sobota, 7 września 2013

15. - A chuj cię to obchodzi moja mała szmato?

przepraszam, że tak długo, ale szkoła :c

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

- Odpowiadaj na moje pierdolone pytania Leah! – krzyknął Harry. Miał zacięty wyraz twarzy, a śliczne zawczasu zielone oczy przepełniała złowroga czerń.
Kłóciliśmy się. O głupoty, które dla mnie były stratą czasu, ale dla niego najwidoczniej były sprawami niecierpiącymi zwłoki, choć może nie lubił, gdy mówił coś co zostało pomijane moim milczeniem.
Teraz cholernie się go bałam, a raczej wzbudzał we mnie takie samo przerażenie jak na początku naszej znajomości. Ręce trzęsły mi się ze strachu, a na czoło wstąpiły drobne kropelki potu, które zostały zakryte, przez przylepione kosmyki włosów do wilgotnej skóry. Miałam wrażenie, że on zaraz wybuchnie i ja tego pożałuje.
Zresztą właśnie teraz byłam w pełni świadoma, że te wszystkie czułe słówka były tylko przykrywką do tego bym nie poznała jak tak naprawdę strasznym jest człowiekiem.
Patrzyłam na niego oczami wypełnionymi łzami. Czułam je, ale nie chciałam żeby popłynęły strumieniem po moich policzkach.
Leah oddychaj. Bądź silna.
- Nie daj po sobie poznać, że się boisz. – napomniałam się w myślach.
To dokładnie to samo zdanie, jakiego użyłam pierwszego dnia naszej „znajomości”.
Zaryzykowałam rzucenie okiem na Harry’ego i natychmiast tego pożałowałam.
Ciemność z jego oczu nie mijała, policzki miał zaczerwienione od gniewu, a usta tworzyły jedną wąską linię, i aż niewiarygodne, że dosłownie 15 minut temu tworzyły pełny, śliczny uśmiech.
Zobaczył to. Zobaczył, że przez ułamek sekundy powiodłam spojrzeniem do jego twarzy, co jeszcze bardziej go rozzłościło. Chyba.
Podszedł do mnie powoli i gdy był już o krok ode mnie złapał mnie mocno za przedramiona i boleśnie wbił w nie długie palce, co z pewnością pozostanie w formie siniaka o barwach tęczy.
- Au… to boli. – powiedziałam dość głośno spokojnym,  w pełni opanowanym głosem. – Puść mnie. – zażądałam.
- Nie rozkazuj mi szmato. Zrobię z tobą co chce. – wysyczał patrząc swoim obłędnym wzrokiem prosto w moje oczy. Znowu nazwał mnie tak jak nie powinno się mówić do żadnej dziewczyny.
- Nie mów tak do mnie. – powiedziałam cicho. – I już mówiłam, że masz mnie puścić. I nie obchodzi mnie, że jesteś zbyt egoistycznym dupkiem, żeby słuchać kogoś innego, niż swojego małego ego. – krzyknęłam.
Mimo, że Harry Styles – człowiek, którego do czasu uważałam za najlepszą część, która spotkała mnie w życiu, i którego teraz boję się z całego serca zmienił mnie nie do poznania. Jeszcze kilka dni temu nie wyobrażałabym sobie krzyknąć na kogoś.
- Powtórz to suko! Powtórz to co powiedziałaś! – krzyczał, a jego ręka zacieśniała uścisk wokół mojej ręki.
- Czyżbym uraziła twoje ego? – zapytałam co wywołało jeszcze większe drżenie moich dłoni z powodu coraz większego strachu. To co właśnie powiedziałam, mogło nieźle go wkurzyć, czyli mnie nieźle zaboleć. – Czy chcesz ode mnie czegoś jeszcze, czy tylko odpowiedzi na twoje idiotyczne pytanie, które tak naprawdę nie powinno cię obchodzić? – zapytałam znów i wbiłam długie pomalowanie granatowym lakierem paznokcie. Uh… moja jedyna broń przeciw człowiekowi, który fizycznie przerastał mnie pod każdym możliwym względem.
- Teraz już nie chcę twojej odpowiedzi bo masz racje – chuj mnie to obchodzi. – syknął – Wyjaśnię ci pewne rzeczy. – powiedział i puścił mnie, równocześnie wykręcając moją drugą rękę do tyłu.
Moje położenie zdecydowanie nie należało do najwygodniejszych. Stałam wyjąc z bólu plecami opierając się o tors Harry’ego, który przytłaczał ilością twardych mięśni.
- Od dzisiaj jestem twoim panem. – wyszeptał mi do ucha mocno przygryzając jego płatek. – Koniec z głupimi tekstami, które do ciebie mówiłem. Będziesz robiła co ci karze. Chyba na razie wszystko jasne prawda? – złapał mnie drugą ręką za włosy i mocno szarpnął za nie póki nie wykonał zadowalającego dla siebie kiwnięcia na „tak, zrozumiano” – Koniec z tym cholernym płaczem. – powiedział i puścił mnie gwałtownie tak, że upadłam na ziemię – A i jeśli uznam za stosowne, żeby cię przelecieć to bądź na to przygotowana. Nie ważne w jakim miejscu. – dodał na końcu po czym udał się do drzwi wcześniej zabierając dużą torbę i zakładając buty by w końcu zostawić mnie samą, zamkniętą na klucz w tym olbrzymim domu, myślącą o tym co właśnie do mnie powiedział. O tym, że nazywając sprawy po imieniu stałam się jego cholerną niewolnicą, a z tego tak łatwo się nie wywinę. Do tego „niewolnicą” to za mało powiedziane. Będę jego „seksualną niewolnicą” i o ile dokładnie przeczytałam „50 twarzy Greya” będę musiała być mu uległa w każdej sprawie.
A przecież ja nawet jeszcze nie uprawiałam seksu.
Nie podoba mi się jego ciemniejsze strona. Ciemniejsza strona, która może okazać się jego jedyną stroną.
- Dlaczego udawałeś Harry? – zapytałam z nadzieją, że powiew powietrza, którego tu zresztą nie było zaniesie mu moje pytanie i przyniesie odpowiedź.
Teraz już  chyba wiem co miał na myśli mówiąc, że jest zły.
Sprawił mi ból. Sprawił, że ponownie chciałam płakać.
Nie potrafiłam dłużej powstrzymywać cisnących się do oczu łez. Wylały się silnym strumieniem.
Nie miałam nawet siły podnieść się z podłogi. Czułam się jak śmieć. Poniżył mnie, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Nic, bo fizycznie jestem dla niego zerem, zresztą emocjonalnie i psychicznie pewnie też skoro mnie tu zostawił – w potoku łez i cholernych, odtwarzających się w kółko wspomnień, które za wszelką ceną chciałam wyrzucić z głowy, ale niestety nie dawały mi o sobie zapomnieć i na nowo tylko, że ze zdwojoną siłą przeżywałam ten ból. Ból upokorzenia, który znałam już tak dobrze.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
[ Harry ]

