dla Darcy .
obiecałam :*
Miłego czytania :)
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - -- - - - - - - - -
Stałam pod
dużym prysznicem dopóki woda z czerwonej nie zrobiła się różowa, by po chwili
spływała z mojego ciała już całkiem czysta. Namydliłam się żelem pod prysznic o
bardzo ładnym zapachu, którego nie mogłam zidentyfikować, a włosy potraktowałam
jabłkowym szamponem, którego zapach znałam już z bujnych loków Harry’ego, który
przygarnął mnie do siebie.
Kolejna
fala gorącej wody zmyła ze mnie powstałą pianę. Rozkoszowałam się przez moment
ciepłem, którego brakowało mojemu organizmowi w czasie, gdy zamknięta byłam w
zimnej piwnicy.
Zwykle nie
lubiłam patrzeć w lustro i unikałam tego jak ognia, ale teraz jeszcze bardziej
pragnęłam by to olbrzymie łazienkowe lustro zniknęło. Nie było możliwości,
chyba że chodziłabym z zamkniętymi oczami, ale raczej naraziłabym siebie na
większe siniaki, a pomieszczenie, które było fantastyczne – duże, przestronne,
z dwoma umywalkami, w tajemniczej czerni i bieli – na całkiem spore straty.
Wspomniane
lustro zajmowało całą ścianę po lewej stronie od wejścia, czyli aktualnie
znajdowałam się naprzeciw niej co było cholernie przytłaczające.
Wyszłam
przez drzwi kabiny na chłodną powierzchnię grafitowych płytek, na których
pozostały wodne ślady moich stóp. Wytarłam ciało bardzo, bardzo miękkim i
puszystym ręcznikiem, który Harry przekazał mi przed wejściem do łazienki wraz
z czarną koszulką i bokserkami tego samego koloru.
Z podłogi
starłam wodę, która pokrywała kawałek płytki i postanowiłam stawić sobie czoła
przed lustrem.
Zilustrowałam
się od dołu do góry. Do pewnego momentu nie było najgorzej. Bluzka Harry’ego
zakrywała pół mojego uda, a bokserki, które w moim przypadku pełniły rolę
spodenek przykrywały drugą połowę lecz niestety nie ukryły dużych fioletowych
siniaków na mojej lewej łydce.
Bransoletka
jaką nosiłam na kostce tej samej nogi wcześniej wbiła się w moją skórę i
pozostawiła na niej blado-czerwony odcisk łańcuszka.
Pociągnęłam
za rąbek koszulki by zobaczyć dokładniej to co zobaczyłam gdy mydliłam ciało
pod prysznicem, to co zrobił Will, gdy przyłożył swoją pięść do tej części
mojego ciała.
- O
cholera! – westchnęłam, a mój głos rozniósł się po akustycznych ścianach
przestronnego wnętrza.
Ten siniak
był dużo większy niż się spodziewałam. Pokrywał cały obszar od prawego biodra
do pępka.
Nie
chciałam już na to patrzeć. Nie chciałam, żeby ktokolwiek na to patrzył. Nie
dość, że już z całego serca nienawidziłam swojego ciała to jeszcze ktoś
postanowił dodać „trochę syfu do mojego gównianego życia”1
i sprawił bym znienawidziła siebie jeszcze bardziej.
Myślałam,
że moja twarz będzie wyglądać znacznie gorzej, ale gdy przyjrzałam się
odetchnęłam z ulgą i nawet się do siebie uśmiechnęłam.
Z mojej
wargi nie leciała już krew, ale była lekko opuchnięta podobnie jak policzek,
który pokrywał fioletowy ślad od kącika ust do jego połowy. Mimo wszystko
zewnętrznie wyglądałam znośnie, co innego można było powiedzieć o moim stanie
emocjonalnym.
Przypomniały
mi się wspomnienia, które za wszelką cenę próbowałam wyprzeć z głowy, które
wróciły do mnie i odczuwalne były z podwójną siłą.
