grrr.... znów długi .
długi jak chuj!
jak kogoś zanudzi to soreczki :P
Miłego czytania.
___________________________________________________________________-
^
- Styles zrób z nim coś! – krzyknął z drugiej sali Nick, który rozmawiał, a raczej kłócił się z jakimś gościem, który najprawdopodobniej chciał załatwić coś dla swojego podopiecznego.
- Weź spierdalaj nie będziesz mi mówił co mam robić zresztą i tak już wychodzę. – powiedziałem, kiedy znalazłem się przy boku mojego kumpla z pracy wcześniej zabierając dużą torbę z rzeczami.
- Dobra. Bądź jutro. – powiedział i spojrzał na mnie. Kurwa czy mam mu drukowanymi powiedzieć, żeby mi nie rozkazywał! – Znaczy będziesz jutro, prawda? O tej co zawsze. – poprawił się. Tak lepiej. Harry Styles Pan i Władca.
- Będę, ale jeszcze nie wiem, o której. – odpowiedziałem wychodząc z budynku wielkimi przeszklonymi drzwiami siłowni.
Była już 20.00 i było w chuj zimno, mimo że rano było ponad 15 stopni. Zimą. Tak zimą. Głupia pogoda. Głupie miasto, choć ja tu nie miałem się czym przejmować.
Nie wiem dlaczego Ona nadal chciała za mną rozmawiać. Zresztą soreczki Ona musiała ze mną rozmawiać. Nie ma innej opcji jeśli będzie chciała w spokoju żyć po skończeniu się tych pieprzonych dwóch tygodni.
Czemu ja w ogóle o niej myślę, przecież znaczy dla mnie tyle co zeszłoroczny śnieg, a może nawet mniej. Tak była cholernie seksowna i gorąca i pewnie nawet gdyby nie zakład bym się z nią umówił, a wszyscy wiemy, że by chciała. Umówił znaczy zabrał ją do siebie na noc, po czym spotykając ją na ulicy udawał, że jej nie znam. Dzień jak co dzień. W roli głównej Harry Styles skurwiel w wielkim mieście.
Wsiadłem do samochodu i ogrzałem się w jego ciepłym wnętrzu.
- I co ja kurwa dzisiaj będę robił? – zapytałem sam siebie. Tak na pewno ci odpowiem pojebańcu. Gadaj sam do siebie dziwaku.
Pojechałem do siebie do domu.
Jechałem i jechałem oczywiście znacznie przekraczając dozwoloną prędkość, która tutaj ograniczona była do cholernego żółwiego tempa.
Wyprzedzałem wszystkich po kolei z niesmakiem na twarzy. Jak można mieć szybki samochód i jechać tak wolno, że ledwo koła się ruszają?
Po co ktoś sobie kurwa kupował zasrane porsche skoro nie używa go tak jak powinien?
Czerwone, czerwone, czerwone. Czy w tym mieście, chociaż raz nie może był zielone kiedy jadę?!
- Ogarnij się Harry. – powiedziałem do siebie. Jestem chory psychicznie i rozmawiam sam ze sobą. Gratulacje.
Dojechałem pod dom i wstawiłem auto do garażu, w którym mieściły się jeszcze dwa inne samochody, które jak to mówił Nick bezpodstawnie zabraniający mi do nich wsiadać były zbyt niebezpieczne dla ludzi, kiedy siedziałem za kierownicą.
Sranie w banie.
Chociaż może racja bo pierwsze co bym zrobił gdybym go na ulicy zobaczył to właśnie przejechanie jego cielska moim pojazdem dla Boga, znaczy dla mnie.
Wczłapałem się na schody i otworzyłem drzwi niewielkim, ale ciężkim kluczem, który obecnie spoczywał w mojej ręce, którą zaraz został wrzucony do koszyczka na szafce w korytarzu, gdy wszedłem do domu.
Od razu uderzył mnie zapach świeżego odświeżacza powietrza, którego używała babka, która tu sprzątała kiedy jej kazałem. Oczywiście nie zaglądała tylko do jednego pokoju.
Podszedłem do drzwi na końcu korytarzyka i otworzyłem je kluczem, który znajdował się na półce obok nich.
Wszedłem tam i zobaczyłem jak zwykle niechlujnie rozłożoną przeze mnie czystą pościel, która leżała na miękkim łóżku.
