środa, 21 sierpnia 2013

13. – Zrobimy coś, żebyś przestała być zazdrosna.

ten jak obiecałam jest dla Kornelii, 
ale muszę przyznać, że 
napisałam go całkowicie bez weny.
wstyd w ogóle, że dodaje takie ścierwo i zaśmiecam wam mózgi :p
mnie się wcale nie podoba . 
Miłego ( choć nie sądzę ) czytania :)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Powoli odzyskiwałam świadomość, ale nie chciałam otwierać oczu. Nie chciałam zobaczyć twarzy osoby, która mnie porwała. Ktoś był w tym samym pomieszczeniu co ja, słyszałam jego głęboki, miarowy oddech, a na ciele czułam jego palące spojrzenie.
Mój oddech zaczął stale się urywać, a prócz tego trudno mi było go nawet złapać.
Tam gdzie byłam unosił się zapach spalenizny i brudu. Nie wiem jak można czuć brud, ale z pewnością miejsce mojego pobytu sterylne nie było, nawet mogłabym zaryzykować stwierdzenie, że w najmniejszym stopniu nie było przynajmniej wysprzątane, a to, to nie wiem kiedy tutaj robili, bo podłoga, na której leżałam lepiła się, a na niej znajdowały się resztki jedzenia, które już gniło oraz kurz w dużej ilości. Miałam ochotę zwymiotować bo ten smród był niemożliwy. Nie wiem nawet co ludzie widzą w takich miejscach. Porwanemu przynajmniej należała by się odrobina czystego, nie doprawionego żadnym nieprzyjemnym zapachem powietrza.
Poczułam silny węzeł, który oplatał moje nadgarstki za plecami.
- Dlaczego cię nie posłuchałam Styles. – powiedziałam w myślach.
To nie jego wina, że nie czuje do mnie tego co chciałam, żeby czuł bo nikogo do tego nie można zmusić, a on nie wyglądał na człowieka, który jest skory do stałych związków, choć mimo wszystko jak na niego był ze mną całkiem długo.
To co wiem o Harry’m Styles’ie ograniczało się do kilku rzeczy:
1. Każdej nocy spotykał się z inną dziewczyną. Z kolejną naiwną, która oddawała mu się za momenty przyjemności, przy czym tylko zeszmacały się.
Większość jednak nastolatek w moim wieku, w mojej szkole, do której – o zgrozo – będę musiała wrócić już niedługo oddało by życie za seks z Harry’m.
2. Jak już wspomniałam zielonooki brunet jest częstym tematem rozmów w moim liceum, niestety większość rozmów sprowadzała się do tego jak bardzo dziewczyny chciałyby zostać z nim sam na sam wieczorową porą, ale pozostała część mówiła, że nie chcą mieć z nim nic od czynienia, co dopiero by zadrzeć z nim. I właśnie tej części nie rozumiem bo Hazz nie jest taki straszny jak mówią o nim ludzie.
Może czasem nie panuje nad sobą i słowami, ale naprawdę nie jest złym człowiekiem.
3. Nie wiem co robi, gdzie mieszka, czy ma jakąkolwiek rodzinę.
Nic poza pomówieniami. Żadnych konkretów.
- Muszę się o tobie wszystkiego dowiedzieć, ale jak stąd wyjdę. – powiedziałam w myślach. Za dużo już nawdychałam się tego świństwa i moje gardło skurczyło się do minimalnych rozmiarów.
Otworzyłam oczy bardzo powoli by przyzwyczaiły się do jasności pochodzącej ze świecącej jasną żółcią żarówki oświetlającej każdy centymetr pomieszczenia.
Nie był to, żaden pokój jak myślałam, tylko wielki garaż, który wyglądał gorzej nim można było to wywnioskować po zapachu.
Na ścianach były grzyby, w kątach leżały zdechłe szczury, które zjadane były przez inne, żywe i ruchliwe z czerwonymi oczami, które za wszelką cenę próbowały utrzymać się przy życiu.
Zaskoczył mnie widok nowych, czystych i staroświeckich, eleganckich szafek, które skrywały wielką tajemnicę, o której naprawdę, szczerze nie chciałam wiedzieć. Myliłam się jednak co do ilości osób jakie tu przebywały. Po drugiej stronie ogromnego garażu zaciekle dyskutowały ze sobą trzy osoby, a obok mnie siedział jedna kobieta, która na sobie nie miała nic prócz częściowo podartej bielizny. To ona oddychała tak ciężko bo miała coś w ustach. Coś znaczy knebel, który miał zapobiec dźwiękom, które wywoływałby jej głęboki płacz, po którym ślady pozostały na policzkach.