Nie raz do
domu wracałam z podkrążonymi i czerwonymi od płaczu oczami, których powodem
była szkoła. Tak jest. Szkoła, która przez wielu nauczycieli i rodziców w tym
również moich uważana była za drugi dom. Nie sądzę, żeby podtrzymali to zdanie
gdyby dowiedzieli się co pewna grupka robi z ludzi. Z kilkorgiem wybranych.
Wybranych, lecz w złym znaczeniu tego słowa, a dokładniej Wybranych do znęcania
się psychicznego i fizycznego. Jedną z wybranych byłam ja, a już wkrótce pasmo
moich ciągłych nieszczęść miało powrócić, gdy pierwszego dnia po zimowych
feriach pojawię się w liceum, do którego uczęszczali tylko najlepsi uczniowie,
których wychowawcy mianowali mianem „dumy miasta”.
Odetchnęłam
głęboko i podeszłam do drzwi by przekręcić zamek i wyjść z pomieszczenia, które
przynajmniej na chwilkę dawało mi poczucie bezpieczeństwa, którego teraz
zdecydowanie nie czułam. Przy Harry’m powinnam właśnie czuć się pewnie i
bezpiecznie, ale po ponad godzinnej jeździe z bardzo zdenerwowanym brunetem,
który nie przebierał w słowach co skutkowało używaniem przekleństw częściej niż
przecinek w zdaniu i nie szczędzeniu na temat tego co zrobi z Will’em gdy
odstawi mnie do swojego domu, ani na temat mojego wcześniejszego wyglądu, który
ograniczał się do plam krwi na wszystkich ubraniach, które już leżały w
śmietniku.
Przeszłam
przez korytarz, do którego kazał mi się udać Harry i ujrzałam olśniewający
wystrój salonu, który emanował spokojem i ciepłem. Na kanapie siedział mój wybawiciel,
który bardziej niż wnętrze olśniewał sobą. Miał zamknięte oczy, głowa luźno
spoczywała na oparciu przez co kasztanowe jedwabiste loki swobodnie opadały na
dół.
Usiadłam
bezszelestnie na szafce i podziwiałam jego anielską urodę. Musiał pochodzić
właśnie z nieba, spośród innych seksownych aniołów. Oparłam się o ścianę i
uśmiechnęłam.
- Nie wiem
o tobie tak wielu, rzeczy. – powiedziałam w myślach i beztrosko odpłynęłam w
świecie nastoletnich marzeń, w której nie witałam zbyt często.
- Wiem, że
tu jesteś. – powiedział, a w jego głosie słychać było zmęczenie.
- Jesteś na
mnie zły? – zapytałam cicho – Nie, nie odpowiadaj. Wiem, że tak i masz do tego
prawo. Jestem idiotką. Uciekłam od ciebie, choć tak bardzo chciałam spędzić z
tobą ten wieczór. – spuściłam głowę, a włosy zakryły moją twarz.
- Jestem
zły, ale nie na ciebie skarbie. Jestem zły na siebie bo to moja wina powinienem
był cię upilnować, choć masz rację. Na początku to mnie wyprowadziło z
równowagi i byłem wściekły na ciebie – jego kojący głos wymazywał moje błądzące
myśli, które sprowadzały się w większości do obrzydliwej piwnicy – dziewczyna,
która tak mnie wkurwia musi być cholernie wyjątkowa. – mogłabym się założyć, że
właśnie teraz się na jego twarzy znajduje się ten sam łobuzerski uśmiech co
pierwszego dnia.
- Nie
jestem wyjątkowa. Przecież, jestem suką. – powiedziałam cicho.
Po kilku
sekundach, które zdawały się trwać wieczność usłyszałam głębokie westchnięcie
Harry’ego, który zbliżył się do mnie i obecnie stał krok ode mnie.
Podniósł
moją brodę do góry i nosem potarł o mój. Nie mogłam się nie uśmiechnąć, gdy
przypadkowo lokami łaskotał moje policzki.
- Chyba nie
wyglądam atrakcyjnie w twoich ubraniach. – szepnęłam i przez moment nasze wargi
miały ze sobą kontakt.
