ten jak obiecałam jest dla Kornelii,
ale muszę przyznać, że
napisałam go całkowicie bez weny.
wstyd w ogóle, że dodaje takie ścierwo i zaśmiecam wam mózgi :p
mnie się wcale nie podoba .
Miłego ( choć nie sądzę ) czytania :)
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Powoli
odzyskiwałam świadomość, ale nie chciałam otwierać oczu. Nie chciałam zobaczyć
twarzy osoby, która mnie porwała. Ktoś był w tym samym pomieszczeniu co ja,
słyszałam jego głęboki, miarowy oddech, a na ciele czułam jego palące spojrzenie.
Mój oddech
zaczął stale się urywać, a prócz tego trudno mi było go nawet złapać.
Tam gdzie
byłam unosił się zapach spalenizny i brudu. Nie wiem jak można czuć brud, ale z
pewnością miejsce mojego pobytu sterylne nie było, nawet mogłabym zaryzykować
stwierdzenie, że w najmniejszym stopniu nie było przynajmniej wysprzątane, a
to, to nie wiem kiedy tutaj robili, bo podłoga, na której leżałam lepiła się, a
na niej znajdowały się resztki jedzenia, które już gniło oraz kurz w dużej
ilości. Miałam ochotę zwymiotować bo ten smród był niemożliwy. Nie wiem nawet
co ludzie widzą w takich miejscach. Porwanemu przynajmniej należała by się
odrobina czystego, nie doprawionego żadnym nieprzyjemnym zapachem powietrza.
Poczułam
silny węzeł, który oplatał moje nadgarstki za plecami.
- Dlaczego
cię nie posłuchałam Styles. – powiedziałam w myślach.
To nie jego
wina, że nie czuje do mnie tego co chciałam, żeby czuł bo nikogo do tego nie
można zmusić, a on nie wyglądał na człowieka, który jest skory do stałych
związków, choć mimo wszystko jak na niego był ze mną całkiem długo.
To co wiem
o Harry’m Styles’ie ograniczało się do kilku rzeczy:
1. Każdej
nocy spotykał się z inną dziewczyną. Z kolejną naiwną, która oddawała mu się za
momenty przyjemności, przy czym tylko zeszmacały się.
Większość
jednak nastolatek w moim wieku, w mojej szkole, do której – o zgrozo – będę
musiała wrócić już niedługo oddało by życie za seks z Harry’m.
2. Jak już
wspomniałam zielonooki brunet jest częstym tematem rozmów w moim liceum,
niestety większość rozmów sprowadzała się do tego jak bardzo dziewczyny
chciałyby zostać z nim sam na sam wieczorową porą, ale pozostała część mówiła,
że nie chcą mieć z nim nic od czynienia, co dopiero by zadrzeć z nim. I właśnie
tej części nie rozumiem bo Hazz nie jest taki straszny jak mówią o nim ludzie.
Może czasem
nie panuje nad sobą i słowami, ale naprawdę nie jest złym człowiekiem.
3. Nie wiem
co robi, gdzie mieszka, czy ma jakąkolwiek rodzinę.
Nic poza
pomówieniami. Żadnych konkretów.
- Muszę się
o tobie wszystkiego dowiedzieć, ale jak stąd wyjdę. – powiedziałam w myślach. Za
dużo już nawdychałam się tego świństwa i moje gardło skurczyło się do
minimalnych rozmiarów.
Otworzyłam
oczy bardzo powoli by przyzwyczaiły się do jasności pochodzącej ze świecącej
jasną żółcią żarówki oświetlającej każdy centymetr pomieszczenia.
Nie był to,
żaden pokój jak myślałam, tylko wielki garaż, który wyglądał gorzej nim można
było to wywnioskować po zapachu.
Na ścianach
były grzyby, w kątach leżały zdechłe szczury, które zjadane były przez inne,
żywe i ruchliwe z czerwonymi oczami, które za wszelką cenę próbowały utrzymać
się przy życiu.
Zaskoczył
mnie widok nowych, czystych i staroświeckich, eleganckich szafek, które
skrywały wielką tajemnicę, o której naprawdę, szczerze nie chciałam wiedzieć.
Myliłam się jednak co do ilości osób jakie tu przebywały. Po drugiej stronie
ogromnego garażu zaciekle dyskutowały ze sobą trzy osoby, a obok mnie siedział
jedna kobieta, która na sobie nie miała nic prócz częściowo podartej bielizny.
