na wstępie dziękuje za komentarze
pod poprzednim rozdziałem
***
***
- Zatańcz za mną. – zażądał Harry
podnosząc się i mnie przy okazji bo cały czas siedziałam na jego kolanach nie
dlatego, że nie chciałam z nich zejść bo chciałam choć były bardzo wygodne, ale
nie pozwolił mi na oddalenie się nawet na miejsce obok. Chciał zachować
fizyczną bliskość między naszymi ciałami.
Nie miałam pojęcia co to za Will, ale najwidoczniej tak jak
Harry nie był skory do żartów.
- Nie. – powiedziałam nieśmiało, a kątem oka dostrzegłam, że w
jego lśniących tęczówkach przebiega szybki błysk złości.
Zacisnął ręce na moich biodrach i zaprowadził siłą na parkiet.
- Nie chcę tańczyć. – dodałam po chwili.
- A czy myślisz, że obchodzi mnie to co ty chcesz? – zapytał i
przyciągnął mnie do siebie bliżej, żeby zminimalizować dotyk palców pijanych
chłopaków na moim ciele, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna.
- Ja po prostu nie umiem tańczyć. – szepnęłam. Nie musiałam
mówić głośno bo byłam tak blisko niego, że ledwo mogłam oddychać od nacisku
jego klatki na moją.
Zaśmiał się.
- Tutaj nikt nie umie nie zauważyłaś? – zapytał, a ja
rozejrzałam się wokół siebie uważając by zanadto nie wykonywać ruchów, które
jak zorientowałam się rano sprawiały mu przyjemność.
Miał rację. Ci ludzie nie tańczyli, ale ocierali się o siebie w
nieprzyzwoity sposób.
Wszyscy wymieniali się partnerami do chwilowej zabawy tylko
Harry trzymał mnie mocno w swoich ramionach i nie pozwalał nikomu mnie dotknąć,
choć do tej pory nie obyło się bez soczystych uderzeń dłoni chłopaków w mój
jeden lub drugi pośladek wymienianych na siarczyste bluźnierstwa „mojego
obrońcy, sprawcy tego zdarzenia”.
- Nie chcę tu być. – szepnęłam, a jego oczy znów błysnęły.
- Myślisz, że nie wiem?! Powtarzasz mi to odkąd tu przyszliśmy!
– krzyczał nie tyle by przekrzyczeć dudniącą z głośników muzykę, ale żebym się
przestraszyła co się stało. – Ja chcę się tylko zabawić. Najlepiej z tobą
skarbie. – skuliłam się z przerażenia.
Zaczął poruszać moimi biodrami. Nie miałam siły żeby z nim
walczyć, ale nawet gdybym miała nie pokonałabym jego silnych rąk wkładając w to
nawet całą swoją siłę. Zbliżył usta do moich.
- Patrzą się. – szepnął i zatopił swoje wargi w moich lekko
przygryzając boleśnie moją dolną.
- Nie przestawaj się ruszać. – rozkazał i zabrał dłonie z moich
bioder. Nie przestawałam, ale odsunęłam się ciut dalej, żeby po chwili
przysunął się powrotem do niego po kolejnym klapsie od nieznajomego. – Próbuję
cię przed tym chronić, a ty mnie nie słuchasz niewdzięcznico. – dodał i
zacisnął dłonie na moich nadgarstkach. Znowu, choć po poprzednim razie zostały
mi siniaki. – Powinnaś dziękować. – przeniósł moje dłonie na swój kark, a moje
palce znowu dotknęły jego aksamitnych włosów. Puścił moją wargę i rękami
zataczał mocne kręgi na moich plecach schodząc coraz niżej, aż dotarł do
zaokrąglenia moich pośladków, które ścisnął z uśmiechem.
Zamknęłam oczy, a z moich ust wydobył się głośny krzyk bólu.
- Nie spodziewałem się, że jesteś taka głośna. –wyszeptał mi na ucho – Podoba mi się. –
dodał.