Koniec z pierdolonymi czułymi słówkami, od których robiło mi się niedobrze. Kurwa! I dobrze, że wie już jaki jestem i wie, czego ma się spodziewać. Może zbyt ostro ją potraktowałem bo w końcu wczoraj została pobita, a ja dzisiaj dołożę jej kolejne siniaki na dupie, ale taki jestem. Taki kurwa jestem.
Jeśli ci coś nie pasuje to spierdalaj.
- Leah. Dziewczyno po co się w to tak wkręciłaś. – powiedziałem do siebie.
Ta młoda kobieta faktycznie była zachwycona wszystkimi gestami, które mnie przyprawiały o wewnętrzne konwulsje. A czasem nawet miałem nawet ochotę się porzygać. Autentycznie. Mój paw już rozwijał skrzydła.
Ta młoda kobieta, którą miałem ochotę przelecieć od jej pierwszego niewinnego spojrzenia w moją stronę. Zresztą jej cholerna nieśmiałość mnie śmieszy. To nie jest słodkie. To jest wkurwiające i to bardzo.
Co z tego, że jest strasznie seksowna i gorąca? To nie daje jej prawa do dotykania mnie, całowania i innych dupereli. Tak. Nie lubię jak ktoś mnie dotyka, chyba że ja tego chcę. A ona robi to cały czas. Drżę niewyczuwalnie pod jej dotykiem, nie dlatego, że mi się podoba czy coś takiego, ale dlatego, że tego nie chcę i może odrobinę … boje się jej dotyku.
Taa… Haha dobre nie? Harry Styles się czegoś boi.
Facet, który jest cholernym skurwielem, a jego pracą jest wpierdalanie (i to porządne) ludziom, którzy pewnie nawet tego nie chcą. Zresztą kto chce ze mną walczyć? To durni trenerzy, którzy nie wiedzą nic o życiu, i którzy chcą złapać rozgłos gdy wystawią swojego zawodnika do Walki ze mną.
Ale NIKT ze mną nie wygrał. NIGDY.
Zresztą już niedługo ją przelecę. I to tak, że nie wstanie. Czy chce, czy nie chce. I nie, nie to nie będzie gwałt. Ona będzie pragnęła więcej. Będzie jęczała i krzyczała moje imię, kiedy już skończę.
Będzie płakała, a ja znów będę miał mokre poduszki, czego nie cierpię.
Ona jest stuprocentową dziewicą, a ja z natury nie jestem delikatny. Ja się pieprze. Mocno i agresywnie, a ona nie uprawiała seksu nawet normalnie.
Smaczku dodaje mi to, że to ja ją rozdziewiczę. Będzie drugą. A tamta raczej nie wspomina miło naszego spotkania.

