chciałabym bardzo podziękować za komentarze.
Cichusiaaa® i Alice Jean - jak przeczytałam wasz ślad to się popłakałam.
dla takich komentarzy wart to pisać.
<3
Trochę taki bez weny i pewnie wszyscy to zauważą.
- Czy on mówi poważnie? Czy on zrobi nam
krzywdę? – zapytałam przerywając niezręczną ciszę wypełniającą wolną przestrzeń
w samochodzie. Nie pachniało już tak pięknie jak wcześniej, nie czułam
jabłkowej woni jego szamponu, ale jedynie stęchły zapach zakrzepłej krwi na
jego ubraniach.
- Nie. – warknął.
Nie zamierzałam odzywać się więcej, był zły i to bardzo. Zresztą
nie dziwię mu się, chciał spędzić przyjemny wieczór z przyjaciółmi i ze mną, a
wyszła nieprzyjemna sytuacja. Przez kogo? Przeze mnie.
Nigdy nie byłam lubiana, więc zainteresowanie mną było dla mnie
jakąś nowością.
Widziałam, choć starałam się nie zwracać uwagi na nachalne
spojrzenia klubowiczów. Na władcze, dumne spojrzenie Harry’ego. Dlaczego dumne?
Przecież, byłam tam jedną z najbrzydszych dziewczyn, a do tego nie umiałam
tańczyć, ale byłam z najprzystojniejszym, najbardziej na świecie przerażającym
człowiekiem jakiego Pan Bóg stworzył. Może ja powinnam być dumna?
- Ufasz mi? – zapytał. Jejku. Jakie głupie pytanie. Oczywiście,
że mu nie ufam. Jak mogłabym ufać komuś takiemu jak on. Komuś kto zastrasza
mnie. Kogoś tak niebezpiecznego i choć nie wiedziałam czym się zajmuje to nie
miałam dobrego przeczucia, a moja intuicja była niezawodna z małymi wyjątkami.
Potrząsnęłam głową i odwróciłam wzrok na obraz za szybą.
Początkowo był rozmazany, ale teraz dokładnie widziałam wszystko co działo się
za nim. Szare domy niezlewany się już w jeden.
Drzewa na powrót wróciły do swojej normalnej postaci, w której
odgrywały rolę samotników.
Samochód zatrzymał się i kierowca opuścił swój wygodny fotel i
skierował się w stronę moich nadal zamkniętych drzwiczek, które po chwili
otworzył z ciemnością w oczach.
- Słusznie.
Złapał mnie za uda i pociągnął w swoją stronę. Materiał mojej
ciasnej sukienki pękł na szwie przy boku, gdy rozszerzył moje nogi, żeby wejść
pomiędzy nie.
Tak jak wczoraj, znaczy pierwszego dnia naszego spotkania
gładził przez całkiem grube rajstopy moje uda. Jego dotyk nie sprawiał
przyjemności. Jego dotyk miał w sobie coś co … co trudno mi nazwać. Miał w
sobie coś przerażającego i mrocznego. Zresztą cała jego osoba emanowała
ciemnością, która najpierw wydobywała się z jego oczu pokrywając całą sylwetkę.
- Przepraszam. – powiedziałam. Nie płakałam, bo pewnie i tak by
mi to nie dało, a poza tym to za dużo łez już dzisiaj wylałam.
- Za co? – zaskoczyło go to, choć tylko na moment bo zaraz
położył usta przy podstawie mojej szyi.
- Za to, że nie udał ci się wieczór. Za to, że przeze mnie
pobiłeś się z przyjacielem. Za to, że twoje u…
- Na serio? Ty mnie przepraszasz za to, że niszczę ci życie? –
zapytał. Kiwnęłam głową. Miał rację Po raz kolejny. Niszczył moje idealne
życie. Idealne od momentu gdy zamykałam się przed światem poddając książkom,
opowiadaniom i innym pisanym historiom życia, w której jak myślałam nigdy się
nie znajdę. A jednak. To właśnie nowa historia. Moja historia, która nadaje się
na książkę, która zapewnie nie będzie miała Happy End’u.
- Czy mógłbyś mnie teraz puścić? Jest już dość późno, a ja … no
wiesz …yyy… chciałabym iść już spać. – powiedziałam z niewielkim trudem.
