapytałam i energiczne wstałam z krzesła. Zdjęłam płaszcz z oparcia, ale zaraz został mi on zabrany.
- Pozwól mi traktować cię jak Księżniczkę. W każdym znaczeniu tego słowa. - powiedział i delikatnie uśmiechnął się.
Odwróciłam się i wsunęłam ręce w rękawy tego obcisłego płaszcza, który z początku był moim znienawidzonym odzieniem zimowym. Wsunął poły okrycia na moje nagie ramiona celowo dotykając mojego wrażliwego na jego dotyk ciała. W miejscach, które znaczył palcami pojawiła się gęsia skórka.
- Uwielbiam patrzeć jak na mnie reagujesz. - szepnął mi na ucho przygryzając jego płatek nie zważając na zaciekawione spojrzenia starszej części restauracyjnych gości.
- Jesteś nienormalny. Reaguje normalnie. - powiedziałam cicho i luźno owinęłam nagą szyję szalikiem. Zimowa pogoda bardziej przypominała wczesno jesienną, więc postanowiłam nie zapinać guzików płaszcza.
- Gdzie masz czapkę? - zapytał twardo, i założył swoją skórzaną kurtkę, w której wyglądał niezwykle pociągająco.
- Nie noszę czapek. - odpowiedziałam wpatrując się w swoje, odziane ślicznymi czarnymi szpilkami, stopy.
- Wydaje mi się, że kiedy pewnego wieczoru szłaś do domu z książkami w ręku i zaczepił cię pewien nienormalny skurwiel miałaś na głowie czapkę. - zacisnął usta, przez co ich piękny kształt zatracił się na rzecz wąskich kresek. Dlaczego tak zdenerwowało go to, że nie noszę czapki? Co za idiotyzm!
Mimo, wszystko zaskoczył mnie tym co powiedział.
- Pamiętasz dokładnie w co byłam ubrana? - zapytałam z uśmiechem na ustach. Pokiwał głową, a moje serce od razu przyspieszyło. Uniosłam się na palcach i pocałowałam jego zaciśnięte usta. - Oh Harry. Wcale nie jesteś "nienormalnym skurwielem". Jesteś tylko troszkę inny.
Odwzajemnił mój uśmiech i poprowadził do drzwi wyjściowych, wcześniej płacąc pewnie ogromy rachunek za nasze jedzenie. Dla wszystkich starszych dam i dżentelmenów nadal byliśmy atrakcją wieczoru.

^
Wydawał się zamyślony kiedy szliśmy wzdłuż zadbanego chodnika, zmierzając do mojego domu.
- Hej, co jest? - zapytałam mocniej ściskając jego palce splecione z moimi by zwrócić na siebie jego uwagę.
- Nic.
- Powiedz mi proszę. - pogładziłam kciukiem jego poranione w wyniku dzisiejszej walki kostki palców.
- Inny. - rzekł i zatrzymał się na chwilę odwracając mnie przodem do siebie. - Co znaczy inny?
Poszukałam w pamięci naszej rozmowy w restauracji na oczach wszystkich ludzi.
Aaa … już wiem. Uśmiechnęłam się niewinnie. - Źle to powiedziałam. Słowo "wyjątkowy" bardziej do ciebie pasuje Harry. - patrzył mi w oczy tak głęboko, że lekko skuliłam się pod wpływem jego badawczego spojrzenia. - Jesteś najlepszym chłopakiem jakiego kiedykolwiek mogłabym mieć. - przytuliłam się do jego torsu. Nawet przez tę koszulę czułam żar jego ciała, ale najbardziej cieszyłam się z tego cichego dudnienia w jego klatce.
- Słyszę jak bije ci serce. To słodkie. - powiedziałam i odsuwając się pocałowałam jego tors lekko z lewej strony gdzie znajdowało się jego ogromne serce.
Szliśmy w ciszy przez chwilę, by chwilę później śmiać się z w ogóle nie śmiesznych rzeczy. Raz ja raz Harry, komentowaliśmy różne rzeczy, zachowania przechodniów wybuchając jeszcze głośniejszym śmiechem, czym przyciągaliśmy uwagę ludzi, których bezczelnie obgadywaliśmy.
Puściłam rękę Harry'ego, żeby poprawić spadający szalik, wtedy właśnie obok nas, a w zasadzie obok mojego chłopaka przeszły dwie bardzo skąpo ubrane blondynki z długimi nogami, które śmiały się wymuszenia by przyciągnąć wzrok Harry'ego. Kiedy odeszły kawałek dalej on odwrócił się na sekundę.
Przyspieszyłam kroku, wtykając ręce w kieszenie płaszcza. Zdenerwował mnie. Był moim chłopakiem. Dlaczego ogląda się za innymi?
Chciał wyciągnąć moją dłoń z odzienia, ale odsunęłam się nie dając mu się dotykać.
- Co jest? - co?! Jeszcze się pytasz?
Nie odezwałam się do niego ani słowem.
- Leah! - rzucił ostrzegawczo podniesionym głosem, choć wiedziałam, że tylko udaje.
- Nie mów do mnie! Idź sobie po numer. - odwróciłam się za siebie przystając. Widziałam te cholernie dziwki, które wlepiały wzrok w mojego Harry'ego. - Widzisz. Jeszcze czekają. - rzuciłam z odrazą. - Dziwki. - zmarszczyłam nos.
Uśmiechnął się głupkowato i wyciągnął z kieszeni moją rękę.
- Z czego się głupio cieszysz? Czy masz coś z głową? - wyrzuciłam z siebie. Kiedy, ja pytam kiedy, zrobiłam się taka rozgadana?
- Zazdrosna? - zapytał głupio, choć dokładnie znał odpowiedź na pytanie.
- Nie! - odpowiedziałam za szybko. - Nie jestem zazdrosna. Niby czemu mam być? No idź nie krępuj się. - burknęłam i pchnęłam go lekko. Staliśmy bokiem. Wszyscy znów na nas patrzyli, a ja ani odrobinę nie czułam się zawstydzona. Byłam za bardzo zła.
Ciskałam w niego piorunami podczas gdy on bezczelnie się uśmiechał. W jego oczach widziałam radość. Jak może cieszyć, się z tego, że jestem na niego zła?
- Idź! Nie chce cię widzieć. - powiedziałam i już miałam odejść, gdy złapał mnie za nadgarstki i mocno przywarł gorącymi wargami do moich. Wplątałam palce w jego loki, które zakrywały jego kark. Brunet trzymał swoje dłonie na moich biodrach. Pogłębił pocałunek rozchylając malinowe wargi, nakazując mi niemo bym zrobiła to samo. Moje ciało zdradziło mnie. Zassałam jego dolną wargę. Uwielbiałam jego smak. Mogłabym nie odrywać się od niego ani na moment.
- Nadal zazdrosna? - zapytał robiąc krótką przerwę na oddech między kolejnym starciem w walce o dominacje, której zdecydowanie nie lubił tracić, naszych języków. Przyciągnął mnie bliżej siebie uderzając swoimi biodrami o moje. Boże! Te jego cudowne biodra! Westchnęłam w jego usta po czym szybko odsunęłam się, oczywiście czerwieniąc, gdy wreszcie uświadomiłam sobie, że nadal stoimy na ulicy i jesteśmy skanowani przez niezliczoną ilość oczu.
Przynajmniej te dziwki zobaczyły.
- Harry! Nie możesz tak robić kiedy próbuje być na ciebie zła. - powiedziałam ostro i ponownie wsunęłam ręce do kieszeni. - Zwariowałeś. - dodałam i ruszyłam w stronę mojego domu, który widziałam już w oddali.
- Na twoim punkcie Słońce. - szepnął mi do ucha oplatając mnie ciasno ramieniem w talii.

