sobota, 11 stycznia 2014

28.

- Halo, Leah. Jesteś tam, Kochanie? - z moich rozmyślań wyrwał mnie przyjemny, ochrypły głos Harry'ego, który siedząc po drugiej stronie stolika, wpatrywał się we mnie z uwagą. Matko! On jest moim chłopakiem. Trudno w to uwierzyć.
- Przepraszam Harry. Zamyśliłam się. - powiedziałam i spuściłam głowę i utkwiłam spojrzeniem w niedojedzone lody miętowe z wiórkami białej czekolady, płonąc rumieńcem.
Oh, chłopcze. Gdybyś wiedział dlaczego się tak zamyśliłam.
Uśmiechnęłam się lekko odtwarzając w głowie moje absurdalne myśli. Nigdy nie będę taka śmiała, więc moje rozmyślania były nieszkodliwe jeśli chodzi o wcielenie ich w życie.
Uniosłam głowę, a moim oczom ukazał się krajobraz, głębi oczu mojego towarzysza. Niemożliwe, żeby ktoś był tak zniewalający. Był taki piękny. Wszystko o czym myślałam w ostatnim czasie prowadziło do tego pięknego uśmiechu i radosnych, szmaragdowych oczu.
Zobaczyłam jak jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech, a gdy spostrzegł jak wytrwale mu się przypatruje jego policzki lekko zaróżowiły się. Myślał o tym co ja? Nie, wtedy na pewno by się nie rumienił. Sprawy związane z seksem, nie zawstydzają go.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytał z tym bezczelnym uśmiechem, który widziałam w mojej wizji.
- Nie patrzę się. -powiedziałam i przygryzłam wewnętrzną stronę policzka, który oblany był rumieńcem. Usłyszałam jego cichy śmiech, na co zgromiłam go spojrzeniem czekoladowych oczu.
- Nie sądziłem, że jestem, aż taki przystojny. - powiedział i poruszył brwiami, a resztki mojej frustracji poleciały w zapomnienie.
- Kto powiedział, że w ogóle jesteś przystojny? - zapytałam szczerząc się jak głupia w stronę tego cudownego chłopaka. Przestałam się uśmiechać i przygryzłam dolną wargę, widząc jak w jego oczach zaczął płonąć ogień.
- Ty tak myślisz Słoneczko. - powiedział tym bezczelnym tonem. Uh … czy zacznie zachowywać się tak jak na samym początku naszej krótkiej znajomości? Może to i lepiej, bo właśnie w takim Harry'm się zauroczyłam. - Jedziemy? Zadzwonię do Nathana. - dodał i wyciągnął telefon z kieszeni marynarki.
- Możemy się przejść? - zapytałam i energiczne wstałam z krzesła. Zdjęłam płaszcz z oparcia, ale zaraz został mi on zabrany.
- Pozwól mi traktować cię jak Księżniczkę. W każdym znaczeniu tego słowa. - powiedział i delikatnie uśmiechnął się.
Odwróciłam się i wsunęłam ręce w rękawy tego obcisłego płaszcza, który z początku był moim znienawidzonym odzieniem zimowym. Wsunął poły okrycia na moje nagie ramiona celowo dotykając mojego wrażliwego na jego dotyk ciała. W miejscach, które znaczył palcami pojawiła się gęsia skórka.
- Uwielbiam patrzeć jak na mnie reagujesz. - szepnął mi na ucho przygryzając jego płatek nie zważając na zaciekawione spojrzenia starszej części restauracyjnych gości.
- Jesteś nienormalny. Reaguje normalnie. - powiedziałam cicho i luźno owinęłam nagą szyję szalikiem. Zimowa pogoda bardziej przypominała wczesno jesienną, więc postanowiłam nie zapinać guzików płaszcza.
- Gdzie masz czapkę? - zapytał twardo, i założył swoją skórzaną kurtkę, w której wyglądał niezwykle pociągająco.
- Nie noszę czapek. - odpowiedziałam wpatrując się w swoje, odziane ślicznymi czarnymi szpilkami, stopy.
- Wydaje mi się, że kiedy pewnego wieczoru szłaś do domu z książkami w ręku i zaczepił cię pewien nienormalny skurwiel miałaś na głowie czapkę. - zacisnął usta, przez co ich piękny kształt zatracił się na rzecz wąskich kresek. Dlaczego tak zdenerwowało go to, że nie noszę czapki? Co za idiotyzm!
Mimo, wszystko zaskoczył mnie tym co powiedział.
- Pamiętasz dokładnie w co byłam ubrana? - zapytałam z uśmiechem na ustach. Pokiwał głową, a moje serce od razu przyspieszyło. Uniosłam się na palcach i pocałowałam jego zaciśnięte usta. - Oh Harry. Wcale nie jesteś "nienormalnym skurwielem". Jesteś tylko troszkę inny.
Odwzajemnił mój uśmiech i poprowadził do drzwi wyjściowych, wcześniej płacąc pewnie ogromy rachunek za nasze jedzenie. Dla wszystkich starszych dam i dżentelmenów nadal byliśmy atrakcją wieczoru.

