- Halo, Leah. Jesteś tam,
Kochanie? - z moich rozmyślań wyrwał mnie przyjemny, ochrypły głos Harry'ego,
który siedząc po drugiej stronie stolika, wpatrywał się we mnie z uwagą. Matko!
On jest moim chłopakiem. Trudno w to uwierzyć.
- Przepraszam Harry. Zamyśliłam się. - powiedziałam i spuściłam głowę i
utkwiłam spojrzeniem w niedojedzone lody miętowe z wiórkami białej czekolady,
płonąc rumieńcem.
Oh, chłopcze. Gdybyś wiedział dlaczego się tak zamyśliłam.
Uśmiechnęłam się lekko odtwarzając w głowie moje absurdalne myśli.
Nigdy nie będę taka śmiała, więc moje rozmyślania były nieszkodliwe jeśli
chodzi o wcielenie ich w życie.
Uniosłam głowę, a moim oczom ukazał się krajobraz, głębi oczu mojego
towarzysza. Niemożliwe, żeby ktoś był tak zniewalający. Był taki piękny. Wszystko
o czym myślałam w ostatnim czasie prowadziło do tego pięknego uśmiechu i
radosnych, szmaragdowych oczu.
Zobaczyłam jak jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech, a gdy spostrzegł
jak wytrwale mu się przypatruje jego policzki lekko zaróżowiły się. Myślał o tym
co ja? Nie, wtedy na pewno by się nie rumienił. Sprawy związane z seksem, nie
zawstydzają go.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytał z tym bezczelnym uśmiechem,
który widziałam w mojej wizji.
- Nie patrzę się. -powiedziałam i przygryzłam wewnętrzną stronę
policzka, który oblany był rumieńcem. Usłyszałam jego cichy śmiech, na co
zgromiłam go spojrzeniem czekoladowych oczu.
- Nie sądziłem, że jestem, aż taki przystojny. - powiedział i poruszył
brwiami, a resztki mojej frustracji poleciały w zapomnienie.
- Kto powiedział, że w ogóle jesteś przystojny? - zapytałam szczerząc
się jak głupia w stronę tego cudownego chłopaka. Przestałam się uśmiechać i
przygryzłam dolną wargę, widząc jak w jego oczach zaczął płonąć ogień.
- Ty tak myślisz Słoneczko. - powiedział tym bezczelnym tonem. Uh … czy
zacznie zachowywać się tak jak na samym początku naszej krótkiej znajomości?
Może to i lepiej, bo właśnie w takim Harry'm się zauroczyłam. - Jedziemy?
Zadzwonię do Nathana. - dodał i wyciągnął telefon z kieszeni marynarki.
- Możemy się przejść? - zapytałam i energiczne wstałam z krzesła.
Zdjęłam płaszcz z oparcia, ale zaraz został mi on zabrany.
- Pozwól mi traktować cię jak Księżniczkę. W każdym znaczeniu tego
słowa. - powiedział i delikatnie uśmiechnął się.
Odwróciłam się i wsunęłam ręce w rękawy tego obcisłego płaszcza, który
z początku był moim znienawidzonym odzieniem zimowym. Wsunął poły okrycia na
moje nagie ramiona celowo dotykając mojego wrażliwego na jego dotyk ciała. W
miejscach, które znaczył palcami pojawiła się gęsia skórka.
- Uwielbiam patrzeć jak na mnie reagujesz. - szepnął mi na ucho
przygryzając jego płatek nie zważając na zaciekawione spojrzenia starszej
części restauracyjnych gości.
- Jesteś nienormalny. Reaguje normalnie. - powiedziałam cicho i luźno
owinęłam nagą szyję szalikiem. Zimowa pogoda bardziej przypominała wczesno
jesienną, więc postanowiłam nie zapinać guzików płaszcza.
- Gdzie masz czapkę? - zapytał twardo, i założył swoją skórzaną kurtkę,
w której wyglądał niezwykle pociągająco.
- Nie noszę czapek. - odpowiedziałam wpatrując się w swoje, odziane
ślicznymi czarnymi szpilkami, stopy.
- Wydaje mi się, że kiedy pewnego wieczoru szłaś do domu z książkami w
ręku i zaczepił cię pewien nienormalny skurwiel miałaś na głowie czapkę. -
zacisnął usta, przez co ich piękny kształt zatracił się na rzecz wąskich
kresek. Dlaczego tak zdenerwowało go to, że nie noszę czapki? Co za idiotyzm!