^^^
- Chodź już do domu. - westchnęłam kiedy brunet musiał zatrzymać się w jednej z kwiaciarni po drodze. - Jest trochę zimno. - skłamałam. - Dobra. Ja idę. - dodałam, kiedy nie zważając na moje słowa wszedł do ciepłego i przytulnego sklepu, w którym miałam przyjemność pomagać podczas wakacji. Spojrzałam jeszcze raz w szybę i zobaczyłam uśmiechniętą panią Parker, która ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy słuchała mojego chłopaka. Matko! Naprawdę to tak ślicznie brzmi. Odwróciłam się i wolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Stopy mnie tak bolały, że ledwo szłam. Głupie obcasy. Nie jestem przyzwyczajona do chodzenia w szpilkach przez godzinę, a co dopiero chodzić w nich przez cały, długi wieczór.
- Leah. Zaczekaj momencik. - krzyknął, choć odległość między nami nie była wielka. Raczej nie przeszłam tak dużo w tym diabelnym obuwiu. Przystanęłam w duchu dziękując, że mnie poprosił o zatrzymanie.
Zaraz poczułam ciepły oddech na moim karku, który z tyłu nie był szczelnie owinięty szalikiem.
Odwróciłam się powoli, a moim oczom ukazał się olbrzymi bukiet krwisto czerwonych, przepięknych róż związanych na łodygach równie czerwoną wstążeczką.
Uśmiechnęłam się szeroko i wetknęłam nos w płatki kwiatów. Pachniały tak świeżo. Nie wiem jakim cudem w środku zimy były tak piękne róże.
- Nie musiałeś wydawać na mnie pieniędzy. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego lekko zawstydzona. Wystarczył mi on. Nie potrzebowałam jego pieniędzy.
- Jesteś moją dziewczyną. Przyzwyczaj się, bo będę cię rozpieszczał. - powiedział i złożył krótki, słodki pocałunek na moich wargach, które łaknęły jeszcze więcej. Gdy odsunął się mruknęłam niezadowolona, na co uśmiechnął się promiennie pokazując urocze dołeczki w policzkach.
- Nie rozumiesz, że wystarczysz mi ty? - zapytałam i wzięłam bukiet kwiatów z jego rąk, który był cięższy niż przypuszczałam.
- Zaniosę. - zaśmiał się przytrzymując mnie jednym ramieniem, gdy prawie straciłam równowagę. Podziękowałam mu buziakiem w policzek. - Wiesz, jakoś trudno mi w to uwierzyć. - szepnął mi na ucho.
- Dlaczego Przystojniaku? - zapytałam mówiąc co mi ślina na język przyniesie. Moja wewnętrzna dopiero co rozwijająca się kobieta palnęła sobie w czoło. Na moje policzki wszedł ten cholerny rumieniec. Skoro zaczęłam to dokończę, mówić te wszystkie rzeczy z listy, której jeszcze nie dokończyłam. Najwyżej zrzucę to na lampkę wina, którą wypiłam podczas kolacji. - Jesteś dla mnie taki dobry. Czasem zastanawiam się jak twoje ogromne serce mieści się w twoim ciele Harry. Jesteś doskonały, i jak już chyba mówiłam cholernie bliski ideału dla wszystkich dziewczyn, a dla mnie to już w ogóle jesteś idealny. - powiedziałam i otworzyłam drzwi frontowe.
- Nie masz nawet pojęcia jak długo na ciebie czekałem. - szepnął, pewnie tak, żebym go nie usłyszała. - O nie. To ty nie masz pojęcia jak ja długo czekałam. - pomyślałam i zdjęłam płaszcz i w końcu te głupie szpilki.