Było ciemno jak to o wieczornej godzinie zimą więc do środka wpadał tylko nikły blask księżyca w pełni.
Odwróciłem wzrok od powietrznej ścieżki światła, która oświetlała niewiele drobnych ziaren kurzu.
Spojrzałem na stolik, na którym leżały dwie bransoletki i gumka do włosów.
- Poprzednia dziwka zostawiła. – powiedziałem, a mój głos odbił się od prawie pustych ścian pomieszczenia.
Wyszedłem i zamknąłem pokój na klucz.
Wiedziałem co wtedy chciała powiedzieć, ale te słowa nie przeszłyby przez jej nieskazitelne usta.
Niegrzeczna. Właśnie w takiej wersji, chyba wolę ją bardziej.
Mimo to nie wiedziała nic o stosunkach damsko-męskich co było … słodkie.
- Jezu, Styles! Dlaczego myślisz o takich sprawach przygłupie. Uświadom sobie, że ta laska to jedna z wielu. – napominałem siebie nagłos.
Poszedłem na górę schodami, które w większości istnienia tego domu tworzyły tylko element dekoracyjny. Rzadko były używane, bo dni nie spędzałem w domu, a jeśli nawet to odsypiałem przed telewizorem na dole bo nie chciało mi się iść do jeszcze rzadziej używanej sypialni.
Wszedłem do tego pomieszczenia.
Nadal zachwycała mnie jego wielkość. Mimo, że nie byłem jakimś fanem dużych pomieszczeń to, to było moje ulubione w całym tym pierdolonym zamku.
Wyciągnąłem z szafy czyste spodnie i czarną bluzkę z krótkim rękawem, a z szuflady bokserki.
Poszedłem teraz do mojej prywatnej łazienki i też zachwycił mnie jej rozmiar.
Miałem je trzy w domu na chuja mi one?! Ale nie sam sobie to urządziłem, ale ta cholerna kurwa od wnętrz. Też ją przeleciałem.
Tak myślę, że wchodzę do tego pomieszczenia może trzeci raz.
Wziąłem szybki gorący prysznic, który zmył ze mnie pot dzisiejszego treningu.
Wytarłem się ręcznikiem i założyłem czyste ciuchy.
Pierdole. Nie będę marnował czasu i zobaczę się z nią jeszcze dziś. Może teraz skusi się na coś więcej niż tylko całowanie, choć byłem całkowicie zaskoczony, że pozwala mi na to.
Ma zajebiste usta stworzone do tego.
Idealnie dopasowanie do moich. Idealnie miękkie i wilgotne, gdy potrzeba.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i napisałem do niej.
^
Właśnie siedziałyśmy z Zoey w moim pokoju oglądając film, a w zasadzie gadając i obżerając się chipsami, paluszkami, ciastkami i cukierkami popijając wszystko coca-colą light bo przecież trzeba trzymać linię. Zoey Winfry to moja najlepsza, a zarazem jedyna przyjaciółka.
No, może nie jedyna. Miałam jeszcze jedną, która leżała na dnie jednej z szuflad i choćby nie wiem co nigdy mnie nie zostawi.
Zoey miała farbowanie na czerwona, a konkretnie rubinowo włosy, które obecnie falowane spoczywały na jej prawym ramieniu. Była najsłodszą dziewczyną jaką w życiu widziałam, ale jak to się mówi pozory mylą. I tak jest również w jej przypadku bo do spokojnych panien nie należała, nie wiem nawet czy powinnam używać słowa "spokojna" nawet o niej mówiąc.
Ona miała mnóstwo znajomych i przyjaciół, którzy nie byli towarzystwem dla mnie jak mówiła Zoey, a ja nie miałam odwagi sprawdzić tego i wierzyłam jej na słowo.
Ja miałam tylko ją i o zgrozo... Harry'ego.
Jak bardzo cieszyłam się w duchu, że Zo nic nie wie. Ba. Myśli krążące w mojej głowie nawet zapomniały się i paplałam ozorem jak najęta przez chwilę dopóki Zoey nie przejęła pałeczki i nie uruchomiła swojego słowotoku, który mógł trwać i trwać, gdyby nikt jej nie przerywał. Nawet nie obchodziło ją czy jej słucham czy nie.
