i jak obiecałam jest ósemka.
i jak też powiedziałam jest o wiele krótsza niż pozostałe rozdziały.
znów dziękuję za te wspaniałe komentarze,
które tak bardzo pomagają mi uwierzyć w siebie
uwielbiam je i uwielbiam osoby, które je piszą :
Gigi Dragons Kornelia Banek Darcy.
Gigi Dragons Kornelia Banek Darcy.
Dziękuję wam <3
mam nadzieję, że się spodoba i
Miłego czytania :)
___________________________________________________
- Choć na śniadanie. – powiedziałam dość
głośno wchodząc do pokoju przez lekko uchylone drzwi.
Harry stał przy łóżku i właśnie wciągał spodnie na swoje
szczupłe nogi, których mogłam mu tylko pozazdrościć. Nie mogłam odwrócić wzroku
od jego umięśnionego, cudownego ciała.
Widziałam każdy mięsień na brzuchu i ramionach napinający się
przy każdym ruchu.
Każdy tatuaż, który wyglądał bardzo ładnie na jego skórze, ale
nie musiało go tam być i zakłócać porządku i harmonii tego arcydzieła. Czasami
myślę, że Bóg tworząc człowieka lekko przecenił swoje możliwości, ale patrząc
na niego od razu zmieniłam zdanie, po prostu tworząc mnie przecenił nieco
możliwości.
O tak. I to by się wtedy zgadzało.
Rysunki dodawały mu charakteru, którego miał już w nadmiarze.
Podniósł głowę i z uśmiechem na rumianych ustach spojrzał mi w
oczy tak głęboko jakby chciał coś znaleźć nie tyle w nich co w mojej duszy.
- Przepraszam. Chciałam cię zawołać na śniadanie. – powtórzyłam.
- Nie jestem głodny, więc posiedzę tu i poszperam sobie trochę w
twoich rzeczach. – powiedział bez jakiejkolwiek krępacji, jakby buszowanie w
moich rzeczach wydało się dla niego czymś oczywistym.
- Proszę cię. Nie karz mi siedzieć z nimi samej. To jakbyś mnie
rzucił głodnym wilkom na pożarcie. – powiedziałam – Wiesz, że one teraz będą
mnie przepytywać o wszystko. O WSZYSTKO. – dodałam – A skoro ty nie jesteś
głodny to ty będziesz odpowiadał na ich pytania i przygotuj się na najgorsze. –
ostrzegłam.
Poszłam do drzwi po lewej stronie, za którymi kryła się
garderoba. Niby tyle ubrań, a i tak nie mam się w co ubrać. Grrr…
Kiedy stoisz pośród wieszaków z sukienkami, bluzkami, spodniami,
swetrami, spódniczkami, i mówisz, że naprawdę nie masz co na siebie założyć to
gratuluje. Odkryłaś, że jesteś dziewczyną i to bardzo niezdecydowaną.
Zdjęłam z półki moje ulubione jeansy, które służyły mi już
naprawdę długi czas, a mimo to pozostawały w idealnym stanie. Do tego wyjęłam
biały sweterek z kaszmiru, który był moją – czytaj: mojej mamy – nową zdobyczą.
Był długi i mięciutki i ukrywał, albo przynajmniej częściowo tuszował wszystkie
moje kształty.
Nienawidziłam swojego ciała, nienawidziłam siebie i starałam się
patrzeć w lustro zdecydowanie jak najrzadziej się da, by ograniczyć
przynajmniej częściowo wstręt do mojej osoby.
Zamknęłam za sobą drzwi do pomieszczenia, z którego aktualnie
wychodziłam i odwracając się wpadłam na twardy jak skała tors mojego
towarzysza, który nadal nie założył koszulki na swoje umięśnione ciało. Hhhhh…
nie powinien obnażać się przed nieznajomymi.
- Przepraszam. – szepnęłam i próbowałam go ominąć, ale nie było
mi dane oderwać się od niego, choćby na najdrobniejszy ułamek sekundy. –
Chciałam się ubrać.
- Mnie o wiele bardziej podobasz się w tej wersji, jakby to
powiedzieć bardziej … obnażonej. – zaśmiał się. Raczej „ bardziej obnażona ”
nie było tutaj zbyt trafnym określeniem, ale i tak zaczerwieniłam się wiedząc,
że chodzi mu o mój nadal ukryty tylko pod materiałem cienkiej koszulki biust.
Ale mimo wszystko on raczej był dumny z tego, że udało mu się użyć
słowa „obnażona” w zdaniu, choć nie do końca pasowało ono do jego treści lub
przesłania. Jej… po prostu jestem straszną czepialską. – Myślałem, że mamy coś
dokończyć. – poruszył wymownie brwiami.
- To teraz powiedz o czy ja myślę. – powiedziałam. Jej… jak
można być tak denerwującym człowiekiem?
- Wolę ci pokazać o czym myślisz. – zaśmiał się i schylił się.
- Ja widzę to o czy myślę. – odsunęłam się o krok, korzystając z
jego chwilowej nieuwagi – Ubierz się i zaraz idziemy. – weszłam do łazienki
zamykając drzwi, żeby nikt mi tu nie wparował.