Choroba. Wcześniej byłam odważniejsza i to całkiem bardziej niż teraz czego
przyczyną było wyparowanie pozostałości jakiegoś głupiego drinka, który
postawił mi Harry, żebym się „rozluźniła”, gdy przez dwie godziny siedziałam
spięta na jego kolanach, która z czasem zrobiły się niewygodne.
-
Masz. Wypij to i się kurwa rozluźnij. – szepnął mi do ucha przerywając rozmowę
z Wil’em. – Nie chciałbym, żebyś przez całą noc była taka spięta. – dodał już
spokojniej, dla podkreślenia słów „spięta przez całą noc” włożył rękę pod moją
sukienkę.
-
Co to? – zapytałam spinając się jeszcze bardziej.
Wywoływał
u mnie sprzeczne uczucia, ale i tak strach dominował nad wszystkim. Nawet nad
tym, że to z nim przeżyłam swój pierwszy pocałunek, choć oczywiście nie tak go
sobie zaplanowałam, ale jednak nie zaplanowałam sobie tego, że ON będzie, aż
tak przystojny z tą swoją anielską urodą, uśmiechem w towarzystwie głębokich
dołeczków po oby stronach jego ust, z tymi hipnotyzującymi, mrocznymi,
lodowatymi, zielonymi oczami, które w stosunku do mnie miliony razy w ciągu
sekundy zmieniały wyrażające emocje.
-
Nic co by ci zaszkodziło, a teraz raz dwa pij i zaczniemy zabawę. Porządną
zabawę. – szepnął ponownie i polizał miejsce za moim uchem. Mój czuły punkt,
który znalazł przed kilkunastoma godzinami, kiedy to był u mnie w domu.
-
Hej Styles. Nie zapędzaj się tak, może byś coś dla mnie zostawił. – zaśmiał się
Will. Moje policzki przybrały barwę głębokiego różu, by po chwili spłonęły
czerwienią. Upiłam łyk ze słomki i o mało co bym się nie udławiła wonią
alkoholu, który palił ścianki mojego gardła, które jeszcze w życiu nie doznało
doświadczenia z tym rodzajem napoju.
Wypiłam
do końca nie zważając na ból w przełyku i powolne kręcenie w głowie. Jak
wszyscy mówili raczej nie należałam do osób mogących dużo wypić, choć w ogóle
mi to nie przeszkadzało.
Wypiłam
to świństwo do końca bo wszystkie oczy patrzyły na mnie, a ja nie lubiłam
nadmiernego zainteresowania swoją osobą.
Gdy
widzę te pewne siebie dziewczyny na ulicach, które patrzą na mnie oczywiście w
moim przekonaniu z litością. Śmieją się ze mnie. Jestem nieudacznikiem. Jestem
niedojdą. Jestem.. no właśnie kim jestem tak naprawdę? Kim jest Leah Tallberg?
-
Leah czy mogłabyś mi pokazać co chowasz pod tą sukienką? – zapytał Will.
Tym
razem spiął się Harry, a mi w tym momencie wszystko stało się obojętne.
Dosłownie wszystko.
Przytuliłam
się do ciepłego ciała mojego towarzysza i zostałam zamknięta w jego ramionach.
Odpłynęłam
w niemiarowym rytmie jego serca, które mimo wszystko koiło niczym gorąca kąpiel
po zimowym spacerze w śniegu i mrozie.
-
Jeszcze raz tak powiesz, a zatańczę ci taniec piąchy na gębie, rozumiesz? –
warknął Harry. Skuliłam się jeszcze bardziej w jego ramionach próbując zniknął
stapiając moje chłodne mimo gorąca w klubie ciało w jego rozgrzanie prawie
wrzące, nie do ciepła w pomieszczeniu, ale od kipiącej w nim złości.
-
To, że ty nie możesz sobie znaleźć laski nie znaczy, że masz się brać za moją.
-
Mówisz stary? - uśmiechnął się
przebiegle.
-
Spierdalaj. – wysyczał przez mocno zaciśnięte zęby.
