środa, 10 lipca 2013

3. - Przecież jestem grzeczna.


Długo nie mogłam zasnąć, ale kiedy to już się stało na dworze czarne jak smoła niebo przechodziło do ciemnej, aż w końcu jasnej szarości.
Nie byłam zmęczona, pod względem fizycznym, nie czułam nawet potrzeby pójścia spać, ale psychicznie byłam wykończona.
Czułam się tak jakbym wewnętrznie umierała. Zawsze doskwierała mi samotność, ale Jego zabójcza pewność siebie, figlarny błysk w oczach i anielska uroda tak mnie onieśmielały, że wolałabym zostać już w świecie, w którym byłyśmy tylko ja, książki, wyobraźnia i bolesne wspomnienia, które uświadamiały mi, że nadal żyję i wbrew pozorom nie zamierzam – jeszcze – zakończyć mojej misji zwanej życiem.

^^^

Światło poranka, a może już wczesnego popołudnia, zresztą w każdym razie dnia rozchodziło się po moim pokoju, oczywiście nie ominąwszy łóżka, na którym leniwie spoczywałam z zamkniętymi oczami.
Przez powieki dostawały się drobne promienie słońca, które znów dzisiaj zawitało po dniu przerwy do Londynu.
Mimo wszelkich starań nie mogłam wyrzucić z głowy wspomnienia o chłopaku z kręconymi włosami. To niemożliwe, żeby On zainteresował się mną. Szarą myszką, snującą się w cieniu rodziców, którzy nie chcieli by ich córeczka zamykała się w sobie i nie dopuszczała do siebie świata.
W głowie cały czas odtwarzałam sytuację, w której Jego ciepłe, wilgotne usta przylgnęły do mojego ciała na przerażające minuty, choć nawet gdyby była to jedna sekunda dłużyłaby się w nieskończoność.
O matko. Dlaczego ja? Przecież jestem grzeczna. Nie sprawiam problemów w domu, nie sprawiałam ich w szkole i nie sprawiam ich nigdzie indziej, więc dlaczego coś tak strasznego przytrafiło się właśnie mnie?
Leniwie zwlekłam się z dającego poczucie bezpieczeństwa materaca i poszłam do łazienki.
Rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic, a wrząca woda zmyła ze mnie uczucie dotyku rąk Harry’ego, których nie miałam siły zmyć wczoraj.
Gorąca woda w zimny, zimowy  dzień zdawałaby się być tym czego potrzebują moje skołatane nerwy.
- Jeszcze się spotkamy. – powiedziałam do siebie i mimo wrzątku jaki lał się po moich plecach przeszedł przeze mnie zimny, wręcz lodowaty dreszcz, którego nie sposób było opanować.
Malina i mięta były tym czego potrzebowało moje ciało, choć najbardziej skorzystał by z tego mój węch, który dostający się przez nozdrza krył zapach lśniących i miękkich jak jedwab włosów Harry’ego. Zapach jabłek pomieszany był z miętową świeżością jego oddechu.
Wyszłam z kabiny i do sucha wytarłam ciało ręcznikiem tak puszystym, że odwinięcie się z niego stanowiło nie lada wyczyn, biorąc pod uwagę tą miękkość i przede wszystkim objętość, choć był lekki wydawał się ważyć kilogramy.
Założyłam jeansy i T-shirt z napisem „lovely”. Nie miałam zamiaru dzisiaj nigdzie wychodzić. Chciałam dzisiaj całkowicie zatracić się w książkach, byłam tak bardzo zdesperowana by zapomnieć o wydarzeniach z poprzedniego dnia, że nie poznawałam nawet sama siebie. Włosy związałam z tzn. niechlujnego koka na czubku głowy by nie przeszkadzały mi w czytaniu i jedzeniu od czasu do czasu.
Wyszłam z łazienki i pościeliłam łóżko na wierzch narzucając równie jak ręcznik miękki koc w zebrę.
Spod poduszki wyjęłam telefon, była 11.43. To późno.
Jedna nieprzeczytana wiadomość widniała w prawym górnym okienku, co sygnalizowała świecąca na pomarańczowo koperta.
Otworzyłam SMS’a z nadzieją, że przyjdzie do mnie Emily, która była moją jedyną przyjaciółką, żeby opowiedzieć jej wczorajszy incydent, może nie w całości, bo przed nikim nie potrafiłam się w pełni otworzyć.