- Mogę iść do domu? – zapytałam ledwo powstrzymując napływające
do oczu łzy przed polaniem się strumieniami po moich policzkach.
- Nie.
Podskoczyłam gdy jego telefon zawibrował, był tak blisko, że
poczułam to na swojej skórze.
Zaśmiał się, a moje policzki spłonęły rumieńcem mimo łez w
oczach i przerażenia w głowie.
^
Odsunąłem ją od siebie, żeby wyciągnąć z
kieszeni telefon, który nachalnie dzwonił podczas gdy próbowałem telepatycznie
nakłonić ją do tego, żeby poszła ze mną do łóżka.
Telepatycznie? Tak bo ja jestem kurwa jakimś psychiatrą, czy
chuj wie kim kto się tym zajmuje.
Gdyby od razu dała się przelecieć nie byłoby teraz tego całego
pieprzonego teatrzyku, który musiałem odwalać.
Zresztą i tak musiałem wytrzymać dwa cholerne tygodnie z tą
cnotką, która nie chciała się ze mną pobawić. Jednak się powstrzymywałem i to w
chuj bardzo, bo była taka delikatna, krucha i małe, że gdybym się nie
powstrzymywał połamałbym ją jednym ściśnięciem.
Teraz była zdana tylko na mnie. Patrzyła swoimi czekoladowymi
oczami na mnie, żebym znów przytulił ją do siebie, żeby nie musiała ociekać się
o innych … żeby inni nie ocierali się o nią.
Była jak mały szczeniaczek, który potrzebuje opieki i troski,
której u mnie ku jej rozczarowaniu nie dostanie.
- Co jest? – zapytałem osobę po drugiej stronie, gdy odebrałem
telefon.
- Nie wydaje mi się, żeby mała była zachwycona Styles. –
powiedział Will, który zaśmiał się po chwili jakby powiedział mi jakiś chory
żart. Taa, to jego poczucie humoru i żarciki, które w większości były
zjadliwymi uwagami lub komentarzami na temat jakiś panienek, u których i tak
nie miałby szans.
- A co cię to kurwa obchodzi. Chcesz coś jeszcze czy tylko po to
dzwonisz i zawracasz mi mój cenny czas?
- Spodobała mi się. – powiedział, nadal był w klubie, bo
słyszałem w słuchawce dokładnie taką samą muzę jak ta, do której przed chwilą
zmuszałem bawić się Leah’i, o którą jak się domyśliłem chodziło w tej rozmowie.
– Możemy anulować umowę, rozumiesz. Jeśli mi ją oddasz. – dodał – Bardzo
chętnie się nią zajmę.
Spojrzałem na nią. Nie patrzyła ma mnie, ale na coś albo kogoś
za mną, a łzy w jej oczach, które widziałem już wcześniej, które próbowała
uspokoić wylały się lekkim strumyczkiem po jej policzkach.
Odwróciłem się i pomachał mi nie kto inny
jak Will – I jak, zgadzasz się? Ja bym ją zaliczył już dzisiaj, a ty nie możesz
musisz poczekać, aż sama ci da. – zaśmiał się.
- Zapomnij.- warknąłem – Ona jest moja, chuju. – zakończyłem tą
pojebaną rozmowę i odwróciłem się z powrotem do Leah’i, która stała w tym samym
miejscu gdzie stała obmacywana przez jakiegoś kolesia, który ledwo stał na
nogach od ilości wódki jaką w siebie wlał. Pewnie sam bym chlał ile wlezie
gdyby nie ta mała kruszynka, która właśnie była przez niego dotykana. Mimo, że
robiłem to tylko dla zakładu chciałem, żeby bezpiecznie trafiła do domu bez
problemów z tym, że umrzemy w jakimś cholernym rowie przez to, że uderzyłem w
kieliszki.
Nie próbowała nawet się wyrywać. Patrzyła nadal na Will’a, który
zapewnie pokazywał jej jakieś zboczone gesty.