Moja
ręka znalazła się na linii jego szczęki. Gładziłam palcami jego niebywale
delikatną skórę, która po chwili rozluźniła się.
Spojrzał
na mnie głębią swoich zielonych oczu.
-
Leah. Jednym drinkiem? Serio? Aż taką masz słabą główkę? – zapytał na co
zachichotałam. To nie byłam już ja. To była jakaś inna osoba, która wstąpiła w
moje ciała przez przelewany przez moje gardło alkohol.
Zbliżył
swoje usta do moich. No tak. Upił mnie co z tego, że jedną szklanką napoju, a
teraz będzie chciał zaciągnąć mnie do łóżka.
Gdy
jego wargi musnęły moje zamknęłam oczy i odpłynęłam.
Jego
pocałunki były brutalne, choć jego język dobrze wiedział czego chciał i
wiedział jak ma to dostać, ale płyn krążący w moich żyłach dawał mi
stuprocentową pewność, że po pierwsze nie wygram, a po drugie i tak nie mam
siły walczyć.
-
Leah, choć zatańczysz ze mną? – zapytał Will, co było powodem przerwania
naszego pocałunku, który z każdą chwilą bardziej się pogłębiał.
-
Raczej nie. – odpowiedziałam patrząc na Harry’ego, który znowu się spiął i
zacisnął ponownie zęby.
- Proszę. – powiedziałam ponownie, gdy zachłannie zaczął całować
moją szyję podgryzając skórę.
- Dobrze. – odparł na chwilę odsuwając się ode mnie bo po chwili
wysadzić mnie z samochodu i wbijając się w moje usta.
Nogą zamknął drzwi auta, a pilotem zablokował wszystkie wejścia.
Wbiłam paznokcie w jego ramię. – Nie, n… n… nie Harry. –
powiedziałam łapiąc powietrze, którego dopływ zatamowały jego nachalne wargi,
które mimo wszystko przyprawiały mnie o zawrót głowy.
- Odprowadzam cię do domu jak należy po
każdej randce, prawda? – powiedział stawiając mnie na ziemi. Przyjrzał się
dokładnie rozdarciu na sukience, które było tak duże, że było widać mój cały
lewy bok, choć od widział tylko i tak dużą część, której nie zakrywał płaszcz. Przejechał
językiem po swoich ustach i przysunął się, automatycznie cofnęłam się krok do
tyłu natrafiając całym ciałem na drewnianą powłokę moich drzwi. – Tyle, że moje
randki kończą się zwykle inaczej niż pożegnanie przy drzwiach. – szepnął mi do
ucha. Moje kolana ugięły się na dźwięk jego głębokiego, zachrypniętego głosu. – To może wejdziemy do domu?
^^^
—Jesteś
pierwszym chłopcem, z którym się kiedykolwiek całowałam — wyznała.
Było
to kilka dni przed Nowym Rokiem i stałem
wraz
z Jamie na Przystani Parostatków w Pine Knoll Shores.
Żeby
się tam dostać, musieliśmy przeciąć most,
który
spina brzegi Nadbrzeżnego Toru Wodnego,
i
przejechać kilka mil w głąb wyspy. Dzisiaj znajdują
się
tu najdroższe nadmorskie tereny w całym stanie,
wówczas
jednak wszędzie wznosiły się piaskowe
wydmy,
które przylegały do leśnego rezerwatu.
—Takie
miałem wrażenie — stwierdziłem.
—Dlaczego?
— spytała niewinnym tonem. — Czy
zrobiłam
coś nie tak?
Nie
wydawało mi się, by zmartwiła ją odpowiedź
twierdząca,
nie byłaby jednak zgodna z prawdą.
—Wspaniale
się całujesz — oświadczyłem, ściskając
jej
rękę.
Jamie
skinęła głową i odwróciła się w stronę oceanu.
W
jej oczach ponownie pojawił się ten nieobecny wyraz.
Działo
się to ostatnio bardzo często. Przez jakiś czas
się
nie odzywałem, ale w końcu cisza zaczęła dzwonić
mi
w uszach.
—Dobrze
się czujesz, Jamie? — zapytałem.
Zamiast
odpowiedzieć, zmieniła temat.
—Czy
byłeś kiedyś zakochany? — spytała mnie.
