Mięśnie
Harry’ego spięły się, gdy coś co miało sygnalizować start wystrzeliło z
ogromnym hukiem, który poranił moje bębenki.
Wcisnął gaz
do samego końca i ruszył.
Mój głośny
krzyk słychać było mimo hałasu jakie robiły motory. Gdyby nie ten pas leżałabym
już na ziemi i zwijała się w spazmach bólu, który odczuwałam również teraz gdy
materiał wbijał się w moje ciało.
- Uhh … Na
pewno pozostaną siniaki. – powiedziałam do siebie w myślach.
Uświadomiłam
sobie, że moje powieki od startu są mocno zaciśnięte. Otworzyłam je więc, i
rozejrzałam się na boki. Jechaliśmy pierwsi, ale tuż za nami drogę do wygranej
torował sobie potężnej budowy ciała, blond włosy chłopak z ciemną brunetką za
plecami.
Harry odbił
lekko w lewy bok i teraz zagrodził drogę naszemu przeciwnikowi, który nie wydał
się zadowolony z takiego obrotu sprawy.
Nagle
poczułam mocne szarpnięcie i głośno pisnęłam w roztargnieniu. Pasek jeszcze
bardziej wbił mi się w brzuch. Sam widok tej części garderoby napawa mnie
ogromnym strachem, mimo wszystko jakkolwiek to brzmi przywiązana nim do
Harry’ego czuję się bezpieczna.
- Nie
dobrze. – powiedziała moja podświadomość – Lali cię takim samym, a teraz
czujesz się „bezpieczna”. Dostawałaś tak, że nie mogłaś się podnieść.
Taa …
musiałam sobie przypomnieć o najgorszym czasie w moim życiu, ale Harry i tak
powie, że mój świat jest bajkowy.
Okropnie
się bałam. Tego, że możemy zrobić krzywdę komuś, temu, że mogę zrobić krzywdę
sobie, a co najgorsze i aż nie do pomyślenia, że brunetowi mogłoby się coś
stać.
-
Dziewczyno zaprzeczasz sama sobie. – powiedziała moja dręczycielka. A już
myślałam, że na dziś mam ją z głowy. – Najpierw chcesz, żeby cię zostawił, a
później nie możesz wyobrazić sobie, że dzieje mu się krzywda.
Ma racje.
Cholera! Ma racje zawsze.
On mnie
bije, mówi różne świństwa i wyzywa za co go nienawidzę, ale gdy tylko czuję
jego ciepłe dłonie na moim ciele automatycznie, jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki zapominam o wszystkim co zrobił.
On dzieła
na mnie jak narkotyk. Jest kimś bez kogo nie potrafię wyobrazić sobie życia.
On jest
kimś kto wpuścił do mojego życia trochę światła, które zabrały mi książki i
nauka.
Mimo, że
jest straszny, bezczelny i arogancki w tym kryje się jego odwaga, troskliwość i
nieme wołanie o pomoc. W jego życiu coś się stało i nie odpuszczę póki nie
dowiem się co. Jestem cholernie spostrzegawcza i to co mu się przydarzyło
musiało być naprawdę straszne. Czuje jak lekko drży gdy go dotykam. Czuję jak
jego mięsnie się spinają, za każdym razem.
Chcę żeby
on był blisko. Już na zawsze.
- Czyli już
zapomniałaś co ci zrobił? – zapytałam mnie moja podświadomość. Odniosłam małe
zwycięstwo bo tym razem Pani Dręczycielka nie odezwała się, ale kręciła tylko
głową z założonymi na rękach piersiami, dokładnie tak jak matka, która chciała
skarcić swoje dziecko.
Nie, nie
zapomniałam co się stało. Ale chcę zapomnieć. Chcę żeby mój stary Harry wrócił
i pomógł mi odzyskać pewność siebie, którą kiedyś posiadałam, żeby pomógł mi
całkiem wyleczyć rany na umyśle.
- Jak to
całkiem? – odezwała się znów ONA – Chyba chciałaś powiedzieć „wyleczyć
ponownie”? Znów to zrobiłaś. Znów się pocięłaś, zapomniałaś już? – tupała nogą.
Dlaczego JA muszę być taka irytująca?
Nie, nie
zapomniałam, że znów to zrobiłam. Czuję to przy każdym ruchu. Moje ciało spina
się, gdy nadal świeże rany pocierają o materiał jeansów. Robiłam wszystko, żeby
Harry nie zauważył mojego okaleczonego nadgarstka, który ukrywałam pod
przydługim rękawem swetra.