Podszedłem do chłopaka i uderzyłem go z pięści w brzuch. Mnie
już nie bolały ręce, które przyzwyczaiły się do ciągle zadawanych nimi ciosów,
ale ból tego ścierwa, które właśnie upadło na podłogę bardzo mnie ucieszył.
Zwijał się na podłodze w spazmach cierpienia plując swoją krwią.
Usiadłem na nim okrakiem i co chwila moja jedna lub druga dłoń
zwinięta w pięść spotykała się z jego obrzydliwą twarzą, na której widok każdy,
który miał słaby żołądek mógłby się porzygać.
- Harry. – powiedziała nieśmiało Leah, która zakrywała oczy
malutkimi, miękkimi dłońmi dziecka.
- Proszę zostaw go. – dodała i jedną ręką, którą zdjęła z twarzy
złapała mnie za ramię.
Wstałem.
Ale kurwa mać czemu?
Przecież, ona była nikim. Nikim dla mnie, ale gdyby nie ona
zabiłbym go.
Zabiłbym go dla niej?
Dlaczego powiedziałem, że jest moja?
A tak już wiem. Bo będzie moja dopóki jej nie przelecę później
będzie mogła zrobić ze sobą cokolwiek będzie chciała.
Potrzebuje, żeby zakochała się po uszy. Potrzebuje, żeby nie
widziała poza mną świta, w którym dotąd żyła, żeby oddała się przed
zakończeniem tych dwóch tygodni, a jeśli nie będzie zemną dopóki tego nie zrobi
i podniecał mnie fakt, że się bała, że tak cholernie się bała. Dzięki czemu mi
nie ucieknie.
Tak więc cel jest jeden: rozkochać ją w sobie.
Kurwa. Muszę wygrać ten zakład.
Wróciłem do niej wzrokiem wcześniej spluwając na wiotkie ledwo
oddychające, plujące krwią ciało, które wyglądało teraz i tak sto razy ładniej,
niż przed tym jak się do niego dorwałem.
Ha. Harry Styles. Specjalista od rekonstrukcji twarzy. Wkurwisz
mnie, a zabieg masz darmowy.
Stała wpatrzona w Will’a, który rozbierał ją wzrokiem z jej
obcisłej sukienki, w której wyglądała jak bogini. Moja Bogini – przez dwa
tygodnie – ale moja.
Kolejna osoba, która mnie zaczęła wkurwiać.
Will zaraz specjalista się do ciebie przejdzie jeżeli nie
odlepisz swoich pierdolonych gał od ciała, które było tylko moje.
Stanąłem przed nią, że by nie musiała
patrzeć na wylewne gesty którymi obdarza ją mój kumpel, który przestawał już
nim być. Przestawał nim być od dłuższego czasu.
- Leah. Spójrz na mnie. – powiedziałem, a ona uniosła głowę.
Miała czerwone oczy i zaróżowione policzki. Zrobiło mi się jej szkoda, choć
utrzymywałem, że było mi to obojętne.
Dlaczego tak bała się Will’a? Złe pytanie. Bała się go bo był
obskurnym, napalonym śmieciem, który chciał ją nastraszyć. I najwidoczniej mu
się to udało. – Nie bój się skarbie. Obronie cię. –wyciągnąłem przed siebie
ręce i przygarnęłam ją do siebie. Nie liczyłem, że mnie przytuli bo wiedziałem,
że mnie też się bała, ale zrobiła to. Wtuliła się w mój tors i położyła ręce na
moich plecach. Prawie nie czułem dotyku jej małych dłoni, choć były bardzo
przyjemne.
Nie trudno powiedzieć, że mimo tego jak bardzo starała się
wyglądać niewinnie jak dziecko stała się kobietą o wspaniałym kruchym ciele z
zaokrągleniami tam gdzie powinny być i tam gdzie lubiłem.
Jeśli miał bym się z kimś związać byłaby dla mnie idealna pod
względem fizycznym.