Dziewczyna, która nie miała więcej niż dwadzieścia dwa lata spojrzała na mnie głębią fioletowych oczu. Fioletowych? Kontakty, które miała nadawały wyrazistości wzroku, a skoro oczy są oknem dla duszy to ona na sto procent jest pozytywną osobą.
Ręce miała związane tak samo jak ja tylko, że z jej nadgarstków płynęła szkarłatna krew, która spływała, aż pod moje nogi ponieważ podłoga, która tutaj nazwano tak tylko umownie była strasznie krzywa.
Gdy nieznajoma zaczęła się wiercić trzy pary oczu facetów po drugiej stronie pomieszczenia zwróciły się w naszą stronę. Mimo, że nie miałam zakneblowanych ust nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Nigdy w życiu nie zobaczyłam czegoś takiego, a teraz już wiem, że ten obraz pozostanie w mojej głowie od końca życia.
Drzwi otworzyły się z głośnym hukiem, która wypełniło całe pomieszczenie i boleśnie wwiercało mi się w czaszkę, a nawet nie miałam jak zakryć uszu. Do środka wszedł Will. Wiedziałam, że mówił na poważnie, ale nie sądziłam, że odważy się mnie porwać po tym co zrobił mu Harry, który miałam głęboką nadzieję, że właśnie teraz mnie szuka.
- Już się obudziłaś dziwko? – Will zszedł ze schodków, które w niczym ich nie przypominały. Kurczę. Tutaj bardzo mało rzeczy przypominało to czego nazwę nosiły i do czego miały służyć.
- Tak. Miło, że pytasz Will. – odpowiedziałam na co trójka chłopaków prychnęła cicho i odwróciła się by ich „szef” nie widział na ich twarzach rozbawienia –To co ja tu robię jeśli mogę wiedzieć. – powiedziałam po czym wstałam, niestety trochę to potrwało bo utrudniły mi to związane ręce.
- Możesz mnie rozwiązać? – zapytałam. Od kiedy ja się taka rozgadana zrobiłam.
- Uh… co Styles z tobą robi dziewczyno. – powiedział i uśmiechnął się lekko, ale to nie był miły uśmiech, raczej bardzo złośliwy. Harry nawet z tym swoim bezczelnym uśmiechem wyglądał o niebo lepiej i seksownie jak cholera. – Ale skoro dajesz mu dupy to mnie też by to nie przeszkadzało tak bardzo. – dodał.
- Widzę, że wiesz więcej o moim życiu seksualnym niż ja sama, ale jak się nie ma co robić ze swoim życiem to się nie dziwię. – powiedziałam. Kurczaki! Ja nie chciałam tego powiedzieć.
Will podszedł do mnie powoli z zaciśniętymi ustami i gdy był już krok ode mnie zamachnął się i wymierzył mi silny cios w policzek. Ból przeszył moją twarz, a uderzenie było tak mocne, że znów upadłam na ziemię, a z mojej wargi pociekła szkarłatna ciecz – Czyli prawda. – nie Leah zamknij się!
ZAMKNIJ SIĘ!
Ukucnął przy mnie i zaczął rozwiązywać węzły na moich rękach. Wtedy poczułam, że były zawiązane zdecydowanie mocniej niż sądziłam, może nie leciała z nich krew, ale sznury pozostawiły grube, czerwone pręgi na skórze moich nadgarstków.
- Dlaczego? – zapytałam, ale zaraz skrzywiłam się z bólu, a nowa fala krwi trysnęła z mojej rozciętej wargi.
- Wytrzyj się. – rzucił mi paczkę chusteczek higienicznych.
Wyjęłam jedną i przyłożyłam do buzi. Całkiem biały papier po chwili zrobił się czerwony. Nie wiedziałam, że aż tak mocno krwawię. Spojrzałam na siebie i zobaczyłam, że moja koszula również już przesiąkła cieczą rajstopy kleiły mi się do skóry, ale to przez płynącą rzekę, która leciała z ran dziewczyny obok, spódniczka również najczystsza nie była. A to miał być tak cudowny wieczór. Z Harry’m. Uh… jestem idiotką.