Spodziewałam się wszystkiego … oprócz tego. Spodziewałam się najgorszego, ale to było jeszcze gorsze.
Przecież to jest napastowanie. Można zgłosić na policję, która i tak pewnie nic by z tym nie zrobiła. Miałam szacunek do władz, ale nie można się oszukiwać, a ja byłam szczera, choć czasem mogłam ugryźć się w język i to porządnie, ale miałam to po mamie. Obie mówimy co myślimy i nic nam nie przeszkodzi w powiedzeniu swojego zdania.
Z moich oczu nie leciały już łzy. Za dużo ich wylałam wczoraj, za dużo lało się ich w nocy i nad ranem, choć moje policzki zdążyły już wyschnąć, a białka w gałce przybrały normalną, białą barwę to nadal czułam jakby ciągle lały się fale, ale moje oczy nie były w stanie wyprodukować, aż tyle słonego płynu.
Coś mu odpisać? Czy stać mnie na wymienienie się z nim choćby kilkoma wiadomościami, czy moja zrujnowana psychika to wytrzyma? Nie, nie wytrzyma.
Wsunęłam komórkę do kieszeni i poszłam do kuchni na śniadanie, wiedząc że nie ominie mnie seria niezręcznych pytań mojej mamy w związku z wczorajszą wizytą loczka.
- Cześć. – przywitałam się stawiając niezgrabnie małe, lub za duże kroki, z powodu chłodu podłogi, która zrobiona była w tym pomieszczeniu z błękitnych płytek.
- Witaj, córeczko. Jak ci się spało? – typowe pytanie na poranne śniadanie. Już widziałam  jak się zbiera z zadaniem tych krępujących pytań, choć nie miałyśmy przed sobą wielu tajemnic nie uważałam w tym momencie, żeby konieczne było rozmawianie o moich kłopotach z Harry’m.
- Bardzo dobrze, a tobie? – zapytałam.
- Niezbyt dobrze, bo zadręczało mnie jedno pytanie … - i bum! - … co to był za młodzieniec.
Wydawałaś się być przestraszona, kiedy weszłam do ciebie, co się stało.
- Nic mamo, naprawdę. – powiedziałam kręcąc się na krześle. – Ma na imię Harry. – dodałam. Można powiedzieć, że moja mama wie tyle co ja, bo nic oprócz jego imienia nie znałam.
- Tak wiem. Przedstawił się wczoraj i wydaje się być uroczy. – uroczy? Jeśli jego urok polega na nieprzyzwoitych i iście niestosownych kontaktów z nieznajomymi to jest bardzo uroczy.
- Zjesz coś? Martha przygotowała naleśniki. – powiedziała mama.
Katherine, znaczy moja mama znała mnie tak dobrze, że czasem nie wiedziałam jak mam się odnaleźć. Pracowała w domu, więc cały dzień przesiadywała w nim, ale kiedy musiała już wyjechać w interesach to nie było jej nawet miesiąc, podobnie jak mój tata John. Pracował w swojej firmie, która mieściła się na obrzeżach miasta, albo jeszcze daleko, daleko za nim, bo nie jestem pewna gdzie kończy się ten wielki Londyn. On też wyjeżdżał, ale zdecydowanie częściej niż mama, choć czasem na równie długi czas i ja wtedy zostawałam z Marthą, choć wolałam ją nazywać babcią Harrison, co również jej odpowiadało, bo nie miała swoich wnucząt, dlatego część miłości być może przelewała na mnie.
- Bardzo chętnie. – powiedziałam – Babcia. – wykrzyknęłam, lecz bez entuzjazmu, choć starsza pani nie miała mi tego za złe, bo mama pewnie opowiedziała jej o swoich przypuszczeniach, które ku ich uciesze, a moim smutku stawały się prawdziwe.
Poczułam wibracje w prawej kieszeni spodni, sygnalizujące wiadomość przychodzącą.