Była tak seksowna nawet w bluzeczce z nadrukiem „lovely”, na
której wspomnienia chciało mi się śmiać, że może nie zauważyła ale przyciągała
wszystkie spojrzenia. Dosłownie wszystkie. Złośliwe, mordercze od moich
jednorazowo-nocnych towarzyszek i napalonych frajerów, którzy uchlewali się,
żeby zebrać się na odwagę i podejść do jakiejś laski, na które dzisiaj o dziwo
nie trudno było mi nie zwracać uwagi, a to dzięki Leah’i, która dla mnie była
najgorętszą dziewczyną w klubie.
Sama myśl, że znajdę się z nią w łóżku podniecała mnie czego ona
nie zdołała nie zauważyć rano.
- Obiecujesz? – zapytała nieśmiało. Bała się odzywać i w sumie
dobrze.
Nie odpowiedziałem, więc odsunęła głowę od mojego torsu i
spojrzała mi w oczy, które jako że były otwartą dla mnie księgą pokazującą co
działo się w niej widziałem przerażenie, smutek i nadzieję.
- Tak. – odpowiedziałem i zbliżyłem usta do jej gorących, jak
pewnie nie wiedziała idealnych do pocałunków.
Poddała się. Mimo, że sikała ze strachu przestała walczyć co
było cholernie dobrym znakiem.
Przeniosła ręce na mój kark i zatopiła palce w moich włosach co
było jedyną rzeczą w tym pocałunku, która sprawiła jej przyjemność równie taką,
albo i większą niż mi.
- Możesz zabrać mnie teraz do domu? – zapytała łapiąc oddech.
Pierwszy raz się całowała. Nie żeby robiła coś źle bo całowała się genialnie,
ale była niepewna i przestraszona, kiedy pierwszy raz połączyłem nasze usta.
- Tak. – powiedziałem co zaskoczyło ją i lekko się uśmiechnęła
pokazując rządek równiutkich białych zębów.
Wziąłem ją na ręce. Nie chciałem, żeby ktokolwiek ją dotykał.
Połamał bym łapy osobie, która by się do tego zebrała.
Podszedłem do stolika, przy którym nie było już nikogo z moich
przyjaciół.
Gdy Leah brała swoje rzeczy rozejrzałem się wokół i zobaczyłem
jak Ian i Sam pierdolą się pod ścianą. Sam była ostrą laską i zawsze wydawało mi
się, że to ona ma w tym związku władzę. Jak to się mówi to ona nosiła spodnie,
choć teraz „zdjęła ja z siebie” żeby rozłożyć nogi przed moim kumplem.
Z drugiej strony Gerett i Madie tańczyli ze sobą. Nie jakieś tam
erotyczne ocierania, ale prawdziwy taniec. Byli najnormalniejszą parą, gdyby
nie to że Gerett nie mówił jej nic o swoim życiu i jak handluje dragami i
zabija ludzi za kasę, za którą właśnie teraz może postawić jej drinki i inne
duperele.
Poszukałem wzrokiem i wreszcie znalazłem Abby i John’a.
Abby znalazła się tu z tego samego powodu co Leah, tyle że John
nie był z nią dla zakładu, ale dla czystej satysfakcji. Lubił pukać dziewice i
to jak krzyczą pod nim z bólu sprawiało mu przyjemność.
Nie był ostry dla nich i Leah miała przejebane, że akurat trafiła
na mnie, choć dzisiaj dam jej jeszcze odrobinę troski, a niech ma dziewczyna.
Powiedzmy dzisiaj ma dzień dziecka od wujka Harry’ego.
- Harry… - rzuciła łkając –ponownie- Leah, która trzymała w
drżącej dłoni swój telefon, który w porównaniu z jej małą rączką wydawał się
nieproporcjonalnie wielki. – Czy on mówi serio? – zapytała patrząc się w moje
oczy. Może i była nieśmiała, ale prawie zawsze utrzymywała ze mną kontakt
wzrokowy.
Odwróciła telefon w moją stronę na jednej z dwóch nowych
wiadomości.
- Zabije skurwysyna. Zabije.
- Przepraszam. Przepraszam, że cię zezłościłam. – szeptała.