To ona oddychała tak ciężko bo miała coś w ustach. Coś znaczy knebel, który
miał zapobiec dźwiękom, które wywoływałby jej głęboki płacz, po którym ślady
pozostały na policzkach.
Dziewczyna,
która nie miała więcej niż dwadzieścia dwa lata spojrzała na mnie głębią
fioletowych oczu. Fioletowych? Kontakty, które miała nadawały wyrazistości
wzroku, a skoro oczy są oknem dla duszy to ona na sto procent jest pozytywną
osobą.
Ręce miała
związane tak samo jak ja tylko, że z jej nadgarstków płynęła szkarłatna krew,
która spływała, aż pod moje nogi ponieważ podłoga, która tutaj nazwano tak
tylko umownie była strasznie krzywa.
Gdy
nieznajoma zaczęła się wiercić trzy pary oczu facetów po drugiej stronie
pomieszczenia zwróciły się w naszą stronę. Mimo, że nie miałam zakneblowanych
ust nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Nigdy w życiu nie zobaczyłam
czegoś takiego, a teraz już wiem, że ten obraz pozostanie w mojej głowie od
końca życia.
Drzwi
otworzyły się z głośnym hukiem, która wypełniło całe pomieszczenie i boleśnie
wwiercało mi się w czaszkę, a nawet nie miałam jak zakryć uszu. Do środka
wszedł Will. Wiedziałam, że mówił na poważnie, ale nie sądziłam, że odważy się
mnie porwać po tym co zrobił mu Harry, który miałam głęboką nadzieję, że
właśnie teraz mnie szuka.
- Już się
obudziłaś dziwko? – Will zszedł ze schodków, które w niczym ich nie
przypominały. Kurczę. Tutaj bardzo mało rzeczy przypominało to czego nazwę
nosiły i do czego miały służyć.
- Tak.
Miło, że pytasz Will. – odpowiedziałam na co trójka chłopaków prychnęła cicho i
odwróciła się by ich „szef” nie widział na ich twarzach rozbawienia –To co ja
tu robię jeśli mogę wiedzieć. – powiedziałam po czym wstałam, niestety trochę
to potrwało bo utrudniły mi to związane ręce.
- Możesz
mnie rozwiązać? – zapytałam. Od kiedy ja się taka rozgadana zrobiłam.
- Uh… co
Styles z tobą robi dziewczyno. – powiedział i uśmiechnął się lekko, ale to nie
był miły uśmiech, raczej bardzo złośliwy. Harry nawet z tym swoim bezczelnym
uśmiechem wyglądał o niebo lepiej i seksownie jak cholera. – Ale skoro dajesz
mu dupy to mnie też by to nie przeszkadzało tak bardzo. – dodał.
- Widzę, że
wiesz więcej o moim życiu seksualnym niż ja sama, ale jak się nie ma co robić
ze swoim życiem to się nie dziwię. – powiedziałam. Kurczaki! Ja nie chciałam
tego powiedzieć.
Will
podszedł do mnie powoli z zaciśniętymi ustami i gdy był już krok ode mnie
zamachnął się i wymierzył mi silny cios w policzek. Ból przeszył moją twarz, a
uderzenie było tak mocne, że znów upadłam na ziemię, a z mojej wargi pociekła
szkarłatna ciecz – Czyli prawda. – nie Leah zamknij się!
ZAMKNIJ
SIĘ!
Ukucnął
przy mnie i zaczął rozwiązywać węzły na moich rękach. Wtedy poczułam, że były
zawiązane zdecydowanie mocniej niż sądziłam, może nie leciała z nich krew, ale
sznury pozostawiły grube, czerwone pręgi na skórze moich nadgarstków.
- Dlaczego?
– zapytałam, ale zaraz skrzywiłam się z bólu, a nowa fala krwi trysnęła z mojej
rozciętej wargi.
- Wytrzyj
się. – rzucił mi paczkę chusteczek higienicznych.
Wyjęłam
jedną i przyłożyłam do buzi. Całkiem biały papier po chwili zrobił się czerwony.
Nie wiedziałam, że aż tak mocno krwawię. Spojrzałam na siebie i zobaczyłam, że
moja koszula również już przesiąkła cieczą rajstopy kleiły mi się do skóry, ale
to przez płynącą rzekę, która leciała z ran dziewczyny obok, spódniczka również
najczystsza nie była. A to miał być tak cudowny wieczór. Z Harry’m. Uh… jestem
idiotką.
- Dlaczego
mnie rozwiązałeś? – zapytałam kiedy chwilowo opanowałam krwawienie.