^
Wydawał się zamyślony kiedy szliśmy wzdłuż zadbanego chodnika, zmierzając do mojego domu.
- Hej, co jest? - zapytałam mocniej ściskając jego palce splecione z moimi by zwrócić na siebie jego uwagę.
- Nic.
- Powiedz mi proszę. - pogładziłam kciukiem jego poranione w wyniku dzisiejszej walki kostki palców.
- Inny. - rzekł i zatrzymał się na chwilę odwracając mnie przodem do siebie. - Co znaczy inny?
Poszukałam w pamięci naszej rozmowy w restauracji na oczach wszystkich ludzi.
Aaa … już wiem. Uśmiechnęłam się niewinnie. - Źle to powiedziałam. Słowo "wyjątkowy" bardziej do ciebie pasuje Harry. - patrzył mi w oczy tak głęboko, że lekko skuliłam się pod wpływem jego badawczego spojrzenia. - Jesteś najlepszym chłopakiem jakiego kiedykolwiek mogłabym mieć. - przytuliłam się do jego torsu. Nawet przez tę koszulę czułam żar jego ciała, ale najbardziej cieszyłam się z tego cichego dudnienia w jego klatce.
- Słyszę jak bije ci serce. To słodkie. - powiedziałam i odsuwając się pocałowałam jego tors lekko z lewej strony gdzie znajdowało się jego ogromne serce.
Szliśmy w ciszy przez chwilę, by chwilę później śmiać się z w ogóle nie śmiesznych rzeczy. Raz ja raz Harry, komentowaliśmy różne rzeczy, zachowania przechodniów wybuchając jeszcze głośniejszym śmiechem, czym przyciągaliśmy uwagę ludzi, których bezczelnie obgadywaliśmy.
Puściłam rękę Harry'ego, żeby poprawić spadający szalik, wtedy właśnie obok nas, a w zasadzie obok mojego chłopaka przeszły dwie bardzo skąpo ubrane blondynki z długimi nogami, które śmiały się wymuszenia by przyciągnąć wzrok Harry'ego. Kiedy odeszły kawałek dalej on odwrócił się na sekundę.
Przyspieszyłam kroku, wtykając ręce w kieszenie płaszcza. Zdenerwował mnie. Był moim chłopakiem. Dlaczego ogląda się za innymi?
Chciał wyciągnąć moją dłoń z odzienia, ale odsunęłam się nie dając mu się dotykać.
- Co jest? - co?! Jeszcze się pytasz?
Nie odezwałam się do niego ani słowem.
- Leah! - rzucił ostrzegawczo podniesionym głosem, choć wiedziałam, że tylko udaje.
- Nie mów do mnie! Idź sobie po numer. - odwróciłam się za siebie przystając. Widziałam te cholernie dziwki, które wlepiały wzrok w mojego Harry'ego. - Widzisz. Jeszcze czekają. - rzuciłam z odrazą. - Dziwki. - zmarszczyłam nos.
Uśmiechnął się głupkowato i wyciągnął z kieszeni moją rękę.
- Z czego się głupio cieszysz? Czy masz coś z głową? - wyrzuciłam z siebie. Kiedy, ja pytam kiedy, zrobiłam się taka rozgadana?
- Zazdrosna? - zapytał głupio, choć dokładnie znał odpowiedź na pytanie.
- Nie! - odpowiedziałam za szybko. - Nie jestem zazdrosna. Niby czemu mam być? No idź nie krępuj się. - burknęłam i pchnęłam go lekko. Staliśmy bokiem. Wszyscy znów na nas patrzyli, a ja ani odrobinę nie czułam się zawstydzona. Byłam za bardzo zła.
Ciskałam w niego piorunami podczas gdy on bezczelnie się uśmiechał. W jego oczach widziałam radość. Jak może cieszyć, się z tego, że jestem na niego zła?
- Idź! Nie chce cię widzieć. - powiedziałam i już miałam odejść, gdy złapał mnie za nadgarstki i mocno przywarł gorącymi wargami do moich. Wplątałam palce w jego loki, które zakrywały jego kark. Brunet trzymał swoje dłonie na moich biodrach. Pogłębił pocałunek rozchylając malinowe wargi, nakazując mi niemo bym zrobiła to samo. Moje ciało zdradziło mnie. Zassałam jego dolną wargę. Uwielbiałam jego smak. Mogłabym nie odrywać się od niego ani na moment.
- Nadal zazdrosna? - zapytał robiąc krótką przerwę na oddech między kolejnym starciem w walce o dominacje, której zdecydowanie nie lubił tracić, naszych języków. Przyciągnął mnie bliżej siebie uderzając swoimi biodrami o moje. Boże! Te jego cudowne biodra! Westchnęłam w jego usta po czym szybko odsunęłam się, oczywiście czerwieniąc, gdy wreszcie uświadomiłam sobie, że nadal stoimy na ulicy i jesteśmy skanowani przez niezliczoną ilość oczu.
Przynajmniej te dziwki zobaczyły.
- Harry! Nie możesz tak robić kiedy próbuje być na ciebie zła. - powiedziałam ostro i ponownie wsunęłam ręce do kieszeni. - Zwariowałeś. - dodałam i ruszyłam w stronę mojego domu, który widziałam już w oddali.
- Na twoim punkcie Słońce. - szepnął mi do ucha oplatając mnie ciasno ramieniem w talii.