- Dlaczego mnie rozwiązałeś? – zapytałam kiedy chwilowo opanowałam krwawienie.
- Bo mnie prosiłaś – mrugnął do mnie – a poza tym lubię jak drapią. – dodał i podniósł się.
Co? To nie możliwe. On nie mógł mi nic zrobić.
Will skierował się do szafki, która tak mnie ciekawiła, ale nie chciałam wiedzieć co jest w środku.
Przeklęty los niestety nawet raz mnie nie posłuchał i „przyjaciel” Harry’ego otworzył pierwszą szufladę i wyciągnął z niej niewielkich rozmiarów broń.
Odbezpieczył ją pociągając za jej koniec i podszedł bliżej.
- Kochanie …
- Nie mów tak do mnie i wypuść mnie stąd. – przerwałam mu na co znów zacisnął usta. A co mi tam jak już tu siedzę i prawdopodobnie już nie wyjdę to muszę go trochę zdenerwować, żeby zrobił to szybko. Żeby szybko pociągnął za spust. – I kiedy ostatnio tutaj sprzątaliście chłopaki. Wstyd. Nawet jako porwana powinnam mieć jakąkolwiek wygodę. – dodałam. Już nie przywalił mi ponownie, ale zamknął oczy i poniósł pistolet, który wymierzył w górę. Oddał strzał. Huk był straszny. Wwiercał mi się w mózg.
- Dobrze dziwko Styles’a może być miło lub niemiło. – powiedział z dumą jakby znalazł nowy pierwiastek.
- WOW! Jakiś ty inteligentny. „Miło lub niemiło”, kurcze szkoda, że sama na to nie wpadłam. – chłopcy w rogu garażu zanieśli się śmiechem, a przecież nie powiedziałam nic śmiesznego. Co za idioci. Siedzą w tym tak samo jak Will i każdy odpowie za to, że on mnie zabił.
- Styles cię zmienił kurwo. Nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo. – powiedział. Dobrze wiedziałam jak bardzo mnie zmienił. Mimo, że w środku już umarłam ze strachu, to nawet nieźle się trzymałam. Spojrzałam na nieznajomą dziewczynę, która trzęsła się ze strachu, lub zimna bo tutaj nie było za ciepło i sama odczuwałam to na własnej skórze lecz ona była prawie naga. Łzy stały jej w oczach, a ja nie mogłam nic zrobić. Byłam zdecydowanie młodsza od niej, chyba, że wyglądała tak poważnie, ale odczuwałam potrzebę żeby jej pomóc.
- Oddaj jej ubrania. – powiedziałam stanowczo i wstałam – Nie widzisz, że się trzęsie. – podeszłam bliżej dziewczyny i zaczęłam rozwiązywać węzły z jej nadgarstków. Dłonie miała całkiem sine.
Gdy już zrobiłam to z rękami odwiązałam brudną chustę, która oplatała jej głowę by mogła cokolwiek powiedzieć.
Wtedy zobaczyłam, że tylko po części krew, która spływała strumieniem była z jej rąk. Ona miała poprzebijane ciało. W nogach miała dziury, na plecach i brzuchu.
- Co wy jej zrobiliście? – zapytałam płaczliwie.
- Była niegrzeczna i strasznie się szarpała, więc żeby siedziała na miejscu musieliśmy coś zrobić mała, a teraz pora na ciebie. – dodał i poniósł się.
- Jesteś chory. Przysięgam, że jak Harry zaraz tu przyjdzie to znów cię pobije, a ja bardzo bym chciała to zobaczyć. – powiedziałam łamiącym się głosem.
Leah, Harry tu nie przyjdzie. Zostawił cię, a raczej ty jego. Nie uratuje cię.
- Spoko. Też chciałbym zobaczyć jego minę jak będę cię, nie przepraszam MY będziemy cię pieprzyć. Mam nadzieję, że jesteś tak dobra na jaką wyglądasz mała. – westchnął przeciągle i podrapał się po czole tak jakby chciał przemyśleć jakąś śmiertelnie ważną sprawę.