- I wtedy tak się wkurwiłam na tą pustą sukę, że o mało nie wyrwałam jej tego sylikonu z cycków. - powiedziała. Jak zwykle. Prawie każda jej wypowiedź równała się z nie ograniczoną ilością brzydkich wyrazów, ale mimo wszystko nie mogłam się nie roześmiać - Dobrze, że się opanowałam bo znasz mnie przecież i wiesz, że zrobiłabym albo to, albo bym jej zajebała w te nabrzmiałe od botoksu wary obciągary, które by pewnie jej pękły od nadmiaru tego gówna. - zbulwersowała się. Tak Zoey. Mówisz, że nie przepadasz za zakrywaniem naturalnego piękna, a mimo to farbujesz włosy na czerwono.
- I co w końcu zrobiłaś? - zapytałam. Byłam bardzo ciekawa bo zawsze te akcje, albo kończyły się spektakularnie, albo były zabawne, albo któraś płakała i to nigdy nie była moja przyjaciółka.
- Odeszłam.- powiedziała z szerokim uśmiechem ukazującym rząd równiutkich, białych jak perełki zębów.
- Nie kłam. Przecież wiem, że byś nie odpuściła. - zaśmiałam się. Na stówe zrobiła coś śmiesznego.
- No Ok. Trochę się z niej ponabijaliśmy, ale aż nie chcę mi się wierzyć, że tak puści ludzie chodzą po tej ziemi.
- Opowiadaj. - zachęciłam. Już nie wytrzymałam, ale ona często trzymała mnie w takim napięciu.
- Najpierw powiedziałam do niej dokładnie tak " zaczekaj, zaczekaj zaraz zgadnę co dzisiaj miałaś na śniadanie. Czyżby potrójną porcję debilizmu? I co utrzymało się do tej godziny?"
Ona na to " Nie właśnie jadłam jeszcze przed wyjściem" - Zoey rozłożyła ręce na boki, a ja w tym samym czasie uczyniłam to samo dokładając tylko śmiech, który odbił się od wszystkich ścian w pokoju.
- Późnie - kontynuowała - Zapytałam gdzie była kiedy Pan Bóg rozdawał rozum.
Odpowiedziała mi, że nie wie, ale pewnie wtedy poszła coś zjeść bo była głodna. - znów rozłożyła ręce na boki. Zawsze tak robiła, kiedy przytaczała jakieś wypowiedzi ludzi niespełna rozumu. - No i na koniec powiedziałam, żeby poszła pogadać ze ścianą, bo dogada się z nią lepiej niż ze mną. I co zrobiła? - zrobiła balonika z truskawkowej gumy do życia, który po chwili pękł - Poszła. Stała pod nią z 5 minut po czym przyszła i powiedziała, że ona nie chce z nią rozmawiać. Czy ty to rozumiesz?
- Yep. - zaśmiałam się i upiłam łyka chłodnego napoju z puszki.
Gdy Zoey nadal trajkotała moich uszu dobiegł dźwięk sygnalizujący nową wiadomość.
Wyciągnęłam z kieszeni komórkę i zdjęłam blokadę z wyświetlacza.
- Styles zrób z nim coś! – krzyknął z drugiej sali Nick, który rozmawiał, a raczej kłócił się z jakimś gościem, który najprawdopodobniej chciał załatwić coś dla swojego podopiecznego.
- Weź spierdalaj nie będziesz mi mówił co mam robić zresztą i tak już wychodzę. – powiedziałem, kiedy znalazłem się przy boku mojego kumpla z pracy wcześniej zabierając dużą torbę z rzeczami.
- Dobra. Bądź jutro. – powiedział i spojrzał na mnie. Kurwa czy mam mu drukowanymi powiedzieć, żeby mi nie rozkazywał! – Znaczy będziesz jutro, prawda? O tej co zawsze. – poprawił się. Tak lepiej. Harry Styles Pan i Władca.
- Będę, ale jeszcze nie wiem, o której. – odpowiedziałem wychodząc z budynku wielkimi przeszklonymi drzwiami siłowni.
Była już 20.00 i było w chuj zimno, mimo że rano było ponad 15 stopni. Zimą. Tak zimą. Głupia pogoda. Głupie miasto, choć ja tu nie miałem się czym przejmować.