Mimo, wszystko zaskoczył mnie tym co powiedział.
- Pamiętasz dokładnie w co byłam ubrana? - zapytałam z uśmiechem na
ustach. Pokiwał głową, a moje serce od razu przyspieszyło. Uniosłam się na
palcach i pocałowałam jego zaciśnięte usta. - Oh Harry. Wcale nie jesteś
"nienormalnym skurwielem". Jesteś tylko troszkę inny.
Odwzajemnił mój uśmiech i poprowadził do drzwi wyjściowych, wcześniej
płacąc pewnie ogromy rachunek za nasze jedzenie. Dla wszystkich starszych dam i
dżentelmenów nadal byliśmy atrakcją wieczoru.
^
Wydawał się zamyślony kiedy szliśmy wzdłuż zadbanego chodnika, zmierzając
do mojego domu.
- Hej, co jest? - zapytałam mocniej ściskając jego palce splecione z
moimi by zwrócić na siebie jego uwagę.
- Nic.
- Powiedz mi proszę. - pogładziłam kciukiem jego poranione w wyniku
dzisiejszej walki kostki palców.
- Inny. - rzekł i zatrzymał się na chwilę odwracając mnie przodem do
siebie. - Co znaczy inny?
Poszukałam w pamięci naszej rozmowy w restauracji na oczach wszystkich
ludzi.
Aaa … już wiem. Uśmiechnęłam się niewinnie. - Źle to powiedziałam.
Słowo "wyjątkowy" bardziej do ciebie pasuje Harry. - patrzył mi w
oczy tak głęboko, że lekko skuliłam się pod wpływem jego badawczego spojrzenia.
- Jesteś najlepszym chłopakiem jakiego kiedykolwiek mogłabym mieć. -
przytuliłam się do jego torsu. Nawet przez tę koszulę czułam żar jego ciała,
ale najbardziej cieszyłam się z tego cichego dudnienia w jego klatce.
- Słyszę jak bije ci serce. To słodkie. - powiedziałam i odsuwając się
pocałowałam jego tors lekko z lewej strony gdzie znajdowało się jego ogromne
serce.
Szliśmy w ciszy przez chwilę, by chwilę później śmiać się z w ogóle nie
śmiesznych rzeczy. Raz ja raz Harry, komentowaliśmy różne rzeczy, zachowania
przechodniów wybuchając jeszcze głośniejszym śmiechem, czym przyciągaliśmy
uwagę ludzi, których bezczelnie obgadywaliśmy.
Puściłam rękę Harry'ego, żeby poprawić spadający szalik, wtedy właśnie
obok nas, a w zasadzie obok mojego chłopaka przeszły dwie bardzo skąpo ubrane
blondynki z długimi nogami, które śmiały się wymuszenia by przyciągnąć wzrok
Harry'ego. Kiedy odeszły kawałek dalej on odwrócił się na sekundę.
Przyspieszyłam kroku, wtykając ręce w kieszenie płaszcza. Zdenerwował
mnie. Był moim chłopakiem. Dlaczego ogląda się za innymi?
Chciał wyciągnąć moją dłoń z odzienia, ale odsunęłam się nie dając mu
się dotykać.
- Co jest? - co?! Jeszcze się pytasz?
Nie odezwałam się do niego ani słowem.
- Leah! - rzucił ostrzegawczo podniesionym głosem, choć wiedziałam, że
tylko udaje.
- Nie mów do mnie! Idź sobie po numer. - odwróciłam się za siebie
przystając. Widziałam te cholernie dziwki, które wlepiały wzrok w mojego
Harry'ego. - Widzisz. Jeszcze czekają. - rzuciłam z odrazą. - Dziwki. -
zmarszczyłam nos.
Uśmiechnął się głupkowato i wyciągnął z kieszeni moją rękę.
- Z czego się głupio cieszysz? Czy masz coś z głową? - wyrzuciłam z
siebie. Kiedy, ja pytam kiedy, zrobiłam się taka rozgadana?
- Zazdrosna? - zapytał głupio, choć dokładnie znał odpowiedź na
pytanie.
