niedziela, 7 lipca 2013

2. - Nie zaprosisz mnie na noc?

               Nie miałam pojęcia co się dzieje. W jednej chwili miłe i przyjemne popołudnie zmieniło się w koszmarny wieczór, z którego nikt nie miał sposobności mnie uratować, choć z tego miejsce do domu miałam dosłowny rzut beretem. Dławiłam się przez słone łzy, które lały się strumieniem po mojej twarzy i choć bardzo starałam się zachować pełną koncentrację i skupić się na Jego czynach.
- Nie daj po sobie poznać, że się boisz. - napominałam się w myślach. W jednej chwili przyparł mnie do brudnego muru wielkiego, opuszczonego budynku i do minimum zmniejszył dzielącą nas odległość.
- Powiedz, że tego chcesz. - szepnął odnajdując mój wzrok. Jego zielone, błyszczące w świetle srebrzystej pełni księżyca i ulicznych lamp tęczówki były hipnotyzujące, ponadto wypełnione radością, napawał się myślą, że sprawia, że się boję. Wypełnione były uczuciem, które powodowało dreszcze i ciarki, powodowało, że całe moje ciał trzęsło się, wypełnione uczuciem z jakim patrzą na siebie zakochani w dwuznacznej sytuacji, wypełnione były pożądanie. - Powiedz, że chcesz, żebym cię pieprzył. - polizał moje ucho.
- Nie rób tego. Proszę, muszę wracać. - zdobyłam się na odpowiedź, która jednak go nie satysfakcjonowała. Nie był zadowolony z mojej odpowiedzi. Jego głębokie oczy pociemniały.
- Mówiłem, żebyś powiedziała co innego, skarbie. - naparł na mnie całym ciałem, sięgnął ręką do mojego boku. Jego dotyk sprawił, że czułam się zupełnie naga. Przejechał po całej prawej stronie mojego ciała i złapał moje udo, pociągnął je do góry i uśmiechnął się złośliwie i ciut bezczelnie. Jeździł dużą dłonią z góry na dół, od zewnątrz i wewnątrz.
- Proszę, przestań. - wyłkałam, a spod zamkniętych powiek wypłynęła kolejna fala łez. Nie przestawał i cieszył się z tego co właśnie robił.
- Dość! - próbowałam krzyknąć lecz z moich zmarzniętych warg wydobył się tylko cichy jęk w niczym nie przypominający surowego, stanowczego tonu, który usiłowałam utrzymać.
- Niegrzeczna dziewczynka. - wysyczał, przez zaciśnięte zęby, które ukrywał pod wykrzywionymi w uśmiech wargami. Zacisnął dłoń po wewnętrznej stronie mojego uda - mocno, bardzo mocno - tym samym dają mi do zrozumienia, że mam być cicho. - Nie udawaj, że ci się nie podoba, mała.
- Proszę, nie rób mi krzywdy. - błagałam. Ból osiągał zenit, przynajmniej dla mnie, choć nie sądzę, żeby wykorzystywał całą swoją siłę.
- Zawsze tak reagujesz na próbę zaprzyjaźnienia się? - zapytał - Bo ja właśnie tak chciałbym się z tobą zaprzyjaźnić kochanie.
- Nie sądzę, że powinno cię to obchodzić. - powiedziałam - Przepraszam. - szepnęłam. Kurczaki! Dlaczego rodzice wychowali mnie tak dobrze, że nawet swojemu oprawcy nie mogłam powiedzieć nic co zraniło by jego uczucia, lub pod jakimkolwiek innym względem dotknęło by w negatywny sposób jego osobę.
- Masz szczęście. - oznajmił i puścił moją kończynę, która swobodnie opadła na ziemię. Kolana uginały się pode mną, choć nogi miałam jak z waty. Stanęłam prosto i próbowałam podtrzymać się wystających z muru cegieł. Lodowate, zabijające oczy wpatrywały się w moją twarz. Byłam boleśnie świadoma tego co może mi teraz zrobić, choć nie chciałam przyjąć tego do wiadomości.
            Złapał moje nadgarstki przez co pod wpływem zadawanego mi przez to bólu moja twarz wykrzywiła się w nieładny grymas. Położył moje ręce na swoim karku, na który opadały kasztanowe loki, które ku mojemu zdziwieniu były jak jedwab, przyjemnie rozchodzący się w moich dłoniach. Dotykając ich poczułam się odrobinkę, bardzo malutką odrobinkę spokojniejsza. Wplątałam palce w loki i przymknęłam oczy i jak udało mi się zauważyć on zrobił dokładnie to samo.
- Jestem Harry. Jak się masz? - zapytał i całkowicie zatracił się w dotyku moich palców, lecz zanim dał ponieść się chwili przyjemności oplótł moją talię dużymi, umięśnionymi ramionami.
- Nie za dobrze. - odpowiedziałam, jakże wewnętrzny przymus, za który odpowiadała wpajana przez lata przez rodziców kultura osobista nakazała mi odpowiedzieć.
- Dlaczego?
- Zrobiłeś mi krzywdę. - szepnęłam. Dlaczego? To ja się pytam dlaczego wplątuję się w konwersacje z człowiekiem, który usiłował mnie zgwałcić?
- Nie oszukuj. Nie skrzywdziłem cię.
- Ależ tak. Bardzo łatwo robią mi się siniaki, a ty nadal trzymasz mnie bardzo mocno. - szepnęłam
- Muszę już iść Harry.
- Nic nie musisz księżniczko. - przywarł ustami do mojej szyi. - O Boże, jesteś taka miękka. - szepnął i dmuchnął ciepłym powietrzem. Miętowa świeżość uderzyła w moje nozdrza pomieszana z aromatem zapachu piwa, którego nie tolerowałam.
              Składał szybkie pocałunki na linii mojej szczęki dochodząc do podstawy szyi, którą wcześniej zachłannie pocałował i wchłonął z niej zapach moich perfum, które najwidoczniej przypadły mu do gustu. Smerał włosami, po czym całował i kąsał moją skórę zastawiając na niej drobne różowe ślady, które robiły się choćby wtedy kiedy się drapałam. Mocno wgryzł się w szyję czym wywołam ogromną falę bólu i niepohamowaną chęć oddania więcej słonych łez, które wcześniej zostały zatrzymane przez strach i rozpacz. - Przestań. - warknął ani na sekundkę nie odrywając się od mojej skóry i wtedy uświadomiłam sobie, że szarpę się jak opętana na szczęście dla mnie nie krzyczałam. Nie dlatego, że nie chciałam bo w tym momencie pragnęłam tego jak niczego innego na świecie, ale dlatego, że nie byłam w stanie wykrztusić nawet najdrobniejszej głoski, której wypowiedzenie nie stanowiło wielkiej trudności. - Proszę Harry. Proszę. Krzywdzisz mnie. - z ogromnym trudem wyszeptałam ledwo słyszalnie. - Kłamiesz! - zawarczał, ale przestał gryźć i ssać moją skórę, lecz za to zacisnął dłonie na mojej talii - Zrobiłem ci tylko pierdoloną malinkę. - był zły, źe mu w tym przeszkodziłam bo gdy spojrzał na moje pokryte pozostałościami jego śliny ciało jak domyśliłam się po mroku panującym w jego oczach nie uzyskał zamierzonego efektu.
- Twoje słownictwo nie jest zbyt bogate Harry. Mógłbyś czasem zajrzeć do słownika. - powiedziałam opanowawszy słony potok - Przepraszam, przepraszam. Naprawdę nie chciałam. - asz... to wychowanie do diabła.
- Twoje też nie będzie zbyt bogate, jak będziesz krzyczała moje imię, tak że całe to chujowe miasto cię usłyszy. - powiedział zadziwiająco spokojnie.
- Nie rozumiem, ale ... - przerwał mi w połowie zdania patrząc na mnie jak na jakiegoś kosmitę, a ja naprawdę nie miałam pojęcia dlaczego tak jak nie miałam pojęcia dlaczego miałabym krzyczeć jego imię.
- Czego nie rozumiesz? - zapytał - Tego, że będę cię pieprzył, a ty będziesz krzyczeć z przyjemności? Czego tu można nie rozumieć skarbie? Odepchnęłam się do jego torsu, choć gdyby chciał mógłby zatrzymać mnie nie używając wiele siły.
             Szybko zebrałam książki i zabrałam z ziemi torbę, która pełna mojego kochanego, co rusz innego świata nie mogła zostać bym tylko ja mogła uciec od mojego prześladowcy, który w tym momencie jakoś specjalnie nie śpieszył się do zatrzymania mnie, ale stanął oparty o mur z tym samym złośliwym i lekko bezczelnym uśmiechem. Ruszyłam przed siebie prawie biegiem, co z jednej strony było głupie bo nieśpiesznie pakowałam książki do torby tak by żadna się nie zniszczyła, choć po ich upadku sądzę, że niektóre mogą być ciut pogniecione.
- Jeszcze się spotkamy. - krzyknął Harry - Obiecuje księżniczko. I wtedy wbiegłam do bramy, a później na stopnie werandy ocierając pozostałości łez z policzków.
- Już jestem. - powiedziałam otwierając drzwi do domu i zdejmując wierzchnią warstwę garderoby.
- Leah. Gdzieś ty była, tata chciał się pożegnać. - odparła wychylając się z kuchni - Czy ty płakałaś? Co się stało? - zapytała z troską w głosie.
- Nie nic się nie stało. - odparłam. Tak bardzo nie lubiłam jej okłamywać. Była dla mnie taka dobra, a ja bezczelnie patrząc jej prosto w oczu okłamałam - Znaczy nic wielkiego. Spotkałam kogoś i niebyło to zbyt przyjemne spotkanie. - ok, teraz to jest cała bolesna prawda.
- Dobrze, kochanie. Masz ochotę na gorącą czekoladę? - zapytała ze smutnym uśmiechem. Nie drążyła tematu, bo wiedziała że gdy będę gotowa to wszystko jej opowiem, jednak nie sądzę żeby ten dzień kiedykolwiek nadszedł.
- Nie dziękuję pójdę do pokoju. - powiedziałam. Mama kiwnęła tylko głową wracając do wcześniej robionej czynności. Byłam do niej bardzo podobna, obie miałyśmy czarne włosy, duże usta, piwne oczy i wystające kości policzkowe. Prócz tego obie byłyśmy niskie. Mimo wszystko ja nie czułam pewności siebie, takiej jaką emanowała moja matka. W moim mniemaniu z urodą nie dorastałam jej do pięt.
            Przeszłam przez szeroki korytarzyk do samego końca, gdzie znajdowały się tylko jedne drzwi, które prowadziły do mojego pokoju. W pokoju było ciemno więc od razu zapaliłam światło, które nieubłaganie poraziło moje oczy ostrym blaskiem. W pomieszczeniu panowała tonacja w bieli i fiolecie z elementami czerni, przez którą miejsce wydawało się tajemnicze, choć nie kryło się w nim nic nadzwyczajnego. Usiadłam na łóżku pokrytym fioletową pościelą i ukryłam twarz w dłoniach. Moje łzy, złożone we słonych kropli lały się po moich policzkach.
- "Jeszcze się spotkamy" - powtarzałam w głowie jego słowa, które przyprawiały mnie o dreszcze, których nie sposób było powstrzymać. Wstałam i poszłam do łazienki, gdzie zimny - co była dość głupim pomysłem biorąc pod uwagę, że jest środek zimy - prysznic obmył moje ciało z brudu jaki czułam w miejscach gdzie wcześniej znalazły się jego ręce. Uczesałam mokre włosy i niechętnie obejrzałam w dużym na pół szerokiej ściany lustrze. Wyglądałam tak jak zwykle, z wyjątkiem zaczerwienionych od płaczu oczu i zaróżowionych od ciągłego pocierania policzków. Założyłam ubrania, w których miałam zwyczaj spać bo nie odważyłabym się wyjść w nich na zewnątrz nawet w największy upał. Była to odkrywająca lekko brzuch bluzka i bardzo krótkie spodenki. Narzuciłam na gołe ramiona szlafrok, który przewiązałam w talii puchatym paskiem. Wyszłam z łazienki w towarzystwie zapachu malinowego żelu pod prysznic otoczona mgiełką tak samo pachnącej pary wodnej. Patrząc pod nogi ostrożnie ruszyłam w stronę kolejnych drzwi za którymi kryła się szafa, a w zasadzie garderoba, do której zmieściło by się naprawdę sporo osób.
- Czy ty próbujesz mnie ignorować, skarbie? - usłyszałam ten głos. Ten ochrypły, głos, który mógł należeć do tylko jednej osoby. Zatrzymałam się i ubrania, które niosłam znalazły swoje miejsce na drewnianych panelach obok moich stóp.
- Kto cię tu wpuścił? Jak możesz? - zapytałam po raz kolejny łamiącym się głosem. - Harry. - Dzisiaj nie udzielam wywiadów. - podszedł do mnie bliżej i obrócił ku sobie. Po raz pierwszy dokładnie zobaczyłam jego twarz, która trudno przyznać była przerażająca, ale i anielska. Był jak upadły anioł. Bałam się go w każdym możliwym znaczeniu tego słowa, a on raczej się tym nie przejmował bo jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech, który wywołał dwa głębokie dołeczki w obu policzkach. - Zapomniałaś czegoś. - powiedział i wyciągnął mój telefon z kieszeni spodni.
- Dziękuję. - odparłam cicho i wyciągnęłam rękę po moją własność.
- Masz tam ciekawe rzeczy. - mrugnął do mnie i zaśmiał się oddając mi komórkę.
Spłonęłam rumieńcem. - Chyba powinieneś już iść. - powiedziałam.
- Nie zaprosisz mnie na noc? - pokręciłam energicznie głową. - Zobaczymy się jutro. - dodał i zbliżył swoją twarz do mojej. Był blisko, za blisko. Zamknęłam oczy i odwróciłam głowę w bok. - Nie spinaj się tak. - rozkazał i klepnął mnie dużą dłonią w pośladek, a ja znów poczułam się brudna. Wyszedł z mojego pokoju i opuścił mój dom zaraz po tym jak pożegnał się z moją mamą, która zaraz wpadła jak strzała do mnie i usiadła po turecku na łóżku.
- Co to za młodzieniec skarbie? - zapytała, "skarbie" kojarzyło mi się już tylko z nim. Moja mama zawsze była dla wszystkich miła, miała złote serce, ale też zawsze interesowała się gdy miałam poznać nowego chłopaka lub ogólnie lubiła sobie trochę poplotkować, ale każdy, nawet tak doskonały człowiek jak ona musiał mieć przynajmniej jedną wadę.
- Nikt ważny mamo. - odpowiedziałam dokładnie przeglądając telefon.
Była w nim tylko nowa notatka:




        Gdy nic nie mówiłam mama wyszła z pokoju wiedząc, że nic jej nie powiem i, że nie dowie się nic o tym nieznajomym chłopaku. Pogrążyłam się w samotności w zamyśleniach na temat zielonookiego, a większość moich myśli sprowadzała się do " Jak ktoś tak anielski, może tak się zachowywać?"

^
          - I jak ci poszło Styles? - zapytał Will, którego wyraźnie interesowały moje zagrywki do dziewczyn.
- A co, książkę piszesz? - dopiłem kolejne już tego dnia piwo.
- A ładna przynajmniej? - nie dawał za wygraną.
- Może, a zresztą na chuja ci to wiedzieć, czopie? - zapytałem
- Styles'owi chyba spadła w oko panna, co Curly? - zaśmiał się Ian.
- Jeszcze raz tak do mnie powiesz, a utnę ci język i wsadzę w dupę, zrozumiano? - zapytałem i nawet jeśli byli to moi przyjaciele wiedzieli, że ja w zwyczaju nie żartuje w takich sprawach.
- Czyli niezła laska, chłopaki. Dobrze, że to tylko dwa tygodnie. Może później się nią zajmę, co ty na to Styles?
- Jeśli masz jazdę na nieśmiałe szesnastolatki to bierz. - powiedziałem. Nie rozumiałem tej dziewczyny. Była fascynująca i chyba jako pierwsza w całym moim życiu nie rzuciła mi się do razu do łóżka.
- No mała, podziwiam, choć jesteś dziwna. - pomyślałem. Nie było moim problemem czy ją skrzywdzą czy nie, chociaż miałem potrzebę patrzeć jak dziewczyny cierpią przeze mnie. To był zakład, a ja nie lubiłem przegrywać, wystarczy już, że przegrywałem walkę ze swoim gównianym życiem. W jasnym świetle jej przestronnego pokoju była taka ładna, niewinna i malutka, więc stanowiła łatwy cel, którego ja nie miałem zamiaru nie wykorzystać.
- Harreh tylko pamiętaj ona sama musi ci powiedzieć, że chce. - przypomniał mi Ian. - Nie możesz pukać lasek na boku i ona nie musi ci dać czego chcesz, pamiętaj.
- Pamiętam. - Leah - to będę dwa najgorsze tygodnie w jej życiu bo ja nie zamierzam się zmieniać nawet dla tak delikatnej i kruchej osóbki jak ona.

__________________________________________________________________________

rozdział nie wygląda tak jak chciałam bo nie pisze u siebie dlatego nie jestem w pełni zadowolona, ale mam nadzieję, że docenicie moje starania i będą komentarze.
do następnego. 

3 komentarze:

  1. Te opowiadanie jest na prawdę świetne. Cieszę się, że trafiłam na tego bloga :) weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. postaram się napisać jeszcze dzisiaj, a jak nie to będzie jutro.

      Usuń