- Wstań. –
powiedział stanowczo i odsunął się.
Chciałam
przynajmniej przez ten jedyny wieczór chciałam być seksowna i pełna gracji, z
którą urodził się Harry i nawet przy codziennych czynnościach wyglądał
perfekcyjnie.
Taa… można
marzyć bo ja niestety urodziłam się ze straszną niezdarnością, która musiała
przypomnieć o swoim istnieniu właśnie teraz.
Zeskoczyłam
z półki i gdyby nie brunet, który stał przede mną i zdążył mnie złapać zapewne
obiłabym sobie tyłek o ciemno brązowe, drewniane panele.
- Lecisz na
mnie bardziej niż myślałem. – zaśmiał się i zaczął znaczyć moją szyję mokrymi
pocałunkami, wcześniej wyciągając dekolt koszulki, którą mi dał prawie po same
piersi.
- Jesteś
cholernie prymitywny Styles. – przeniosłam rękę na jego tors i odepchnęłam od
siebie.
- Przecież ci
się to podoba Tallberg. – przejechał palcami po swoich pełnych wargach, co
zaowocowało dziwnym odczuciem w moim podbrzuszu, którego nie czułam zanim
poznałam Harry’ego.
- Leah. Mam
na imię L-E-A-H. Myślałam, że już zapamiętałeś chłopcze. – wypowiadając ostatnią
część posiliłam się na zmysłowy ton głosu, którego nigdy, ale to nigdy
wcześniej nie użyłam i byłam bardzo zdziwiona, gdy nie wyszło najgorzej, a
raczej byłam zadowolona bo brzmiałam mega kobieco do czego dążyłam pierwszy raz
w moim krótkim, beznadziejnym życiu.
- Czy ty
próbujesz mnie uwieść księżniczko? – zapytał i zaczął krążyć wokół mnie jak
lew, który właśnie szykuje się by złapać swoją ofiarę. Pokręciłam głową raz w
prawo, raz w lewo i uśmiechnęłam się, gdy stanął za mną i obdarowywał moje ciało
pożądliwym spojrzeniem. – I dobrze – przyciągnął mnie do siebie trzymając za
biodra i poruszając nimi w rytm muzyki bijącej z jego głowy.
Błądził
dłońmi po moim brzuchu i przesuwał dłonie wyżej i wyżej, a gdy dotarł do
zaokrąglenia piersi szybko zjechał na dół i znów wdał w ruch moje biodra, gdy
pupą ocierałam się o jego przyrodzenie.
– Bo to
moje zadanie maleńka. – wyszeptał mi do ucha po czym delikatnie przygryzł jego
płatek
- Mieliśmy zrobić coś, żeby wybić ci z głowy
zazdrość, pamiętasz?
- Tak pamiętam.
– podeszłam do skórzanej, czarnej kanapy i usiadłam na niej po turecku
wcześniej wyciągając telefon z torebki, którą Harry tak położył. – Nie wiem co
kombinujesz napaleńcu, ale jestem zmęczona. – dodałam szybko i odblokowałam
komórkę po czym wybrałam numer do mamy.
Ona nie
wiedziała gdzie jestem i, że zostaje na noc u jej ulubieńca.
- Daj. Ja z
nią porozmawiam. – powiedział i zabrał mi telefon przełączając na tryb
głośnomówiący.
Pierwszy
sygnał …
Drugi
sygnał …
- Tak
kochanie. – powiedziała mama. Nigdy nie używała słów takich jak „Hallo”, czy
„Słucham”.
- Hej mamo.
- Dobry
wieczór pani Tallberg. – moje słowa zostały zagłuszone przez ochrypły głos
Harry’ego.
- O cześć
Harry. Czy dostanę dzisiaj córkę z powrotem? – zapytała ze śmiechem.
- Dzwonimy właśnie
w tej sprawie. Czy nie będzie pani przeszkadzać jak Leah zostanie dzisiaj u
mnie? – zapytał i posłał mi słodki uśmiech od którego zawsze kręciło mi się w
głowie, choć rzadko mnie nim obdarzał.