Nie wiem dlaczego Ona nadal chciała za mną rozmawiać. Zresztą soreczki Ona musiała ze mną rozmawiać. Nie ma innej opcji jeśli będzie chciała w spokoju żyć po skończeniu się tych pieprzonych dwóch tygodni.
Czemu ja w ogóle o niej myślę, przecież znaczy dla mnie tyle co zeszłoroczny śnieg, a może nawet mniej. Tak była cholernie seksowna i gorąca i pewnie nawet gdyby nie zakład bym się z nią umówił, a wszyscy wiemy, że by chciała. Umówił znaczy zabrał ją do siebie na noc, po czym spotykając ją na ulicy udawał, że jej nie znam. Dzień jak co dzień. W roli głównej Harry Styles skurwiel w wielkim mieście.
Wsiadłem do samochodu i ogrzałem się w jego ciepłym wnętrzu.
- I co ja kurwa dzisiaj będę robił? – zapytałem sam siebie. Tak na pewno ci odpowiem pojebańcu. Gadaj sam do siebie dziwaku.
Pojechałem do siebie do domu.
Jechałem i jechałem oczywiście znacznie przekraczając dozwoloną prędkość, która tutaj ograniczona była do cholernego żółwiego tempa.
Wyprzedzałem wszystkich po kolei z niesmakiem na twarzy. Jak można mieć szybki samochód i jechać tak wolno, że ledwo koła się ruszają?
Po co ktoś sobie kurwa kupował zasrane porsche skoro nie używa go tak jak powinien?
Czerwone, czerwone, czerwone. Czy w tym mieście, chociaż raz nie może był zielone kiedy jadę?!
- Ogarnij się Harry. – powiedziałem do siebie. Jestem chory psychicznie i rozmawiam sam ze sobą. Gratulacje.
Dojechałem pod dom i wstawiłem auto do garażu, w którym mieściły się jeszcze dwa inne samochody, które jak to mówił Nick bezpodstawnie zabraniający mi do nich wsiadać były zbyt niebezpieczne dla ludzi, kiedy siedziałem za kierownicą.
Sranie w banie.
Chociaż może racja bo pierwsze co bym zrobił gdybym go na ulicy zobaczył to właśnie przejechanie jego cielska moim pojazdem dla Boga, znaczy dla mnie.
Wczłapałem się na schody i otworzyłem drzwi niewielkim, ale ciężkim kluczem, który obecnie spoczywał w mojej ręce, którą zaraz został wrzucony do koszyczka na szafce w korytarzu, gdy wszedłem do domu.
Od razu uderzył mnie zapach świeżego odświeżacza powietrza, którego używała babka, która tu sprzątała kiedy jej kazałem. Oczywiście nie zaglądała tylko do jednego pokoju.
Podszedłem do drzwi na końcu korytarzyka i otworzyłem je kluczem, który znajdował się na półce obok nich.
Wszedłem tam i zobaczyłem jak zwykle niechlujnie rozłożoną przeze mnie czystą pościel, która leżała na miękkim łóżku.
Było ciemno jak to o wieczornej godzinie zimą więc do środka wpadał tylko nikły blask księżyca w pełni.
Odwróciłem wzrok od powietrznej ścieżki światła, która oświetlała niewiele drobnych ziaren kurzu.
Spojrzałem na stolik, na którym leżały dwie bransoletki i gumka do włosów.
- Poprzednia dziwka zostawiła. – powiedziałem, a mój głos odbił się od prawie pustych ścian pomieszczenia.
Wyszedłem i zamknąłem pokój na klucz.
Wiedziałem co wtedy chciała powiedzieć, ale te słowa nie przeszłyby przez jej nieskazitelne usta.
Niegrzeczna. Właśnie w takiej wersji, chyba wolę ją bardziej.
Mimo to nie wiedziała nic o stosunkach damsko-męskich co było … słodkie.
- Jezu, Styles! Dlaczego myślisz o takich sprawach przygłupie. Uświadom sobie, że ta laska to jedna z wielu. – napominałem siebie nagłos.
Poszedłem na górę schodami, które w większości istnienia tego domu tworzyły tylko element dekoracyjny. Rzadko były używane, bo dni nie spędzałem w domu, a jeśli nawet to odsypiałem przed telewizorem na dole bo nie chciało mi się iść do jeszcze rzadziej używanej sypialni.