Stanęłam tyłem przed drzwiami mojego pokoju rozkoszując się ciepłymi wargami Harry'ego na moich. Trzymałam jego włosy i lekko za nie ciągnęłam. Moje nagie ramiona pokryła gęsia skórka, gdy przejechał po nich gorącymi palcami. Uśmiechnął się przez pocałunek i szybko przeniósł swoje ręce na mój tyłek dociskając mnie do siebie. Nasze biodra znów się stykały. Pchnął drzwi nogą i wprowadził mnie do środka. W pokoju, który równie dobrze mogłam nazwać już naszym, bo gdy tylko jestem w domu na noc, on jest ze mną, było chłodno. Nie przypominam sobie, żebym zostawiła otwarte okno.
Ktoś za moimi plecami chrząknął, a ja nie chcąc przerywać pocałunku, jednak odsunęłam się na chwilę i odwróciłam.
- Co tu kurwa robisz? - krzyknął Harry i schował mnie za swoimi plecami. Widziałam jak każdy mięsień na nich pracuje.
- Przyszedłem do przyjaciół. - zaśmiał się Will. Kurwa! Czy ten koleś nigdy nie zostawi mnie w spokoju. - To już nie wolno?
- Czy my kiedyś byliśmy przyjaciółmi?! - krzyknął Harry. Bałam się tego co za chwilę może się stać, ale mimo wszystko byłam szczęśliwa, że mój chłopak stoi tu i ochrania mnie swoim postawnym ciałem.
- Byliśmy. I muszę ci przypomnieć, że nawet o coś się założyliśmy. - ten złośliwy uśmiech na jego twarzy mogłam wyczuć nawet go nie widząc.
- Zamknij tą pierdoloną mordę! - krzyknął brunet i poszedł krok do przodu napinając mięśnie jeszcze bardziej, choć nie mam pojęcia jak było to możliwe.
- Ona nie wie? - zapytał po czym zaśmiał się tak strasznie, że ciarki przeszły mnie po kręgosłupie.
- Czego nie wiem? - odezwałam się pewnym głosem, choć w środku czułam się rozrywana na miliony części, które w stanie poskładać była tylko jedna osoba.
- Ja pieprze. Ty czy ja? - zapytał Will. Wyszłam zza pleców Harry'ego i stanęłam całkiem z boku. Dokładnie widziałam twarze każdego z nich. Złośliwie roześmianą Will'a, choć w jego oczach widziałam strach przed tym co nadejdzie wkrótce. I wściekłą Harry'ego. Jego oczy były niemal czarne. Te przepiękne tęczówki, które widziałam nawet śniąc, wydawały się teraz niczym węgielki.
- Leah, Leah, Leah. Pamiętasz jak cię ostrzegałem. Przed nim. - powiedział Will, a przy ostatnim zdaniu jakie wypowiedział kiwnął głową w kierunku mojego chłopaka. - I nie masz nawet pojęcia, jak bawi mnie ta cała sytuacja, bo j… - nie dokończył zdania, bo Harry rzucił się na niego i przygwoździł do ziemi. Całe jego przedramię cisnęło gardło czarnowłosego któremu nadal nie schodził uśmiech.
- Harry zostaw go i powiedz mi co się tu dzieje! - powiedziałam podniesionym od zdenerwowania głosem.
- No właśnie Harry. Powiedz jej. - wychrypiał Will. Zaśmiał się ostatnim tchem, ale zaraz mój bohater puścił go i wstał.
- Wyjdź stąd. Chyba, że chcesz, żeby mój chłopak naprawdę ci wpieprzył. - powiedziałam i spojrzałam na Will'a, którego wyraz twarzy był zaskoczony, ale zaraz za momencik uśmiechnął się złośliwie, a z jego rozciętej wargi pociekła krew, a ból zamalował w jego obrzydliwie pedofilskich oczach.
- Twój chłopak?! - zaśmiał się.
- Wyjdź! Kurwa wynoś się! - krzyknęłam i spojrzałam kątem oka na Harry'ego, który wydawał się zdenerwowany. W jego szmaragdowych tęczówkach błąkał się niepokój.
Will powoli opuścił mój pokój, a ja szybko, zaraz za nim zamknęłam okno tarasowe, którym tutaj wszedł. Po raz kolejny, wszedł moim oknem. Do mojego pokoju.
Odwróciłam się w stronę Harry'ego i położyłam ręce na biodrach. Błądził wzrokiem unikając mojego wzroku.
- Czego nie wiem? - zapytałam spokojnie. Nadal unikał mojego wzroku. - Harry nie zbudujemy związku kiedy będziesz mnie oszukiwał. Kiedy nie będziesz ze mną całkiem szczery. - powiedziałam łagodnie i uśmiechnęłam się zachęcająco.
- To nie ma znaczenia. Minęło dwa i pół tygodnia odkąd się znamy, wiem, że to krótko, ale nie chcę żebyś odeszła. - powiedział. Był niespokojny.
- Hej. To nie była odpowiedź na moje pytanie. - zaśmiałam się nerwowo. Błagam, żeby niczego nie zrobił. Nie wyobrażam sobie, że może mieć teraz jakieś kłopoty. Nie chcę tego. Chcę mieć go cały czas obok siebie.
- To był zakład, ale ja wszystko wyjaśnię. - powiedział cicho i podniósł na mnie swój wzrok. Jego oczy przesączone były jedynie bólem, co nie zmieniało tego jak bardzo zabolało to mnie.
- O co? - mój głos się załamał. Wiedziałam czego mogę się spodziewać, ale jednak nie byłam na to przygotowana. Był moich prawdziwym chłopakiem zaledwie od paru godzin. Tylko parę godzin.
- O ciebie…
- Wyjdź! - krzyknęłam nie mogąc już dłużej go słuchać. Tego właśnie się obawiałam najbardziej.
- Ja wyjaśnię, wszystko ci wyja …
- Nie słyszałeś c… co powiedziałam. - mój głos łamał się jeszcze bardziej, a na policzkach poczułam cieknące ścieżki słonych łez, które również czułam na swoich drżących wagach.
- Ja … pozwól mi. - powiedział i podszedł do mnie. Próbował złapać mnie za nadgarstek, ale odsunęłam się. Nie miałam na sobie obcasów, a on znacznie górował nade mną wzrostem.
- Wypieprzaj! Po prostu wynoś się z mojego domu! - zanosiłam się płaczem. Nienawidziłam płakać przy nim, wiedząc, że ma mnie za słabą.
- Nienawidzę każdej sekundy życia jaką z tobą spędziłam! Cholerne marnotrawstwo! - krzyknęłam i szybko pobiegłam do drzwi otwierając je tak, żeby mógł przez nie wyjść.
- Leah … wysłuchaj mnie. - powiedział podchodząc. Nie wytrzymałam już dłużej. Jak mógł zranić mnie tak bardzo. Zamachnęłam się i uderzyłam jego anielską twarz. Mocno. Ten dźwięk wwiercał się w moją głowę i kół moje uszy. Sądzę, jednak, że mnie zabolało to bardziej niż jego.
- Ja będę walczył o ciebie. Będę walczył o nas Maleńka. - powiedział i opuścił mój pokój.