Przejechałem
ręką po włosach i posłałem jej
jedno
z
„tych" spojrzeń.
—Masz
na myśli, czy byłem przedtem?
Była
to odżywka w stylu Jamesa Deana; tak radził
mi
mówić Eric, gdy jakaś dziewczyna zada to pytanie.
Eric
miał powodzenie u dziewczyn.
—Mówię
serio, Landon — powiedziała, zerkając
na
mnie z ukosa.
Domyślam
się, że ona też oglądała te filmy. Zdąży-
łem
się już przekonać, że z Jamie człowiek przeżywał
istną
huśtawkę nastrojów w czasie krótszym, niż wy-
maga
tego zabicie komara. Nie byłem pewien, czy
podoba
mi się ten aspekt naszych stosunków, chociaż
szczerze
mówiąc, chroniło to mnie przed popadnięciem
w
monotonię.
Siedziałam w rogu pokoju na dużej
jasnofioletowej poduszce i czytałam jak można się domyślić „Jesienną Miłość”
Nickolasa Sparksa.
Do tamtej chwili bardzo przypominałam Jamie(do tej chwili bo
oglądałam film i wiem jak skończy się historia przepięknej miłości jej i
Landona ). Byłam posłuszna rodzicom, co niedzielę chodziłam do kościoła,
pomagałam babci Harrison w pracach domowych i nie sprawiałam kłopotów.
Ponadto nie interesowały mnie za bardzo kontakty z płcią
przeciwną, choć Harry jakoś się tym nie przejmował.
Choć nie byłam jednak tak odważna jak ona poczułam, że mamy
wiele ze sobą wspólnego.
Wzięłam telefon do ręki. Już około godziny siedzę z książką w
ręku odcięta od rzeczywistości.
Jedna nieodebrana wiadomość.
Wtedy strach sparaliżował moje ciało i jedyną rzeczą jaką mogłam
zrobić było wysłanie SMS’a do Harry’ego.
Choć po sytuacji przy drzwiach nie byłam pewna, ale obiecał
przecież, że będzie mnie chronić.
^
- To nie jest kurwa moja wina! Mógł nie
rzucać się na Moją Leah’ie. Mam racje? Zresztą kurwa po co się pytam. Przecież
wiem, że mam rację. – wyrzuciłem z siebie to co myślę.
- Masz racje, ale on się zemści, ale nie muszę ci tego mówić bo
ty to wiesz. – powiedział Ian.
- Widzę, że zaczęło ci zależeć na tej dziewczynie Harry. –
dodała swoje Sam. Była naprawdę bardzo miła i seksowna… gdyby nie była z Ian’em
pewnie byłaby moją kolejną łóżkową partnerką.
- Ta. Zależy mi na tym, żeby wygrać zakład i dać jej święty
spokój bo Will zrobi co będę chciał, czyli też ją zostawi. – odpowiedziałem. Zależało
mi na niej tylko jeśli chodzi o potrzeby czysto fizyczne.
Poczułem wibracje w kieszeni sygnalizujące SMS’a.
- Kto teraz kurwa śmie mi przeszkadzać?! – zapytałem siebie po
cichu.
Jeszcze tego brakowało, żebym gadał sam do siebie.
- Jakim kurwa cudem?! – krzyknąłem. – Muszę jechać. Zobaczymy
się niedługo.
- Co się dzieje? – zapytał Ian.
- Jest u niej. – pobiegłem do drzwi nie zwracając uwagi na
głośnie westchnienie i „ a nie mówiłam,
że ją lubi” Sam.
Fakt inną dziewczynę bym dla niego zostawił.
Zresztą inne były już przeze mnie używane, a ona nie.
Kolejna wiadomość.
Pobiegłem do jej domu. Nie mieszkała
daleko, a na odpalenie samochodu straciłbym niepotrzebnie czas.
Sprawę ułatwiło mi to, że jej sypialnia
była na dole, a z jej pokoju wychodziło się balkonowymi, szklanymi drzwiami na
taras.
Znalazłem się pod jej oknem.
Płakała.
I jak być szczerym i tak wyglądała ślicznie. I słodko. Rzuciłem
okiem na jej odkryty płaski brzuch, któremu przydałoby się troszkę nabrać masy.