- Nie zrobimy inaczej. – uśmiechnął się. – Zagramy. Jak w pile, co ty na to? – zapytał, choć nie oczekiwał mojego zdania. – Tyle, że odrobinkę zmienimy zasady. Ty jesteś, a w zasadzie z Harry’m tworzycie duet, więc jesteście odpowiedzialni za jej – wskazał ręką, której trzymał odbezpieczony pistolet na dziewczynę obok mnie – beznadziejne życie. Jeśli nie pojawi się za trzydzieści minut ona umrze, a po dziesięciu minutach zabije ciebie, albo jeśli ty ją zabijesz puszczę cie wolno od razu. Rozumiesz zasady? – zapytał na co pokiwałam głową  - To zaczynamy grę. – podał mi pistolet, którego nie wzięłam, nie chciałam być w nic wmieszana. Rzucił więc go na ziemię, a następna kulka uderzyła w ścianę. Co ja mam teraz zrobić?
Spojrzałam na bezbronną koleżankę, która pokiwała głową. – Ja i tak już długo nie pożyję. Leże tu od trzech dni i czy tak czy tak mieli się mnie pozbyć, więc dawaj przynajmniej ty uciekniesz.
 – wychrypiała. Po moim policzku poleciały łzy.
- Nie, nie martw się od przyjdzie. Na pewno przyjdzie. – powiedziałam na głos po czym kilka razy powtórzyłam to w myślach by przekonać samą siebie.
Wstałam i otrzepałam spódnicę, która lekko zakurzyła się od odpadającego tynku od ściany, w którą uderzyła kula. Odetchnęłam głęboko trzy razy i ruszyłam do grupki trzech chłopaków.
- Leah! Co ty robisz ogarnij się i wracaj tam gdzie siedziałaś. – mówiłam do siebie w myślach, ale nie miałam kontroli nad ciałem, ani nad tym co powiem. Czułam się jak postronny obserwator, którego nie dotyczy to co dzieje się właśnie teraz, choć podświadomie wiedziałam, że to ja w tym chorym filmie, który okazuje się rzeczywistością gram główną rolę. Taa… jakbym od zawsze chciała zostać aktorką.
- Mogę was prosić o ubrania coś do jedzenia i picia dla … - spojrzałam na dziewczynę, a ona bezdźwięcznie powiedziała swoje imię – dla Claire. Jest strasznie zimno, a pozbawiliście ją wszystkich rzeczy i nic nie jadła od trzech dni.
- Jak ty masz na imię? – zapytał jeden z nich. Wydał się nie taki zły jak Will, ale o nim też na początku myślałam dobrze.
- Leah. – odparłam po głębszym zastanowieniu się.
- Więc Leah’o wiem, że to nie wygląda najlepiej, ale mu nie jesteśmy tacy jak on. My jesteśmy tutaj bo przegraliśmy zakłady, ale nie będę ci o tym mówił. – powiedział – Ale zaraz przyjadą jego ludzie, więc uciekaj stąd mała. Uwierz mi, że nie chcesz mieć z nimi do czynienia.
- Ale co mam zrobić z Claire. Nie zostawię jej tutaj.
- To moja dziewczyna. – odezwał siędrugi. Był strasznie załamany czego nie udało mi się zobaczyć wcześniej. Stał oparty o ścianę z głową zwieszoną w dół, a włosy okryły jego twarz.
- Musiałem patrzeć jak oni przychodzą jeden po drugim i … krzywdzą ją.
- To dlaczego jej stąd nie zabierzesz? – zapytałam. Miałam ogromną chęć przytulić go. Zanosił się głębokim płaczem.
- Nie mogę nawet do niej dojść, bo inaczej on zabije wszystkich, którzy tu są. Nie wiesz nawet jak ciężko jest wybrać pomiędzy uratowaniem ludzi, a ucałowaniem miłości swojego życia. Jesteś za młoda, żeby to wiedzieć, ale dziękuję ci, że się nią zajęłaś. Przynajmniej przez ten moment dopóki Will jej nie zabije, a przy okazji nas wszystkich.
- Mick skarbie. – wyszeptała bardzo cichutko Claire – Kocham cię, ale już nie dam rady. To tak strasznie boli. – rozpłakała się i przymknęła oczy.
- Nie, nie rób mi tego! – krzyczał Mick – Rozumiesz?! Nie możesz mnie teraz zostawić!