Nie
odzywała się przez dłuższy czas i mogłabym dać uciąć sobie rękę, że właśnie
wymienia nienormalne spojrzenia z babcią i uśmiecha się. Mama uważa, że
powinnam już znaleźć sobie chłopaka, a nie ciągle czytać co ostatnio bardzo
zaniedbałam.
- Nie, nie
będzie mi przeszkadzać. – powiedziała do
chwili – Leah bądź grzeczna i nie sprawiaj kłopotu.
- Mamo, to
mój chłopak. Muszę mu sprawiać problemy. – pokazałam język Harry’emu, który
właśnie robił do mnie głupie miny. Siedział na tyle blisko mnie, że mógł zrobić
wszystko, a teraz do jego nie całkiem normalnej głowy przyszło coś czego
absolutnie się nie spodziewałam.
Pochylił
się i polizał mój język. Tak po prostu. POLIZAŁ.
- Głupi
jesteś? – zapytałam retorycznie i uderzyłam go w umięśnione ramie, ale mnie
zabolało to bardziej niż jego. Wykrzywiłam twarz w grymasie bólu i wydęłam
dolną wargę, którą Harry po chwili złapał między swoje zęby. Przewróciłam
oczami i zakończyłam połączenie z mamą mówiąc krótkie „Pa” bo tylko tyle mogłam
powiedzieć bez głupich podejrzeń mamy, które ostatnio przybrały na sile, gdy
dowiedziała się, że ja i Harry „chodzimy ze sobą”.
- No co? –
zapytał Harry z uśmiechem triumfu na ustach, gdy już oderwał się ode mnie i
zauważył, że mu się przyglądam – Liżemy się codziennie. – dodał.
- Uh… to
obrzydliwe. – powiedziałam – Nie lubię jak ktoś tak mówi.
- Wolisz
jak to robię? – zapytał i jak zwykle nie czekając na moją odpowiedz położył
mnie delikatnie na kanapie, a sam zawisł nade mną opierając się rękami po
bokach mojej głowy.
Zrobiło się
gorąco. Nawet bardzo. Biorąc pod uwagę to, że Harry nie miał na sobie koszulki,
a jego język błądził po mojej szyi co chwilę wchodząc w porozumienie z zębami,
którymi lekko przygryzał skórę, która na dziś już miała dość nieprzyjemnych,
bolesnych doświadczeń.
^^^
Ostatnią rzeczą jaka mi pozostała było pozbycie
się bokserek Harry’ego, które zawieszone nisko na biodrach, aż prosiły się by
je zsunąć.
Ja nie miałam na sobie czarnych bokserek, które
zostały rzucone na podłogę jakiś czas temu, ale zakrywała mnie bluzka, która
niestety nie wyszła cało po spotkaniu z zachłannymi wargami Styles’a, który
pragnął ucałować jak największy kawałek mojej skóry, dlatego też materiał
rozdarł zębami, a ja czułam się naga mimo, że każda intymna część mojego ciała
była zakryta.
Nie tak wyobrażałam sobie swój pierwszy raz.
Myślałam, że zrobimy to subtelnie, delikatnie i czule, a tu zdzieramy z siebie
ubrania, które znajdują się po chwili z strzępach na podłodze.
Teraz każda część mnie pragnęła Harry’ego milion
razy bardziej niż zwykle, choć tak nic do niego nie czułam. To, że był dla mnie
miły, nie znaczy, że nie był przerażający.
Ale cholernie chciałam, żebym przy nim stała się
prawdziwą kobietą.
- Pomożesz mi? – zapytał i wykrzywił twarz
przybierając minę nieporadnego dziecka, dla którego można zrobić wszystko, a ja
właśnie chciałam zrobić dla niego wszystko. Mimo, że znamy się tydzień ja już
szczerze pragnę poczuć go w sobie.
- Z czym? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Nie powiedział tylko wymownie spojrzał na dół
czym niemo nakazał mi zwrócić wzrok w to samo miejsce.