Wszedłem do tego pomieszczenia.
Nadal zachwycała mnie jego wielkość. Mimo, że nie byłem jakimś fanem dużych pomieszczeń to, to było moje ulubione w całym tym pierdolonym zamku.
Wyciągnąłem z szafy czyste spodnie i czarną bluzkę z krótkim rękawem, a z szuflady bokserki.
Poszedłem teraz do mojej prywatnej łazienki i też zachwycił mnie jej rozmiar.
Miałem je trzy w domu na chuja mi one?! Ale nie sam sobie to urządziłem, ale ta cholerna kurwa od wnętrz. Też ją przeleciałem.
Tak myślę, że wchodzę do tego pomieszczenia może trzeci raz.
Wziąłem szybki gorący prysznic, który zmył ze mnie pot dzisiejszego treningu.
Wytarłem się ręcznikiem i założyłem czyste ciuchy.
Pierdole. Nie będę marnował czasu i zobaczę się z nią jeszcze dziś. Może teraz skusi się na coś więcej niż tylko całowanie, choć byłem całkowicie zaskoczony, że pozwala mi na to.
Ma zajebiste usta stworzone do tego.
Idealnie dopasowanie do moich. Idealnie miękkie i wilgotne, gdy potrzeba.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i napisałem do niej.
^
Właśnie siedziałyśmy z Zoey w moim pokoju oglądając film, a w zasadzie gadając i obżerając się chipsami, paluszkami, ciastkami i cukierkami popijając wszystko coca-colą light bo przecież trzeba trzymać linię. Zoey Winfry to moja najlepsza, a zarazem jedyna przyjaciółka.
No, może nie jedyna. Miałam jeszcze jedną, która leżała na dnie jednej z szuflad i choćby nie wiem co nigdy mnie nie zostawi.
Zoey miała farbowanie na czerwona, a konkretnie rubinowo włosy, które obecnie falowane spoczywały na jej prawym ramieniu. Była najsłodszą dziewczyną jaką w życiu widziałam, ale jak to się mówi pozory mylą. I tak jest również w jej przypadku bo do spokojnych panien nie należała, nie wiem nawet czy powinnam używać słowa "spokojna" nawet o niej mówiąc.
Ona miała mnóstwo znajomych i przyjaciół, którzy nie byli towarzystwem dla mnie jak mówiła Zoey, a ja nie miałam odwagi sprawdzić tego i wierzyłam jej na słowo.
Ja miałam tylko ją i o zgrozo... Harry'ego.
Jak bardzo cieszyłam się w duchu, że Zo nic nie wie. Ba. Myśli krążące w mojej głowie nawet zapomniały się i paplałam ozorem jak najęta przez chwilę dopóki Zoey nie przejęła pałeczki i nie uruchomiła swojego słowotoku, który mógł trwać i trwać, gdyby nikt jej nie przerywał. Nawet nie obchodziło ją czy jej słucham czy nie.
- I wtedy tak się wkurwiłam na tą pustą sukę, że o mało nie wyrwałam jej tego sylikonu z cycków. - powiedziała. Jak zwykle. Prawie każda jej wypowiedź równała się z nie ograniczoną ilością brzydkich wyrazów, ale mimo wszystko nie mogłam się nie roześmiać - Dobrze, że się opanowałam bo znasz mnie przecież i wiesz, że zrobiłabym albo to, albo bym jej zajebała w te nabrzmiałe od botoksu wary obciągary, które by pewnie jej pękły od nadmiaru tego gówna. - zbulwersowała się. Tak Zoey. Mówisz, że nie przepadasz za zakrywaniem naturalnego piękna, a mimo to farbujesz włosy na czerwono.
- I co w końcu zrobiłaś? - zapytałam. Byłam bardzo ciekawa bo zawsze te akcje, albo kończyły się spektakularnie, albo były zabawne, albo któraś płakała i to nigdy nie była moja przyjaciółka.
- Odeszłam.- powiedziała z szerokim uśmiechem ukazującym rząd równiutkich, białych jak perełki zębów.
- Nie kłam. Przecież wiem, że byś nie odpuściła. - zaśmiałam się. Na stówe zrobiła coś śmiesznego.