^^^
- Chodź już do domu. - westchnęłam kiedy brunet musiał zatrzymać się w jednej z kwiaciarni po drodze. - Jest trochę zimno. - skłamałam. - Dobra. Ja idę. - dodałam, kiedy nie zważając na moje słowa wszedł do ciepłego i przytulnego sklepu, w którym miałam przyjemność pomagać podczas wakacji. Spojrzałam jeszcze raz w szybę i zobaczyłam uśmiechniętą panią Parker, która ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy słuchała mojego chłopaka. Matko! Naprawdę to tak ślicznie brzmi. Odwróciłam się i wolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Stopy mnie tak bolały, że ledwo szłam. Głupie obcasy. Nie jestem przyzwyczajona do chodzenia w szpilkach przez godzinę, a co dopiero chodzić w nich przez cały, długi wieczór.
- Leah. Zaczekaj momencik. - krzyknął, choć odległość między nami nie była wielka. Raczej nie przeszłam tak dużo w tym diabelnym obuwiu. Przystanęłam w duchu dziękując, że mnie poprosił o zatrzymanie.
Zaraz poczułam ciepły oddech na moim karku, który z tyłu nie był szczelnie owinięty szalikiem.
Odwróciłam się powoli, a moim oczom ukazał się olbrzymi bukiet krwisto czerwonych, przepięknych róż związanych na łodygach równie czerwoną wstążeczką.
Uśmiechnęłam się szeroko i wetknęłam nos w płatki kwiatów. Pachniały tak świeżo. Nie wiem jakim cudem w środku zimy były tak piękne róże.
- Nie musiałeś wydawać na mnie pieniędzy. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego lekko zawstydzona. Wystarczył mi on. Nie potrzebowałam jego pieniędzy.
- Jesteś moją dziewczyną. Przyzwyczaj się, bo będę cię rozpieszczał. - powiedział i złożył krótki, słodki pocałunek na moich wargach, które łaknęły jeszcze więcej. Gdy odsunął się mruknęłam niezadowolona, na co uśmiechnął się promiennie pokazując urocze dołeczki w policzkach.
- Nie rozumiesz, że wystarczysz mi ty? - zapytałam i wzięłam bukiet kwiatów z jego rąk, który był cięższy niż przypuszczałam.
- Zaniosę. - zaśmiał się przytrzymując mnie jednym ramieniem, gdy prawie straciłam równowagę. Podziękowałam mu buziakiem w policzek. - Wiesz, jakoś trudno mi w to uwierzyć. - szepnął mi na ucho.
- Dlaczego Przystojniaku? - zapytałam mówiąc co mi ślina na język przyniesie. Moja wewnętrzna dopiero co rozwijająca się kobieta palnęła sobie w czoło. Na moje policzki wszedł ten cholerny rumieniec. Skoro zaczęłam to dokończę, mówić te wszystkie rzeczy z listy, której jeszcze nie dokończyłam. Najwyżej zrzucę to na lampkę wina, którą wypiłam podczas kolacji. - Jesteś dla mnie taki dobry. Czasem zastanawiam się jak twoje ogromne serce mieści się w twoim ciele Harry. Jesteś doskonały, i jak już chyba mówiłam cholernie bliski ideału dla wszystkich dziewczyn, a dla mnie to już w ogóle jesteś idealny. - powiedziałam i otworzyłam drzwi frontowe.
- Nie masz nawet pojęcia jak długo na ciebie czekałem. - szepnął, pewnie tak, żebym go nie usłyszała. - O nie. To ty nie masz pojęcia jak ja długo czekałam. - pomyślałam i zdjęłam płaszcz i w końcu te głupie szpilki.