Widziałem jej żebra, na których umiejscowione były blizny. Z
całą pewnością nie pochodziły od upadku w dzieciństwie.
To były blizny po cięciach.
Dlaczego się cięła?
Miała pewnie wspaniałe życie.
Zapukałem w szybę.
Przestraszyła się, ale jej słodką buzie rozświetlił śliczny szczery
uśmiech. Niewiele osób cieszyło się na mój widok, ale mimo, że byłem dla niej
okropnym człowiekiem i serio nie miałem ochoty, nie miałem jebanej chęci
zachowywać się inaczej ona się cieszyła.
Choć wiem, że ją przerażałem. Wiem bo zawsze patrzy na mnie dużymi czekoladowymi
oczami, które jeszcze bardziej zwiększają swoją powierzchnie, gdy podchodzę
bliżej. Drży, kiedy ją dotykam.
Otworzyła balkon i wpuściła mnie do środka.
Na jej odkrytym ciele pojawiła się gęsia skórka, bo do wnętrza
zaprosiła wraz ze mną również mroźne nocne powietrze.
Mocno z siłą o jaką nawet bym jej nie podejrzewał mnie
przytuliła.
Nie lubiłem dotyku wtedy kiedy nie byłem na niego przygotowany,
ale ona sprawiała, że to mi miękły kolana.
Znam ją jeden dzień, a jest mi bliższa niż ktokolwiek inny.
Odwzajemniłem jej gest tylko dużo lżej. Gdybym złapał ją tak jak
ona mnie połamałbym jej kruche kości.
- Dziękuję, że jesteś. – wyłkała. Wtedy poczułem, że pomoczyła
mi całą koszulę swoimi łzami.
- Nie musisz mi dziękować. – powiedziałem – Pamiętasz co ci
obiecałem? –zapytałem.
- Tak, – odsunęła się ode mnie. – ale i tak dziękuję. – wyszła z
pokoju i słyszałem jak biegnie na górę po schodach, po chwili wróciła, w ręce
niosąc zwykłą czarną koszulkę, którą we mnie rzuciła.
- Łazienka jest tu. – powiedziała i wskazała na drzwi naprzeciw
mnie.
- Nie potrzebuje łazienki. – zdjąłem z siebie mokrą koszulę i
położyłem na krześle. To samo zrobiłem z bluzką, którą mi dała.
Zakrywała oczy małymi rączkami.
Zaśmiałem się.
Czy ona naprawdę nie dostrzegała tego, że wszyscy goście,
których znam … nie. Wszyscy pierdoleni kolesie na całej planecie ślinią się na
jej widok, a ona jest tak wstydliwa, że nawet nie może popatrzeć na mnie przez
chwilę, kiedy jestem ubrany do połowy.
- Połóż się. Jesteś już zmęczona. – powiedziałem. – Będę tu. Nie
bój się. – dodałem kiedy spojrzała na mnie błagalnym spojrzeniem.
Poszła do łóżka i położyła się na jego skraju z jednej strony.
- A ty? Też jesteś zmęczony. – powiedziała i klepnęła ręką w
drugą część materaca zachęcając mnie, żebym dał sobie chwilę na odpoczynek.
Zgasiłem światło i po omacku doszedłem do łóżka.
Położyłem się.
To jest zbyt intymna sytuacja. Nigdy nie spałem tak po prostu z
dziewczyną.
Leżałem nie mogąc zasnąć przez jakiś czas, aż wreszcie ktoś
znowu musiał wysłać mi jakąś pierdoloną wiadomość.
- To on prawda? – powiedziała Leah.
- Śpij. Nie zawracaj sobie głowy. – odpowiedziałem.
Wyjrzałem przez duże okno i on faktycznie tam był.
Machał, a po chwili pokazał mi faka. Ja pierdole. Co za
przygłup.
Mój zabieg poprawił mu wygląd, ale tej jebanej osobowości nie
dotknął.
Coś czuje, że już niedługo będzie czas na kolejną wizytę.
Mijały kolejne minuty, a ja nadal nie mogłem zasnąć. Patrzyłem
na jej otulone kołdrą ciało, którego kształty pod grubym materiałem były
niewidoczne.