- Nie! - odpowiedziałam za szybko. - Nie jestem zazdrosna. Niby czemu
mam być? No idź nie krępuj się. - burknęłam i pchnęłam go lekko. Staliśmy
bokiem. Wszyscy znów na nas patrzyli, a ja ani odrobinę nie czułam się
zawstydzona. Byłam za bardzo zła.
Ciskałam w niego piorunami podczas gdy on bezczelnie się uśmiechał. W
jego oczach widziałam radość. Jak może cieszyć, się z tego, że jestem na niego
zła?
- Idź! Nie chce cię widzieć. - powiedziałam i już miałam odejść, gdy
złapał mnie za nadgarstki i mocno przywarł gorącymi wargami do moich. Wplątałam
palce w jego loki, które zakrywały jego kark. Brunet trzymał swoje dłonie na
moich biodrach. Pogłębił pocałunek rozchylając malinowe wargi, nakazując mi
niemo bym zrobiła to samo. Moje ciało zdradziło mnie. Zassałam jego dolną
wargę. Uwielbiałam jego smak. Mogłabym nie odrywać się od niego ani na moment.
- Nadal zazdrosna? - zapytał robiąc krótką przerwę na oddech między
kolejnym starciem w walce o dominacje, której zdecydowanie nie lubił tracić,
naszych języków. Przyciągnął mnie bliżej siebie uderzając swoimi biodrami o
moje. Boże! Te jego cudowne biodra! Westchnęłam w jego usta po czym szybko
odsunęłam się, oczywiście czerwieniąc, gdy wreszcie uświadomiłam sobie, że
nadal stoimy na ulicy i jesteśmy skanowani przez niezliczoną ilość oczu.
Przynajmniej te dziwki zobaczyły.
- Harry! Nie możesz tak robić kiedy próbuje być na ciebie zła. -
powiedziałam ostro i ponownie wsunęłam ręce do kieszeni. - Zwariowałeś. -
dodałam i ruszyłam w stronę mojego domu, który widziałam już w oddali.
- Na twoim punkcie Słońce. - szepnął mi do ucha oplatając mnie ciasno ramieniem
w talii.
^^^
- Chodź już do domu. - westchnęłam kiedy brunet musiał zatrzymać się w
jednej z kwiaciarni po drodze. - Jest trochę zimno. - skłamałam. - Dobra. Ja
idę. - dodałam, kiedy nie zważając na moje słowa wszedł do ciepłego i
przytulnego sklepu, w którym miałam przyjemność pomagać podczas wakacji.
Spojrzałam jeszcze raz w szybę i zobaczyłam uśmiechniętą panią Parker, która ze
zdziwieniem wymalowanym na twarzy słuchała mojego chłopaka. Matko! Naprawdę to
tak ślicznie brzmi. Odwróciłam się i wolnym krokiem ruszyłam przed siebie.
Stopy mnie tak bolały, że ledwo szłam. Głupie obcasy. Nie jestem przyzwyczajona
do chodzenia w szpilkach przez godzinę, a co dopiero chodzić w nich przez cały,
długi wieczór.
- Leah. Zaczekaj momencik. - krzyknął, choć odległość między nami nie
była wielka. Raczej nie przeszłam tak dużo w tym diabelnym obuwiu. Przystanęłam
w duchu dziękując, że mnie poprosił o zatrzymanie.
Zaraz poczułam ciepły oddech na moim karku, który z tyłu nie był
szczelnie owinięty szalikiem.
Odwróciłam się powoli, a moim oczom ukazał się olbrzymi bukiet krwisto
czerwonych, przepięknych róż związanych na łodygach równie czerwoną wstążeczką.
Uśmiechnęłam się szeroko i wetknęłam nos w płatki kwiatów. Pachniały
tak świeżo. Nie wiem jakim cudem w środku zimy były tak piękne róże.
- Nie musiałeś wydawać na mnie pieniędzy. - powiedziałam i uśmiechnęłam
się do niego lekko zawstydzona. Wystarczył mi on. Nie potrzebowałam jego
pieniędzy.
- Jesteś moją dziewczyną. Przyzwyczaj się, bo będę cię rozpieszczał. -
powiedział i złożył krótki, słodki pocałunek na moich wargach, które łaknęły
jeszcze więcej. Gdy odsunął się mruknęłam niezadowolona, na co uśmiechnął się
promiennie pokazując urocze dołeczki w policzkach.