Boże. Jaka ona była niewinna i … słodka.
Co Harry? Weź ty może jakiś zimny prysznic czy coś.
- Druga wiadomość też jest od niego? – zapytałem.
Jak ona bardzo się bała. Jej ciałem wstrząsały dreszcze, a przez
cienką jak papier i miękką jak puch skórę przechodziły ciarki, choć w klubie
było w chuj gorąco.
Pokiwała głową i spuściła wzrok.
- Nie pokażę ci bo będziesz jeszcze bardziej zły.
- Proszę. Muszę wiedzieć.
- Jeśli musisz. – powiedziała i uśmiechnęła się do mnie smutno
tak wtedy kiedy kazałem jej to zrobić.
- Nie bój się. On nie zrobi ci krzywdy, rozumiesz mała? –
zapytałem. Szkoda mi się zrobiło tej dziewczyny. Ona nie powinna tu być, nie
powinna się bać i nie powinna była … mnie spotkać, ale teraz już jest za późno.
Ja wygram zakład powrócę do swojego cholernie kolorowego, normalnego dla mnie
życia, a ona … Ona będzie żyła w spokoju i dopilnuje żeby Will też dał jej spokój.
- Nie płacz księżniczko. Ochronię cię. – powiedziałem.
Przytuliła mnie. Sama z siebie. Kurwa! Była załamana.
Pogłaskałem ją po falowanych włosach, które mnie kręciły, które tak jak jej
małe, zajebiste ciałko mnie jarały.
- Skoro tak mówisz. – odparła. Często płakała. Oczywiście mówię
o czasie który z nią spędziłem, ale to mnie nie dziwi bo wyciągnąłem ją z jej
cholernego, książkowego świata.
Tym razem jednak z jej oczu nie kapały olbrzymie krople słonego
płynu, ale były suche i wyrażały tylko rozpacz, a z drugiej strony ulgę, że
ktoś może ją ochronić.
Coś Mnie się wydaje, że wiele w życiu przeszła i mam tylko dwa
tygodnie żeby się dowiedzieć co.
- Proszę, proszę. Nasze gołąbeczki. – powiedział Will, którego
nie sposób było nie zauważyć stojącego przy kanapie jakieś cztery metry do nas.
- Przemyślałaś sprawę suko? – zwrócił się do MOJEJ Leah’i i
wtedy wszystkie hamulce i bariery w mojej głowie puściły.
^
- Nie Harry, nie! – krzyczałam rozżalona.
Nie mogłam patrzeć na scenę, która rozgrywała się przede mną.
Harry stał szeroko na nogach tak samo jak Will. Początkowo
mierzyli się groźnymi i morderczymi spojrzeniami takimi jak obdarzały mnie dziewczyny, gdy
wchodziłam tu między silnymi ramionami mojego obrońcy.
Harry rzucił się na Will’a głośno krzycząc i obkładając go
pięściami po twarzy, brzuchu, klatce piersiowej i szyi. Przecież, był jego
przyjacielem, dlaczego tylko dla mnie miał by zrezygnować z przyjaźni?
Will nic nie robił tylko zwijał się w spazmach bólu, który
obejmował i całe moje ciało.
Rodzice mnie tego nauczyli, zawsze wpajali mi do głowy pewne
normy i zasady „ Nie ważne jaką krzywdę ci ktoś wyrządził. Ważne, żebyś ty nie
była obojętna na jego krzywdę ”.
- Przestań. Proszę. Zabijesz go. – krzyczałam, ale on nie
reagował – Harry boje się ciebie. – szepnęłam dość głośno, żeby tylko on mógł
mnie usłyszeć.
Usłyszał. Obrócił głowę w moją stronę, po czym wstał i przysunął
się o krok, automatycznie cofnęłam się. Jego biała koszulka była cała we krwi
Will’a, który plując próbował doczołgać się do drzwi.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem chuju. – wysyczał Harry i
zwrócił się do nawet ledwo leżącego oblanego własną krwią chłopaka.