-----------------------------------------------
[Harry]

- KURWA! - krzyknąłem tak głośno jak tylko mogłem, zaraz po tym jak opuściłem dom mojej Księżniczki. Myślałem, że po tych dwóch tygodniach przejdzie mi i po prostu ją zostawię. Bez bólu. Bez ranienia jej. Ile dał bym za to, żeby znów mnie chciała.
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie dnia, w którym jej nie ma. Nie całuje jej ust. Nie widzę jej uśmiechu i oczu. Nie dotykam jej ciała i nie patrzę jak drży pod dotykiem moich palców.
Ona jest moim zapomnieniem.
Ona jest moją nadzieją.
Ona jest moim szczęściem.
Ona jest moim skarbem, maleńkim o bezcennej wartości.  
Poszedłem pod jej okno, zachowując odpowiednią odległość, tak by mnie nie widziała, by nie denerwowała się bardziej.
Właśnie rzucała o ciemne panele wazonem pełnym czerwonych róż, które uwielbiała. Szkło rozbiło się na miliony maleńkich kawałeczków, a woda rozlała się po powierzchni i poleciała pod jej maleńkie stópki. Spojrzałem na jej twarz. Płakała. Jej włosy przyklejały się do zaczerwienionych policzków. Nawet ze łzami lejącymi się po bokach jej ślicznej twarzy wyglądała jak ósmy cud świata. Mój ósmy cud świata.
- Proszę, proszę, proszę. - odezwał się ten cholerny skurwiel, który pozbawił mnie możliwości, całkowitej zmiany życia. Pozbawił mnie mojej nadziei.
- Zabiję cię! - wywarczałem i odwróciłem się do źródła pochodzenia głosu.
- Dlaczego? Bo jeszcze nie zerżnąłeś? - zapytał i zaśmiał się, ale jednak odsunął się o kilka kroków. Widziałem, że się boi. Zresztą każdy się bał.
Zacisnąłem pięści i ruszyłem prawie biegiem by ponownie i teraz całkiem porządnie rozwalić mu tą pieprzoną gębę.
Moje pięści znalazły się na jego koszulce, a twarz zderzyła się z moich kolanem.

- Nie, dlatego, że ją kocham. - syknąłem, a zaraz później przestałem się kontrolować. Mój umysł przysłoniła ciemność, w której myśl o NIEJ była jedynym światłem.

------------------------------------------

dotarliśmy do tego momentu, który już dawno zapowiadałam ... mianowicie ... koniec mojego opowiadania ;c
mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba, i nie zawiodłam . 

środa, 1 stycznia 2014

27.

Treści przeznaczone dla osób powyżej 16 roku życia. Nie chcesz nie czytaj.