Kiedy ten
cholerny wyścig się skończy? Jechałoby się całkiem dobrze gdyby nie ta piekielna
prędkość, pas miażdżący moje żebra, śliska i niebezpieczna droga. Taa… wtedy
byłoby nieźle.
^^^
Masowałam
obolałe mięśnie brzucha stojąc na betonowej, nierównej drodze. Pozostałe sześć
dziewczyn chodziły jak pieski przy nogach swoich motorowych partnerów i robiły
wszystko co ci chcieli. Nie zobaczyłam też żadnej, którą coś by bolało, choć
wszystkie miały odkryte brzuchy.
Debilki.
Nie dość,
że biorą udział w nielegalnych wyścigach to jeszcze podlizują się wszystkim
wokół.
- Mówiłem
ci, że nie przegramy. – powiedział Harry na którego ustach gościł właśnie
leniwy uśmiech. Podburzył włosy rękę co zresztą robił często i oparł się o
motor.
- Nie
mówiłeś. – powiedziałam cicho. Ostatnio, znaczy od wczoraj boję się do niego
odzywać, żeby znów mnie nie uderzył.
- Słucham?
– zapytał i uśmiechnął się zachęcająco.
- Nie, nic.
– cholera! Jak ja się boję. Znowu. To chore.
- Choć do
mnie. – powiedział głośno, a z jego ust zniknął uśmiech. Nie pozostał nawet
jego cień. Zacisnęłam mocno powieki by zebrać siły.
- On mnie
uderzy. On mnie uderzy. Znowu. – powiedziałam do siebie pod nosem, ale i tak
ruszyłam z miejsca i stanęłam w bezpiecznej odległości.
Nie dane mi
było pozostać na neutralnej pozycji długo, bo Harry przyciągnął mnie do siebie.
Stałam między jego nogami. Dość niekomfortowa pozycja.
- Zrobiłaś
coś sobie i chcę wiedzieć co i gdzie. – powiedział stanowczo przysuwając mnie
tak blisko do siebie, że nasze ciała się stykały. Na obolałych, okaleczonych
udach czułam żar jaki płonął z jego ciała.
Jak on mógł
zauważyć, że coś sobie zrobiłam? Przecież starałam się tak bardzo. Tak bardzo
nie chciała, żeby znów mnie uderzył, żebym znów był zły, żeby jego oczy znów
zrobiły się ciemne.
-
Odpowiedz. – ponaglił. Pokręciłam głową.
- Nie
możesz wiedzieć. – powiedziałam w głowie, bo moja odwaga na dziś się
wyczerpała.
Posadził
mnie na swoich kolanach. Delikatnie, jakby wiedział, że moje nogi są w bardzo
złym stanie, mimo wszystko nie powstrzymałam jęku bólu, który od dłuższego
czasu rysował mi się na ustach.
- Obiecałaś
mi. – powiedział spokojnie. – Obiecałaś, że już więcej sobie tego nie zrobisz.
Nam tego nie zrobisz. – westchnął i pocałował mnie w czoło. O matko. Albo mi
się wydaje albo ten chłopak jest spełnieniem marzeń 100% dziewczyn. Oczywiście
w chwili kiedy jest taki jak teraz.
- Tutaj? –
zapytał delikatnie głaskając moje udo. Nie sądziłam nawet, że tak postawny
mężczyzna jak on może być tak subtelny. W zasadzie jego dotyk mogłam porównać
do muśnięcia piórem.
Kiwnęłam
głową.
- Jak
bardzo? – zapytał ponownie.
- Naprawdę
chcesz wiedzieć? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Chcę
wiedzieć wszystko co związane jest z twoją osobą księżniczko. – podniósł do
góry moją brodę i kciukami dotykał oby kącików moich ust.
- W skali
od 1 do 10? – zapytałam.
Pokiwał
głową.
- 7. – oczywiście
w tym momencie w tej skali moje rany wypadały na jakieś 11, ale on na razie nie
musiał o tym wiedzieć.
- Przeze
mnie? – zapytał. Wyglądał na smutnego. A mateńko. Harry Styles jest smutny z
mojego powodu.
- Przez
wspomnienia. – odparłam cicho.
- Opowiesz
mi? – przejechał kciukiem po mojej wardze. Jak było mi przyjemnie. Dreszcze
oplątały moje ciało, na którym pojawiła się gęsia skórka.
- Może
kiedyś. – uśmiechnęłam się smutno.
- Ufasz mi?