- Bo mnie
prosiłaś – mrugnął do mnie – a poza tym lubię jak drapią. – dodał i podniósł
się.
Co? To nie
możliwe. On nie mógł mi nic zrobić.
Will
skierował się do szafki, która tak mnie ciekawiła, ale nie chciałam wiedzieć co
jest w środku.
Przeklęty
los niestety nawet raz mnie nie posłuchał i „przyjaciel” Harry’ego otworzył
pierwszą szufladę i wyciągnął z niej niewielkich rozmiarów broń.
Odbezpieczył
ją pociągając za jej koniec i podszedł bliżej.
- Kochanie
…
- Nie mów
tak do mnie i wypuść mnie stąd. – przerwałam mu na co znów zacisnął usta. A co
mi tam jak już tu siedzę i prawdopodobnie już nie wyjdę to muszę go trochę
zdenerwować, żeby zrobił to szybko. Żeby szybko pociągnął za spust. – I kiedy
ostatnio tutaj sprzątaliście chłopaki. Wstyd. Nawet jako porwana powinnam mieć
jakąkolwiek wygodę. – dodałam. Już nie przywalił mi ponownie, ale zamknął oczy
i poniósł pistolet, który wymierzył w górę. Oddał strzał. Huk był straszny.
Wwiercał mi się w mózg.
- Dobrze
dziwko Styles’a może być miło lub niemiło. – powiedział z dumą jakby znalazł
nowy pierwiastek.
- WOW!
Jakiś ty inteligentny. „Miło lub niemiło”, kurcze szkoda, że sama na to nie
wpadłam. – chłopcy w rogu garażu zanieśli się śmiechem, a przecież nie
powiedziałam nic śmiesznego. Co za idioci. Siedzą w tym tak samo jak Will i
każdy odpowie za to, że on mnie zabił.
- Styles
cię zmienił kurwo. Nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo. – powiedział. Dobrze
wiedziałam jak bardzo mnie zmienił. Mimo, że w środku już umarłam ze strachu,
to nawet nieźle się trzymałam. Spojrzałam na nieznajomą dziewczynę, która
trzęsła się ze strachu, lub zimna bo tutaj nie było za ciepło i sama odczuwałam
to na własnej skórze lecz ona była prawie naga. Łzy stały jej w oczach, a ja
nie mogłam nic zrobić. Byłam zdecydowanie młodsza od niej, chyba, że wyglądała
tak poważnie, ale odczuwałam potrzebę żeby jej pomóc.
- Oddaj jej
ubrania. – powiedziałam stanowczo i wstałam – Nie widzisz, że się trzęsie. –
podeszłam bliżej dziewczyny i zaczęłam rozwiązywać węzły z jej nadgarstków.
Dłonie miała całkiem sine.
Gdy już
zrobiłam to z rękami odwiązałam brudną chustę, która oplatała jej głowę by
mogła cokolwiek powiedzieć.
Wtedy
zobaczyłam, że tylko po części krew, która spływała strumieniem była z jej rąk.
Ona miała poprzebijane ciało. W nogach miała dziury, na plecach i brzuchu.
- Co wy jej
zrobiliście? – zapytałam płaczliwie.
- Była
niegrzeczna i strasznie się szarpała, więc żeby siedziała na miejscu musieliśmy
coś zrobić mała, a teraz pora na ciebie. – dodał i poniósł się.
- Jesteś
chory. Przysięgam, że jak Harry zaraz tu przyjdzie to znów cię pobije, a ja
bardzo bym chciała to zobaczyć. – powiedziałam łamiącym się głosem.
Leah, Harry
tu nie przyjdzie. Zostawił cię, a raczej ty jego. Nie uratuje cię.
- Spoko.
Też chciałbym zobaczyć jego minę jak będę cię, nie przepraszam MY będziemy cię
pieprzyć. Mam nadzieję, że jesteś tak dobra na jaką wyglądasz mała. – westchnął
przeciągle i podrapał się po czole tak jakby chciał przemyśleć jakąś
śmiertelnie ważną sprawę.