- Jesteśmy sami. - rzuciłam czytając kartkę, którą zostawiła mi mama, na której napisane było, że dostała ważne zlecenie i na dwa dni musi lecieć do Berlina. Moja matka była architektem. Bardzo uznawanym na światowym rynku, przez co dosyć często zostawaliśmy z ojcem sami. - Boisz się? - zapytałam z uśmiechem odwracając się w stronę bruneta. Właśnie zdejmował marynarkę ze swoich umięśnionych ramion. Przygryzłam wargę patrząc na jego zgrabne, powolne ruchy, które doprowadzały mnie do obłędu.
- Bardzo. - zrobił przerażoną minę, a ja od razu zaczęłam chichotać co wywołało uśmiech na jego twarz. - Gdzie twoja mama? - zapytał zaciekawiony i usiadł na skórzanej, granatowej kanapie.
- Poleciała do Berlina. Chyba to coś naprawdę ważnego bo rzadko kiedy decyduje się, żeby wylecieć z dnia na dzień. - powiedziałam i wyciągnęłam z lodówki dwie butelki Coca-Coli. Podeszłam do wysokiego blatu, na którym postawiłam napoje i podskoczyłam żeby na nim usiąść. Moje stopy nadal odziane były w szpilki, co z jednej strony ułatwiało mi tę czynność, a z drugiej utrudniało.
- Co ona robi? - dopytywał.
- Jest architektem. - odparłam krótko i odkręciłam butelkę napoju, który chwilkę później przyjemnie buzował z moich ustach. - Jutro środa, wiesz? Koniec  ferii i wracam do szkoły. - dodałam na co pokiwał głową.
- Nie pij zimnego. - powiedział twardo wstając z kanapy. - Przeziębisz się. - dodał wpatrując się w moje uda. Spojrzałam na niego podejrzliwie. Czemu tak nagle obchodzi go moje zdrowie? - Muszę przecież dbać o swoją dziewczynę. - odpowiedział na moje niezadane pytanie. Ostanie słowa wypowiedział z dumą. Podszedł do mnie i stanął obok moich nóg, gdyż sukienka była tak ciasna, że nie dałoby rady rozsunąć moich złączonych nóg. - Chociaż bardzo podoba mi się sposób w jaki to połykasz. - wyszeptał patrząc mi w oczy. - Myślałaś, że nie zauważyłem laleczko? - zapytał. Szlag. Faktycznie, starałam się być zmysłowa we wszystkim co robiłam, ale nie sądziłam, że będzie to aż tak widoczne. Poczułam jak na moje policzki wstępuje gorąco, a rumieniec, który miał za chwilę się tam pojawić ogrzewał całe moje ciało. Odwróciłam wzrok i przygryzłam wargę, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że robię to specjalnie.
Złożył słodki, delikatny pocałunek na moim różowym policzku. - Czy długo zamierzasz się przede mną wstydzić Leah? -zapytał i złapał mój podbródek odwracając moją głowę tak, żeby spojrzeć mi w oczy. Jego szmaragdowe tęczówki, świeciły jaśniej, niż najjaśniejsze gwiazdy razem wzięte, a wśród blasku, który z nich bił i ogrzewał moją duszę widziałam jedynie szczerość i troskę.
Oparł swoje czoło o moje i potarł naszymi nosami. Zarumieniłam się jeszcze bardziej, kiedy łaskotał włosami moje policzki, zachichotałam cichutko. Przejechałam małą dłonią po policzku Harry'ego, czym znów wywołałam lekkie drżenie jego ciała. Musnął ustami moje usta zatracając się w dotyku moich palców.
- Kochaj się ze mną. - wyszeptałam wprost do jego rozchylonych warg. Czy ja naprawdę to powiedziałam? Znaczy, nie chodzi o to, że tego nie chciałam, ale nawet mnie zaskoczyła moja bezpośredniość.
Harry nic nie mówił. Mogłabym powiedzieć nawet, że na chwilę przestaliśmy się ruszać i oddychać, a głuchą ciszę przerywał jedynie dźwięk tykającego w oddali zegara.
Przecież, mówił, że chce to ze mną zrobić, więc dlaczego teraz się nie odzywa. Byłam zmieszana i zdenerwowana. Nerwowo zaczęłam bawić się palcami, które zabrałam z twarzy Harry'ego. Spuściłam wzrok na dłonie, które trzęsły się lekko ze stresu. Czułam się jakby minęły wielki, a upłynęła zaledwie maksymalnie pięciosekundowa cisza.
Matko! Wyszłam na pieprzoną idiotkę.
Zamknęłam na chwilkę oczy i poczułam dłoń Harry'ego na swoich.                                      
- Jesteś pewna? - zapytał z troską. Otworzyłam oczy by ujrzeć jego piękną twarz i wpatrujące się we mnie świetliste tęczówki. Skinęłam głową. - Ale trzęsiesz się. - powiedział i ścisnął moje dłonie.
- To ze zdenerwowania, ale jestem pewna. - odparłam. Mój głos lekko zadrżał co oczywiście nie mogło umknąć uwadze bruneta, który znów obdarzył mnie troskliwym spojrzeniem.
- Pocałuj mnie. - zażądałam przerywając ciszę. Harry ponownie potarł swoim nosem mój po czym złączył nasze spragnione siebie usta. Przesunęłam się na blacie by być jak najbliżej cudownego chłopaka, który mam nadzieję tej nocy zabierze moją niewinność. Nadal drżącymi dłońmi dotknęłam jego umięśnionych ramion, by dalej sunąć po jego idealnym ciele na szerokie barki. Znałam dokładnie dwa miejsca gdzie lubi być dotykany. Wybrałam jedwabne loki, w które wplątałam palce i lekko za nie pociągałam. Pogłębił pocałunek, który nadal wydawał się bardzo niewinny i najdelikatniejszy jaki kiedykolwiek razem dzieliliśmy. Harry trzymał swoje dłonie na moich plecach i głaskał je raz za razem kiedy ja ciągnęłam jego włosy. Lubił ból. Po części ja też go lubiłam, przynajmniej ten, który sprawiał mi on. Nasz pocałunek stał się natarczywy. Języki walczyły ze sobą w szaleńczym tempie, a usta zachłannie i mocno naciskały na siebie. Uniosłam biodra, kiedy poczułam jak przysuwa mnie jeszcze bliżej siebie.
Nagle przerwał i ponownie oparł czoło o moje. Próbowałam uspokoić oddech. Moja klatka unosiła się i opadała niemiarowo podobnie jak jego.