- Nie rozumiesz, że wystarczysz mi ty? - zapytałam i wzięłam bukiet
kwiatów z jego rąk, który był cięższy niż przypuszczałam.
- Zaniosę. - zaśmiał się przytrzymując mnie jednym ramieniem, gdy
prawie straciłam równowagę. Podziękowałam mu buziakiem w policzek. - Wiesz,
jakoś trudno mi w to uwierzyć. - szepnął mi na ucho.
- Dlaczego Przystojniaku? - zapytałam mówiąc co mi ślina na język
przyniesie. Moja wewnętrzna dopiero co rozwijająca się kobieta palnęła sobie w
czoło. Na moje policzki wszedł ten cholerny rumieniec. Skoro zaczęłam to
dokończę, mówić te wszystkie rzeczy z listy, której jeszcze nie dokończyłam.
Najwyżej zrzucę to na lampkę wina, którą wypiłam podczas kolacji. - Jesteś dla
mnie taki dobry. Czasem zastanawiam się jak twoje ogromne serce mieści się w
twoim ciele Harry. Jesteś doskonały, i jak już chyba mówiłam cholernie bliski
ideału dla wszystkich dziewczyn, a dla mnie to już w ogóle jesteś idealny. -
powiedziałam i otworzyłam drzwi frontowe.
- Nie masz nawet pojęcia jak długo na ciebie czekałem. - szepnął,
pewnie tak, żebym go nie usłyszała. - O nie. To ty nie masz pojęcia jak ja
długo czekałam. - pomyślałam i zdjęłam płaszcz i w końcu te głupie szpilki.
Stanęłam tyłem przed drzwiami mojego pokoju rozkoszując się ciepłymi
wargami Harry'ego na moich. Trzymałam jego włosy i lekko za nie ciągnęłam. Moje
nagie ramiona pokryła gęsia skórka, gdy przejechał po nich gorącymi palcami.
Uśmiechnął się przez pocałunek i szybko przeniósł swoje ręce na mój tyłek
dociskając mnie do siebie. Nasze biodra znów się stykały. Pchnął drzwi nogą i
wprowadził mnie do środka. W pokoju, który równie dobrze mogłam nazwać już
naszym, bo gdy tylko jestem w domu na noc, on jest ze mną, było chłodno. Nie
przypominam sobie, żebym zostawiła otwarte okno.
Ktoś za moimi plecami chrząknął, a ja nie chcąc przerywać pocałunku,
jednak odsunęłam się na chwilę i odwróciłam.
- Co tu kurwa robisz? - krzyknął Harry i schował mnie za swoimi
plecami. Widziałam jak każdy mięsień na nich pracuje.
- Przyszedłem do przyjaciół. - zaśmiał się Will. Kurwa! Czy ten koleś
nigdy nie zostawi mnie w spokoju. - To już nie wolno?
- Czy my kiedyś byliśmy przyjaciółmi?! - krzyknął Harry. Bałam się tego
co za chwilę może się stać, ale mimo wszystko byłam szczęśliwa, że mój chłopak
stoi tu i ochrania mnie swoim postawnym ciałem.
- Byliśmy. I muszę ci przypomnieć, że nawet o coś się założyliśmy. -
ten złośliwy uśmiech na jego twarzy mogłam wyczuć nawet go nie widząc.
- Zamknij tą pierdoloną mordę! - krzyknął brunet i poszedł krok do
przodu napinając mięśnie jeszcze bardziej, choć nie mam pojęcia jak było to
możliwe.
- Ona nie wie? - zapytał po czym zaśmiał się tak strasznie, że ciarki
przeszły mnie po kręgosłupie.
- Czego nie wiem? - odezwałam się pewnym głosem, choć w środku czułam
się rozrywana na miliony części, które w stanie poskładać była tylko jedna
osoba.
- Ja pieprze. Ty czy ja? - zapytał Will. Wyszłam zza pleców Harry'ego i
stanęłam całkiem z boku. Dokładnie widziałam twarze każdego z nich. Złośliwie
roześmianą Will'a, choć w jego oczach widziałam strach przed tym co nadejdzie
wkrótce. I wściekłą Harry'ego. Jego oczy były niemal czarne. Te przepiękne
tęczówki, które widziałam nawet śniąc, wydawały się teraz niczym węgielki.