- Nie
zrobimy inaczej. – uśmiechnął się. – Zagramy. Jak w pile, co ty na to? –
zapytał, choć nie oczekiwał mojego zdania. – Tyle, że odrobinkę zmienimy
zasady. Ty jesteś, a w zasadzie z Harry’m tworzycie duet, więc jesteście
odpowiedzialni za jej – wskazał ręką, której trzymał odbezpieczony pistolet na
dziewczynę obok mnie – beznadziejne życie. Jeśli nie pojawi się za trzydzieści
minut ona umrze, a po dziesięciu minutach zabije ciebie, albo jeśli ty ją
zabijesz puszczę cie wolno od razu. Rozumiesz zasady? – zapytał na co pokiwałam
głową - To zaczynamy grę. – podał mi
pistolet, którego nie wzięłam, nie chciałam być w nic wmieszana. Rzucił więc go
na ziemię, a następna kulka uderzyła w ścianę. Co ja mam teraz zrobić?
Spojrzałam
na bezbronną koleżankę, która pokiwała głową. – Ja i tak już długo nie pożyję.
Leże tu od trzech dni i czy tak czy tak mieli się mnie pozbyć, więc dawaj
przynajmniej ty uciekniesz.
– wychrypiała. Po moim policzku poleciały łzy.
- Nie, nie
martw się od przyjdzie. Na pewno przyjdzie. – powiedziałam na głos po czym
kilka razy powtórzyłam to w myślach by przekonać samą siebie.
Wstałam i
otrzepałam spódnicę, która lekko zakurzyła się od odpadającego tynku od ściany,
w którą uderzyła kula. Odetchnęłam głęboko trzy razy i ruszyłam do grupki
trzech chłopaków.
- Leah! Co
ty robisz ogarnij się i wracaj tam gdzie siedziałaś. – mówiłam do siebie w
myślach, ale nie miałam kontroli nad ciałem, ani nad tym co powiem. Czułam się
jak postronny obserwator, którego nie dotyczy to co dzieje się właśnie teraz,
choć podświadomie wiedziałam, że to ja w tym chorym filmie, który okazuje się
rzeczywistością gram główną rolę. Taa… jakbym od zawsze chciała zostać aktorką.
- Mogę was
prosić o ubrania coś do jedzenia i picia dla … - spojrzałam na dziewczynę, a
ona bezdźwięcznie powiedziała swoje imię – dla Claire. Jest strasznie zimno, a
pozbawiliście ją wszystkich rzeczy i nic nie jadła od trzech dni.
- Jak ty
masz na imię? – zapytał jeden z nich. Wydał się nie taki zły jak Will, ale o
nim też na początku myślałam dobrze.
- Leah. –
odparłam po głębszym zastanowieniu się.
- Więc
Leah’o wiem, że to nie wygląda najlepiej, ale mu nie jesteśmy tacy jak on. My
jesteśmy tutaj bo przegraliśmy zakłady, ale nie będę ci o tym mówił. –
powiedział – Ale zaraz przyjadą jego ludzie, więc uciekaj stąd mała. Uwierz mi,
że nie chcesz mieć z nimi do czynienia.
- Ale co
mam zrobić z Claire. Nie zostawię jej tutaj.
- To moja
dziewczyna. – odezwał siędrugi. Był strasznie załamany czego nie udało mi się
zobaczyć wcześniej. Stał oparty o ścianę z głową zwieszoną w dół, a włosy okryły
jego twarz.
- Musiałem
patrzeć jak oni przychodzą jeden po drugim i … krzywdzą ją.
- To
dlaczego jej stąd nie zabierzesz? – zapytałam. Miałam ogromną chęć przytulić
go. Zanosił się głębokim płaczem.
- Nie mogę
nawet do niej dojść, bo inaczej on zabije wszystkich, którzy tu są. Nie wiesz
nawet jak ciężko jest wybrać pomiędzy uratowaniem ludzi, a ucałowaniem miłości
swojego życia. Jesteś za młoda, żeby to wiedzieć, ale dziękuję ci, że się nią
zajęłaś. Przynajmniej przez ten moment dopóki Will jej nie zabije, a przy
okazji nas wszystkich.
- Mick
skarbie. – wyszeptała bardzo cichutko Claire – Kocham cię, ale już nie dam
rady. To tak strasznie boli. – rozpłakała się i przymknęła oczy.
- Nie, nie
rób mi tego! – krzyczał Mick – Rozumiesz?! Nie możesz mnie teraz zostawić!
- Pamiętasz
jak – wzięła głęboki oddech resztkami sił – wzięliśmy z ulicy tego
szczeniaczka? – pokiwał głową – Pamiętasz jak bardzo męczył się, gdy amputowali
mu dwie chore łapki, jak do końca życia skazany był na to by leżeć? Potraktuj
to tak samo. Mnie też przygarnąłeś do siebie. Byłeś moim panem. Dobrze wiesz,
że nie było łatwo, ale jakoś dawaliśmy radę, a teraz zachorowałam i nie chcę
się już męczyć, nie chcę też patrzeć z góry na do jak się zadręczasz dlatego
potrzebuje twojej zgody. – zaczerpnęła znów powietrza, które coraz ciężej
wypełniało jej płuca – Potrzebuje jej właśnie teraz.