– zapytał na co pokiwałam głową. Jego sprawne palce błąkały się po moim
policzku i wargach. Doprowadzał mnie do szaleństwa.
- Zabiorę
cię gdzieś i znów robię to pierwszy raz. Z tobą mam same pierwsze razy. – on
też się uśmiechnął, ale ten idealny uśmiech nawet w małej części nie objął jego
równie cudownych oczu.
^^^
- Dlaczego
nigdy tego nie widziałam? – zapytałam Harry’ego, gdy wchodziliśmy do tego
magicznego miejsca. Była to mała jaskinia, która mieściła się w klifie, na
który kiedyś mnie zabrał na „super zdrowe śniadanie z McDonald’a”.
Panował tu
chłód od nocnej bryzy znad wody, ale było to zarazem bardzo klimatyczne
miejsce.
Nie było tu
ciemno choć słońce już dawno zaszło, a dwór spowijała czarna pierzyna.
- Niewiele
osób wie o tym miejscu. – powiedział cicho, ale akustyka jaka tu panowała
zrobiła swoje i ten cudowny dźwięk jego głosu wpadł do mojego jednego i
drugiego ucha by już całkiem namieszać mi w głowie. – Większość ludzi
przechodzi tędy i nawet nie zauważy, a to smutne, że nie dostrzegają takich
pięknych miejsc. – dodał.
- Jak ty
znalazłeś to miejsce? – zapytałam i ostrożnie usiadłam na ziemi. Bolały mnie
nogi. Tak strasznie bolały, a to wszystko przez moją głupotę.
- Uciekałem
z domu. Często. Chodziłem wszędzie i zarazem nigdzie, więc postanowiłem znaleźć
sobie miejsce, które będzie tylko dla mnie. – odparł i usiadł naprzeciwko mnie
– Boli, prawda?
- Nie
potrzebnie założyłam takie obcisłe spodnie. Ciężko je zdjąć. – powiedziałam bez
namysłu, a gdy uświadomiłam sobie sens drugiego zdania jakie wypowiedziałam
zarumieniłam się i opuściłam głowę by moją twarz zakryła kaskada włosów.
- Chcesz je
już zdejmować? – zapytał, a jego dźwięczny śmiech przyprawił mnie o zawrót
głowy. – Słodko wyglądasz z tymi rumieńcami Słońce. – dodał. Nie mam pojęcia
jak on to robi, ale mimo, że zrobił mi to co zrobił, gdy tylko zjawiał się z
tym swoim nieziemskim uśmiechem motyle w moim brzuchu urządzały wielką wojnę,
która rozsadzała mnie od środka.
Cholera!
Czy to nie są objawy zauroczenia czy czegoś tam? Oczywiście spędzałam z Harry’m
dużo czasu, ale żeby od razu miłość? Nie raczej nie.
- Przestań.
– szepnęłam usiłując powstrzymać kolejną fazę zawstydzenia, które nieuchronnie
zbliżało się by pokazać swoje istnienie czerwieniąc dwa razy mocniej moje
policzki.
Przygryzłam
wargę. W sumie to często to robiłam, gdy byłam zdenerwowana, zawstydzona,
szczęśliwa lub upokorzona co zdarzało się często.
To był odruch
bezwarunkowy, z którym nie mogłam sobie czasem poradzić.
- Harry …
Ja chciałabym cię poznać. – powiedziałam przełykając wstyd i czerpiąc z głębi
siebie odwagę, na co moja Dręczycielka pokiwała głową i klasnęła w dłonie.
- Przecież
mnie znasz. – odparł i oparł się plecami o skałę.
- Pierwsze
pytanie? – powiedziałam, a w zasadzie zapytałam na co się zaśmiał, ale pokiwał
głową.
– Jakie
jest twoje marzenie?
- Nie mam
marzeń. – odparł obojętnie.
-
Nieprawda. Każdy czegoś chce i pragnie. Gdybym miała takie podejście jak ty to
też bym o niczym nie marzyła. – podniosłam głowę i poprawiłam włosy oraz
usiadłam po turecku w takiej samej, a może ciut większej odległości od Harry’ego
bo wiedziałam, że jak tylko się przysunę i poczuję w nozdrzach jego zapach nie
zadam już żadnego pytania.