- Na pewno? - zapytał ponownie w moje rozgrzane, lekko nabrzmiałe usta.
- Chyba jeszcze niczego nie byłam tak pewna jak tego Harry. - odpowiedziałam szczerze. Doskonale zdawałam sobie sprawę jak bardzo lubi, kiedy wypowiadam jego imię.
Nim się obejrzałam znaleźliśmy się przed drzwiami mojego pokoju. Odwróciłam się do ciemnej powłoki i pociągnęłam za klamkę, która po chwili ukazała ciemność jaka panowała w mojej sypialni. Weszłam do środka trzymając bruneta za dającą mi poczucie bezpieczeństwa ciepłą, dużą dłoń.
Zamknął drzwi, podczas gdy ja zapalałam nikłe światło padające z maleńkich lampeczek, które okalały obraz wiszący na ścianie tuż nad moim łóżkiem. Odwróciłam się i posłałam Harry'emu, który poluźniał krawat, przy koszuli, nerwowy uśmiech. Ponownie zaczęłam bawić się palcami, ale tym razem większą uwagę przykładałam do wypiłowanych paznokci.
- Chcę poczuć twoje usta wszędzie. - powiedziałam cicho podnosząc głowę. Czułam jak moje policzki zalewa nowa fala gorąca. Harry wydawał się być zaskoczony, ale po chwili jego z początku zdumiony wyraz twarzy zastąpił łobuzerski, ciut bezczelny uśmiech, w którym cały czas zakochiwałam się na nowo.
- Powiedz gdzie. - powiedział zmysłowo. Jego oczy znów słały mi to spojrzenie, które buzowało w dole mojego brzucha. Podszedł do mnie i polizał moją wargę. - Gdzie mam zacząć? - zapytał nie oddalając swoich malinowych ust od moich.
Położyłam palec w miejscu za moim uchem, gdzie znajdował się mój czuły punkt. - Tutaj. - powiedziałam i zabrałam szybko rękę pozwalając jego magicznym ustom dotknąć mojej wrażliwej skóry. Gorące wargi znalazły się tam gdzie chciałam. Pieścił moją skórę w jednym z najczulszych miejsc mojego ciała. Mógł mnie doprowadzić do stanu, gdzie moje ręce wiotczały, nogi miałam jak z waty i w głowie zapanował mętlik robiąc jedynie to. Z moich ust wydobył się niekontrolowany cichy jęk przyjemności. Poczułam jego uśmiech na swojej skórze.
Sunął miękkimi wargami w dół docierając do podstawy mojej szyi, na której składał niezliczoną ilość mokrych, przyjemnych pocałunków. Jego wargi zatrzymały się dopiero nad moim obojczykiem. Zaczął przygryzać i ssać złapaną w zęby skórę. Tak. Ten ból być dobry. Mogłabym nawet powiedzieć, że był to przyjemny ból, ale to byłaby chyba za duża sprzeczność. Mocniej zacisnął zęby na mojej wrażliwej skórze i zasysał ją z ogromną pasją. Uśmiechnęłam się na wspomnienie naszej rozmowy w samochodzie podczas przyjazdu tutaj. Brunet powiedział wtedy, że skoro już oficjalnie jestem jego dziewczyną i należę wyłącznie do niego musi mnie oznaczyć.
Pociągnęłam za jego loki wydając z siebie jęk bólu przechodzący w jęk przyjemności, kiedy włożył więcej siły w ruch swoich warg. W moich żyłach krążyła adrenalina, która towarzyszyła mi zawsze w spotkaniach moich i Harry'ego tyle, że w mniejszej, mniej zauważalnej ilości.
Zielonooki błądził dłonią w górę moich pleców by po chwili wplątać długie palce w moje włosy. Pociągnął za nie odchylając moją głowę w tył, żeby mieć lepszy dostęp do mojej szyi. Harry raczej nie był przygotowany na czułe gesty, bo dziewczyny, które zapraszał na noc określał mianem "zwykłych dziwek", z którymi może robić wszystko, dlatego nie szanował ich, a nawet jak przyznał się przede mną bił je. Nie oczekiwałam w sumie, że w dnia na dzień zmieni się dla mnie, a nawet nie chciałam tego. Wolałam go poznać takim, jakim jest. Czy nie powinno się kochać wszystkich wad tak samo jak zalet ukochanego? 
Wypuścił moją skórę spod swoich zębów i zwilżył ją lekko językiem tym samym łagodząc częściowo ból, jaki spotkał się z robieniem dzieła w postaci zapewne soczystej malinki na moim ciele.
- O cholera! - wyszeptał rozżalony całując płatek mojego ucha. - Przepraszam kochanie. - dodał puszczając moje włosy. - Trochę za bardzo wczułem się w oznaczanie ciebie. Spójrz na mnie. - poprosił, a ja właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że miałam zamknięte oczy.
Podniosłam powieki i ujrzałam zmartwioną twarz Harry'ego, który kciukami gładził moje policzki.
Uśmiechnęłam się do niego zachęcająco i puściłam mu oczko. - Teraz tutaj. - powiedziałam pewnie wskazując pomalowanym na śliwkowy kolor paznokciem dekolt mojej sukienki, która była w tam samym odcieniu fioletu.
Podążył wzrokiem za moim palcem i utkwił spojrzenie w moich piersiach, które przywoływały w mojej głowie nieprzyjemne wspomnienia, z których mam nadzieję, on uwolni mnie tej nocy. Przygryzł wargę i podniósł wzrok i spojrzał w moje oczy głębią swych szmaragdowych tęczówek.
- Przepraszam kochanie, ale wolałbym najpierw ściągnąć z ciebie tą kieckę. - jego oczy płonęły, jednak ku mojemu zdziwieniu bardzo mi się to podobało.
- Ściągaj. - powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Czy powinniśmy tak dużo do siebie mówić?
Złapał w palce mały suwak, który pełnił jedynie element dekoracyjny mojej sukienki, mieszczący się z przodu na moich piesiach, których nie pozwalałam mu dotykać, aż do dziś.
- Wiesz, że nie trzeba tego rozsuwać? - zapytałam.
- Naprawdę? - powiedział z już całkowicie bezczelnym uśmiechem na malinowych ustach.
Podciągnął do góry dół obcisłej sukienki. Przełknęłam głośno ślinę i poczułam ponowny przypływ wstydu, który nie towarzyszył mi od co najmniej dwóch dni, co było ogromnym zaskoczeniem.