Nie zdążył
odpowiedzieć bo nastąpił kolejny wystrzał. Kula, która leciała od drzwi
uderzyła prosto w głowę mojej nowo poznanej koleżanki. Nie mogłam wydusić z
siebie nawet krzyku. Nie mogłam się poruszyć. Przerażenie, które do tej pory
ukrywałam ujrzało światło dzienne. Całkiem zalałam się łzami i upadłam na
podłogę, która mimo, że była daleko od ciała Claire ubrudzona była kroplami
świeżej krwi. Nigdy nie zapomnę co działo się tego dnia lub nocy bo nie miałam
pojęcia ile czasu byłam nieprzytomna. Każda scena będzie odtwarzała mi się w
głowie dzień w dzień i nie da o sobie zapomnieć. To moja wina, nie Harry’ego,
gdybym nie zrobiła bezpodstawnej sceny zazdrości, choć nawet nie jesteśmy razem
wszystko byłoby dobrze. Teraz siedzielibyśmy w domu i rozmawiali, albo bardziej
prawdopodobne całowali się. Uh … nawet kiedy jestem tutaj, w jakiejś obskurnej
piwnicy nie mogę przestać myśleć o pocałunkach zielonookiego.
- Teraz
twoja kolej skarbie. – powiedział Wil, który znienacka pojawił się przede mną i
wycelował we mnie broń.
- Nie minął
jeszcze czas Will. – powiedziałam pewnie, mimo, że zanosiłam się płaczem,
którego nie sposób było pohamować. – Tak w ogóle dlaczego mnie tu zamknąłeś i
dlaczego zabiłeś Claire? – zapytałam.
- Zamknąłem
cię tu słońce – podszedł do mnie i ukucnął po mojej lewej stronie – bo nie mogę
patrzeć jak marnujesz się ze Styles’em. Jesteś bardzo seksowna, a ja zasługuje
na to, żeby cię puknąć rozumiesz? – drugą część wyszeptał mi do ucha, no co
ciarki przeszły przez całe moje ciało.
- Zabiłem
ją bo ona i tak bardzo tego chciała i w tym wypadku oddałem jej przysługę, żeby
się już nie męczyła. – dodał. Miał rację, nie chciała się męczyć, ale nie
powinien jej zabijać. Ona gotowa była odejść naturalnie, potrzebowała tylko
zgody Mick’a, który teraz głośno płakał w kącie. – Choć ze mną.
- Gdzie? –
zapytałam z nadzieją. Proszę, proszę wypuść mnie.
- Do łóżka.
Nie lubię pieprzyć się na ziemi. – zaśmiał się i podniósł mnie.
Skoro i tak
w tym siedzę, to muszę odciągać tą chwilę jak najdłużej. – Jakbyś miał
doświadczenie w pieprzeniu się na ziemi.
Spójrzmy prawdzie w oczy Will żadna cię nie chce i nie zechce jeśli będziesz je
tak traktował. – powiedziałam za co oberwałam kolejny cios w policzek, ale nie
był on już aż tak mocny więc utrzymałam się chwiejnie na nogach. – Właśnie tak.
- Zrozum
wreszcie, że ja nie potrzebuje dziewczyny, ja i Styles się nie wiążemy. My
chcemy tylko partnerek seksualnych. Zapytaj w ilu seksualnych związkach był
Harry, ale tak rozumiem, że myślisz, że jest z tobą, ale się mylisz kochanie. –
wyszeptał z złośliwym uśmieszkiem, ale bez trudu usłyszałam co mówił. – Teraz
choć bo jesteś moją nową zabawką, może trochę zużytą przez Styles’a, ale czy
tak czy tak cię później wyrzucę. – dodał i zamachał mi bronią przed twarzą.
W jakie ja
cholerne gówno się wpakowałam?!
Will złapał
mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi nie miałam siły się nawet wyrwać. Nie
miałam siły krzyczeć … i powoli traciłam nadzieję, że Harry mnie uratuje.
Nie wiem
czy mój oprawca mówił prawdę jeśli chodzi o mój „ związek ” z brunetem.