Jechałem na trening na moim piekielnie szybkim motorze. Była 16.00 i powoli robiło się już ciemno.
Nadal byłem cholernie wkurwiony na Leah’ię i zamierzałem całą złość wyładować albo na worku, albo na jakimś niezbyt chętnym, ale zmuszonym gościu, który sądząc po moim stanie może dzisiaj znaleźć się w szpitalu z dość poważnymi obrażeniami.
Dojechałem szybko na siłownie, zresztą mój motor nie przewiduje wolnej jazdy, albo może ja nie przewiduje jeździć na nim powoli, to by się kłóciło z moimi przekonaniami – po chuja kupować coś co jeździ cholernie szybko, gdy się nawet do połowy nie rozpędzasz?
No właśnie, więc staram się przyśpieszyć jak mogę najbardziej. Co też mnie uspokaja, a teraz spokój jest mi potrzebny i to bardzo jeśli nie chce zrobić krzywdy jakiemuś frajerowi, albo jeśli nie chcę później zrobić jej krzywdy.
Zsiadłem z mojego pojazdu i gdy już wyjąłem kluczyki ze stacyjki poszedłem do szklanych drzwi.
Od razu uderzył mnie świeży zapach, który towarzyszył mi zawsze gdy tu wchodzę. I znów się wkurzyłem bo takim samym odświeżaczem pryska ta baba od sprzątania w moim domu, a teraz przypomniała mi się akcja z moją małą szmatą.
Oh. Podoba mi się to określenie i nie jest nawet tak bardzo obraźliwe, chyba że dla takiej cnotki jak ona, bo żadna inna raczej nie miałaby nic przeciwko gdybym tak się do niej zwracał, a nawet byłyby zadowolone, że mówię tak pieszczotliwie.
Zszedłem schodami na dół kiwając głową do zakochanej we mnie recepcjonistki. Nie była zła, ale jednak za „słodka” dla mnie. Różowe ubrania noszone codziennie raczej mi nie odpowiadają.
Zszedłem na dół po schodach. Na górze była siłownia, ale ja nie chodziłem na siłownie, chyba że czasami, gdy miałem ochotę na zdobycie numeru od laski na noc.
Na dole była ogromna sala bokserska. Walczyłem tam prawie codziennie, ale przez moją małą szmatę nie mogłem bo musiałem jej szukać po tym jak mi uciekła. Idiotka.
- Harry. Nie było cię wczoraj. – powiedział Nick z drugiego końca sali.
Nick był moim „trenerem”. Oczywiście nie zbyt go słuchałem i zwykle robiłem w klatce to co chciałem. W klatce, bo tak zarabiam. Walczę w klatce i jest mi cholernie dobrze z tym, że mogę przyłożyć komuś tak, że musi przyjechać po niego karetka.
- Co chcesz?! – warknąłem, nie miałem nastroju do jego głupich rozmów, choć był jednym z moich najlepszych przyjaciół. – Stęskniłeś się za mną? – zadrwiłem.
Nick był wkurwiony, ale ja również, a dla porównania jesteśmy jak dwa samce alfa. Tyle, że z różnicą taką, że ja samcem alfa jestem zawsze, a on tylko jak jest zły co nie zmienia jednak faktu, że zaraz będzie nieprzyjemnie i może nawet tak jak zdarza się czasem wylądujemy na ringu.
- Nie, Styles!  Nie stęskniłem się za tobą do cholery! Za siedem dni mamy pierdoloną walkę, a ty się opieprzasz! I nie obchodzi mnie twoja panienka, albo bierzesz się w garść, albo koniec z walkami. – krzyknął co od razu mnie rozbawiło.
Nie mówił serio. Byłem najlepszy. NAJLEPSZY. A on nie miałby odwagi mnie wyrzucić. Nie miał innych „podopiecznych” bo wywalił wszystkich by skupić się na moich wygranych.
- Chcesz zobaczyć jak opierzam się na ringu? – zapytałem.
- Scott, przygotuj sprzęt. – krzyknął Nick do swojego przydupasa.
Poszedłem się przebrać i zachwalę już stałem na ringu naprzeciw mojego „trenera”, który nie dorastał mi do pięt.

- - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - -

[ Leah ]

Nie miałam odwagi szperać w jego rzeczach. Siedziałam na podłodze opierając się plecami o kanapę rozmyślając już ponad trzy godziny. Co on planuje ze mną zrobić? Czy naprawdę będzie chciał zaspokajać się seksualnie wbrew mojej woli? Czy to jest właśnie prawdziwy on?
Tyle pytań, a na żadne odpowiedzi.
Cóż za sprawiedliwość.
Mój Drogi losie, czy gdy już myślę, że może być dobrze i wreszcie jestem z kimś szczęśliwa i czuję się bezpieczna musisz zawsze kopnąć mnie w dupę. Mocno i boleśnie.
- Jesteś żałosna. – moje rozmyślania przerwał ten głos. Ten ochrypły, jak mi się wydawało do niedawna, piękny głos.
Spojrzałam na niego i mimo, że byłam przestraszona jego widok zaparł mi dech w piersiach. To nienormalne, że jednocześnie kogoś nienawidzisz i pragniesz. Chyba, że to normalne? Nie wiem, nie miałam nigdy chłopaka. Ktoś by mi mógł podpowiedzieć.
Na jego dłoniach i policzkach były czerwone ślady krwi. Nie mogłam się nie przejąć. On poświęcił mi jednak tyle czasu.
- Nic ci nie jest? – zapytałam cicho łamiącym się głosem. Wiedziałam, że wyglądam jak pół dupy zza krzaka, ale nadal nie dochodziło do mnie, jak potraktował mnie Harry. Albo może dochodziło, ale nie chciałam przyjąć  tego do wiadomości.
- A chuj cię to obchodzi moja mała szmato? – zapytał i potarł dłonią swój policzek. Skrzywił się lekko pod wpływem swojego dotyku.
Wstałam szybko i podeszłam do niego dotykając jego drugiego policzka.
Poczułam jak lekko drży na mój gest.
- Co ty kurwa robisz? – krzyknął i znów wykręcił mi rękę.
- Jesteś ranny. Chciałam pomóc. Mogę ci to przemyć? – zapytałam krzywiąc się z bólu, ale już nie miałam zamiaru płakać.
- Nie. Masz mnie nie dotykać. – syknął głośno do mojego ucha.
- Dobrze, więc odwieź mnie do domu i zapomnij o mnie. – powiedziałam i zdecydowanie strasznie brutalnie wyrwałam rękę z jego uścisku.
Poszłam do drzwi biorąc w rękę swoje buty, które jako jedyne zostały mi z wczorajszej wycieczki do restauracji.