- Pomóc ci? – zapytał Harry stojący za oddzielającym nas
kawałkiem jasnego drewna.
- Myślę, że dam radę. – odpowiedziałam i zaśmiałam się.
Kurczaki! Jak można pytać dziewczynę czy pomóc jej się ubrać? Chyba, że tak jest
w związkach? Czy tak zachowują się pary? Nie. Raczej nie.
- Jakoś ci nie wierzę, ale jak się upierasz. – usłyszałam kroki.
Ha.. wygrałam.
Założyłam bieliznę niestety koronkową,
ale nie z mojej winy innej po prostu nie posiadałam, a to dzięki mojej mamie,
która czasem dawała się zbyt ponieść fantazji i gdy zobaczyła w sklepie coś co
jej się spodobało kupowała to samo dla mnie jak i dla siebie, czyli również
bieliznę i tego rodzaju rzeczy. Problem w tym, że ona była kobietom, a ja
nastolatką czującą się jak dziecko, nieakceptującą w stu procentach swojego
ciała. Ubrania też kupowała dla nas dwóch, ale jak już wspomniałam ona nadal
czuła się nastolatką, więc niebyło problemu w tym, że po pracy chodzi w takich
ubraniach. Zresztą i tak gdy wychodziłyśmy gdzieś razem ludzie brali nas za
siostry i zagadywali – bardziej ją niż mnie, choć może byłoby inaczej gdybym ja
nie odcinała się od rozmowy.
Wsunęłam na nogi moje wysłużone, ulubione spodnie, biały sweter
zarzuciłam przez głowę i niechętnie podeszłam do lustra.
Uczesałam długie, czarne włosy, które podczas spacerów i innych
tego typu rzeczy były moją zasłoną przed światem. Umyłam zęby i twarz, która,
mimo iż nie odczuwałam w tej chwili, żadnych innych emocji oprócz wstrętu do
siebie była zaczerwieniona.
Wyszłam z łazienki po długim i męczącym patrzeniu w swoje
odbicie, w którym doszukiwałam się jakichkolwiek pozytywów i to dlaczego Harry –
chłopak, który mógł mieć każdą ( co pokazywał każdej nocy ) dziewczynę,
zainteresował się właśnie mną.
- Wyglądasz prześlicznie. – powiedział odrywając głowę od mojej
poduszki.
Dlaczego mi to mówił, przecież wiem, że to nieprawda i wiem, że bez
powodu nie zaczepiłby mnie gdy samotnie – jak zwykle – wracałam do domu.
- Dziękuję. – odpowiedziałam – To teraz choć. – dodałam i
skierowałam się ku drzwiom prowadzącym do wyjścia z pokoju na korytarz.
- Będzie dobrze. – szepnął mi do ucha i wziął mnie za rękę
splatając nasze palce. To, aż krzyczało
„ ONI SĄ RAZEM! ONI SĄ RAZEM!” choć tak naprawdę, on
najprawdopodobniej nie zamierzał nigdy przyznawać, że mógłby związać się z
jakąś dziewczyną dłużej niż choćby na jedną noc, lub ewentualnie do śniadania
następnego dnia.
- Przygotuj się. – powtórzyłam wcześniejsze słowa i ruszyłam
naprzód zaciskając lekko moje luźne palce wokół jego, a palcami drugiej ręki
skubiąc wystające ze spodni nitki, które aż prosiły się o to, żeby właśnie to z
nimi robić.
- Boże spraw żeby po śniadanie minęło bardzo szybko. –
skierowałam słowa w myślach do wiadomo kogo i przymknęłam oczy na sekundkę by
później zmierzyć się z rzeczywistością.
^^^
Jadłam właśnie drugiego gofra, który
oblany był bitą śmietaną, sosem toffi, na których porozrzucane były borówki i
maliny, które babcia zamrażała na zimę w ilości, którą mogło się najeść co
najmniej 10 żarłoków, albo ja i mama, gdy Harry zmuszony przez babcie chwytał
po pierwszego, który zrobiła ta dobra kobieta.
Mama patrzyła raz na mnie raz na Harry’ego, który ukradkowo
rzucał mi spojrzenia typu „ I co? A mówiłaś, że będzie tak źle”, „ Chyba będę
częściej wpadał na śniadania” i takie tam póki mama nie zaczęła bombardować nas
pytaniami i wtedy nie było już tak fajnie. Wtedy już były inne spojrzenia. Nie wystraszone,
ale… rozbawione. Tak jakby chciał mnie uspokoić „ Jest OK. Nie stresuj się”
Zaczynałam się rozluźniać, ale zupełnie niepotrzebnie bo zaraz
spadła na nas bomba.
- Czy się zabezpieczacie? – zapytała mama. Na pewno nie
przemyślała tego jak bardzo mnie zawstydza bo była spontaniczną osobą. Nie
przemyślała też tego, że mam dopiero szesnaście lat i na razie nie mam zamiaru,
najmniejszego zamiaru uprawiać właśnie seksu, a szczególnie nie z nim.