- No nie
wiem … - zamyślił się, a po chwili na jego policzkach zauważyłam małe różowe
plamki. Zaczerwienił się? – Może to nie takie marzenie, ale chciałbym całować
się w deszczu – spojrzał na mnie głęboką zielenią swoich oczu – żebyśmy byli
przemoknięci do suchej nitki, żebyśmy patrzyli sobie w oczy rozumiesz? –
pokiwałam głową. Oczywiście, że rozumiałam. On mówił o nas. Na pewno. W tonie
jego głosu słyszałam, że złożył mi obietnicę, a ja wierzyłam mu w stu
procentach, ale nie byłabym Leah’ią Tallberg gdyby wszystko poszło tak jak ktoś
to zaplanował. – A ty? Jakie jest twoje marzenie? – zapytał.
- Ja
chciałabym, pójść na bal. Chciałabym być ubrana w białą sukienkę i żebyśmy
tańczyli całą noc, a później zostać królową. – powiedziałam cicho i wsłuchiwałam
się w szum fal, które były kilkanaście metrów przed nami.
- Ja
słyszałem, że nie umiesz tańczyć.
- Dlatego
to tylko marzenie. – westchnęłam cicho.
Robiło się
coraz chłodniej, a moje ciało zaczęły opanowywać dreszcze.
- Choć do
mnie. – powiedział Harry.
- Nie mogę.
- Dlaczego
nie możesz? Jest ci zimno, cała drżysz, a ja chcę cię tylko ogrzać. – odparł i
wyciągnął ręce przed siebie.
- Nie mogę
bo mnie rozpraszasz, kiedy tam usiądę nie zadam ci już żadnego pytania. –
wydęłam wargę jak mała dziewczynka. Co on we mnie widzi? – Więc … miałeś kiedyś
dziewczynę?
- Nie. Nie
szukam dziewczyny. Nie sądzę, żeby któraś chciała zostać ze mną na dłużej niż
noc, więc, żeby nie zostać odtrąconym zapraszam je tylko na tą jedną noc. –
znów był obojętny.
- To ile
miałeś tych dziewczyn na noc? – głupia, głupia, głupia.
Nawet moja „bogini”
otworzyła szeroko usta ze zdumienia moim nagłym przypływem pewności siebie.
- Nigdy nie
liczyłem. – zaśmiał się i przysunął się do mnie.
- Jak
wyobrażasz sobie swój pierwszy raz? – zapytał.
Teraz ja
sama otworzyłam usta ze zdziwienia, ale cóż to był Harry, można było spodziewać
się takiego pytania.
- Nigdy się
nad tym nie zastanawiałam. Nie ciągnie mnie do seksu, ani do innych tego typu
spraw więc to trudne pytanie. – odpowiedziałam całkowicie szczerze. Skoro on
może się przede mną otworzyć ja mogę przed nim, lecz oczywiście na zabrakło
płonących policzków, które musiały mu mówić jak bardzo jestem zawstydzona. – W sumie
to chyba tak jak każda dziewczyna, znaczy czerwone róże, świeczki i przede
wszystkim odpowiedni mężczyzna, który by się nią zajął. – odpowiedziałam.
- Myślę, że
to właśnie ty będziesz tym mężczyzną, ale jeszcze nie teraz – powiedziałam do
siebie w myślach.
- Nie
musisz się tego wstydzić Kochanie. Ja zajmę się tobą. Będę się zajmował i
opiekował tobą.
W mgnieniu
oka moje nogi znalazły się po oby stronach jego bioder, nasze ciała stapiały
się w jedno, a twarze dzieliło zaledwie kilka milimetrów.
I jego
zapach.
Zapach
jabłek, perfum i czegoś co posiadał tylko on. Zapach Harry’ego. Wszystko to
tworzyło mieszankę, która sprawiała, że nie ma nic prócz nas. Oprócz chwili,
którą właśnie teraz przeżywamy. Razem.
- Czego się
boisz? – to było na pewno ostatnie pytanie, bo no więcej na pewno nie starczy
mi siły.
Zresztą
nawet teraz mój głos się łamał, a ja nie byłam już tak pewna tego co chciałabym
powiedzieć później.
Nasze wargi
miały ze sobą kontakt, ale nie całowaliśmy się. W sumie to było bardzo słodkie.
- Boję się
zakochać.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
zakończenie chyba mi nie poszło ;c
mam już cały plan, na następny rozdział i będzie to chyba jedyny, który nawet będzie mi się podobał jako autorce, a wszyscy wiemy, że autorki są najkrytyczniejszymi czytelnikami ;P
wzięłam sobie do serca komentarze tym że wolicie starego Harry'ego, więc taki już zostanie
przynajmniej dla Leah'i .
trzymajcie się ciepło .