Stanęłam tyłem przed drzwiami mojego pokoju rozkoszując się ciepłymi wargami Harry'ego na moich. Trzymałam jego włosy i lekko za nie ciągnęłam. Moje nagie ramiona pokryła gęsia skórka, gdy przejechał po nich gorącymi palcami. Uśmiechnął się przez pocałunek i szybko przeniósł swoje ręce na mój tyłek dociskając mnie do siebie. Nasze biodra znów się stykały. Pchnął drzwi nogą i wprowadził mnie do środka. W pokoju, który równie dobrze mogłam nazwać już naszym, bo gdy tylko jestem w domu na noc, on jest ze mną, było chłodno. Nie przypominam sobie, żebym zostawiła otwarte okno.
Ktoś za moimi plecami chrząknął, a ja nie chcąc przerywać pocałunku, jednak odsunęłam się na chwilę i odwróciłam.
- Co tu kurwa robisz? - krzyknął Harry i schował mnie za swoimi plecami. Widziałam jak każdy mięsień na nich pracuje.
- Przyszedłem do przyjaciół. - zaśmiał się Will. Kurwa! Czy ten koleś nigdy nie zostawi mnie w spokoju. - To już nie wolno?
- Czy my kiedyś byliśmy przyjaciółmi?! - krzyknął Harry. Bałam się tego co za chwilę może się stać, ale mimo wszystko byłam szczęśliwa, że mój chłopak stoi tu i ochrania mnie swoim postawnym ciałem.
- Byliśmy. I muszę ci przypomnieć, że nawet o coś się założyliśmy. - ten złośliwy uśmiech na jego twarzy mogłam wyczuć nawet go nie widząc.
- Zamknij tą pierdoloną mordę! - krzyknął brunet i poszedł krok do przodu napinając mięśnie jeszcze bardziej, choć nie mam pojęcia jak było to możliwe.
- Ona nie wie? - zapytał po czym zaśmiał się tak strasznie, że ciarki przeszły mnie po kręgosłupie.
- Czego nie wiem? - odezwałam się pewnym głosem, choć w środku czułam się rozrywana na miliony części, które w stanie poskładać była tylko jedna osoba.
- Ja pieprze. Ty czy ja? - zapytał Will. Wyszłam zza pleców Harry'ego i stanęłam całkiem z boku. Dokładnie widziałam twarze każdego z nich. Złośliwie roześmianą Will'a, choć w jego oczach widziałam strach przed tym co nadejdzie wkrótce. I wściekłą Harry'ego. Jego oczy były niemal czarne. Te przepiękne tęczówki, które widziałam nawet śniąc, wydawały się teraz niczym węgielki.
- Leah, Leah, Leah. Pamiętasz jak cię ostrzegałem. Przed nim. - powiedział Will, a przy ostatnim zdaniu jakie wypowiedział kiwnął głową w kierunku mojego chłopaka. - I nie masz nawet pojęcia, jak bawi mnie ta cała sytuacja, bo j… - nie dokończył zdania, bo Harry rzucił się na niego i przygwoździł do ziemi. Całe jego przedramię cisnęło gardło czarnowłosego któremu nadal nie schodził uśmiech.
- Harry zostaw go i powiedz mi co się tu dzieje! - powiedziałam podniesionym od zdenerwowania głosem.
- No właśnie Harry. Powiedz jej. - wychrypiał Will. Zaśmiał się ostatnim tchem, ale zaraz mój bohater puścił go i wstał.