Chciałam,
żeby Harry widział we mnie kogoś z kim mógłby zrobić wszystko, a nie tylko
zabawkę do seksu.
Szłam po
brudnych schodach na górę, po czym moje oczy oślepiło jasne światło zapalonych
lamp.
W
pomieszczeniu, do którego weszłam panowała przyjemna czystość i świeżość.
Pachniało lawendą, która stała w doniczkach na każdym okiennym parapecie.
Pytanie:
Kto tu sprząta? I czemu ten ktoś nie zajrzy do piwnicy, w której przetrzymywani
są ludzie?
Co zamierza
zrobić ze mną ten przygłup?
Taa … brak
odpowiedzi.
- Harry… -
szepnęłam bardzo cicho. To jedyne udało mi się wykrztusić.
Leah nie
trać nadziei. On cię znajdzie. – mówiłam do siebie w myślach.
Zostałam
rzucona na łóżko, którego nawet nie zauważyłam i od razu do niego przyparta
przez ciało Will’a, który czerpał przyjemność z tego jak bardzo się go boje.
- Ok. Le
teraz, albo nigdy. – powiedziałam jeszcze raz szeptem, zamachnęłam się i
pięścią uderzyłam go w twarz po czym odepchnęłam wstając.
Chciałam
wybiec z pokoju, ale zatrzymało mnie dwóch chłopaków, których też nie
zauważyłam. Odwrócili mnie z powrotem w stronę łóżka, a ja zobaczyłam
podnoszącego się Will’a.
-
Pożałujesz suko. – powiedział i dostałam ponownie. Tym razem w brzuch. Nie tak
mocno by uszkodzić mi jakieś narządy wewnętrzne, ale na tyle mocno bym poczuła
i żeby bolało. Gdyby nie tych dwóch gości dawno leżałabym już na ziemi i
zwijała się z bólu. – Boli?
- Nie no co
ty, skąd ten pomysł. – wyszeptałam cicho i złapałam płytki oddech.
I tak
wygrałam widząc jak zaciska zęby, a jego wargi pozostały widoczne tylko jako
wąskie kreski.
- Idź do
psychiatry człowieku. – dodałam.
Will
przycisnął swoje wargi do moich. Mocno i boleśnie, a z rany na ustach znów
popłynęła krew, która ściekała mi po brodzie, gdy dość gwałtownie ode mnie
odszedł.
Otworzyłam
oczy i zobaczyłam mierzącego się wzrokiem mojego oprawcy, który usiłował mnie zgwałcić
… i Harry’ego. Mojego Harry’ego, który w oczach miał wściekłość przez co
tęczówki znów miał czarne, a to tak cholernie przerażające jak i pociągające.
- Może by
mi kto tak pomógł? – wysyczał Will do swoich kolegów, którzy nadal mnie
trzymali.
- Nie
mówiłeś, że tym gościem jest Styles czubie. Idziemy. – powiedział chłopak po
mojej prawej stronie. – Przepraszam. – szepnął mi na ucho, a ja mimo wszystko
uśmiechnęłam się do niego bo zawsze urzekało mnie dobre wychowanie i maniery,
którego skrucha była jednoznacznym przejawem. – Dasz radę ustać? – zapytał na
co pokiwałam głową.
Teraz
miałam gorszy problem od ustania na nogach – scena, która rozgrywała się przed
moimi oczami nie wyglądała zachęcająco, a przynajmniej bezpiecznie, gdy oni
mierzyli się spojrzeniami.
Harry
spojrzał na mnie i zacisnął szczękę.
- Zabiję
cię. – wysyczał. – Nie zrobiłem tego za pierwszym razem, ale teraz to zrobię. –
dodał.
- Nie
Curly, przecież się przyjaźnimy. – zaszydził Will.
- Trzeba
było pomyśleć o tym wcześniej pierdolony skurwysynie. – warknął Hazz i uderzył
go z pięści w klatkę – Dlaczego w ogóle leci ci krew z nosa? – zapytał z udawaną
powagą.
- Bo twoja
mała suka chyba mi go złamała! – krzyknął na co brunet wybuchnął śmiechem.
Jak ja
mogłam złamać mu nos skoro ledwo miałam siłę wstać, a co dopiero uderzyć z taką
siłą?
- Dałeś się
pobić lasce, co prawda cholernie seksownej i gorącej – puścił mi oczko – ale
lasce?
Zaśmiali
się obydwoje co było dziwne biorąc pod uwagę okoliczności.
Harry
podszedł do mnie i zgarnął niesforne sklejone od krwi włosy z mojego czoła.