- No Ok. Trochę się z niej ponabijaliśmy, ale aż nie chcę mi się wierzyć, że tak puści ludzie chodzą po tej ziemi.
- Opowiadaj. - zachęciłam. Już nie wytrzymałam, ale ona często trzymała mnie w takim napięciu.
- Najpierw powiedziałam do niej dokładnie tak " zaczekaj, zaczekaj zaraz zgadnę co dzisiaj miałaś na śniadanie. Czyżby potrójną porcję debilizmu? I co utrzymało się do tej godziny?"
Ona na to " Nie właśnie jadłam jeszcze przed wyjściem" - Zoey rozłożyła ręce na boki, a ja w tym samym czasie uczyniłam to samo dokładając tylko śmiech, który odbił się od wszystkich ścian w pokoju.
- Późnie - kontynuowała - Zapytałam gdzie była kiedy Pan Bóg rozdawał rozum.
Odpowiedziała mi, że nie wie, ale pewnie wtedy poszła coś zjeść bo była głodna. - znów rozłożyła ręce na boki. Zawsze tak robiła, kiedy przytaczała jakieś wypowiedzi ludzi niespełna rozumu. - No i na koniec powiedziałam, żeby poszła pogadać ze ścianą, bo dogada się z nią lepiej niż ze mną. I co zrobiła? - zrobiła balonika z truskawkowej gumy do życia, który po chwili pękł - Poszła. Stała pod nią z 5 minut po czym przyszła i powiedziała, że ona nie chce z nią rozmawiać. Czy ty to rozumiesz?
- Yep. - zaśmiałam się i upiłam łyka chłodnego napoju z puszki.
Gdy Zoey nadal trajkotała moich uszu dobiegł dźwięk sygnalizujący nową wiadomość.
Wyciągnęłam z kieszeni komórkę i zdjęłam blokadę z wyświetlacza.
Szybko wyklepałam odpowiedź do nadawcy stukając paznokciami o szklany ekran.
- ... a później już poszłam sobie bo nie chciałam już widzieć jego parszywej, kłamliwej gęby.
- Aha. - jej... chyba pierwszy raz w życiu jej nie słuchałam.
Jezus. Styles sprowadzasz mnie na psy.
I kolejna wiadomość.
- Aha. - jej... chyba pierwszy raz w życiu jej nie słuchałam.
Jezus. Styles sprowadzasz mnie na psy.
I kolejna wiadomość.
Kolejna odpowiedź.
- Leah. Nie poznaje cię. Z kim tak romansujesz przez ten telefon? - zapytała unosząc jedną idealnie wypielęgnowaną brew.
- Z kolegom. Ma na imię Harry.
- Harry? Coś mi się kojarzy to imię, ale nie jestem szczególnie szczęśliwa z Czym. - zaacentowała wyraźnie ostatnie słowo dając mi do zrozumienia, że nie przepada za nosicielem tego imienia.
- Jest wielu Harry'ch.
- Ta wiem. Przyniesiesz jeszcze troszkę jedzenia, bo mój brzusio jest głodny. - zapytała z niewinnym uśmieszkiem, przybierając kocie oczy i głaskając się po brzuchu. Urocze.
- Pewnie. - wstałam z uśmiechem ściągając na dół mój mięciusi sweterek, który podwinął się odkrywając całkiem spory kawałek mojego ciała.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni, w której na blacie leżały paczki chipsów, ciastek i innych niebiańsko pysznych, ale strasznie tuczących i kalorycznych rzeczy.
- Osz, kurczaki. - uświadomiłam sobie, że zostawiłam telefon w pokoju, a moja przyjaciółka była zbyt wścibska by nie przejrzeć moich wiadomości z ... chłopakiem.
- Dobra Leah to ja już spadam. Do zobaczenia wkrótce. - powiedziała i wybiegła ze śmiechem z domu.
Pobiegłam do pokoju i wzięłam telefon do ręki.
Dwie wiadomości od Harry'ego i jedna moja, której nie napisałam.
Zoey, czy mam się bać? - próbowałam skontaktować się z nią telepatycznie.
Ta... powinnam.
- Z kolegom. Ma na imię Harry.
- Harry? Coś mi się kojarzy to imię, ale nie jestem szczególnie szczęśliwa z Czym. - zaacentowała wyraźnie ostatnie słowo dając mi do zrozumienia, że nie przepada za nosicielem tego imienia.