- Wyjdź stąd. Chyba, że chcesz, żeby mój chłopak naprawdę ci wpieprzył. - powiedziałam i spojrzałam na Will'a, którego wyraz twarzy był zaskoczony, ale zaraz za momencik uśmiechnął się złośliwie, a z jego rozciętej wargi pociekła krew, a ból zamalował w jego obrzydliwie pedofilskich oczach.
- Twój chłopak?! - zaśmiał się.
- Wyjdź! Kurwa wynoś się! - krzyknęłam i spojrzałam kątem oka na Harry'ego, który wydawał się zdenerwowany. W jego szmaragdowych tęczówkach błąkał się niepokój.
Will powoli opuścił mój pokój, a ja szybko, zaraz za nim zamknęłam okno tarasowe, którym tutaj wszedł. Po raz kolejny, wszedł moim oknem. Do mojego pokoju.
Odwróciłam się w stronę Harry'ego i położyłam ręce na biodrach. Błądził wzrokiem unikając mojego wzroku.
- Czego nie wiem? - zapytałam spokojnie. Nadal unikał mojego wzroku. - Harry nie zbudujemy związku kiedy będziesz mnie oszukiwał. Kiedy nie będziesz ze mną całkiem szczery. - powiedziałam łagodnie i uśmiechnęłam się zachęcająco.
- To nie ma znaczenia. Minęło dwa i pół tygodnia odkąd się znamy, wiem, że to krótko, ale nie chcę żebyś odeszła. - powiedział. Był niespokojny.
- Hej. To nie była odpowiedź na moje pytanie. - zaśmiałam się nerwowo. Błagam, żeby niczego nie zrobił. Nie wyobrażam sobie, że może mieć teraz jakieś kłopoty. Nie chcę tego. Chcę mieć go cały czas obok siebie.
- To był zakład, ale ja wszystko wyjaśnię. - powiedział cicho i podniósł na mnie swój wzrok. Jego oczy przesączone były jedynie bólem, co nie zmieniało tego jak bardzo zabolało to mnie.
- O co? - mój głos się załamał. Wiedziałam czego mogę się spodziewać, ale jednak nie byłam na to przygotowana. Był moich prawdziwym chłopakiem zaledwie od paru godzin. Tylko parę godzin.
- O ciebie…
- Wyjdź! - krzyknęłam nie mogąc już dłużej go słuchać. Tego właśnie się obawiałam najbardziej.
- Ja wyjaśnię, wszystko ci wyja …
- Nie słyszałeś c… co powiedziałam. - mój głos łamał się jeszcze bardziej, a na policzkach poczułam cieknące ścieżki słonych łez, które również czułam na swoich drżących wagach.
- Ja … pozwól mi. - powiedział i podszedł do mnie. Próbował złapać mnie za nadgarstek, ale odsunęłam się. Nie miałam na sobie obcasów, a on znacznie górował nade mną wzrostem.
- Wypieprzaj! Po prostu wynoś się z mojego domu! - zanosiłam się płaczem. Nienawidziłam płakać przy nim, wiedząc, że ma mnie za słabą.
- Nienawidzę każdej sekundy życia jaką z tobą spędziłam! Cholerne marnotrawstwo! - krzyknęłam i szybko pobiegłam do drzwi otwierając je tak, żeby mógł przez nie wyjść.
- Leah … wysłuchaj mnie. - powiedział podchodząc. Nie wytrzymałam już dłużej. Jak mógł zranić mnie tak bardzo. Zamachnęłam się i uderzyłam jego anielską twarz. Mocno. Ten dźwięk wwiercał się w moją głowę i kół moje uszy. Sądzę, jednak, że mnie zabolało to bardziej niż jego.
- Ja będę walczył o ciebie. Będę walczył o nas Maleńka. - powiedział i opuścił mój pokój.