- Harry? – zapytała zaspanym głosem.
Obudziłem ją? Nie możliwe przecież nawet się nie ruszyłem.
- Tak.
- Nic. Chciałam się upewnić, że jesteś. – powiedziała.
- Jestem. – westchnąłem – Na razie. – dodałem cicho i ku mojemu
zaskoczeniu odwróciła się do mnie.
- I za to też dziękuję. – odparła przysuwając się bliżej i
wtulając w mój nagi tors.
Chyba mógłbym się przyzwyczaić do takiego spędzania nocy.
Niektórych.
I to rzadko.
więc jest.
długi.
słuchałam 26 piosenek pisząc ten rozdział.
następny rozdział = 7 komentarzy.
Ps. Szczerze polecam przeczytanie Jesiennej Miłości jak ktoś nie czytał.
Płakałam przez całą końcówkę.
Nie robiłam, żadnej korekty więc za wszystkie błędy przepraszam.
Jesienna Miłość jest cudowna. :) w ogóle bardzo lubię Sparks'a.
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać co dalej. :3
co tu dużo mówić - złapałaś mnie w sieć swojego opowiadania. ;)
świetne :3 nie mogę się już doczekać dalszych przygód ^.^
OdpowiedzUsuńDziękuję, za wyróżnienie mnie w notce, bardzo się cieszę (:
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału jest naprawdę genialny i nie mam pojęcia dlaczego twierdzisz, że jest bez weny...oj dziewczyno trochę wiary w siebie i swoje możliwości (:
Ja nie mam nic do zarzucenia (dobra może było kilka literówek, ale przecież każdy ma prawo do błędów, a poza tym to i tak jest to mało istotne )
Och i mam też nadzieję, że Harry zbyt szybko się nie zmieni bo bądź co bądź uwielbiam jak jest takim chamem bez uczuć (którye ma, ale dobrze je ukrywa)
A co do Leah, strasznie mnie ciekawi skąd te blizny, co takiego kryje?
No a na koniec powtórzę się jeszcze raz więcej WIARY W SIEBIE I SWOJE MOŻLIWOŚCI, bo ja wierzę, że masz talent więc go nie zmarnuj (:
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział (:
Pozdrawiam Cichusiaaa® xxx
Fajne :)
OdpowiedzUsuńDobra, nie bede pierdolić. Zajebiste to mało powiedziane. Czytałam już jesienną miłość i na prawdę bardzo podoba mi się ta książka, ale jeszcze bardzie polecam ''o krok za daleko''. Dostępna jest teraz w empiku, a moja kuzynka czyta ''pięćdziesiąt twarzy Greya'' też fajne. Ale wracając do rozdziału. Nic ująć. Uwielbiam kiedy są długie i z napięciem, a u ciebie każdy taki jest. Boże, jak ja się ciesze, że znalazłam tego bloga. Nigdy nie potrafię napisać dialogu, a ty robisz to genialnie *.*
(do ludziów)
LUDZIE! DAWAJTA KOMENTARZE, BO SIE CHYBA POSRAM, JAK JUTRO NIE ZOBACZĘ 7!
Boże Boże Boże *.*
OdpowiedzUsuńTEN BLOG JEST MEGA <3
Ja to się nawet czuję zaszczycona móc czytać coś tak wspaniałego i zgadzam się z Cichusiaaa® WIĘCEJ WIARY DZIEWCZYNO <3
Trafiłam na Twojego bloga przez przypadek, i aż do tego rozdziału sądziłam, że nie opłaca mi się komentować. Aż do tego. Uwielbiam fabułę tego opowiadania, jest taka dhrogdjwgc *-* Na pewno polecę go przyjaciółce, ona na pewno poda dalej... Bo to jest niesamowite *-* Z każdą linijką moje serce przyśpiesza, żeby przy kulminacyjnym momencie wybuchnąć emocjami. Nie da się tego nie czytać po prostu! Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? Sama mam na głowie dwa blogi także wiesz, jakby co to GG do mnie: 42566872. Pamiętaj, wrócę po więcej, bo ten blog jest warty poświęcenia dla niego czasu ;D
OdpowiedzUsuń