- Jest wielu Harry'ch.
- Ta wiem. Przyniesiesz jeszcze troszkę jedzenia, bo mój brzusio jest głodny. - zapytała z niewinnym uśmieszkiem, przybierając kocie oczy i głaskając się po brzuchu. Urocze.
- Pewnie. - wstałam z uśmiechem ściągając na dół mój mięciusi sweterek, który podwinął się odkrywając całkiem spory kawałek mojego ciała.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni, w której na blacie leżały paczki chipsów, ciastek i innych niebiańsko pysznych, ale strasznie tuczących i kalorycznych rzeczy.
- Osz, kurczaki. - uświadomiłam sobie, że zostawiłam telefon w pokoju, a moja przyjaciółka była zbyt wścibska by nie przejrzeć moich wiadomości z ... chłopakiem.
- Dobra Leah to ja już spadam. Do zobaczenia wkrótce. - powiedziała i wybiegła ze śmiechem z domu.
Pobiegłam do pokoju i wzięłam telefon do ręki.
Dwie wiadomości od Harry'ego i jedna moja, której nie napisałam.
Zoey, czy mam się bać? - próbowałam skontaktować się z nią telepatycznie.
Ta... powinnam.
Dzięki Zo.
Zabiję cię.
Gdyby wiedziała jaki ten chłopak jest nieobliczalny.
- Okłamałaś mnie. - odezwał się jedyny możliwy właściciel tego ochrypłego głosu. Wzdrygnęłam się. Nie słyszałam jak wchodził, a tym bardziej nie słyszałam ze swoich ust
" Tak proszę przyjeżdżaj."
- Nie ja to napisałam. - powiedziałam wstając z łóżka i znów mój sweter był w górze.
- Domyśliłem się skarbie. - odpowiedział.
Miał na sobie ciemne spodnie, ciemną koszulkę i lekko wilgotne włosy, które opadały na jego czoło i oplatały uszy, ale znaczna ich część spoczywała na karku. Uh... w mokrych włosach wyglądał tak sekso...
- Nie Leah. Nie możesz tak myśleć. - skarciłam siebie w myślach i odwróciłam wzrok od jego loczków, dokładnie w momencie, kiedy na policzkach poczułam wspinające się rumieńce.
- Nieprzyzwoite myśli (?) - stwierdził bardziej niż zapytał.
Wróciłam spojrzeniem do jego seledynowych tęczówek, które wypełnione były pożądaniem. Patrzył na mnie tak jak podczas pierwszego spotkania, znaczy jak na kawał mięcha do zjedzenia.
Podszedł do mnie bliżej i pociągnął za dekolt mojego swetra odsłaniając dużą część moich piersi, w które się wpatrywał. Oblizał idealne wargi i powiedział jeszcze bardziej ochrypłym od nadmiernych emocji głosem.
- Pamiętasz, że masz być grzeczna.
Co się z nim stało? Co to ma być do choroby?
Nie mogłam już nic powiedzieć, czy chociażby się ruszyć bo przycisnął mnie swoim ciałem do łóżka, na którym wcześniej mnie położył, a raczej rzucił, ustami zakrył moje gwałtownie, brutalnie i boleśnie, a rękami torował sobie drogę pod moją bluzką jadąc wyżej i niżej dotykając mojego biustu.
Czekałam na najgorsze, ale mimo to z moich oczy nie leciały łzy. W sumie nie byłam nawet tak bardzo przerażona myślą, że być może za chwilę stracę dziewictwo z Harry'm i to wbrew swojej woli.
- Tylko trochę się pobawimy. - powiedział przerywając pocałunek i rozmywając mój cudowny sweter od dołu, aż po samą górę.
Zabiję cię.
Gdyby wiedziała jaki ten chłopak jest nieobliczalny.
- Okłamałaś mnie. - odezwał się jedyny możliwy właściciel tego ochrypłego głosu. Wzdrygnęłam się. Nie słyszałam jak wchodził, a tym bardziej nie słyszałam ze swoich ust
" Tak proszę przyjeżdżaj."
- Nie ja to napisałam. - powiedziałam wstając z łóżka i znów mój sweter był w górze.
- Domyśliłem się skarbie. - odpowiedział.