Harry zaśmiał się i powiedział, że nie robiliśmy nic
niegrzecznego. Dokładnie tak to powiedział „Nie pani Tallberg nie robiliśmy nic
niegrzecznego” posyłając mi przy tym spojrzenie z cyklu „ Na razie nic nie robiliśmy
” podczas gdy ja dławiłam się borówką. Tak. Ten owoc już zawsze będzie mi
przypominał to zdarzenie.
^^^
- Przestań nie było tak źle. – powiedział
Harry uśmiechając się od ucha do ucha dzięki czemu dołeczki w jego policzkach
były doskonale widoczne. Oh… aż miałam ochotę włożyć w nie palce wskazujące.
Byliśmy właśnie na spacerze, do którego nie musiał mnie zmuszać.
Przechadzaliśmy się właśnie po parku, w którym mimo chłodu panującego zimowym
przedpołudniem znajdowało się mnóstwo
ludzi w większości w wieku podobnym do mojego lub Harry’ego.
- Nie było źle? Było koszmarnie. Wiesz, że one mi teraz nie
odpuszczą. – powiedziałam, przypominając sobie niekomfortowe siedzenie w
jadalni i jedzenie gofrów. Właśnie wtedy się dowiedziałam, że „jesteśmy razem”
oczywiście nie czułam się jak jego dziewczyna i nie zamierzałam mówić, że nią
jestem, ale w oficjalnej wersji tylko dla moich rodziców tak właśnie było co i
tak mnie denerwowało.
Na samo wspomnienie moje policzki poczerwieniały, choć każdy
mógł pomyśleć, że po prostu mi zimno,
ale nie Harry.
On od razu się uśmiechnął i przejechał dłonią po włosach, które
były niechlujnie ułożone.
- Twoja mama jest seksowna. – powiedział z tym samym bezczelnym
uśmieszkiem, z którym zobaczyłam go pierwszy raz.
Tak Harry. Dziękuje ci. Moja samoocena i tak już na najniższym
stopniu właśnie zleciała jeszcze niżej i obiła sobie dupę o twardy obraz
rzeczywistości.
- Tak. Jest śliczna. – oznajmiłam i uśmiechnęłam się lekko.
Proszę tylko, żeby nie zauważył. Proszę tylko żeby nie zauważył. Proszę, żeby
nie zauważył jak bardzo mam niski poziom wiary w siebie i ocenę samej siebie.
- Ale ty jesteś seksowniejsza. – zauważył. Tak. Niektórzy mają
tego chorego pecha.
- Hmmm… dziękuję. – powiedziałam bez entuzjazmu. Nie widziało mi
się słowo „seksowna”, choć raz go użyłam, ale w stosunku do mojej osoby było
ono nie wskazane, a raczej iście niestosowne i nieprawdziwe.
- Dlaczego mi nie wierzysz? – zapytał przystając – To nie jest
tylko moje zdanie. Sama zobacz tamtemu gościowi stanął na twój widok. – zaśmiał
się i wskazał ruchem głowy chłopaka może rok starszego ode mnie, który patrzył
na mnie. Jego policzki były tak czerwone, że gdyby przytrzymać obok jego głowy
koszyk dojrzałych, czerwonych pomidorów nie zauważyłabym różnicy.
Odwróciłam się w drugą stronę i poszłam wolnym krokiem przez
siebie. Usłyszałam za sobą śmiech i ciężkie kroki Harry’ego, które przy
kontakcie z ziemią wydawały skrzypiący dźwięk przez pozostałości po śniegu tej
zimy. Tutejsza pogoda lubiła zaskakiwać, mimo że prawie każdego dnia padało,
czasem było tak ciepło i to był właśnie jeden z tych dni. Przypominała bardziej
środek co prawda nieco zbyt chłodnej jesieni, ale mimo wszystko było na tyle
ciepło bym mogła odpiąć górny guzik w swoim płaszczu, którego na sobie w ogóle nie
czułam i chciałabym przestać czuć palące spojrzenie Harry’ego na moim ciele, które
dla niego było tylko i wyłącznie do tego by poskromić własne potrzeby cielesne.
Poczułam duże dłonie na talii i ciepły oddech na szyi.
- Cholernie podnieca mnie fakt, że jesteś tylko moja, a oni mogą
tylko na ciebie popatrzeć i podziwiać. – wyszeptał mi do ucha po czym obrócił
mnie dość mocno twarzą do siebie, a w jego oczach dostrzegłam ponowną zmianę
koloru, ale tym razem była po prostu ciemno zielona – malachitowa, ale z jego
oczu wychodziło więcej cienia niż zwykle. Zaczęłam się go bać. Znowu.
___________________________________________
i już za nami.
Piszę również wiersze, które chowam w starych zeszytach,
które z kolei chowam na dnie szuflad
stąd też moje pytanie.
Czy chcielibyście zobaczyć moje trochę inne spojrzenie na świat?
Mam nadzieję, że jako moi czytelnicy, których uwielbiam
chcielibyście zobaczyć chociaż jeden.
Kocham Was i do następnego
<3