- Pamiętasz jak – wzięła głęboki oddech resztkami sił – wzięliśmy z ulicy tego szczeniaczka? – pokiwał głową – Pamiętasz jak bardzo męczył się, gdy amputowali mu dwie chore łapki, jak do końca życia skazany był na to by leżeć? Potraktuj to tak samo. Mnie też przygarnąłeś do siebie. Byłeś moim panem. Dobrze wiesz, że nie było łatwo, ale jakoś dawaliśmy radę, a teraz zachorowałam i nie chcę się już męczyć, nie chcę też patrzeć z góry na do jak się zadręczasz dlatego potrzebuje twojej zgody. – zaczerpnęła znów powietrza, które coraz ciężej wypełniało jej płuca – Potrzebuje jej właśnie teraz.
Nie zdążył odpowiedzieć bo nastąpił kolejny wystrzał. Kula, która leciała od drzwi uderzyła prosto w głowę mojej nowo poznanej koleżanki. Nie mogłam wydusić z siebie nawet krzyku. Nie mogłam się poruszyć. Przerażenie, które do tej pory ukrywałam ujrzało światło dzienne. Całkiem zalałam się łzami i upadłam na podłogę, która mimo, że była daleko od ciała Claire ubrudzona była kroplami świeżej krwi. Nigdy nie zapomnę co działo się tego dnia lub nocy bo nie miałam pojęcia ile czasu byłam nieprzytomna. Każda scena będzie odtwarzała mi się w głowie dzień w dzień i nie da o sobie zapomnieć. To moja wina, nie Harry’ego, gdybym nie zrobiła bezpodstawnej sceny zazdrości, choć nawet nie jesteśmy razem wszystko byłoby dobrze. Teraz siedzielibyśmy w domu i rozmawiali, albo bardziej prawdopodobne całowali się. Uh … nawet kiedy jestem tutaj, w jakiejś obskurnej piwnicy nie mogę przestać myśleć o pocałunkach zielonookiego.
- Teraz twoja kolej skarbie. – powiedział Wil, który znienacka pojawił się przede mną i wycelował we mnie broń.
- Nie minął jeszcze czas Will. – powiedziałam pewnie, mimo, że zanosiłam się płaczem, którego nie sposób było pohamować. – Tak w ogóle dlaczego mnie tu zamknąłeś i dlaczego zabiłeś Claire? – zapytałam.
- Zamknąłem cię tu słońce – podszedł do mnie i ukucnął po mojej lewej stronie – bo nie mogę patrzeć jak marnujesz się ze Styles’em. Jesteś bardzo seksowna, a ja zasługuje na to, żeby cię puknąć rozumiesz? – drugą część wyszeptał mi do ucha, no co ciarki przeszły przez całe moje ciało.
- Zabiłem ją bo ona i tak bardzo tego chciała i w tym wypadku oddałem jej przysługę, żeby się już nie męczyła. – dodał. Miał rację, nie chciała się męczyć, ale nie powinien jej zabijać. Ona gotowa była odejść naturalnie, potrzebowała tylko zgody Mick’a, który teraz głośno płakał w kącie. – Choć ze mną.
- Gdzie? – zapytałam z nadzieją. Proszę, proszę wypuść mnie.
- Do łóżka. Nie lubię pieprzyć się na ziemi. – zaśmiał się i podniósł mnie.
Skoro i tak w tym siedzę, to muszę odciągać tą chwilę jak najdłużej. – Jakbyś miał doświadczenie  w pieprzeniu się na ziemi. Spójrzmy prawdzie w oczy Will żadna cię nie chce i nie zechce jeśli będziesz je tak traktował. – powiedziałam za co oberwałam kolejny cios w policzek, ale nie był on już aż tak mocny więc utrzymałam się chwiejnie na nogach. – Właśnie tak.
- Zrozum wreszcie, że ja nie potrzebuje dziewczyny, ja i Styles się nie wiążemy. My chcemy tylko partnerek seksualnych. Zapytaj w ilu seksualnych związkach był Harry, ale tak rozumiem, że myślisz, że jest z tobą, ale się mylisz kochanie. – wyszeptał z złośliwym uśmieszkiem, ale bez trudu usłyszałam co mówił. – Teraz choć bo jesteś moją nową zabawką, może trochę zużytą przez Styles’a, ale czy tak czy tak cię później wyrzucę. – dodał i zamachał mi bronią przed twarzą.  
W jakie ja cholerne gówno się wpakowałam?!
Will złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi nie miałam siły się nawet wyrwać. Nie miałam siły krzyczeć … i powoli traciłam nadzieję, że Harry mnie uratuje.
Nie wiem czy mój oprawca mówił prawdę jeśli chodzi o mój „ związek ” z brunetem.