^^^

Jechaliśmy w milczeniu i gdy Harry zatrzymał się pod moim domem i włożył swoją dłoń w luźną nogawkę bokserek, które nadal miałam na sobie.
Jego ręka zbliżała się coraz bliżej do mojej kobiecości, a ja nie mogłam się odezwać. Mój oddech stał się urwany.
Złapałam w końcu jego rękę, która była już niebezpiecznie blisko.
- Nie. – powiedziałam cicho.
- Nie mów do mnie. Zrobię to co będę chciał. – powiedział, ale przerwał.
- Zgłoszę pobicie. Pójdziesz do więzienia. – oznajmiłam niepewnie, na co Harry się zaśmiał.
- Oh. Nie pójdziesz. – nadal się śmiał.
- Niby dlaczego?
- Bo będziesz we mnie tak bardzo zakochana. – westchnął i mocno, wręcz brutalnie wbił się w moje wargi wbrew mojej woli, z moich oczu automatycznie (znowu) popłynęły łzy, gdy próbował ściągnąć bokserki z moich bioder.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - - - -- - - - - - -  -

teraz rozdziały będą w weekendy, ale myślę, że będą regularnie . 
mam nadzieję, że się spodobał i, że nie spieprzyłam :)
<3

5 komentarzy:

  1. To takie smutne...
    proszę, nie pisz smutnego zakończenia, bo będę ryczeć i kilka nocy nie przespanych...
    Szkoda, że tylko w weekendy będą dodawane, bo ja na prawde wciągnęłam się w to opowiadanie.
    nie spieprzyłaś i wątpię w to, że kiedy kolwiek to zrobisz.
    Rozdział... Po prostu brak mi słów. Jak zwykle napisałaś genialnie. Z niecierpliwością czekam na next i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :D Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, ze tylko w weekendy, ale wiem ile z tym pracy :) Rozdział świetny jak zawsze, kocham to :* Nie ważne jakie będzie zakończenie, choć wolałabym to 'radośniejsze' i żeby Harry był jaki był xD Kocham, czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny<33
    Nie mogę się doczekać następnego..

    OdpowiedzUsuń

  5. Hej! Chciałyśmy zaprosić do odwiedzenia i skomentowania pierwszego rozdziału na naszym blogu :) http://aslongasyouloveme-fanfiction.blogspot.com/

    + Zwiastun : As Long As You Love Me - fanfiction

    Fabuła : The Imperial College of Science, Technology and Medicine jest publicznym uniwersytetem znajdującym się w Londynie. Specjalizuje się w dziedzini nauki, inżyniernii oraz medycyny. To właśnie tam od połowy roku szkolnego będą uczęszczać Danielle i Cassie, które są dla siebie jak siostry.
    Niall i Harry , chłopaki z którymi nikt nie zadziera. Spotkają się dwa różne światy. Życie przyjaciółek bardzo się zmieni. Danielle i Cassie będą miały poważne problemy. Chłopaki namącą w głowie dziewczyn.
    Czy wszystko dobrze się skończy ?

    OdpowiedzUsuń