- Leah, Leah, Leah. Pamiętasz jak cię ostrzegałem. Przed nim. -
powiedział Will, a przy ostatnim zdaniu jakie wypowiedział kiwnął głową w
kierunku mojego chłopaka. - I nie masz nawet pojęcia, jak bawi mnie ta cała
sytuacja, bo j… - nie dokończył zdania, bo Harry rzucił się na niego i
przygwoździł do ziemi. Całe jego przedramię cisnęło gardło czarnowłosego
któremu nadal nie schodził uśmiech.
- Harry zostaw go i powiedz mi co się tu dzieje! - powiedziałam
podniesionym od zdenerwowania głosem.
- No właśnie Harry. Powiedz jej. - wychrypiał Will. Zaśmiał się
ostatnim tchem, ale zaraz mój bohater puścił go i wstał.
- Wyjdź stąd. Chyba, że chcesz, żeby mój chłopak naprawdę ci wpieprzył.
- powiedziałam i spojrzałam na Will'a, którego wyraz twarzy był zaskoczony, ale
zaraz za momencik uśmiechnął się złośliwie, a z jego rozciętej wargi pociekła
krew, a ból zamalował w jego obrzydliwie pedofilskich oczach.
- Twój chłopak?! - zaśmiał się.
- Wyjdź! Kurwa wynoś się! - krzyknęłam i spojrzałam kątem oka na
Harry'ego, który wydawał się zdenerwowany. W jego szmaragdowych tęczówkach
błąkał się niepokój.
Will powoli opuścił mój pokój, a ja szybko, zaraz za nim zamknęłam okno
tarasowe, którym tutaj wszedł. Po raz kolejny, wszedł moim oknem. Do mojego
pokoju.
Odwróciłam się w stronę Harry'ego i położyłam ręce na biodrach. Błądził
wzrokiem unikając mojego wzroku.
- Czego nie wiem? - zapytałam spokojnie. Nadal unikał mojego wzroku. -
Harry nie zbudujemy związku kiedy będziesz mnie oszukiwał. Kiedy nie będziesz
ze mną całkiem szczery. - powiedziałam łagodnie i uśmiechnęłam się zachęcająco.
- To nie ma znaczenia. Minęło dwa i pół tygodnia odkąd się znamy, wiem,
że to krótko, ale nie chcę żebyś odeszła. - powiedział. Był niespokojny.
- Hej. To nie była odpowiedź na moje pytanie. - zaśmiałam się nerwowo.
Błagam, żeby niczego nie zrobił. Nie wyobrażam sobie, że może mieć teraz jakieś
kłopoty. Nie chcę tego. Chcę mieć go cały czas obok siebie.
- To był zakład, ale ja wszystko wyjaśnię. - powiedział cicho i
podniósł na mnie swój wzrok. Jego oczy przesączone były jedynie bólem, co nie
zmieniało tego jak bardzo zabolało to mnie.
- O co? - mój głos się załamał. Wiedziałam czego mogę się spodziewać,
ale jednak nie byłam na to przygotowana. Był moich prawdziwym chłopakiem
zaledwie od paru godzin. Tylko parę godzin.
- O ciebie…
- Wyjdź! - krzyknęłam nie mogąc już dłużej go słuchać. Tego właśnie się
obawiałam najbardziej.
- Ja wyjaśnię, wszystko ci wyja …
- Nie słyszałeś c… co powiedziałam. - mój głos łamał się jeszcze
bardziej, a na policzkach poczułam cieknące ścieżki słonych łez, które również
czułam na swoich drżących wagach.
- Ja … pozwól mi. - powiedział i podszedł do mnie. Próbował złapać mnie
za nadgarstek, ale odsunęłam się. Nie miałam na sobie obcasów, a on znacznie
górował nade mną wzrostem.
- Wypieprzaj! Po prostu wynoś się z mojego domu! - zanosiłam się
płaczem. Nienawidziłam płakać przy nim, wiedząc, że ma mnie za słabą.
- Nienawidzę każdej sekundy życia jaką z tobą spędziłam! Cholerne
marnotrawstwo! - krzyknęłam i szybko pobiegłam do drzwi otwierając je tak, żeby
mógł przez nie wyjść.