Chciałam, żeby Harry widział we mnie kogoś z kim mógłby zrobić wszystko, a nie tylko zabawkę do seksu.
Szłam po brudnych schodach na górę, po czym moje oczy oślepiło jasne światło zapalonych lamp.
W pomieszczeniu, do którego weszłam panowała przyjemna czystość i świeżość. Pachniało lawendą, która stała w doniczkach na każdym okiennym parapecie.
Pytanie: Kto tu sprząta? I czemu ten ktoś nie zajrzy do piwnicy, w której przetrzymywani są ludzie?
Co zamierza zrobić ze mną ten przygłup?
Taa … brak odpowiedzi.
- Harry… - szepnęłam bardzo cicho. To jedyne udało mi się wykrztusić.
Leah nie trać nadziei. On cię znajdzie. – mówiłam do siebie w myślach.
Zostałam rzucona na łóżko, którego nawet nie zauważyłam i od razu do niego przyparta przez ciało Will’a, który czerpał przyjemność z tego jak bardzo się go boje.
- Ok. Le teraz, albo nigdy. – powiedziałam jeszcze raz szeptem, zamachnęłam się i pięścią uderzyłam go w twarz po czym odepchnęłam wstając.
Chciałam wybiec z pokoju, ale zatrzymało mnie dwóch chłopaków, których też nie zauważyłam. Odwrócili mnie z powrotem w stronę łóżka, a ja zobaczyłam podnoszącego się Will’a.
- Pożałujesz suko. – powiedział i dostałam ponownie. Tym razem w brzuch. Nie tak mocno by uszkodzić mi jakieś narządy wewnętrzne, ale na tyle mocno bym poczuła i żeby bolało. Gdyby nie tych dwóch gości dawno leżałabym już na ziemi i zwijała się z bólu. – Boli?
- Nie no co ty, skąd ten pomysł. – wyszeptałam cicho i złapałam płytki oddech.
I tak wygrałam widząc jak zaciska zęby, a jego wargi pozostały widoczne tylko jako wąskie kreski.
- Idź do psychiatry człowieku. – dodałam.
Will przycisnął swoje wargi do moich. Mocno i boleśnie, a z rany na ustach znów popłynęła krew, która ściekała mi po brodzie, gdy dość gwałtownie ode mnie odszedł.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam mierzącego się wzrokiem mojego oprawcy, który usiłował mnie zgwałcić … i Harry’ego. Mojego Harry’ego, który w oczach miał wściekłość przez co tęczówki znów miał czarne, a to tak cholernie przerażające jak i pociągające.
- Może by mi kto tak pomógł? – wysyczał Will do swoich kolegów, którzy nadal mnie trzymali.
- Nie mówiłeś, że tym gościem jest Styles czubie. Idziemy. – powiedział chłopak po mojej prawej stronie. – Przepraszam. – szepnął mi na ucho, a ja mimo wszystko uśmiechnęłam się do niego bo zawsze urzekało mnie dobre wychowanie i maniery, którego skrucha była jednoznacznym przejawem. – Dasz radę ustać? – zapytał na co pokiwałam głową.
Teraz miałam gorszy problem od ustania na nogach – scena, która rozgrywała się przed moimi oczami nie wyglądała zachęcająco, a przynajmniej bezpiecznie, gdy oni mierzyli się spojrzeniami.
Harry spojrzał na mnie i zacisnął szczękę.
- Zabiję cię. – wysyczał. – Nie zrobiłem tego za pierwszym razem, ale teraz to zrobię. – dodał.
- Nie Curly, przecież się przyjaźnimy. – zaszydził Will.
- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej pierdolony skurwysynie. – warknął Hazz i uderzył go z pięści w klatkę – Dlaczego w ogóle leci ci krew z nosa? – zapytał z udawaną powagą.
- Bo twoja mała suka chyba mi go złamała! – krzyknął na co brunet wybuchnął śmiechem.
Jak ja mogłam złamać mu nos skoro ledwo miałam siłę wstać, a co dopiero uderzyć z taką siłą?
- Dałeś się pobić lasce, co prawda cholernie seksownej i gorącej – puścił mi oczko – ale lasce?
Zaśmiali się obydwoje co było dziwne biorąc pod uwagę okoliczności.
Harry podszedł do mnie i zgarnął niesforne sklejone od krwi włosy z mojego czoła.