Podbiegłam do niego mimo, że bałam się go bardzo i przekręciłam
jego głowę w moją stronę łapiąc go za policzki.
- Zabijesz go jeśli nie dasz mu odejść – powiedziałam – a mój obrońca nie może
siedzieć w więzieniu. – dodałam. Jego
usta były mocno zaciśnięte, ale oczy wyrażały chęć mordu i zemsty, którą dotkliwe
pobicie nie było.
- Zabiorę cię do domu. – powiedział – Nie sądziłem, że ten
wieczór będzie, aż tak urozmaicony. – uśmiechnął się słabo, ale mnie nie było
do śmiechu.
- Właśnie dlatego wolę książki niż prawdziwe życie. – szepnęłam
– Nie ma takich urozmaiceń, chyba że wybierzesz taką książkę. – dodałam.
Odeszliśmy kawałek. Oczywiście, żaden imprezowicz nie przejął
się tym, że chwilę temu odbywała się tu krwawa jatka.
- Pożałujesz tego Styles i twoja dziwka też! – krzyknął ledwo
Will, który pewnie nie miał już wszystkich zębów.
Harry spiął się i przystanął, ale przyciągnęłam go do siebie.
- Rozluźnij się Styles. – szepnęłam mu na ucho. Skąd we mnie
teka pewność siebie? – Jedźmy do domu. Nie lubię jak jesteś w krwi.
Zaśmiał się, ale ten śmiech nie objął jego oczu.
__________________________________________________________________________
długi.
nie przeczytałam drugi raz ani nie zrobiłam korekty więc za błędy przepraszam.
mam nadzieję, że nie zanudziłam.
mały szantażyk.
następny = 7 komentarzy.
mam nadzieję, że to nie problem.
CUUUUUDO! Uwielbiam to! Na prawdę piszesz świetnie! Bożżż, gdybym ja miała taki talent... No cóż, marzenia, pomarzyć zawsze można.
OdpowiedzUsuń''Harry Styles. Specjalista od rekonstrukcji twarzy. Wkurwisz mnie, a zabieg masz darmowy.'' Hehe, mój ulubiony tekst XD z niecierpliowścią będę czekać na next :*
dziękuję ci:P
Usuńjaki tam talent, takie tam bazgroły
ja kocham jak ty piszesz i nie waż mi się zawieszać kolejnego swojego bloga.
Nowy jest genialny, ale nadal czekam na ciąg dalszy tego o Louis'ie
Super rozdział :D Chciałabym też tak pisać :) Zgadzam się z Alice Jean, masz talent :* Życzę weny i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńciesze sie że trafiłam na ten blog bardzo mi sie podoba i czekam na następny
OdpowiedzUsuńnaprawde fajnie piszesz.
OdpowiedzUsuńczekam na next
NASTĘPNY! DAWAJ NASTĘPNY!
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest niesamowite ! Masz wielki talent, szkoda że ja takiego nie mam. I z góry zaznaczam, że nie kłamię ! Nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuń~W.
podoba mi się :D dawaj następny
OdpowiedzUsuńco ja chciałam... a tak! dziękuję za komentarz. :3
OdpowiedzUsuńz jednej strony straszny chuj ze Styles'a a z drugiej.. dobra na razie drugiej strony nie ma ;p
lubię Twoje opowiadanie ,czy mogłabyś szybciutko pisać następny rozdział? :)
jeżeli masz ochotę to zapraszam na mój nowy blog: http://hello-life-is-wanderful.blogspot.com/
ściskam xoxo.
O Boże! Dziewczyno to opowiadanie jest genialne (chociaż to słowo i tak nie odzwierciedla tego co czuję (: )
OdpowiedzUsuńHa Ha normalnie rozpierdzieliłaś mój i tak już zjeb... system :D
A co do Harrego to jest straszny niby taki jak w "Dark'u" ale ten nie dorównuje mu do pięt, ciekawe co hamuje w nim ludzkie odruchy które, jak można było się przekonać jednak posiada (:
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział (:
Pozdrawiam Cichusiaaa®