- Nie, nie
ubrudzę cię. – wyszeptałam bo nadal mój oddech był płytki i urwany, gdy Hazz
próbował wziąć mnie na ręce.
- Chuj mnie
obchodzi ubranie skarbie. – powiedział – Zresztą i tak nie jesteś w stanie iść.
- Nie
prawda. – zaskomlałam jak małe dziecko na co jego uśmiech rozświetlił
pomieszczenie i mój beznadziejny do pewnego czasu wieczór, a dołeczki w
policzkach sprawiły, że na nowo w moim obolałym brzuchu rozpętała się wojna
oszalałych motylków. – Jestem cholernie silna. W końcu to ja rozwaliłam mu nos.
– zaśmiałam się kątem oka widząc zaskoczoną minę Will’a przez co znów z mojej
wargi pociekła stróżka krwi. Jak ja się jeszcze nie wykrwawiłam?
Mimo
wszystko Harry podniósł mnie i położył ręce na mojej pupie.
- Nie
możesz nie skorzystać z okazji, prawda? – zapytałam choć nie czekałam na
odpowiedź.
- Tylko mi
też nie przywal. – zaśmiał się, choć uśmiech nadal nie obejmował jego oczu.
Ruszyliśmy
do drzwi frontowych by wyjść już z tego beznadziejnego domu.
- Dziewięć
dni i już jej nie uchronisz. – powiedział Will, gdy wychodziliśmy.
^^^
Ostatnie
słowa Will’a nie dawały mi spokoju. Jakie dziewięć dni? Czemu miał mnie już
później nie obronić?
- Tak
bardzo cię przepraszam. To wszystko moja wina. Nie powinienem był pozwolić ci
iść samej.
– panującą ciszę
w samochodzie przerwał Harry, który nic nie zrobił, a mimo wszystko się
tłumaczył.
-
Przyjechałem za późno.
- Ty nic
nie zrobiłeś to tylko moja wina i jestem tak cholernie zazdrosna i głupia. Nie
powinnam iść, wiem, że jesteś zły. Wiem, że masz mnie dość i wolałbyś teraz
spędzać czas w towarzystwie jednej z miliona chętnych dziewczyn, a nie ze mną.
Dziękuję ci tak bardzo ci dziękuję. – powiedziałam szybko walcząc z rumieńcem,
który wchodził na moją twarz.
- Jesteś
zazdrosna? – zapytał i spojrzał na mnie na co kiwnęłam głową jak wyciągnął z
mojej wypowiedzi najmniej ważną rzecz, której powinnam i tak nie mówić, ale cóż
jak już mówiłam jestem idiotką – O Tannicę, znaczy dziewczynę, z którą
rozmawiałem? – znów kiwnęłam.
Kurczaki!
Jak ja teraz pojadę do domu w takim stanie?
- Jedziesz
do mnie. – powiedział Hazz jakby czytał mi w myślach. – Zrobimy coś, żebyś
przestała być zazdrosna. – dodał i mrugnął do mnie ponownie tego dnia co
rozpaliło tylko nowy płomień na moich policzkach.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
jeszcze tylko półtora tygodnia :c
Awwww,to jest takie cudowne! *.* talent,tego ci zazdroszczę dziewczyno! <33
OdpowiedzUsuńKurwa mac kocham to opowiadanie , nie wiem jak to robisz ale nie mogę przestac sprawdzac jiedy pojawi sie kolejny rozdzial KOCHAM CIE KOBIETO! :*
OdpowiedzUsuńOmomom i love you
OdpowiedzUsuńKocham twój blog i opowiadania
Weny życze dalszej
Jula xx
Uwielbiam twojego bloga :D Boski rozdział :) Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńAwwwwww <3 I like it ! :D
OdpowiedzUsuńKiedyś napisałaś, że ten blog skończy się 20-25 rozdziale....HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHA tylko spróbuj :)))) XD Nie no, mówię serio. Błagam, nie usuwaj go na 25 rozdziale :c Prowadź go jak najdłużej możesz! On jest najlepszy jaki kiedykolwiek czytałam! Masz ogromny talent! Błagam, w życiu lepszego bloga nie czytałam! Jestem pewna, że jak minie ten cały zakład Harry'ego i Will'a ty coś wymyślisz i ten blog będzie dalej istniał! Wierzę, że będziesz miała wenę i coś wymyślisz, bo do tej pory twój blog jest per-fect! ♥ Wiem, że to pisałam już 69 razy, ale ten blog jest idealny! Boziu, nie kończ go, błagam! :( Uhm, możesz go skończyć dopiero po 100 rozdziale *.* Haha, ale tak na serio to ci życzę weny, weny i jeszcze raz weny ;) Żebyś go nie kończyła tak szybko, bo (nie tylko ja, z resztą) się w nim zakochałam! ♥♥♥ <3
OdpowiedzUsuńps. Kiedy nowy rozdział? Bo mam niedobór twojego bloga we krwi :((( Poważne schorzenie, haha.
ooo ... płaczę właśnie .