- Podnieś ręce. - polecił. Zrobiłam to i od razu zostałam pozbawiona odzienia. Stałam tam przed nim jedynie w bieliźnie i czułam się trochę skrępowana. Był jedynym chłopakiem, który widzi mnie prawie nago.
Przerzuciłam jedną część długich włosów na prawe, a drugą część na lewe ramie czym zakryłam częściowo swoje piersi i żebra.
Podniosłam na niego wzrok, a on patrzył tylko w moje oczy. Odsunął się o krok by mógł dokładnie przyjrzeć się każdemu kawałkowi mojego ciała, ale nadal tkwił spojrzeniem w moich czekoladowych tęczówkach.
Wyciągnęłam rękę i zajęłam się zdejmowaniem jego krawatu. Był w kolorze mojej sukienki, by każdy widział, że jesteśmy razem.
Przełknęłam wstyd i pociągnęłam za rozwiązany do połowy kawałem materiału, czym zmusiłam go, żeby schylił się, co prawda nieznacznie bo nadal miałam na sobie wysokie szpilki. Przygryzłam jego wargę i lekko zassałam, zanim postanowiłam wypuścić ją z pomiędzy swych zębów. - Ładnie ci w krawacie. - szepnęłam i rzuciłam wspomnianą część jego garderoby za siebie.
Rozpięłam pierwszy guzik jego koszuli. Moja pewność siebie i odwaga uleciały i jednej chwili. Palce znów trzęsły się, gdy dotykałam jego nagiej skóry przy rozpinaniu kolejnych guzików białego materiału.
- O czym myślałaś, kiedy robiłem ci malinkę? - zapytał, a ja zaprzestałam na chwilkę wykonywać swoją czynność. Nie mogę mu przecież powiedzieć, że przed sobą przyznałam, że chyba go kocham. Jeszcze nie byłam gotowa mu o tym powiedzieć. Nie teraz.
- Ja … umm … no wiesz … - zaczęłam się jąkać. Brawo Leah! - J … ja zastanawiałam się jak twoje plecy wyglądają podrapane. - skłamałam i chyba całkiem dobrze mi to poszło.
Powróciłam do przerwanej czynności w towarzystwie napływającej na nowo krwi w moich policzkach.
Zdjęłam jego koszulę i podeszłam do krzesełka obok niewielkiej fioletowo-czarnej toaletki by powiesić na niej górną część jego garderoby.
Wróciłam na swoje miejsce skanowana przez wzrok Harry'ego. Zostawiał płonące ślady na miejscach, które tak wytrwale obserwował.
Trwaliśmy chwilę w ciszy. Głuchej, która odbijała się od wszystkich ścian, a przerywał ją jedynie mój głęboki, głośny oddech. Wpatrywałam się w półnagiego chłopaka, który był idealny. Idealny to jednak niedopowiedzenie, ale chyba nie ma słowa, które określałoby jego niesamowity wygląd.
Onieśmielał mnie w każdym znaczeniu tego słowa.
- Chcesz, żebym był pierwszym? - zapytał i podszedł do mnie, by oprzeć swoje czoło o moje i spojrzeć ponownie, nie tyle w moje oczy, co zajrzeć w moje serce.
- I jedynym. - odparłam nie myśląc.
- Dobrze Piękna. - powiedział i położył dłonie na moich biodrach. Pocałował mnie delikatnie w usta, a cały mój świat zatrzymał się na jedną długą sekundę, by później wywrócić się do góry nogami.
Błądził ustami po mojej szyi. Gdy dotarł do miejsca, gdzie pozostawił po sobie pewnie całkiem spory ślad, dmuchnął ciepłym powietrzem i zaczerwienioną skórę.
- Nimi zajmę się później. - wyszeptał i szybko pocałował moje piersi. - Lista rzeczy, które mogę teraz z tobą zrobić, jest cholernie długa, wiesz? - zapytał klękając przede mną.
- Tak sądzę. - odparłam cicho. - Czy nie rozmawiamy za dużo? No wiesz, w filmach niewiele mówią w takich sytuacjach. - dodałam próbując odgonić swoje myśli od tego jak bardzo chcę poczuć jego język i usta właśnie tam.
- Dziewczyno, jakie ty filmy oglądasz? - zapytał i zaśmiał się, a ja zachichotałam. To zdecydowanie rozluźniło napiętą atmosferę między nami.
- Na pewno nie takie jak ty zboczeńcu. - uśmiechnęłam się i zatraciłam w dotyku jego długich palców, które ściągały cieliste pończochy z moich nóg.
- Ładnie ci w pończochach i szpilkach. - powiedział zsuwając wspomniane rzeczy z mojej prawej nogi. Zachwiałam się lekko i oparłam dłonie na jego szerokich barkach.
Zrobił to samo z moją lewą nogą na chwilkę zatrzymując się przy bransoletce okalającą moją kostkę.
- Podniecająca. - rzekł cicho obracając w palcach małe serduszko.
Wstał, znów górując nade mną wzrostem, a ja znów poczułam się jak mała smarkula.
Pocałował mnie w czoło i obrócił plecami do siebie.
Przejechał palcami po mojej talii, a gdy dotarł do początku moich koronkowych majtek szybko zsunął je z mojej pupy i pomógł mi z nich wyjść kiedy upadły na podłogę.
Byłam trochę zaskoczona szybkością jego działań, ale wiedziałam, że robi to, dlatego, żebym niestresowana się tak bardzo. Tworzył nieznane wzory na skórze moich ud, zostawiając na nich płonące ślady. Sam dotyk jego dużych, silnych dłoni i muskanie mojej skóry jego miękkimi wargami sprawiały, że mogłam krzyczeć piękne imię, które nosił, osiągając spełnienie bez jego pomocy.
- Zimno ci? - zapytał. Uświadomiłam sobie, że cała drżę.
- Nie. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się, gdy splótł moje palce ze swoimi. Jak dobrze czułam się z myślą, że jest tylko mój. Przystojny, opiekuńczy, inteligentny, o ogromnym sercu, które też było moje.
Poczułam chłodne palce przy moim wejściu. Spięłam się troszkę, ale gdy poczułam te cudowne usta na moim uchu od razu odpłynęłam, a wszystkie myśli, które sprowadzały się do jeszcze możliwego wycofania się i zaspokojenia mojego chłopaka w inny sposób odesłałam wprost do krainy zapomnienia.
- Zimne. - zachichotałam nerwowo i zacisnęłam swoje palce wokół jego. Drażnił moje wrażliwe punkty.