- Nie, nie ubrudzę cię. – wyszeptałam bo nadal mój oddech był płytki i urwany, gdy Hazz próbował wziąć mnie na ręce.
- Chuj mnie obchodzi ubranie skarbie. – powiedział – Zresztą i tak nie jesteś w stanie iść.
- Nie prawda. – zaskomlałam jak małe dziecko na co jego uśmiech rozświetlił pomieszczenie i mój beznadziejny do pewnego czasu wieczór, a dołeczki w policzkach sprawiły, że na nowo w moim obolałym brzuchu rozpętała się wojna oszalałych motylków. – Jestem cholernie silna. W końcu to ja rozwaliłam mu nos. – zaśmiałam się kątem oka widząc zaskoczoną minę Will’a przez co znów z mojej wargi pociekła stróżka krwi. Jak ja się jeszcze nie wykrwawiłam?
Mimo wszystko Harry podniósł mnie i położył ręce na mojej pupie.
- Nie możesz nie skorzystać z okazji, prawda? – zapytałam choć nie czekałam na odpowiedź.
- Tylko mi też nie przywal. – zaśmiał się, choć uśmiech nadal nie obejmował jego oczu.
Ruszyliśmy do drzwi frontowych by wyjść już z tego beznadziejnego domu.
- Dziewięć dni i już jej nie uchronisz. – powiedział Will, gdy wychodziliśmy.

^^^

Ostatnie słowa Will’a nie dawały mi spokoju. Jakie dziewięć dni? Czemu miał mnie już później nie obronić?
- Tak bardzo cię przepraszam. To wszystko moja wina. Nie powinienem był pozwolić ci iść samej.
– panującą ciszę w samochodzie przerwał Harry, który nic nie zrobił, a mimo wszystko się tłumaczył.
- Przyjechałem za późno.
- Ty nic nie zrobiłeś to tylko moja wina i jestem tak cholernie zazdrosna i głupia. Nie powinnam iść, wiem, że jesteś zły. Wiem, że masz mnie dość i wolałbyś teraz spędzać czas w towarzystwie jednej z miliona chętnych dziewczyn, a nie ze mną. Dziękuję ci tak bardzo ci dziękuję. – powiedziałam szybko walcząc z rumieńcem, który wchodził na moją twarz.
- Jesteś zazdrosna? – zapytał i spojrzał na mnie na co kiwnęłam głową jak wyciągnął z mojej wypowiedzi najmniej ważną rzecz, której powinnam i tak nie mówić, ale cóż jak już mówiłam jestem idiotką – O Tannicę, znaczy dziewczynę, z którą rozmawiałem? – znów kiwnęłam.
Kurczaki! Jak ja teraz pojadę do domu w takim stanie?
- Jedziesz do mnie. – powiedział Hazz jakby czytał mi w myślach. – Zrobimy coś, żebyś przestała być zazdrosna. – dodał i mrugnął do mnie ponownie tego dnia co rozpaliło tylko nowy płomień na moich policzkach.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 
jeszcze tylko półtora tygodnia :c

13 komentarzy:

  1. Awwww,to jest takie cudowne! *.* talent,tego ci zazdroszczę dziewczyno! <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurwa mac kocham to opowiadanie , nie wiem jak to robisz ale nie mogę przestac sprawdzac jiedy pojawi sie kolejny rozdzial KOCHAM CIE KOBIETO! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Omomom i love you
    Kocham twój blog i opowiadania
    Weny życze dalszej
    Jula xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam twojego bloga :D Boski rozdział :) Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Awwwwww <3 I like it ! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś napisałaś, że ten blog skończy się 20-25 rozdziale....HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHA tylko spróbuj :)))) XD Nie no, mówię serio. Błagam, nie usuwaj go na 25 rozdziale :c Prowadź go jak najdłużej możesz! On jest najlepszy jaki kiedykolwiek czytałam! Masz ogromny talent! Błagam, w życiu lepszego bloga nie czytałam! Jestem pewna, że jak minie ten cały zakład Harry'ego i Will'a ty coś wymyślisz i ten blog będzie dalej istniał! Wierzę, że będziesz miała wenę i coś wymyślisz, bo do tej pory twój blog jest per-fect! ♥ Wiem, że to pisałam już 69 razy, ale ten blog jest idealny! Boziu, nie kończ go, błagam! :( Uhm, możesz go skończyć dopiero po 100 rozdziale *.* Haha, ale tak na serio to ci życzę weny, weny i jeszcze raz weny ;) Żebyś go nie kończyła tak szybko, bo (nie tylko ja, z resztą) się w nim zakochałam! ♥♥♥ <3

    ps. Kiedy nowy rozdział? Bo mam niedobór twojego bloga we krwi :((( Poważne schorzenie, haha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo ... płaczę właśnie .