-----------------------------------------------
[Harry]

- KURWA! - krzyknąłem tak głośno jak tylko mogłem, zaraz po tym jak opuściłem dom mojej Księżniczki. Myślałem, że po tych dwóch tygodniach przejdzie mi i po prostu ją zostawię. Bez bólu. Bez ranienia jej. Ile dał bym za to, żeby znów mnie chciała.
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie dnia, w którym jej nie ma. Nie całuje jej ust. Nie widzę jej uśmiechu i oczu. Nie dotykam jej ciała i nie patrzę jak drży pod dotykiem moich palców.
Ona jest moim zapomnieniem.
Ona jest moją nadzieją.
Ona jest moim szczęściem.
Ona jest moim skarbem, maleńkim o bezcennej wartości.  
Poszedłem pod jej okno, zachowując odpowiednią odległość, tak by mnie nie widziała, by nie denerwowała się bardziej.
Właśnie rzucała o ciemne panele wazonem pełnym czerwonych róż, które uwielbiała. Szkło rozbiło się na miliony maleńkich kawałeczków, a woda rozlała się po powierzchni i poleciała pod jej maleńkie stópki. Spojrzałem na jej twarz. Płakała. Jej włosy przyklejały się do zaczerwienionych policzków. Nawet ze łzami lejącymi się po bokach jej ślicznej twarzy wyglądała jak ósmy cud świata. Mój ósmy cud świata.
- Proszę, proszę, proszę. - odezwał się ten cholerny skurwiel, który pozbawił mnie możliwości, całkowitej zmiany życia. Pozbawił mnie mojej nadziei.
- Zabiję cię! - wywarczałem i odwróciłem się do źródła pochodzenia głosu.
- Dlaczego? Bo jeszcze nie zerżnąłeś? - zapytał i zaśmiał się, ale jednak odsunął się o kilka kroków. Widziałem, że się boi. Zresztą każdy się bał.
Zacisnąłem pięści i ruszyłem prawie biegiem by ponownie i teraz całkiem porządnie rozwalić mu tą pieprzoną gębę.
Moje pięści znalazły się na jego koszulce, a twarz zderzyła się z moich kolanem.

- Nie, dlatego, że ją kocham. - syknąłem, a zaraz później przestałem się kontrolować. Mój umysł przysłoniła ciemność, w której myśl o NIEJ była jedynym światłem.

------------------------------------------

dotarliśmy do tego momentu, który już dawno zapowiadałam ... mianowicie ... koniec mojego opowiadania ;c
mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba, i nie zawiodłam . 

4 komentarze:

  1. Boże, Ty, zawieść? Jak śmiesz tak mówić
    Kocham to, ale nie to. jak się kończy.
    Chcę kolejną część.
    Kontynuację, czy coś
    Chcę po prostu więcej.
    Kocham to, jak opisujesz wszystko, co się dzieje.
    Chcę więcej.

    Pozdrawiam, weny itd,
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  2. koniec COOOOOOOOO?

    OdpowiedzUsuń
  3. koniec? niieee no wez proszę cie nie kończ. To sie tak nie moze skoczyć. Piszesz tak świetnie,twój talent nie może sie marnować a te opowiadanie jest na prawdę cholernie dobre i wciąga strasznie. Może napisz 2 część,nie na mawiam ale bardzo bym sie ucieszyła,gdybyś jednak postanowiła kontynuować te ff :)Wiem jak bardzo są ważne dla ciebie komentarze,więc każdy rozdział postaram sie komentować i czytać na bieżąco bo opowiadanie jest świetne. Mam nadzieje,że tym samym odwdzięczysz się u mnie na blogu. Liczę na twój szczery komentarz i na obserwacje jeśli się spodoba. To dla mnie ważne xx :* http://coldness-funfiction.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń