Długo nie mogłam zasnąć, ale kiedy to już
się stało na dworze czarne jak smoła niebo przechodziło do ciemnej, aż w końcu
jasnej szarości.
Nie byłam zmęczona, pod względem fizycznym, nie czułam nawet
potrzeby pójścia spać, ale psychicznie byłam wykończona.
Czułam się tak jakbym wewnętrznie umierała. Zawsze doskwierała
mi samotność, ale Jego zabójcza pewność siebie, figlarny błysk w oczach i
anielska uroda tak mnie onieśmielały, że wolałabym zostać już w świecie, w
którym byłyśmy tylko ja, książki, wyobraźnia i bolesne wspomnienia, które
uświadamiały mi, że nadal żyję i wbrew pozorom nie zamierzam – jeszcze –
zakończyć mojej misji zwanej życiem.
^^^
Światło poranka, a może już wczesnego
popołudnia, zresztą w każdym razie dnia rozchodziło się po moim pokoju,
oczywiście nie ominąwszy łóżka, na którym leniwie spoczywałam z zamkniętymi
oczami.
Przez powieki dostawały się drobne promienie słońca, które znów
dzisiaj zawitało po dniu przerwy do Londynu.
Mimo wszelkich starań nie mogłam wyrzucić z głowy wspomnienia o chłopaku
z kręconymi włosami. To niemożliwe, żeby On zainteresował się mną. Szarą
myszką, snującą się w cieniu rodziców, którzy nie chcieli by ich córeczka
zamykała się w sobie i nie dopuszczała do siebie świata.
W głowie cały czas odtwarzałam sytuację, w której Jego ciepłe,
wilgotne usta przylgnęły do mojego ciała na przerażające minuty, choć nawet
gdyby była to jedna sekunda dłużyłaby się w nieskończoność.
O matko. Dlaczego ja? Przecież jestem grzeczna. Nie sprawiam
problemów w domu, nie sprawiałam ich w szkole i nie sprawiam ich nigdzie
indziej, więc dlaczego coś tak strasznego przytrafiło się właśnie mnie?
Leniwie zwlekłam się z dającego poczucie
bezpieczeństwa materaca i poszłam do łazienki.
Rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic, a wrząca woda
zmyła ze mnie uczucie dotyku rąk Harry’ego, których nie miałam siły zmyć
wczoraj.
Gorąca woda w zimny, zimowy
dzień zdawałaby się być tym czego potrzebują moje skołatane nerwy.
- Jeszcze się spotkamy. – powiedziałam do siebie i mimo wrzątku
jaki lał się po moich plecach przeszedł przeze mnie zimny, wręcz lodowaty
dreszcz, którego nie sposób było opanować.
Malina i mięta były tym czego potrzebowało moje ciało, choć
najbardziej skorzystał by z tego mój węch, który dostający się przez nozdrza
krył zapach lśniących i miękkich jak jedwab włosów Harry’ego. Zapach jabłek
pomieszany był z miętową świeżością jego oddechu.
Wyszłam z kabiny i do sucha wytarłam ciało ręcznikiem tak
puszystym, że odwinięcie się z niego stanowiło nie lada wyczyn, biorąc pod
uwagę tą miękkość i przede wszystkim objętość, choć był lekki wydawał się ważyć
kilogramy.
Założyłam jeansy i T-shirt z napisem „lovely”. Nie miałam
zamiaru dzisiaj nigdzie wychodzić. Chciałam dzisiaj całkowicie zatracić się w
książkach, byłam tak bardzo zdesperowana by zapomnieć o wydarzeniach z
poprzedniego dnia, że nie poznawałam nawet sama siebie. Włosy związałam z tzn.
niechlujnego koka na czubku głowy by nie przeszkadzały mi w czytaniu i jedzeniu
od czasu do czasu.
Wyszłam z łazienki i pościeliłam łóżko na wierzch narzucając równie
jak ręcznik miękki koc w zebrę.
Spod poduszki wyjęłam telefon, była 11.43. To późno.
Jedna nieprzeczytana wiadomość widniała w prawym górnym okienku,
co sygnalizowała świecąca na pomarańczowo koperta.
Otworzyłam SMS’a z nadzieją, że przyjdzie
do mnie Emily, która była moją jedyną przyjaciółką, żeby opowiedzieć jej
wczorajszy incydent, może nie w całości, bo przed nikim nie potrafiłam się w
pełni otworzyć.
Spodziewałam się wszystkiego … oprócz tego. Spodziewałam się
najgorszego, ale to było jeszcze gorsze.
Przecież to jest napastowanie. Można zgłosić na policję, która i
tak pewnie nic by z tym nie zrobiła. Miałam szacunek do władz, ale nie można
się oszukiwać, a ja byłam szczera, choć czasem mogłam ugryźć się w język i to
porządnie, ale miałam to po mamie. Obie mówimy co myślimy i nic nam nie
przeszkodzi w powiedzeniu swojego zdania.
Z moich oczu nie leciały już łzy. Za dużo ich wylałam wczoraj,
za dużo lało się ich w nocy i nad ranem, choć moje policzki zdążyły już
wyschnąć, a białka w gałce przybrały normalną, białą barwę to nadal czułam
jakby ciągle lały się fale, ale moje oczy nie były w stanie wyprodukować, aż
tyle słonego płynu.
Coś mu odpisać? Czy stać mnie na wymienienie się z nim choćby
kilkoma wiadomościami, czy moja zrujnowana psychika to wytrzyma? Nie, nie
wytrzyma.
Wsunęłam komórkę do kieszeni i poszłam do kuchni na śniadanie,
wiedząc że nie ominie mnie seria niezręcznych pytań mojej mamy w związku z
wczorajszą wizytą loczka.
- Cześć. – przywitałam się stawiając niezgrabnie małe, lub za
duże kroki, z powodu chłodu podłogi, która zrobiona była w tym pomieszczeniu z
błękitnych płytek.
- Witaj, córeczko. Jak ci się spało? – typowe pytanie na poranne
śniadanie. Już widziałam jak się zbiera
z zadaniem tych krępujących pytań, choć nie miałyśmy przed sobą wielu tajemnic
nie uważałam w tym momencie, żeby konieczne było rozmawianie o moich kłopotach
z Harry’m.
- Bardzo dobrze, a tobie? – zapytałam.
- Niezbyt dobrze, bo zadręczało mnie jedno pytanie … - i bum! -
… co to był za młodzieniec.
Wydawałaś się być przestraszona, kiedy weszłam do ciebie, co się
stało.
- Nic mamo, naprawdę. – powiedziałam kręcąc się na krześle. – Ma
na imię Harry. – dodałam. Można powiedzieć, że moja mama wie tyle co ja, bo nic
oprócz jego imienia nie znałam.
- Tak wiem. Przedstawił się wczoraj i wydaje się być uroczy. –
uroczy? Jeśli jego urok polega na nieprzyzwoitych i iście niestosownych
kontaktów z nieznajomymi to jest bardzo uroczy.
- Zjesz coś? Martha przygotowała naleśniki. – powiedziała mama.
Katherine, znaczy moja mama znała mnie
tak dobrze, że czasem nie wiedziałam jak mam się odnaleźć. Pracowała w domu,
więc cały dzień przesiadywała w nim, ale kiedy musiała już wyjechać w
interesach to nie było jej nawet miesiąc, podobnie jak mój tata John. Pracował
w swojej firmie, która mieściła się na obrzeżach miasta, albo jeszcze daleko,
daleko za nim, bo nie jestem pewna gdzie kończy się ten wielki Londyn. On też
wyjeżdżał, ale zdecydowanie częściej niż mama, choć czasem na równie długi czas
i ja wtedy zostawałam z Marthą, choć wolałam ją nazywać babcią Harrison, co
również jej odpowiadało, bo nie miała swoich wnucząt, dlatego część miłości być
może przelewała na mnie.
- Bardzo chętnie. – powiedziałam – Babcia. – wykrzyknęłam, lecz
bez entuzjazmu, choć starsza pani nie miała mi tego za złe, bo mama pewnie
opowiedziała jej o swoich przypuszczeniach, które ku ich uciesze, a moim smutku
stawały się prawdziwe.
Poczułam wibracje w prawej kieszeni spodni, sygnalizujące
wiadomość przychodzącą.
Czy on tu jest, czy on mnie podgląda? Nie ma nic innego do
roboty, oprócz tego i picia alkoholu, w towarzystwie młodych alkoholików i
meneli? Przepraszam za użycie takiego wulgarnego słowa, ale byłam naprawdę
zdenerwowana i bardzo przerażona, aż moje oczy już duże dwukrotnie się
powiększyły.
Kolejny sygnał:
Dość! Dlaczego nie może odpuścić? Dlaczego traktuje mnie jak
zabawkę? Nie, przepraszam, on nie traktuje mnie jak zabawkę tylko jak osobistego,
kozła ofiarnego. Przecież on wie, że się boje. Na pewno. Mimo, że próbowałam to
ukryć, Jego zielone, przeszywające oczy widziały wszystko, a wiem, że z moich
piwnych tęczówek można czytać jak z otwartej księgi.
- Córciu, czy coś cię martwi? – zapytały równocześnie Martha i
mama uśmiechając się do siebie, na synchronicznie wypowiedziane jednakowe
słowa.
- Nie nic. – nic mnie nie martwiło, ja po prostu się bałam. Po
głowie chodziły mi wspomnienia z wczorajszego wieczora, choć tak bardzo
starałam się je usunąć, nie byłam w stanie odpędzić od siebie obrazu gorących
warg loczka na mojej zimnej szyi.
- Jeśli będziesz chciała porozmawiać, to wiesz gdzie mnie
szukać. – zaproponowała mama oddalając się do swojego gabinetu.
- Dobrze mamo. Będę pamiętać. – powiedziałam i wstałam zaczęłam
zajadać się postawionym przede mną talerzu naleśników z dżemem, nutellą i bitą
śmietaną. Czegóż więcej można chcieć na poprawę humoru?
Kolejny sygnał. Mogłabym przysiąc, że serce stanęło mi na ułamek
sekundy. Kawałek puszystego ciasta utkwił mi w gardle paląc niczym ostrze noża
wbijające się w ciało, a żołądek przewrócił się do góry sprawiając, że jedzenie
poczułam, aż w przełyku.
Usłyszałam dzwonek do drzwi i tylko
dzięki wysokiemu blatowi i krześle nie upadłam na ziemię bo nogi automatycznie
zrobiły mi się miękkie, niczym wata cukrowa na patyku sprzedawana najczęściej
dzieciom potrzebującym energii do dalszej zabawy na wesołym miasteczku.
- Ja otworze babciu. – szepnęłam dość głośno, żeby staruszka
mogła mnie usłyszeć i udałam się do drzwi, za którymi miałam spotkać Jego.
Zeszłam nieśpiesznie z krzesła, choć nie obyło się bez
nadmiernego, niepotrzebnego zagięcia się dolnych kończyn.
Przeszłam przez długi korytarz i dotarłam do drewnianej,
solidnej powłoki odgradzającej wnętrze domu od zadbanego małego ogródka, w
którym moja mama sadziła kwiaty.
Otworzyłam je. Słabo znana przeze mnie osoba stała oparta a
framugę z szerokim uśmiechem w towarzystwie - jak być szczerym – przesłodkich i
strasznych zarazem dołeczków.
- Witaj, śliczna. – szepnął schylając się nad moim uchem – Mogę wejść?
– zapytał, ale nie czekając na odpowiedź złapał mnie za nadgarstki, przycisnął
do ściany, a nogą zamknął drzwi.
- Myliłem się. Cholernie seksownie ci w tej bluzeczce. –
powiedział i popatrzył na mnie.
Koszulka podwinęła się do góry i pokazała fragment mojego ciała.
Od razu poczułam się goła, a do tego jego pożądliwy wzrok palący nie tylko odkrytą
skórę, ale całe ciało, bo ilustrował mnie do góry do dołu nie omijając żadnego
miejsca, które mógł dosięgnąć wzrokiem.
________________________________________________________________________________
trzeci jest!
następny bedzie, kiedy tam na dole pojawi się 5 komentarzy.
dziękuję za czytanie.
Jak zwykle cudowny *.*
OdpowiedzUsuńJak robiłaś SMSy?
Bo ja znam tylko te strony:
http://iphonefaketext.com/
http://www.fakephonetext.com/
http://fakeiphonesms.de/
trochę pokombinowałam bo najpierw ściągnęłam zdjęcie i przerobiłam w PhotoShopie.
UsuńWięc jakiejś strony do tego nie znalazłam, ale jak nie masz PhotoShopa to możesz przerobić tu: http://pizap.com/
I mam nadzieję, że zwiastun szybko przyjdzie bo już nie mogę się doczekać nowego opowiadania :)
genialnee *__*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Boski <33
OdpowiedzUsuńCudny :* pisz ,pisz dalej :)
OdpowiedzUsuńSuper już nie mogę się doczekać nexta<33
OdpowiedzUsuń