      wiesz jak jest mi cholernie miło jak czytam takie komentarze .
      nie spodziewałam się, że ktoś kiedykolwiek napisze mi taki komentarz bo prowadziłam wcześniej dwa blogi ( o Horanku ), ale delikatnie mówiąc nie odniosły większego sukcesu, ale byłam troszkę młodsza gdy je pisałam i miałam znacznie mniej pomysłów .
      w mojej głowie moje opowiadanie jest już daleko, daleko do przodu i raczej na pewno nie skończy się na 25 jak napisałam kiedyś, ale nie sądzę, że starczy mi weny do 100 rozdziałów :)
      nowy rozdział ?
      musze przyznać, że piszę nie tak jak większość autorek innych opowiadań bo siadam przed kompem piszę część, następnego dnie dwugą i czasem to się dzieli nawet na pięć dni .
      ale już zaczęłam pierwszą część, a narazie trzyma mnie wena więc może skończe ten i napiszę jeszcze zapasik, bo jak się rok szkolny zacznie to przed komputerem będę mogła usiąść w weekend, a jak wspomniałam zwykle rozdział piszę przez kilka dni :p
      dziękuję, że jesteś i następny jest dla Ciebie :*
      <3

      Usuń
    2. Hdjsjdhuakandu strasznie sie ciesze, ze nie skonczy sie na 25!<3 Dziekuje. Dziekuje ci bardzo. Za to, ze go piszesz. Kocham cie i dziekuje za dedykacje w nastepnym ♡

      Ps.jestem na telku a tu jestem wylogowana:(((
      Darcy

      Usuń
  7. Wspominałam, że jestem zakochana? W tym opowiadaniu *.*
    na pewno rozposałabym się na pół strony, gdybym tylko miala wiecej MB na tel. Zostalo mi ich malo, wiec pisze, ze ten rozdzial jest po prostu bardziej niz zajebisty.
    kocham cie i twoje opowiadanie.
    ps. Znowu pisze z tel :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naprawdę nie musisz się rozpisywać .
      i tak wiem, że to czytasz i bardzo ci za to dziękuję :*
      <3

      Usuń
  8. Bardzo dziękuję za dedykację.
    Czuję się zaszczycona <3
    Jestem wniebowzięta. Rozdział jest świetny i chyba boję się pomyśleć jakby On wyglądał gdybyś miała wenę.. :*
    Teraz w mojej głowie pełno myśli co zrobi Harry aby Ona nie była zazdrosna.
    Jeju... jak Ci zazdroszczę takie talentu do pisania. *.*
    Wykorzystaj go dobrze. Powodzenia w dalszym pisaniu :* <3

    OdpowiedzUsuń
  9. ;* Mówiłam Ci już, że Cię kocham? Tak, chyba tak, ale to powtarzam ;> Cóż, potwierdziłaś moje spekulacje, z czego się cieszę, bo nie wiem co zrobiłabym gdyby to serio Harry ją porwał ;) Chcę juuż następny, chcę sceny z domu Stylesa, chcę 14.... Chcę więcej *-* Jak wspomniała Darcy, to jest Per-fect, przez duże 'P', bo inaczej nie da się tego określić słowami. Życzę weny, nie wiem co jeszcze napisać, bo brakuje mi słów ;C Za to przepraszam
    PS: Jeżeli ty ten rozdział napisałaś bez weny, w co wątpię, to kolejny ma mieć wenę co najmniej x2 ;D
    Co do półtora tygodnia to szkoda, bo po rozpoczęciu szkoły będzie brakować czasu... Oby nie zabrakło weny, bo talentu nie braknie w 100% <3

    Jeszcze raz duuuużo dużo weny, Magda ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Droga i ♥ the way ...
    Twój szablon został opublikowany na szabloniarni, możesz go już odebrać.
    Pozdrawiam :)
    http://iwillcatchyouifyoufallszablony.blogspot.com/2013/08/lloro-por-ti-240-245.html

    OdpowiedzUsuń