- Przepraszam. Spróbuję najpierw jeden. - powiedział. Kiwnęłam głową i od razu poczułam jak jego palec delikatnie toruje sobie drogę, żeby dostać się do mojego wnętrza.
Był takim silnym, umięśnionym mężczyznę, a w stosunku do mnie zachowywał się tak subtelnie.
Powoli wsunął we mnie długi palec. Zacisnęłam jeszcze mocniej palce wokół jego. Byłam już podniecona. Matko! On podniecał mnie tylko mówiąc.
- Jesteś już taka wilgotna. - wyszeptał i puścił moją dłoń przysuwając mnie bliżej do siebie, trzymając w talii. Złapałam jego przedramię i zacisnęłam palce, wbijając przy tym paznokcie w jego aksamitną skórę, którą zdobiły tatuaże, gdy jego palec był głęboko we mnie. Cichy jęk wydobył się z moich rozchylonych warg. Poczułam jego napierającą erekcję na swoich pośladkach. Postanowiłam się jednak nie skupiać na szczegółach, które nadal wzbudzają we mnie lekki strach.
- Dołożę drugi. - powiedział i powoli wsunął kolejny palec do mojego wnętrza. Czułam dziwne uczucie rozpychania, kiedy utrzymując to samo tempo wsuwał się coraz głębiej.
Obrócił swoje palce, a mięśnie we mnie zacisnęły się na obce  uczucie.
- Skończ. - wyjęczałam cicho i wbiłam paznokcie w jego przedramię. Było mi tak dobrze. Wypięłam pośladki, próbując trochę go przesunąć. Jego erekcja, którą zignorowałam poprzednio mocniej naparła na moje pośladki.
- Bo mogę tak doprowadzić cię do orgazmu? - zapytał. Na skórze mojej szyi pojawiła się gęsia skórka, która powstała na skutek gorącego powietrza wydobywającego się z jego rozchylonych warg. Skinęłam głową, a zaraz potem oparłam ją na jego ramieniu. - Jeszcze nie czas maleńka. - wyszeptał.
Jego palce dotknęły punktu, który sprawił, że całe moje ciało zwiotczało. Nie mogłam powstrzymać głośnego jęku, kiedy ponowił swój ruch, po czym wyciągnął ze mnie palce, zostawiając mnie całkowicie nienasyconą, przez co jeszcze bardziej podnieconą.
Odwrócił mnie ponownie tak, że mogłam ponownie patrzeć w jego przesycone pożądaniem tęczówki. Włożył magiczne palce do swoich ust i zassał je. Już kiedyś to zrobił, ale teraz nie było to dla mnie już tak bardzo obrzydliwe jak poprzednio. Mały, cholernie bezczelny uśmiech, którego jeszcze nie widziałam wkradł się na jego malinowe usta.
Zabrałam jego rękę, która zasłaniała mi te cudowne wargi i zastąpiłam ją swoimi ustami.  
Wspięłam się na palce, by dosięgnąć jego kasztanowych loków. Nie było mi dane jednak wsunąć dłonie w jedwabistą miękkość jego włosów, ponieważ złapał moje ręce i trzymał je za moimi plecami. Jego władczość, była onieśmielająca. Złapał moje nadgarstki w jedną dłoń, a drugą błądził po skórze moich pleców, zostawiając mrowiące ślady, by w końcu dotrzeć do moich włosów. Lubiłam jak się nimi bawi. Lekko i delikatnie, bo ból, który sprawiał mi wtedy, gdy jego oczy stawały się malachitowe był niewyobrażalnie mocny.
Oderwał swoje usta od moich i usiadł na łóżku, do którego zaprowadził mnie, kiedy zatraciłam się w jego oczach i powolnych, kojących ruchach. Pocałował moje biodra i przygryzł na nich skórę, by później zdobić słodkimi pocałunkami mój brzuch. Po chwili, która wydawała mi się krótsza niż mrugnięcie siedziałam okrakiem na jego udach. Czułam jego twardniejącego członka, którego ograniczał materiał jeansów.
- Zostałam stworzona dla niego. - powiedziałam sobie w myślach i zamknęłam oczy, przez co na moje policzki padł cień wytuszowanych, długich i gęstych rzęs. Nie wyobrażam sobie należeć do kogoś innego, mimo, że jestem tylko szesnastoletnią dziewczyną, a on dorosłym mężczyzną.
Poczułam jak Harry pozbywa się ostatniej części mojej garderoby. Nie, nie, nie. Zakryłam piersi jedną ręką i próbowałam sięgnąć po biustonosz, który mój anioł trzymał w ręce.
- Wolałabym zostać w staniku. - powiedziałam i gorączkowo kręciłam się siedząc na jego nogach.
Wyglądał jakby nie zrozumiał co miałam mu do przekazania, i rzucił na podłogę koronkowy skrawek materiału. - Nie. Nie zniosę, że się mnie wstydzisz Leah. - szepnął i przyłożył gorące wargi do mojej ręki. Rozpłynęłam się pod naciskiem jego ust i odsunęłam rękę, która kryła mój biust. Przełknęłam wstyd i pchnęłam go, tak by położył się całkiem. W pokoju panował półmrok i w myślach pogratulowałam sobie, że zapaliłam tylko te małe lampeczki. - Oh Maleńka, nie masz nawet pojęcia, jak bardzo cię pragnę. - wyszeptał.
- Co więc stoi na przeszkodzie? - zapytałam i spłonęłam rumieńcem.
Siedziałam okrakiem, całkiem naga na kolanach wspaniałego chłopaka. Mojego chłopaka. Mojego obrońcy.
- Widzę, że się boisz.
Pokręciłam głową, a moje włosy zafalowały wokół mojej głowy i opadły na nagie ramiona. - Martwię się, że będę twoją najgorszą kochanką. - odparłam szczerze i przygryzłam wargę.

Uśmiechnął się, a na ten niby niewinny gest stałam się jeszcze bardziej mokra. - Będziesz moją pierwszą kochanką. - rzekł cicho i delikatnie położył mnie na materacu by znów za krótką chwilę, znaleźć się nade mną, już bez spodni.

-----------------------------------------------------------

UWAGA!
Założyłam konto na stronie Wattpad i tam również prowadzę, kontynuacje tego opowiadania, więc nie widzę sensu prowadzić go tutaj dlatego, nie będę dodawać nowych postów na tym blogu, ale serdecznie zapraszam na moje konto na wyżej wymienionej stronie :)