Pod jedyną częścią jego garderoby zauważyłam wybrzuszenie,
które widziałam u niego dwa razy.
- Przecież już mnie dotykałaś. – powiedział widząc
moją przerażoną minę.
Tak. Dotykałam go. I nie martwiłam się tym, a
nawet cieszyłam, że zrobię to znów. Zdziwiła mnie tylko jego wielkość, która
imponowała nawet przez materiał bokserek.
Podeszłam bliżej niego by w końcu oddać się mu
całkowicie właśnie w tym momencie, na który czekał odkąd mnie poznał.
- Pocałuj mnie. – zażądałam i wspięłam się na
palce trzymając jego umięśnione barki. Ramionami oplatał mnie w talii, a dłonie
trzymał na moich lędźwiach.
- Jak sobie życzysz Mademoiselle. – powiedział i
cmoknął moje usta swoimi.
- Chyba sobie żartujesz? – zapytałam i przejęłam
inicjatywę wbijając się w jego rozgrzanie wargi pomiędzy którymi za momencik torowałam
sobie drogę by poczuć jego język, z którym tej nocy miałam styczność tylko raz.
- Mama mówiła, żebyś była grzeczną dziewczynką
księżniczko. – powiedział cicho, gdy pozwalaliśmy sobie na chwilę oddechu.
Zjechałam pocałunkami na linię jego szczęki by dostać
się do celu, którym było miejsce za uchem, w które tak się składa również uwielbiał
być całowany.
- Przecież, oboje wiemy, że wolisz mnie
niegrzeczną chłopczyku. – wyszeptałam po czym wróciłam do znaczenia jego ciała
pocałunkami.
Pozostawiłam maleńki zaczerwieniony ślad na jego
prawej piersi i ucałowałam każdy mięsień na jego brzuchu, gdy poszłam do bielizny,
która jakby z każdym posunięciem moich warg była coraz niżej.
Bezbronny Harry. Niewiarygodne, że to ja
wprawiałam go w taki stan.
Gdy tylko przed nim uklęknęłam zaczęłam błądzić językiem
i ustami między jego biodrami, które układały się w niesamowite V, czym
wpędzałam go w obłęd, znaczy tak mi się przynajmniej zdawało sądząc po
nieporadnym wyrazie jego twarzy.
Zawadziłam językiem za tasiemkę bokserek, które
ulegały przy najdrobniejszym, najniewinniejszym ruchu.
Pociągnęłam na czarny materiał zębami i patrzyłam
jak znajdują swoje miejsce przy jego kostkach.
Po raz drugi śniłam
o Harry’m w sposób nieprzeznaczony dla normalnej szesnastolatki, która nie
powinna nawet wiedzieć jak zabrać się za TAKIE rzeczy.
Na dworze zaczęło
już świtać co zauważyłam przez wielkie okna, które zajmowały całą ścianę i
odsłaniały widok na cudowny widok niewielkich rozmiarów lasu, który znajdował
się za domem, który zachwycał jak zdążyłam się zorientować, nawet jeśli
widziałam tylko trzy z kilkunastu pomieszczeń, które się tu mieściły.
Spojrzałam na
bruneta, który śpiąc wyglądał tak niewinnie i bezbronnie. Lepiej niż w moim
śnie.
Co dziwne trzymał
mnie w uścisku nawet przez sen. Jakby bał się, że ucieknę. Jedną rękę trzymał
na moim udzie, które przeniósł na swoje biodro, żebym jak powiedział „była jak
najbliżej niego”, drugą oplótł mnie w talii i przyciskał do swojego nagiego torsu.
- Przez ciebie nie
zasnę Styles. – powiedziałam cicho i poczułam jak jego ramie napina się i
próbuje przyciągnąć mnie jeszcze bliżej. Poddałam się bez walki, bo nie ważne
jak bym się starała przegrałabym z onieśmielającym blaskiem z jakim biło jego
ciało, które wywoływało dreszcze w dole mojego kręgosłupa.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
spieprzyłam .
przepraszam .
nie uważacie może, że to nudne?