Miał na sobie ciemne spodnie, ciemną koszulkę i lekko wilgotne włosy, które opadały na jego czoło i oplatały uszy, ale znaczna ich część spoczywała na karku. Uh... w mokrych włosach wyglądał tak sekso...
- Nie Leah. Nie możesz tak myśleć. - skarciłam siebie w myślach i odwróciłam wzrok od jego loczków, dokładnie w momencie, kiedy na policzkach poczułam wspinające się rumieńce.
- Nieprzyzwoite myśli (?) - stwierdził bardziej niż zapytał.
Wróciłam spojrzeniem do jego seledynowych tęczówek, które wypełnione były pożądaniem. Patrzył na mnie tak jak podczas pierwszego spotkania, znaczy jak na kawał mięcha do zjedzenia.
Podszedł do mnie bliżej i pociągnął za dekolt mojego swetra odsłaniając dużą część moich piersi, w które się wpatrywał. Oblizał idealne wargi i powiedział jeszcze bardziej ochrypłym od nadmiernych emocji głosem.
- Pamiętasz, że masz być grzeczna.
Co się z nim stało? Co to ma być do choroby?
Nie mogłam już nic powiedzieć, czy chociażby się ruszyć bo przycisnął mnie swoim ciałem do łóżka, na którym wcześniej mnie położył, a raczej rzucił, ustami zakrył moje gwałtownie, brutalnie i boleśnie, a rękami torował sobie drogę pod moją bluzką jadąc wyżej i niżej dotykając mojego biustu.
Czekałam na najgorsze, ale mimo to z moich oczy nie leciały łzy. W sumie nie byłam nawet tak bardzo przerażona myślą, że być może za chwilę stracę dziewictwo z Harry'm i to wbrew swojej woli.
- Tylko trochę się pobawimy. - powiedział przerywając pocałunek i rozmywając mój cudowny sweter od dołu, aż po samą górę.
_______________________________________________________________
dzięki za uwagę.
mam nadzieję, że się podobał.
i że doczytaliście do końca.
<3
Super rozdzial :D Czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział (:
OdpowiedzUsuńA co do długości to uwielbiam takie rozdziały, o ile nie są nudne co w przypadku twojego opowiadania nie może się zdarzyć bo jest genialne (:
"Harry Styles skurwiel w wielkim mieście", dziewczyno po raz kolejny roz... mój system :D
Uwielbiam tego pewnego siebie, aroganckiego, bezczelnego Harrego z Wieeelkim EGO
A co do sytuacji z rozdziału mam też malutką nadzieję, że nie przeleci jej jeszcze heh
Naprawdę mega opowiadanie tak samo jak i ten rozdział...
Przepraszam, że nie pozostawiłam po sobie śladu pod poprzednimi rozdziałami ale byłam w braku zasięgu cywilizacji heh XD
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział...
Pozdrawiam Cichusiaaa®
może będzie coś mocniejszego, ale raczej jej nie przeleci.
Usuńżeby napisać taką scenę to chyba będę się musiała do tego dużo wcześniej zebrać.
Matko,swietny! Kiedy tak mniej wiecej bedzie kolejny rozdzial? Prosze, odpisz, bo sie uzaleznilam od twojego opowiadania ♡ Idealne, uhh :) kocham cie za to <3
OdpowiedzUsuńaj... dziękuję.
Usuńja też cię kocham <3
jestem teraz u taty, a u mnie w domu popsuł się komputer więc raczej nieprędko, chyba że napisze kolejny jeszcze dzisiaj w nocy bo jutro już jadę.
posaram się w każdym razie nie usnąć tak szybko jak zwykle i jeszcze dodać go dzisiaj lub jutro o porannych godzinach skoro chcesz.
mam już plan co do rozdziału więc pójdzie szybko.
dziękuję, że czytasz moje bazgroły.
prowadzę także drugiego bloga ( o Liamie ) jeśli cię ciekawi to zapraszam: http://one-answer-liam-payne.blogspot.com/
pierwszy rozdział też pojawi się jeszcze dzisiaj :)
<3
Jest taki ..... <3 Boski. Cóż, nie napiszę więcej, rozpisze się pod 10 ;D
OdpowiedzUsuńnie musisz się rozpisywać.
Usuńwystarczy jedno słowo i już jest mi cholernie miło
<3