                       





Czy on tu jest, czy on mnie podgląda? Nie ma nic innego do roboty, oprócz tego i picia alkoholu, w towarzystwie młodych alkoholików i meneli? Przepraszam za użycie takiego wulgarnego słowa, ale byłam naprawdę zdenerwowana i bardzo przerażona, aż moje oczy już duże dwukrotnie się powiększyły.
Kolejny sygnał:






Dość! Dlaczego nie może odpuścić? Dlaczego traktuje mnie jak zabawkę? Nie, przepraszam, on nie traktuje mnie jak zabawkę tylko jak osobistego, kozła ofiarnego. Przecież on wie, że się boje. Na pewno. Mimo, że próbowałam to ukryć, Jego zielone, przeszywające oczy widziały wszystko, a wiem, że z moich piwnych tęczówek można czytać jak z otwartej księgi.





- Córciu, czy coś cię martwi? – zapytały równocześnie Martha i mama uśmiechając się do siebie, na synchronicznie wypowiedziane jednakowe słowa.
- Nie nic. – nic mnie nie martwiło, ja po prostu się bałam. Po głowie chodziły mi wspomnienia z wczorajszego wieczora, choć tak bardzo starałam się je usunąć, nie byłam w stanie odpędzić od siebie obrazu gorących warg loczka na mojej zimnej szyi.
- Jeśli będziesz chciała porozmawiać, to wiesz gdzie mnie szukać. – zaproponowała mama oddalając się do swojego gabinetu.
- Dobrze mamo. Będę pamiętać. – powiedziałam i wstałam zaczęłam zajadać się postawionym przede mną talerzu naleśników z dżemem, nutellą i bitą śmietaną. Czegóż więcej można chcieć na poprawę humoru?
Kolejny sygnał. Mogłabym przysiąc, że serce stanęło mi na ułamek sekundy. Kawałek puszystego ciasta utkwił mi w gardle paląc niczym ostrze noża wbijające się w ciało, a żołądek przewrócił się do góry sprawiając, że jedzenie poczułam, aż w przełyku.


Usłyszałam dzwonek do drzwi i tylko dzięki wysokiemu blatowi i krześle nie upadłam na ziemię bo nogi automatycznie zrobiły mi się miękkie, niczym wata cukrowa na patyku sprzedawana najczęściej dzieciom potrzebującym energii do dalszej zabawy na wesołym miasteczku.
- Ja otworze babciu. – szepnęłam dość głośno, żeby staruszka mogła mnie usłyszeć i udałam się do drzwi, za którymi miałam spotkać Jego.
Zeszłam nieśpiesznie z krzesła, choć nie obyło się bez nadmiernego, niepotrzebnego zagięcia się dolnych kończyn.
Przeszłam przez długi korytarz i dotarłam do drewnianej, solidnej powłoki odgradzającej wnętrze domu od zadbanego małego ogródka, w którym moja mama sadziła kwiaty.
Otworzyłam je. Słabo znana przeze mnie osoba stała oparta a framugę z szerokim uśmiechem w towarzystwie - jak być szczerym – przesłodkich i strasznych zarazem dołeczków.
- Witaj, śliczna. – szepnął schylając się nad moim uchem – Mogę wejść? – zapytał, ale nie czekając na odpowiedź złapał mnie za nadgarstki, przycisnął do ściany, a nogą zamknął drzwi.
- Myliłem się. Cholernie seksownie ci w tej bluzeczce. – powiedział i popatrzył na mnie.
Koszulka podwinęła się do góry i pokazała fragment mojego ciała. Od razu poczułam się goła, a do tego jego pożądliwy wzrok palący nie tylko odkrytą skórę, ale całe ciało, bo ilustrował mnie do góry do dołu nie omijając żadnego miejsca, które mógł dosięgnąć wzrokiem.

________________________________________________________________________________

trzeci jest! 
następny bedzie, kiedy tam na dole pojawi się 5 komentarzy.
dziękuję za czytanie.


7 komentarzy:

  1. Jak zwykle cudowny *.*
    Jak robiłaś SMSy?
    Bo ja znam tylko te strony:
    http://iphonefaketext.com/
    http://www.fakephonetext.com/
    http://fakeiphonesms.de/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trochę pokombinowałam bo najpierw ściągnęłam zdjęcie i przerobiłam w PhotoShopie.
      Więc jakiejś strony do tego nie znalazłam, ale jak nie masz PhotoShopa to możesz przerobić tu: http://pizap.com/
      I mam nadzieję, że zwiastun szybko przyjdzie bo już nie mogę się doczekać nowego opowiadania :)

      Usuń
  2. Super rozdział :D
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny :* pisz ,pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super już nie mogę się doczekać nexta<33

    OdpowiedzUsuń