- Leah … wysłuchaj mnie. - powiedział podchodząc. Nie wytrzymałam już
dłużej. Jak mógł zranić mnie tak bardzo. Zamachnęłam się i uderzyłam jego
anielską twarz. Mocno. Ten dźwięk wwiercał się w moją głowę i kół moje uszy.
Sądzę, jednak, że mnie zabolało to bardziej niż jego.
- Ja będę walczył o ciebie. Będę walczył o nas Maleńka. - powiedział i
opuścił mój pokój.
-----------------------------------------------
[Harry]
- KURWA! - krzyknąłem tak głośno jak tylko mogłem, zaraz po tym jak
opuściłem dom mojej Księżniczki. Myślałem, że po tych dwóch tygodniach
przejdzie mi i po prostu ją zostawię. Bez bólu. Bez ranienia jej. Ile dał bym
za to, żeby znów mnie chciała.
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie dnia, w którym jej nie ma. Nie
całuje jej ust. Nie widzę jej uśmiechu i oczu. Nie dotykam jej ciała i nie
patrzę jak drży pod dotykiem moich palców.
Ona jest moim zapomnieniem.
Ona jest moją nadzieją.
Ona jest moim szczęściem.
Ona jest moim skarbem, maleńkim o bezcennej wartości.
Poszedłem pod jej okno, zachowując odpowiednią odległość, tak by mnie
nie widziała, by nie denerwowała się bardziej.
Właśnie rzucała o ciemne panele wazonem pełnym czerwonych róż, które
uwielbiała. Szkło rozbiło się na miliony maleńkich kawałeczków, a woda rozlała
się po powierzchni i poleciała pod jej maleńkie stópki. Spojrzałem na jej
twarz. Płakała. Jej włosy przyklejały się do zaczerwienionych policzków. Nawet
ze łzami lejącymi się po bokach jej ślicznej twarzy wyglądała jak ósmy cud
świata. Mój ósmy cud świata.
- Proszę, proszę, proszę. - odezwał się ten cholerny skurwiel, który
pozbawił mnie możliwości, całkowitej zmiany życia. Pozbawił mnie mojej nadziei.
- Zabiję cię! - wywarczałem i odwróciłem się do źródła pochodzenia
głosu.
- Dlaczego? Bo jeszcze nie zerżnąłeś? - zapytał i zaśmiał się, ale
jednak odsunął się o kilka kroków. Widziałem, że się boi. Zresztą każdy się
bał.
Zacisnąłem pięści i ruszyłem prawie biegiem by ponownie i teraz całkiem
porządnie rozwalić mu tą pieprzoną gębę.
Moje pięści znalazły się na jego koszulce, a twarz zderzyła się z moich
kolanem.
- Nie, dlatego, że ją kocham. - syknąłem, a zaraz później przestałem
się kontrolować. Mój umysł przysłoniła ciemność, w której myśl o NIEJ była
jedynym światłem.
------------------------------------------
dotarliśmy do tego momentu, który już dawno zapowiadałam ... mianowicie ... koniec mojego opowiadania ;c
mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba, i nie zawiodłam .
Boże, Ty, zawieść? Jak śmiesz tak mówić
OdpowiedzUsuńKocham to, ale nie to. jak się kończy.
Chcę kolejną część.
Kontynuację, czy coś
Chcę po prostu więcej.
Kocham to, jak opisujesz wszystko, co się dzieje.
Chcę więcej.
Pozdrawiam, weny itd,
Magda
koniec COOOOOOOOO?
OdpowiedzUsuńkoniec? niieee no wez proszę cie nie kończ. To sie tak nie moze skoczyć. Piszesz tak świetnie,twój talent nie może sie marnować a te opowiadanie jest na prawdę cholernie dobre i wciąga strasznie. Może napisz 2 część,nie na mawiam ale bardzo bym sie ucieszyła,gdybyś jednak postanowiła kontynuować te ff :)Wiem jak bardzo są ważne dla ciebie komentarze,więc każdy rozdział postaram sie komentować i czytać na bieżąco bo opowiadanie jest świetne. Mam nadzieje,że tym samym odwdzięczysz się u mnie na blogu. Liczę na twój szczery komentarz i na obserwacje jeśli się spodoba. To dla mnie ważne xx :* http://coldness-funfiction.blogspot.co.uk/
OdpowiedzUsuńcudo !!
OdpowiedzUsuń