Usuńwiesz jak jest mi cholernie miło jak czytam takie komentarze .
nie spodziewałam się, że ktoś kiedykolwiek napisze mi taki komentarz bo prowadziłam wcześniej dwa blogi ( o Horanku ), ale delikatnie mówiąc nie odniosły większego sukcesu, ale byłam troszkę młodsza gdy je pisałam i miałam znacznie mniej pomysłów .
w mojej głowie moje opowiadanie jest już daleko, daleko do przodu i raczej na pewno nie skończy się na 25 jak napisałam kiedyś, ale nie sądzę, że starczy mi weny do 100 rozdziałów :)
nowy rozdział ?
musze przyznać, że piszę nie tak jak większość autorek innych opowiadań bo siadam przed kompem piszę część, następnego dnie dwugą i czasem to się dzieli nawet na pięć dni .
ale już zaczęłam pierwszą część, a narazie trzyma mnie wena więc może skończe ten i napiszę jeszcze zapasik, bo jak się rok szkolny zacznie to przed komputerem będę mogła usiąść w weekend, a jak wspomniałam zwykle rozdział piszę przez kilka dni :p
dziękuję, że jesteś i następny jest dla Ciebie :*
<3
Hdjsjdhuakandu strasznie sie ciesze, ze nie skonczy sie na 25!<3 Dziekuje. Dziekuje ci bardzo. Za to, ze go piszesz. Kocham cie i dziekuje za dedykacje w nastepnym ♡
UsuńPs.jestem na telku a tu jestem wylogowana:(((
Darcy
Wspominałam, że jestem zakochana? W tym opowiadaniu *.*
OdpowiedzUsuńna pewno rozposałabym się na pół strony, gdybym tylko miala wiecej MB na tel. Zostalo mi ich malo, wiec pisze, ze ten rozdzial jest po prostu bardziej niz zajebisty.
kocham cie i twoje opowiadanie.
ps. Znowu pisze z tel :)
naprawdę nie musisz się rozpisywać .
Usuńi tak wiem, że to czytasz i bardzo ci za to dziękuję :*
<3
Bardzo dziękuję za dedykację.
OdpowiedzUsuńCzuję się zaszczycona <3
Jestem wniebowzięta. Rozdział jest świetny i chyba boję się pomyśleć jakby On wyglądał gdybyś miała wenę.. :*
Teraz w mojej głowie pełno myśli co zrobi Harry aby Ona nie była zazdrosna.
Jeju... jak Ci zazdroszczę takie talentu do pisania. *.*
Wykorzystaj go dobrze. Powodzenia w dalszym pisaniu :* <3
;* Mówiłam Ci już, że Cię kocham? Tak, chyba tak, ale to powtarzam ;> Cóż, potwierdziłaś moje spekulacje, z czego się cieszę, bo nie wiem co zrobiłabym gdyby to serio Harry ją porwał ;) Chcę juuż następny, chcę sceny z domu Stylesa, chcę 14.... Chcę więcej *-* Jak wspomniała Darcy, to jest Per-fect, przez duże 'P', bo inaczej nie da się tego określić słowami. Życzę weny, nie wiem co jeszcze napisać, bo brakuje mi słów ;C Za to przepraszam
OdpowiedzUsuńPS: Jeżeli ty ten rozdział napisałaś bez weny, w co wątpię, to kolejny ma mieć wenę co najmniej x2 ;D
Co do półtora tygodnia to szkoda, bo po rozpoczęciu szkoły będzie brakować czasu... Oby nie zabrakło weny, bo talentu nie braknie w 100% <3
Jeszcze raz duuuużo dużo weny, Magda ;*
Droga i ♥ the way ...
OdpowiedzUsuńTwój szablon został opublikowany na szabloniarni, możesz go już odebrać.
Pozdrawiam :)
http://iwillcatchyouifyoufallszablony.blogspot.com/2013/08/lloro-por-ti-240-245.html